Dr. DARIUSZ RATAJCZAK  

  dariusz.ratajczak@wp.pl

O11-48-77-455-8632 DOM

011 48-692-788-105 KMORKA

 Ostatniop podrzucilismy Mu temat historyczny dobry na książkę którą Pan Dariusz obecnie pisze . Drobnych sponsorów prosimy o przesłanie mu kilka EU ,$, ZL, M na adres :

DARIUSZ RATAJCZAK,

45-217 OPOLE,

 UL.TATRZANSKA 48 / 3

 POLAND

Jako że jego lodówka od czasu do czasu swieci pustkami. Zgóry dziekujemy za wypełnienie obowiązku Polki/Polaka. Wiekich Inwestorów i Organizacja tzw Polonijne nie zapraszamy do udziału w tym finansowaniu jako ze sa bardza zajeci finasowniem Grossa który swymi dziełami szkaluje i osmiesza Polaków.„nasz” rząd zaś jest zajety pisaniem pamfłetów zachwalających dzieła Grossa. Co do dobrodzieji z Radia Maryja – też dajemy im dyspensę gdyż są ostatnio bardzo zajęci popieraniem szamba  i liczeniem pieniedzy jakie od niego dostają... PECUNIA NON OLET !!

Notka biograficzna

Dariusz Ratajczak ( ur. 1962), historyk, absolwent Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu, doktor nauk humanistycznych. Do kwietnia 2000 r. adiunkt w Instytucie Historii Uniwersytetu Opolskiego. Autor ,,Polaków na Wileńszczyźnie 1939 - 1944'' (Opole 1990); ,,Świadectwa księdza Wojaczka'' (Opole 1994); ,,Krajowej Armii Podziemnej 1945-1952'' (współautor, Opole-Gliwice 1996), ,,Tematów jeszcze bardziej niebezpiecznych'' (Kociaty - New York 2001).

W roku 1999 opublikował zbiór felietonów historycznych zatytułowany ,,Tematy niebezpieczne'' (Opole 1999, Warszawa 1999, Boston 1999). W jednym z nich zreferował poglądy tzw. rewizjonistów holokaustu, co stało się powodem bezprzykładnych ataków na osobę autora ze strony publicystów ,,Gazety Wyborczej'', tropicieli polskiego antysemityzmu oraz środowisk żydowskich - krajowych i zagranicznych.

W ich wyniku Ratajczakowi wytoczono proces sądowy (który nadal się toczy; autorowi grozi do roku pozbawienia wolności) oraz po rocznym, neostalinowskim śledztwie usunięto go z Uniwersytetu opolskiego z zakazem pracy w zawodzie nauczycielskim na 3 lata ( Dalej trwa juz 7 lat – przypomina Infonurt2 ). Zakaz ten obejmuje wszystkie szczeble nauczania, od szkół podstawowych poczynając. Decyzja Uniwersytetu została podtrzymana przez Ministerstwo Edukacji Narodowej. Obecnie dr Dariusz Ratajczak przygotowuje do druku pozycję pt. ,,Sprawa dr Dariusza Ratajczaka, czyli polski uniwersytet za zamkniętymi drzwiami'', a jednocześnie pracuje w charakterze portiera w jednej z opolskich firm. ( Podobno z tego „stanowiska” został już usuniety ..Info2 ) Żonaty, dwoje dzieci.

  

 

 

PO CO ZAMERYKANIZOWANO HOLOKAUST?

 

 

 

Poszczególne narody najczęściej ujmują własną historię w trzy następujące po sobie porządki: pomnikowo-bohaterski, krytyczny oraz „antykwaryczny”. W pierwszym starają się chronić nieskazitelną przeszłość, która jest inspiracją dla przyszłości. W drugim krytykują jej „niecne strony” aby uzyskać impuls dla nowych postaw i działań. W trzecim wreszcie śmiało włączają pomijane do tej pory wątki z przeszłości do narodowego panteonu.

Sądzę, że przyjęte przeze mnie założenie wyjaśnia na przykład jedno z najbardziej fascynujących zjawisk ostatnich dziesięcioleci: znaczącą pozycję holokaustu w amerykańskiej historii, kulturze oraz polityce. Ma to oczywiście znaczenie uniwersalne, obejmujące niemal cały cywilizowany świat ( cokolwiek to dzisiaj znaczy). W końcu jeszcze Stany Zjednoczone rządzą, bynajmniej nie: Stany Zjednoczone Meksyku, chociaż za lat pięćdziesiąt???

Przed przystąpieniem USA do wojny, podczas jej trwania i kilkanaście lat po pokonaniu III Rzeszy, Amerykanie traktowali holokaust peryferyjnie. Zwróćmy uwagę, że prezydent  Roosevelt, tak często podkreślający w oficjalnych wystąpieniach z lat trzydziestych i czterdziestych zawisłą nad narodami groźbę unicestwienia, niemal nigdy nie nawiązywał do losu europejskich Żydów znajdujących się pod niemieckim panowaniem. Być może jedną z przyczyn milczenia głowy państwa był całkiem realny antysemityzm wielu Amerykanów, który zresztą stał u źródeł restrykcyjnej polityki imigracyjnej w stosunku do Żydów- potencjalnych ofiar Adolfa Hitlera. Jest rzeczą ciekawą, że podobne uczucia nie były obce (również podczas wojny!) Brytyjczykom. Tak przynajmniej twierdził Eryk Artur Blair, czyli słynny Jerzy Orwell.

Podczas II wojny światowej uwaga amerykańskich czynników decyzyjnych i opinii publicznej przede wszystkim skupiała się na globalnym konflikcie, obejmującym kilka kontynentów i kosztującym życie milionów istnień ludzkich ( ze szczególnym podkreśleniem strat amerykańskich w wojnie z „ żółtymi małpami- Japońcami”). Żydowski holokaust nie był wtedy traktowany jako wydarzenie wyjątkowe, unikalne, czy tylko autonomiczne. Nie docierał on również do społecznej świadomości. Dość powiedzieć, że w maju 1945 r. większość Amerykanów sądziła, iż we wszystkich hitlerowskich obozach koncentracyjnych zginęło do 1 miliona więźniów, co niebezpiecznie przypominało wyjątkowo tendencyjne dane  podawane przez Niemców (ponad 400 tysięcy). Nikt też, słusznie zresztą,  nie dzielił ofiar na Żydów i nie-Żydów .

Brak zainteresowania holokaustem wykazywali również amerykańscy Żydzi, którym nie odpowiadał status „wiecznych ofiar”. Poza tym ich celem była pełna i szczera asymilacja z resztą społeczeństwa. Nie jest zatem kwestią przypadku, że pod koniec lat 40-tych główne amerykańsko-żydowskie organizacje odrzuciły propozycję budowy w Nowym Jorku pomnika upamiętniającego holokaust, argumentując, że Żydzi nie powinni być przedstawiani jako słabi, bezbronni ludzie. Natomiast ich stosunek do rodaków-ocaleńców z europejskiej pożogi był obojętny.

Pierwszy okres zimnej wojny nie zmienił stosunku Amerykanów do holokaustu. Nie dość, że rzadko wymieniano go w politycznych debatach, to jeszcze  dość powszechnie oskarżano wielu krajowych Żydów o związki z komunizmem. Nie zapominajmy i o tym, że w wyniku konfliktu Wschód-Zachód Niemcy urosły do roli jednego z najważniejszych sojuszników Ameryki w Europie, co skutkowało m.in. szybkim zawieszeniem praktyk „denazyfikacyjnych” ( antyhitlerowskich). Oczywiście Amerykanie nie zapominali o przeszłości, ale przede wszystkim pragmatycznie stawiali na przyszłość. Ta zaś wymagała remilitaryzacji oraz ścisłego związania Niemiec z polityką amerykańską.

Z początkiem lat 60-tych sytuacja zaczęła ulegać zmianie. Jej pierwszym przejawem był proces Adolfa Eichmanna, który mocno nagłośniono w huraganowo rozwijającej się telewizji. Prawdziwy jednak przełom stanowiły żydowsko-arabskie wojny: sześciodniowa (1967) i „Jom Kippur” (1973). Z dwóch powodów: Amerykanie ostatecznie uświadomili sobie, że Izrael jest głównym sojusznikiem USA na Bliskim Wschodzie, natomiast amerykańscy Żydzi- wpływowi w mediach i dumnie prący na polityczne salony- umiejętnie poczęli wykorzystywać przeszłość dla interesów ich drugiej, czy też nawet „równorzędnej’” Ojczyzny ( w każdym razie kraju co najmniej nie obojętnego). A wszystko to (szczęściem?) zbiegło się z „kulturalną rewolucją” w Stanach, która zerwała z postrzeganiem historii z punktu widzenia anglosaskich zwycięzców i bohaterów, oddając głos ofiarom i pokonanym. Pisząc obrazowo i po kowbojsku: prostolinijnego Jana Wayne w roli generała Custera zastąpił jakiś pokręcony egzystencjalny „konus” z „Małego wielkiego człowieka” (inna sprawa, że wybitna rola Dustina Hoffmana ).

Tak oto powstała prawdziwie egzotyczna „koalicja pokrzywdzonych”, złożona z Żydów, Murzynów, Indian i Azjatów, która- co było do przewidzenia- wkrótce uległa rozpadowi. Jak to w życiu bywa, zaczęto przekonywać się, że „nasza niedola była nadzwyczajna, a wasza konwencjonalna”. Szczególnie dotyczyło to (i nadal dotyczy) relacji na linii Żydzi-Murzyni.

Na razie jednak amerykański wyścig o „palmę pierwszeństwa w cierpieniu” wygrywają Żydzi. Widoczne to jest na każdym kroku, że wspomnę o „Holocaust Memorial Museum” w Waszyngtonie (2 miliony odwiedzających rocznie), więcej niż 100 muzeach i ośrodkach badawczych holokaustu na terenie USA, tysiącach artykułów na tematy związane z „shoah” w najbardziej popularnych gazetach (w roku 1996 „The New York Times” opublikował ich 500; średnio 40 miesięcznie), filmach kinowych, serialach telewizyjnych, popularnych talk-show, a nawet pozycjach kucharskich zawierających, o zgrozo, przepisy kulinarne z obozów koncentracyjnych.

Ja wiem, ludzie o poglądach radykalnych stwierdzą, że przedstawione powyżej  w wielkim skrócie fakty świadczą o zdominowaniu światowego mocarstwa przez Żydów. To cząstka prawdy. W tym miejscu musimy powrócić do antykwarycznego sposobu ujmowania przez naród amerykański przeszłości , w którym „zła historia” staje się „historią dobrą”.

Chodzi o to, że amerykańska historia zawiera w sobie ideologię  walki ze złem w imię  wolności- tak jak ją Amerykanie rozumieją. W tym kontekście włączanie holokaustu do amerykańskiej przeszłości daje Amerykanom kolejną sposobność potwierdzenia ich szczególnej, bo uniwersalnej misji. Amerykanie zdają się mówić: „interesujemy się każdym, kto cierpi, włączamy w nasz kulturowy obieg wszystko, co łączy się z dobrem i demokracją. Zwalczamy zło, które tylko my definiujemy. Jesteśmy wszędzie, czuwamy, szybko reagujemy”. Oczywiście korzystają na tym Żydzi (tylko głupi by nie korzystał), chociaż najczęściej ich elity robią to w sposób nieuczciwy, gdyż mniej im zależy na losie rzeczywistych ofiar, a bardziej na sprawach z gatunku „tu i teraz”.         

Zresztą z czasem rola holokaustu w misyjnym dziele USA zacznie maleć. Czas i nowe wydarzenia zrobią swoje. Pojawią się nowe zastępy porzuconych, pokrzywdzonych, wymagających opieki. „Wuj Sam” ich nie opuści- to wyjątkowo miłosierny imperialista…

 

                                                              DARIUSZ RATAJCZAK

   POLSKI CUD WRZEŚNIOWY

 

 

Tak zwana gdybologia historyczna jest zazwyczaj pogardzana przez profesjonalnych znawców dziejów. Jeden taki, słomiany blondynek z szacownego IPN, warknął kiedyś podczas jakiegoś spotkania w moim kierunku: przeszłości nie da się zmienić. To publicystyka, marzycielstwo. I owszem—odpowiedziałem- zmienić się nie da, ale chodzi o wyciąganie wniosków na przyszłość, co nawet jest jedną z misji historii jako nauki. Poza tym dobry historyk musi być co najmniej niezłym publicystą ,to taka stara przedwojenna, a właściwie jeszcze wcześniejsza norma .A co do marzycielstwa, to kwestia osobowości: jeden się rodzi z cegłą na głowie, drugi na niej stoi. Ale dość już tego: zajmijmy się alternatywnym wrześniem Roku Pańskiego 1939…

 

 

Niewątpliwie rację mają ci, którzy twierdzą, że błąd Piłsudskiego (zmarł w  bezpiecznym 1935 r., stąd legenda), a raczej jego kompletnie niewydarzonych następców polegał na niewłaściwym rozeznaniu kluczowego dla nas znaczenia Czechosłowacji. Problem polega jednak na tym, że w momencie rozbioru naszego południowego sąsiada (1938 r.), właściwie żadne znaczące środowisko polityczne w Polsce nie przejęło się tym groźnym dla Państwa Polskiego faktem. Przeciwnie, tragedię Czechów wyzyskaliśmy w sposób głupi, zajmując, przy wiwatującej gawiedzi, Zaolzie (tak przy okazji: istnieją niezłe raporty policyjne lub dwójkarskie dotyczące nastrojów wśród nowych obywateli RP; można je sprowadzić do w miarę zwartego zdania: wyrobienie narodowe- słabe, dużo Niemców i Szlonzakowców Józefa Kożdonia).  Bezpieczeństwo Polski zamieniliśmy na kilka kopalń, nowoczesną hutę w Trzyńcu, węzeł kolejowy w nadodrzańskim Boguminie  i zakład produkujący… mleko w proszku. Nikt nie słuchał kilku osamotnionych konserwatywnych lub narodowych realistów (np. Jędrzeja Giertycha) wskazujących, że wydanie w sojuszu z Czechami wojny Niemcom (wczesna jesień 1938) mogło zapobiec nieszczęściom, które dopadły nas rok później.

Ale cóż- bywa. W 1939 r. stanęliśmy saute wobec Niemców, to jest zbrojni w egzotyczne gwarancje francusko-angielskie. Za chwilę też doszło do śmiertelnego dla nas- w każdych zresztą okolicznościach dziejowych- sojuszu Niemców z Rosjanami. Ręce i nogi opadają: nasze czynniki decyzyjne zlekceważyły podpisanie 23 sierpnia 1939 r. paktu Ribbentrop-Mołotow. Dla naszego MSZ to nie był news dnia. No, ale p. płk Beck rozgrywał swoją partię. Przeświadczony o wielkości, inteligentny, zadufany w sobie gruźlik stanowił o być albo nie być Polski. To takie bardzo legionowe podejście do tematu… 

Jednakże, czy nawet w tej beznadziejnej-zdawałoby się – sytuacji, na moment przed wybuchem wojny, nie istniała szansa uratowania Polski? Myślę, że w zaistniałych okolicznościach, przy spodziewanym braku realnej pomocy wojskowej ze strony Francji, wyraźnie prowokującej Polskę do wojny Anglii (interesy Anglii są wieczne, zmieniają się tylko sojusznicy) oraz wobec perspektywy uderzenia Armii Czerwonej, należało- póki to było możliwe, a było jeszcze w sierpniu 1939 r.- wycofać się z wojennej awantury, czyli przyjąć okresowo postawę życzliwej neutralności… wobec Niemiec.

W jej ramach mieściłoby się między innymi: włączenie Gdańska do Rzeszy, przeprowadzenie kilku ( a choćby i kilkunastu- przydałyby się po wojnie) eksterytorialnych autostrad przez polskie Pomorze, zdecydowane wyciszenie antyniemieckiej propagandy w Kraju ( dla sanacji to byłaby doprawdy fraszka) oraz bezczelne wymuszanie na „sojusznikach” dostaw pełnowartościowego sprzętu wojskowego na „przyszłą krucjatę antybolszewicką”. Po negocjacjach, w ramach dobrych intencji, zapewne musielibyśmy się zgodzić na wystawienie jakiejś ochotniczej dywizji. No i dobrze, władze polskie sformowałyby taką z przedstawicieli mniejszości narodowych- Niemców i Ukraińców. A pies im mordę lizał, to się w polityce nie liczy: ochotnik to ochotnik. Jakby się Niemcy upierali, można by im jeszcze przekazać kilka miejscowości w północnej lub zachodniej Wielkopolsce, np. Ujście , Chodzież lub Międzychód. To bez znaczenia, i tak mieszkali tam głównie Niemcy.

Nim przejdziemy do hipotetycznego rozwoju wydarzeń wojennych oraz ich konsekwencji dla Polski, odpowiedzmy sobie na pytanie, czy Adolf Hitler zaryzykowałby taki układ? Cóż, był to wprawdzie polityk niesłychanie jak na warunki europejskie brutalny, ale nie wolny ( przynajmniej do pewnego momentu) od realizmu, że wymienię jego propozycje pokojowe wobec Anglii z 1940 r., tolerowanie we Francji rządów cwanego marszałka Petain, czy w miarę łagodne traktowanie okupowanej Danii  (nie przesunął granic na płw. Jutlandzkim!). Myślę zatem, że propozycję Polski by przyjął, gdyż-po pierwsze i ostatnie- miałby zapewniony spokój na Wschodzie przed ofensywą na Zachodzie oraz perspektywę udziału 50-60 dywizji polskich w wojnie przeciwko ZSRR. Oczywiście Słowian, jak każdy niemiecki Austriak, nie znosił, ale głównie Czechów , którzy na początku XX wieku stanowili pewnie 30 % mieszkańców Wiednia (żeby było śmieszniej, jego kumplem w tym czasie był niejaki Kubizek- na pewno z pochodzenia Czech!). A co do jego antypolonizmu…Nie ma tego dużo- przynajmniej do 1939 r., gdy dostał amoku na wiadomość o sojuszu polsko-brytyjskim. Tu trochę Beck mógł mieć rację, że Adolf H. to typowy Austriak, ale na tym poprzestał.

W takiej sytuacji spodziewany rozwój wydarzeń wyglądałby, moim zdaniem, następująco… Po „ugłaskaniu” Polski Hitler uderza na sprzymierzoną z Anglią Francję… i tu czeka go pierwsza przykra niespodzianka. Francuzi i Anglicy biją się z ogromną determinacją, gdyż zdają sobie sprawę, że w razie zdecydowanego sukcesu Hitlera nie mogą liczyć, iż zupełnie „wyautowana” i ogłupiała Rosja niedługo przystąpi do gry .

Mają rację, Stalin to wojskowy tchórz- rzuca się tylko na bezbronne ofiary ( patrz: państwa bałtyckie w czerwcu 1940 r., a wcześniej rozwaleni przez Wehrmacht Polacy). Teraz nawet nie śni o wkroczeniu na polskie kresy wschodnie obsadzone przez mrowie dozbrojonych przez Niemcy dywizji Wojska Polskiego. Walczyć z 1,5 milionową armią stojącą 30 km na zachód od białoruskiego Mińska? Za duże ryzyko. Siedzi cicho, tym bardziej, że spod mandżurskiej granicy pomrukują Japończycy, którzy nie zdążą przystąpić do wojny z Amerykanami, a zatem są groźni.

W konsekwencji front zachodni zastyga gdzieś n a rubieżach Francji . Nie ma zdecydowanego przełomu w działaniach wojennych.

Po krótkim czasie alianci poczynają zerkać w stronę neutralnej Polski, dając jej do zrozumienia, że ewentualne wejście do wojny przeciwko Niemcom byłoby jak najbardziej pożądane. Polacy, owszem, godzą się, ale stawiają określone postulaty, w tym terytorialne. Mają ku temu podstawy: Kraj jest niezniszczony, rząd rządzi z Warszawy ( prezydent Wincenty Witos, premier Władysław Gizbert Stadnicki; sanatorzy wcześniej poszli na pewne kompromisy), natomiast nasz atut podstawowy- Wojsko Polskie- zdolne jest wykonać ofensywę na ograniczoną skalę. Powiedzmy głównymi siłami ku Odrze, plus południowe obejście przez Bramę Morawską ( przy mobilizacji czeskich patriotów, którzy masowo nas wspierają, zdolni jesteśmy dotrzeć do Drezna poprzez słowiańskie Łużyce)

Wzięte w „dwa kleszcze” Niemcy kapitulują, generałowie przejmują władzę, Hitler ucieka do Argentyny, gdzie umrze w 1956 r. na raka jelit wywołanego wegetarianizmem.

Na konferencji pokojowej w Hotelu Bazar w Poznaniu polska delegacja żąda Śląska Opolskiego, Kotliny Kłodzkiej, ziem tzw. pogranicza (Babimost, Złotów, Wałcz) oraz części Pomorza Środkowego (jezioro Łebsko, Słupsk). Ponadto otrzymujemy cale Prusy Wschodnie. Tym samym brak Szczecina rekompensuje Królewiec.

W wyniku żmudnych negocjacji Francuzi podciągają nam południowo-zachodnią granicę na wschodnie przedmieścia Wrocławia (dzielnica Brochów; polscy etnografowie przekonują, że jeszcze w 1822 r. mówiono tam po polsku) i dodają powiaty: milicki, sycowski, część trzebnickiego i wschowski. Polacy w geście dobrej woli przekazują Czechom południową część Kotliny Kłodzkiej z uzdrowiskami w Polanicy, Kudowej i Dusznikach. Jednocześnie oddają Litwie Tylżę z okolicami (Pruska Litwa), tak aby raz na zawsze zapomniała o Wilnie, bo Kowno to także piękne miasto.

W ten sposób niezniszczona Rzeczpospolita z promieniejącą starym blaskiem Warszawą, dumnym Lwowem, urokliwym Wilnem, strategicznym Królewcem, Gdańskiem i Poznaniem, uzyskuje mieszany-„piastowsko-jagielloński” kształt terytorialny. Jest to państwo silne, stabilne, o ugruntowanej i wzrastającej przewadze żywiołu polskiego. Nie może być inaczej: naprawdę wygraliśmy tę cholerną wojnę!

 

                                                                                  DARIUSZ RATAJCZAK

 

Infonurt2 :

Neutralna Polska ? Sojusz z Czechami ? POLACY ZOSTALI ZDRADZENI JUZ W 1939R Gdyby Anglicy i Francuzi ruszyli z atakiem na Niemcy  ze  swych linii obronnych ktore Niemcy pózniej spacerkiem obeszli bokiem, to Hitler byłby pokonany w kilka miesięcy.Niestety Oni czekali na właściwy rozwój wojny , bo wojna to niezły interes. Sami generałowie niemieccy nie wierzyli że Francja i Anglia nie atakuje.Tam na zachodniej granicy mieli kilkanascie dywizji – dosłownie byli bezbronni. A jak potraktowali Polaków i Polske po wojnie oddając Stalinowi całą Europę Wschodnią ? Jak jesteś silny to cię sojusznik szanuje..Zachód poparł Sowiecką Rosję Stalina i popiera ich nadal.. udjąc że komunizm upadł..Komuniści weszli do „podziemia” jako nielegalana organizacja  a Zachód popiera ich teraz jawnie ..poprzednio było odwrotnie komuniżm istniał oficjalnie popierany „po cichu z podziemia” przez Zachód . Kto finasował rewolucję Rosji? Kto ich finansował przez nastepne 80 lat ?? i kto ich finansuj nadal? Kto robi interesy z „made in Chine ?... Niewolnicza praca 1.5 miliarda ludzi pod sztandarami komunizmu istnieje do dzis i... się opłaci Zachodowi .. Dlatego finansuje kolejne rządy w PRL bis i w  innych demoludach .. SHALLOM

 

         

  MARNA KARIERA „LUDZKIEGO MYDŁA”

 

 

Mniej więcej 8 lat temu, wieczorem, sporej grupie Polaków odechciało się kolacji. Oto przerażeni zjadacze ciężkich kiełbasianych wyrobów, miłośnicy lekkich jak puch kanapek z  udziałem „light” majonezu i niejadalnego surowego ogórka ( element ekologiczny),  nowi Europejczycy od „barbekju”, tudzież klienci chemiczno-teutońskiej firmy „Henkel” ( z oddziałem w Raciborzu), dowiedzieli się z elektronicznych mass-mediów, że jakiś chciwy idiota oferował (podczas Targów Dominikańskich) równie chciwym kolekcjonerom „szajsu” sztabki mydła produkowane z ludzkiego tłuszczu. Chodziło o „Rein Juedisches Fett”, czyli „żydowskie mydło” wyrabiane przez Niemców podczas II wojny światowej. Nawet w zatęchłych, wybitnie anty-szkolnych mózgach odżyły wspomnienia… Ludzkie mydło, oprawne w wiadomą skórę książki i abażury, „Medaliony” Zofii Nałkowskiej, dr Rudolf Spanner ( wersja dla nieco ambitniejszych pół-inteligentów z „Gazety Wyborczej”). Nie wiedzieć czemu tzw. czynniki miarodajne, po krótkim namyśle,  wyciszyły sprawę. Nawet  wszechpotężna wtedy i wspomniana wyżej „Gazeta Wyborcza” podkuliła ogon, skupiając się na … piszącym te słowa, czyli klinicznym przypadku antysemityzmu, kretyństwa  i psychiatrii ( opinia p. prof. Władysława Bartoszewskiego: przyjmuję z pokorą wywody pomniejszego, młodziutkiego, acz zapewne zasłużonego i bohaterskiego działacza „Żegoty”).

A w ogóle i- po części- w szczególe było  tak…

Wojenne plotki, że hitlerowcy- bezsprzecznie nikczemnicy i wariaci na wielu innych polach, stanowiący ważny, ale nie wyjątkowy etap w wiecznie mutującej ideologii oraz praktyce socjalizmu- produkowali mydło z ciał zamordowanych ludzi (wyłącznie Żydów !!!), opierały się na mniemaniu, iż rozdzielane przez Niemców w gettach i obozach kostki mydła nosiły inicjały „RIF”- rzekomy skrót od „ Rein Juedisches Fett”. Cóż, to tylko szczegół , ale skróty nie zgadzają się ( „RIF” wobec „RJF”). Poza tym trudno przypuścić, że Niemcy celowo dawali do zrozumienia żyjącym jeszcze Żydom, że czeka ich los współbraci. Według przekazów, które stały się kanonem historii- było wręcz przeciwnie.

Makabryczne wieści o „ludzkim mydle” szybko wyszły poza mury i druty oddzielające Żydów od nie- Żydów. Zgodnie z polskim źródłem (wywiadowczym?) cytowanym w tajnym raporcie amerykańskich woskowych służb wywiadowczych ,w 1941 r w miejscowości Turek Niemcy wytopili tłuszcz z tysięcy ciał ludzkich, które uprzednio wrzucili do „wielkich kotłów”.  To jest sprawa niesamowita. Przed słynną konferencją w Wannsee ( styczeń 1942), gdzie zadekretowano ludobójcze rozwiązanie „sprawy żydowskiej”!. Dla porządku dodam, że wymieniony Turek to były wschodnie obrzeża  bezpośrednio wcielonego do Rzeszy „Kraju Warty”, gdzie Niemcy raczej chcieli mieć spokój.

Ja było, tak było, aliści, oddajmy sprawiedliwość amerykańskim Żydom (odsądzanym od czci i wiary przez ich krytycznych ziomków z oskarżenia o pasywność podczas wojny; to jest teraz dosyć modne), gdyż oto już w listopadzie 1942 nie byle kto, bo rabin Stefan S. Wise, szef „Światowego Kongresu Żydów”, publicznie oświadczył, że żydowskie zwłoki przerabiano na „mydło, tłuszcz i nawóz”. Podobnie twierdził  „The Congress Weekly”(dodając żydowski „klej”) oraz wpływowa „New Republic” twierdząca, że używano „ciał żydowskich do produkcji mydła i nawozu w Siedlcach”. Zresztą  jankeskich Żydów wsparli rodacy z ZSRR. W czerwcu- lipcu 1943 r, mniej więcej w czasie bitwy na łuku kurskim,  lider sowieckich Żydów, Salomon Michoels, na wiecu w USA machał przed ślepiami jankeskiej gawiedzi kostką „żydowskiego mydła”. Pewnie miał rację, Niemcy po klęsce stalingradzkiej  nie myśleli o niczym innym, jak zwiększenie produkcji mydła. Umrzeć na czysto. Typowe dla Germanów.

Po zakończeniu wojny „mydlana historia”  otarła się o słynny Proces Norymberski. W jego trakcie legendarny demokrata, przedstawiciel Związku Sowieckiego, p. L.N. Smirnow, stwierdził, iż pozbywanie się przez Niemców ludzkich zwłok miało służyć nie tylko ukryciu śladów zbrodni, ale i fabrykacji „pewnych produktów”. Oczywiście wskazał na dr Rudolfa Spannera z gdańskiego Instytutu Anatomii, który miał garbować ludzkie skóry i wytapiać tłuszcz. Trybunał Norymberski coś tam gadał o jakichś próbkach tłuszczu, no ale to był „pic i fotomontaż”. Sprawę pozostawiono w zawieszeniu ( a po wielu latach spuszczono w niepamięć wraz z decyzją IPN; oczywiście to było wiadome od wielu lat).

Przy okazji dodam, że sowieccy „eksperci” pokroju towarzysza Smirnowa buszowali po 1945 r. w Auschwitz-Birkenau - i to długo, bardzo długo po wojnie-  szczególnie w obiektach, które teraz uznawane są za newralgiczne dla światowej opinii. Co tam wtedy zrobiono, ile prawd wyczyszczono? Gdzie jest rzeczywista dokumentacja z inspekcji? Jak tragiczną rzeczywistość Auschwitz Sowieci zestawiali z obozami „Archipelagu Gułag”?. Gdzie są prawdziwe dokumenty na ten temat? Oczywiście są…, ale to inna historia, o której być może wiem więcej niż niejeden dzisiejszy anty-lustrator z uczelnianych kręgów wywalający mnie do śmietnika o wdzięcznej nazwie: stróż nocny, tudzież bezrobotny. Rzecz jasna w żaden sposób nie pozostaje to w związku z tragedią ludzi umierających w obozie Auschwitz-Birkenau. To nie jest osłonowy rytuał- to moje przekonanie, czyste, z duszy płynące.

Powróćmy jednak do koszmarnego „ludzkiego mydła”, tym bardziej, że po procesie w Norymberdze, a nawet w czasie jego trwania, nastąpiła istna „mydłomania”. Jednym  z jej przejawów były uroczyste pogrzeby… kostek mydła. Tak było np. na cmentarzu w Hajfie, a wcześniej w rumuńskim Folticeni (marzec 1946). Wtedy zresztą objawił się niesamowity talent przyszłego łowcy nazistów ( „nazi-hunter”), p. Szymona Wiesenthala. Ten „cudem” ocalony lwowiak ( chyba z z Buczacza rodem) z wytrzeszczem oczu, przypominający agresywną, trującą żabę z Amazonii, utrapienie dla służb specjalnych Izraela( „nieudacznik, „psuj”), lawirant, osobnik średnio inteligentny, czyli „doktor honoris causa” polskich uniwersytetów, najgorsze, że kat młodego chłopaka, którego uznał za SS-mana, ergo zbrodniarza ( sprawa Franka Walusia), otóż p. Szymon pisał wtedy na łamach „Der Neue Weg”: „Cywilizowany świat nie wierzy w radość z jaką naziści i ich kobiety ( wątek erotyczny-DR)… myśleli o tym mydle. W każdym jego kawałku widzieli magicznie zamkniętego Żyda, któremu uniemożliwiono rozwinięcie się w drugiego Freuda ( wątek erotyczny, obsesja- DR), Ehrlicha czy Einsteina”.

Inną formą mydłomani było eksponowanie sztabek mydła w rożnych instytucjach- od Warszawy, przez Nowy Jork, do Melbourne. Odezwali się również ocaleńcy z Holokaustu, na przykład w osobie p. Mela Mermelsteina, którzy twierdzili, że w obozie koncentracyjnym używali „mydła z Żydów”. Jak na dobrze wychowanego człowieka- zmilczę…

Siłą autorytetu, do mydlanego ataku ruszyli wreszcie historycy, dziennikarze i inni wariaci. Piekliła się niezniszczalna  „Liga Antydefamacyjna”, rabin Artur Schneider, jakiś pan Feig. Co oni tam pisali: „ Pamiętamy kostki mydła z inicjałami RJF zrobione z ciał naszych ukochanych” ( Artur Schneider w inwokacji do  „ Amerykańskiego Zgromadzenia Żydowskich Ocaleńców z Holokaustu”, Waszyngton, kwiecień 1983 r.).

Ten idiotyzm  wygasł ćwierć wieku temu, bo do przegranych, skompromitowanych tez nie chcą się już przyznać ludzie w rodzaju Waltera Laguera, czy Debory Lipstadt, nie-merytorycznej, lecz sądowej pogromczyni p. Dawida Irvinga ( przykro mi, na chwilę staję się nacjonalistą: p. Irving w walce z p. Lipstadt, kompletną ignorantką historii III Rzeszy, nie miał szans – niestety jest tylko Anglikiem). Myślę, że rzecz całą najlepiej podsumowała p. Gitta Sereny, twierdząc: „Powszechnie przyjęta historia o zwłokach używanych do produkcji mydła i nawozu, została ostatecznie obalona (…) faktem jest, że naziści nie używali ciał Żydów lub kogokolwiek innego ( wielkie dzięki w imieniu innych nacji-DR) do produkcji mydła”. Tezy te zostały potwierdzone przez Jehudę Bauera i Szmula Krakowskiego, czyli sprawę należy uznać za zamkniętą.

Inna sprawa, że nie było to, tak sadzę, zbyt szczere. W końcu Bauer zrzucił winę za powstanie legendy o „ludzkim mydle” na …hitlerowców, rozgrzeszając tym samym swoich ziomków, aliantów i kogo tam jeszcze głoszących przez dziesiątki lat  mydlane kłamstwo, nie objęte zresztą, w przypadku Polski, działaniem artykułu 55. Ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej, z którym, a propos, jestem w szczególnej komitywie. Gdyby jednak zastąpić rzeczone mydło czymś innym- noooo…, nie radzę. Przynajmniej teraz, boć trendy, opcje i ludzie się zmieniają. Tak przynajmniej uczy historia.

Podsumowując, wróćmy do wzmiankowanych inicjałów RIF. Oznaczają one do cna socjalistyczną instytucję III Rzeszy pod nazwą „Reichsstelle fuer Industrielle Fettversorgung” ( „Ośrodek Rzeszy ds. Przemysłowego Zaopatrzenia w Tłuszcz”). Była to niemiecka agencja odpowiedzialna za wojenną produkcję i dystrybucję mydła, środków piorących itd. Mydło „RIF” było podłej jakości, nie zawierało tłuszczu. Było to takie- używając dzisiejszego języka reklam- „prawie mydło”. Oto „niesamowita”, czyli prosta historia „ludzkiego mydła”.

 

                                                                    DARIUSZ RATAJCZAK

 

 

Media o Dariuszu Ratajczaku

Nowe średniowiecze - nowa inkwizycja

...Książka doktora Ratajczaka ["Tematy niebezpieczne", Opole 1999 - przyp. DR] zawierała m.in. przedstawienie poglądów historyków nazywanych rewizjonistami Holokaustu. Historycy ci przyczynili się m.in. do znacznego skorygowania w dół liczby ofiar obozu oświęcimskiego, ale nie jest wykluczone, że w jakichś sprawach przesadzają w swoim rewizjoniżmie. Tymaczsem większość osób komentujących wyrok opolskiego sądu (nawiasem mówiąc, nieprawomocny...) twierdzi, że naganne jest w ogóle samo przedstawianie poglądów rewizjonistów Holokaustu nawet wtedy, gdy autor zamierza z nimi dyskutować. Poglądy te mianowicie mają być nie tylko fałszywe, ale i motywowane nienawiścią.

Oficjalnie penalizacja kłamstwa oświęcimskiego uzasadniana jest potrzebą ochrony pamięci ofiar niemieckich zbrodni w czasie II wojny światowej. Wydaje się jednak, że chodzi o coś więcej, a nawet, że wspomniana ochrona pamięci może być tylko wiarygodnym i onieśmielającym pretekstem. Do takiego wniosku skłoniły mnie gwałtowne protesty środowisk żydowskich również wobec prób tzw. pomniejszania wyjątkowości Holokaustu, czyli masowej zagłady wiekszości Żydów europejskich, będących w zasięgu władzy niemieckiej podczas II wojny światowej. Obiektem takich ataków stał się ostatnio wysoki rangą polityk węgierski. Powiedział on, że Holokaust był epizodem czy też jednym z epizodów II wojny światowej.

Opinia na temat rangi Holokaustu pośrod wydarzen II wojny światowej zależy-jak sądzę-od punktu widzenia.Bardzo możliwe, że dla Zydow,przejętych tragedią swego narodu,Holokaust był i pozostanie najważniejszym wydarzeniem tej wojny. Jednakze taki punkt widzenia nie musi być powszechny i to wcale nie z powodu jakiejś nienawistnej czy antysemickiej motywacji,tylko z powodu odmienności doświadczeń.Dla co najmniej 2 milionow Polaków z dawnych Kresów Wschodnich Rzeczypospolitej najważniejszym wydarzeniem tamtej wojny może być przecież deportacja na Syberię czy do Kazachstanu, połączona z utratą całego mienia,a najczęściej także życia wielu najbliższych.Dla mieszkańców Leningradu najważniejszym wydarzeniem II wojny może być blokada tego miasta,którą setki tysięcy przypłaciły śmiercią z głodu,zimna i od niemieckiej broni.Dla Rosjan w ogóle najważniejszym wydarzeniem tej wojny może być śmierć 22 milionów rodaków,a więc strata o wiele przewyższająca liczbę wszystkich Żydów na świecie.Dla Japończyków najważniejsze mogą być eksplozje bomb atomowych nad Hiroszimą i Nagasaki. (...)

A jednak srodowiska żydowskie konsekwentnie i uporczywie molestują każdego,komu przytrafi się ,,pomniejszanie wyjątkowości Holokaustu''. Odnoszę wrażenie,że nie chodzi tu wcale o pietyzm dla pamięci ofiar, bo takie zacietrzewione pieniactwo z pewnością czczeniu pamięci ofiar nie sluży.Skoro jednak nie służy temu celowi,to może służy jakiemuś innemu? Sądzę,że nietrudno ten cel wskazać.Jest nim dążenie do narzucenia opinii światowej przekonania o wyjątkowości narodu żydowskiego,nawet nie ze względu na Holokaust,tylko w ogóle (...)

Do niedawna czynnikiem utrzymującym naród żydowski w spoistości była przede wszystkim religia(...)Jednak w wieku XIX wśród Żydów,podobnie zresztą jak wśród innych narodów,pojawił się nacjonalizm pod postacią syjonizmu.Syjonizm mógł czerpać energię z żarliwości religijnej,tym bardziej,że judaizm ma charakter ekskluzywnej religii narodowej.Jednak zródła tej religijnej żarliwości nie biją dzisiaj już tak intensywnie,jak kiedyś,ponieważ w drugiej połowie XX wieku naród żydowski,podobnie zresztą jak inne narody,został dotkniety sekularyzacją.Czymże w warunkach postępującej sekularyzacji ma żywić się nacjonalizm? Jakąś namiastką religii,która nie wymaga już wiary w Boga,a jedynie celebrowania kolejnego wydarzenia w historii narodowej,wydarzenia podobnego rangą do przejścia suchą stopą przez Morze Czerwone.

Gdyby to była tylko namiastka religii, można by na tym poprzestać.Problem wynika stad, że zadaniem tej namiastki ma być podsycanie nacjonalizmu,a wiec żywionego przez wielu Żydów przekonania..., że są oni członkami narodu pod kazdym względem wyjątkowego i z tego tytułu zasługującego na specjalne miejsce na świecie.Jeśli tylko ja sam jestem przekonany i o własnej wyjątkowości,i o przynależnym mi z tego tytułu miejscu na świecie ,to marna to satysfakcja i niewielki pożytek.Prawdziwej satysfakcji i oczywistego pożytku dostarcza dopiero sytuacja,że takie przekonanie podzielają również wszyscy inni.A jeżeli nie chcą podzielać?To trzeba ich jakoś do tego przymusić,ot - choćby przez uporczywe i konsekwentne molestowanie.

W ten oto sposób namiastka w postaci religii Holokaustu doczekała się swojej Inkwizycji. Dowodem na jej istnienie jest m.in. penalizacja kłamstwa oświęcimskiego i natrętne domaganie się powszechnego uznania najwyższej rangi Holokaustu pośrod wydarzeń w historii świata. Omnia principia parva sunt, więc i ta Inkwizycja rozpoczyna skromniutko: od ustalenia przy pomocy kodeksów karnych obowiązującej wersji historii (...) W ten sposób jednak opinia publiczna zostanie oswojona z praktyka ustalania historycznych prawd przy pomocy prokuratora, sądu i więzienia. Wtedy, być może, przyjdzie kolej i na stosy...

Stanisław Michalkiewicz
,,Najwyższy Czas!'', 18-25 grudnia 1999

(...) Szanująca się uczelnia powinna go [Ratajczaka - przyp. DR] usunąć (...) Ma rację pani Tulli: trzeba wyrzucać, nie podawać ręki...

Piotr Pacewicz
,,Gazeta Wyborcza'', 10 grudnia 1999

Opolscy uczeni

(...)Nic nie wskazuje, by antysemityzm w naszym kraju miał przycichnąc. Jego formy krańcowej, kłamstwa oświęcimskiego, dawniej u nas nie było. A teraz jest.

Andrzej Osęka
,,Gazeta Wyborcza'', 11-12 grudnia 1999

Wolnosc słowa minus Ratajczak

(...) Wolność słowa minus Ratajczak nie jest zatem brakiem wolności słowa, ale wolnością słowa rozumnie ograniczoną (...) Praca Ratajczaka może się... okazać wyjątkowo dobrą pożywką dla aberracyjnych antysemickich teorii spiskowych, zwłaszcza, gdyby znalezli się jego naśladowcy - naszą odpowiedzialnością jest uczynić wszystko, by się nie znalezli.

Tomasz Merta
,,Życie'', 11-12 grudnia 1999

21 karier na XXI wiek

Dariusz Ratajczak - doktor historii, sprawca tzw. kłamstwa oświęcimskiego. Po długotrwałych apelacjach publicystów ,,Gazety Wyborczej'' doktor Ratajczak zostanie skazany i umieszczony w szpitalu psychiatrycznym. Tak samo jak swojego czasu w psychuszce został umieszczony przez sowietów rosyjski historyk Władimir Bukowski. Spetany kaftanem, będzie Ratajczak rozpamiętywał swoje błędy i wypaczenia, polegające na tym, że pisał cierpko o Żydach, zamiast słodko o komunistach. Efektem pobytu w psychiatryku będzie to, że ilekroc na Opolszczyznę przyjedzie jakis zagraniczny dzienniklarz, tylekroc po miarodajną opinię będzie się udawał... do Ratajczaka... Będą mu tego zazdrościc równie zawistni, co nijacy koledzy z uniwerku.

Zbigniew Górniak,Mirosław Olszewski
,,Nowa Trybuna Opolska'', 24-26 grudnia 1999

(...) Wracamy do epoki pomówień o czary,sądzenia czarownic. ,,Gazeta Wyborcza'' z 20.X. br. [1999 - przyp. DR] na pierwszej stronie wołała ,,Łgarza pod sąd''. Jej ,,intelektualiści'' bez zmrużenia oka, zamiast żmudnych dociekań historycznych, z miejsca orzekli, że dr Ratajczak łże. Powinni podać, kiedy doznali iluminacji, który ze starotestamentowych proroków oznajmił im, że dr Ratajczak kłamie, podając relacje znanych historyków zachodnich, wątpiących w niektóre obiegowe sądy,dotyczące sytuacji więzniów w KL Auschwitz i Birkenau (...) Ustawa o tzw. ,,kłamstwie oświęcimskim'' zabrania nie tylko posiadania odmiennego zdania o tym,co się działo w Auschwitz i Birkenau w latach wojny. Kładzie ona tamę wątpieniu naukowemu, bez którego nie ma nauki (...) Dr Ratajczak przestępstwa nie popełnił. Zachował godną podziwu, niezależną postawę badacza (...) Dr Ratajczak broni wolności nauki. I chwała mu za to.

Prof. Ryszard Bender
,,Głos'', 20 listopada 1999

Niezadowolony Bernard Ossel [dziennikarz z ,,Le Temps'' pisze 9 grudnia: ,,polski historyk nie zostanie ukarany'' (...) ,,Na szczęście'' Ratajczak mógł tylko sprzedac 5 egzemplarzy [książki - przyp. DR] - uspokaja czytelników Ossen. Uff,polska demokracja znow wyszła obronna ręką. Gdyby historyk mógł sprzedać 6 egzemplarzy - NATO musiałoby zaraz zbombardować Opole (...) Można się obawiac, że umorzenie jego sprawy może zostać zanegowane w wyniku nacisku silnego lobby żydowskiego w Polsce (...) Dr Ratajczak jest człowiekiem o dużej wiedzy, religijnym, obdarzonym charakterem (...)

Juergen Graf
Niezalezny historyk szwajcarski, m.in. współautor książki ,,KL Majdanek'', Castle Hill Publisher, 1998.
Wyjątki z korespondencji przekazanej na ręce niezaleznych historyków zachodnioeuropejskich oraz piszącego te słowa.

Papon i Ratajczak

Z pozoru te dwa nazwiska - Maurice Papona,byłego prefekta policji w Paryżu i dr.Dariusza Ratajczaka z Opola- nic nie łączy.Tylko jednak z pozoru.Obaj zostali oskarzeni : Papon o współudzial w holocauście,Ratajczak o tzw. kłamstwo oświęcimskie.Papon ma 89 lat i podczas wojny był funkcjonariuszem rządu Vichy,ale jednocześniewspółpracował z antyniemieckim ruchem oporu,ratując wielu ludzi,w tym Żydów,a już po wojnie pozostawał bliskim współpracownikiem gen. De Gaulle`a.Mimo to oskarżono go o udział w zagładzie tego narodu,czego dowodem ma być deportacja do obozów koncentracyjnych 1500 Żydów z Bordeaux.Skazany został na 10 lat więzienia.Ratajczak urodził się już po wojnie,jest historykiem młodego pokolenia.Jego z kolei oskarzono o to,że w wydanej przez siebie książce ,,Tematy niebezpieczne'' zreferował poglady na temat holocaustu tzw. szkoły rewizjonistycznej,zgadzając się z nią tylko w tym,że podawana powszechnie liczba Żydów,którzy zginęli podczas wojny jest raczej przesadzona (co jest np..zgodne z ostatnimi badaniami archiwów Muzeum Oswięcimskiego).

Papon i Ratajczak to ofiary histerii wypływającej wprost z tzw. religii holocaustu.Histerii tej ulegają nie tylko Żydzi,ale może w jeszcze większym stopniu elity polityczne i media.Wystarczy tylko jeden sygnał, by na wybraną ofiarę rzuciła się cała prasa,radio i telewizja,by uznane ,,autorytety'' zgodnie potępiły kazdego, na którego pada cien podejrzen.We Francji- jak twierdzi Papon - nie było możliwe dojście do prawdy, gdyż wytworzono atmosferę polowania z nagonką (...) U nas powoli zaczyna się dziać to samo.Wystarczyło tylko, by ,,Gazeta Wyborcza'' wskazała cel i jak za dotknięciem czrodziejskiej różdzki poważni,jakby się wydawało,ludzie zamienili się w gorliwych oskarżycieli i na wyścigi potępiali w mediach ,,wyczyny'' doktora z Opola. Szczytem takiego zakłamania była wypowiedz prof. Wojciecha Wrzesińskiego, prezesa Polskiego Towarzystwa Historycznego,który stwierdził publicznie, że ,,Ratajczak utracił prawo nazywania się historykiem''.

Już raz w naszej historii przeżywaliśmy okres,kiedy ex cathedra ustalano kto jest,a kto nie jest dobrym historykiem,już raz urządzano ,,polowania na czarownice'', wykreslając z panteonu polskiej nauki wybitnych jej przedstawicieli tylko dlatego, że stalinowsko-bermanowska klika uznala ich za antysemitow. Czym to się skończyło,wszyscy dobrze wiemy.

Jan Engelgard
,,Mysl Polska'', 31 pazdziernika 1999

Komitet Pamięci Ofiar Stalinizmu w Polsce, Zarząd Główny we Wrocławiu

Pan dr Dariusz Ratajczak
Uniwersytet w Opolu

Wielce Szanowny Panie Doktorze!

Mamy nadzieję,że w tych trudnych dla Pana chwilach obrony wolności nauki przyjmie Pan nasze skromne poparcie i wyrazy solidarności.

Komitet Pamięci Ofiar Stalinizmu też konsekwentnie walczy o prawa do wolności słowa,prasy,rozpowszechniania wyników nauki i doznaje z tego powodu wielu szykan.

Komitet zrzesza ludzi,którzy za te wartości zapłacili i nadal płacą bardzo wysoką cenę. Zyczymy wytrwania w obronie wolności nauki.

W imieniu Ofiar Stalinizmu
Wrocław 10 grudnia 1999
dr Leszek Skonka

Infonurt2 : Dr. D.Ratajczak jest filarem prawdziwej historii Polski. Jest uznany za jednego z najwybitniejszych historyków Polsko od czasu Drugiej Wojny Swiatowej..