Nie chciałem wypędzić Wałęsy z Polski

Piotr Zychowicz 01-04-2009,

Mam nadzieję, że Lech Wałęsa na spokojnie przeczyta całą moją książkę i zaprosi mnie do siebie. Będziemy mogli usiąść i porozmawiać na temat jej treści — mówi Paweł Zyzak, autor biografii byłego prezydenta w rozmowie z Piotrem Zychowiczem

Paweł Zyzak

autor zdjęcia: Piotr Guzik

źródło: Fotorzepa

Paweł Zyzak

Lech Wałęsa

autor zdjęcia: Jerzy Dudek

źródło: Fotorzepa

Lech Wałęsa

+zobacz więcej

·                  List prezesa IPN do Lecha Wałęsy

Dlaczego nie lubi pan Wałęsy?

Moim zadaniem jako historyka było zbadanie osobowości, życia i kariery Lecha Wałęsy, a nie ocena tej historycznej postaci. W książce uchylam się przed wyrażaniem własnych opinii. Oddaję głos świadkom historii, którzy poznali Lecha Wałęsę na różnych etapach jego życia. Jeżeli przedstawiam własne wnioski, to tylko w charakterze podsumowującym.

Ale w tych podsumowaniach widać, że nie pała pan miłością do swojego bohatera.

Nie zgadzam się, nie zawarłem w nich ocen moralnych.

Czyli lubi pan Wałęsę? Jest to dla pana postać pozytywna?

Nie mam do niego żadnego szczególnego stosunku emocjonalnego. Odnoszę się do Lecha Wałęsy z szacunkiem jako do człowieka i byłego prezydenta mojego kraju. Zaletą mojego wieku jest natomiast to, że mogę na niego spojrzeć na chłodno. Bez całego emocjonalnego bagażu, jaki mają osoby, które uczestniczyły czy na bieżąco przeżywały wielkie wydarzenia, w których brał udział Lech Wałęsa.

Czy pański stosunek do Wałęsy zmieniał się w trakcie pisania książki?

Gdy zasiadałem do pracy, miałem pewien jego obraz, zaczerpnięty z prasy i książek. Obraz niezłomnego przywódcy „Solidarności” i obozu antykomunistycznego. Gdy poznałem go bliżej, wsłuchałem się w jego wypowiedzi i zapoznałem z dokumentami, okazało się, że prawda jest nieco bardziej złożona. Nie oznacza to jednak, że stał się on dla mnie od razu czarnym charakterem. Jest skomplikowaną, niejednoznaczną postacią. A co za tym idzie - ciekawą.

Dlaczego w swojej książce cytuje pan przede wszystkim opinie osób mu nieprzychylnych?

To niesprawiedliwy zarzut. Wśród około 50 osób, z którymi rozmawiałem podczas pracy nad tą książką znajdowali się ludzie, którzy dziś nastawieni są wobec Wałęsy raczej pozytywnie. Choćby Andrzej Celiński czy Bogdan Borusewicz.

Głosom przeciwników Wałęsy oddał pan jednak więcej miejsca. Nie brał pan pod uwagę, że mogli oni świadomie go oczerniać?

Te rozmowy nie były jedynymi źródłami wykorzystanymi w mojej publikacji. Korzystałem również z tysięcy dokumentów i wielu opracowań. Wszystkie opinie wyrażane przez moich rozmówców starałem się zestawiać z faktami znanymi z innych źródeł i konfrontować je ze sobą nawzajem. Sprawdzałem w ten sposób ich wiarygodność. W książce nie znajdzie pan podziału na bardziej i mniej wiarygodne opinie.

Ale relacji anonimowych rozmówców, którzy opowiadali panu o grzechach Wałęsy z młodości, zweryfikować pan nie mógł. A mimo to znalazły się w książce.

Mogłem i zweryfikowałem. Jednak w przypadku opinii anonimowych rzeczywiście mogę powoływać się tylko na swoją rzetelność. O wielu sprawach dowiedziałem się niezależnie od co najmniej kilku osób. Ich nazwiska i adresy znam. Mam również nagrania tych rozmów. Zdecydowałem się uszanować wolę moich rozmówców, którzy obawiali się o swoje bezpieczeństwo, i nie ujawniłem ich personaliów. Są to jednak osoby wiarygodne. Każdy może pojechać w rodzinne strony Wałęsy, porozmawiać z nimi i to sprawdzić. Choćby pan jako dziennikarz. Nikt jednak do tej pory tego nie zrobił. Jestem bodaj pierwszym polskim badaczem, który napisał biografię Wałęsy począwszy od jego młodych lat. Przede mną zrobił to tylko Roger Boyes, który również powoływał się na anonimowe i kontrowersyjne wypowiedzi autochtonów okolic Dobrzynia nad Wisłą.

Ale po co opisywać tak intymne sprawy, jak choćby rzekome nieślubne dziecko?

Gdy zetknąłem się z relacjami na ten temat, jako historyk byłem zmuszony o tym napisać. Nie mogę przechodzić do porządku dziennego nad faktami niewygodnymi dla mojego bohatera. Muszę dociekać prawdy. Ta sprawa mogła mieć bardzo duży wpływ na opisywaną przeze mnie postać. Być może to właśnie dlatego Wałęsa w 1967 roku opuścił rodzinne strony. Zresztą nie wdaję się w wartościowanie, czy to dobrze, czy źle, że Wałęsa miał nieślubne dziecko. Moralny aspekt tej sprawy mnie nie interesuje. Interesują mnie suche fakty. Chciałem poznać motywy działania opisywanego przeze mnie człowieka.

Ale czy przy kreśleniu sylwetki polityka konieczne jest opisywanie jego życia prywatnego?

Czytałem wiele biografii postaci historycznych. Wątek życia prywatnego zajmuje w nich bardzo dużo miejsca. Sprawy te wpływają bowiem na działania opisywanych bohaterów. Przykład pierwszy z brzegu: „Stalin. Młode lata despoty” pióra Simona Sebaga Montefiorego. Inny przykład to opisywane ze szczegółami przez historyków życie osobiste Kazimierza Wielkiego.

Oba przytoczone przez pana przykłady dotyczą osób nieżyjących. Czy pisząc o żyjącej postaci nie powinno się okazywać nieco więcej wrażliwości? Poza tym, czy np. sprawa sikania do kropielnicy mogła mieć wpływ na późniejsze decyzje Wałęsy?

Relacja ta została przytoczona we fragmencie dotyczącym jego religijności. Temat ten sprowokował zaś Lech Wałęsa. W wielu publikacjach i wywiadach twierdził bowiem, że wyssał katolicyzm z mlekiem matki, że od najmłodszych lat był bardzo oddany Kościołowi. Wałęsa obnosił się i obnosi ze swoją religijnością. Choćby wpinając sobie w klapę marynarki obraz Matki Boskiej. Postanowiłem zbadać ów wątek, bo wiele wskazywało na to, że prawda wyglądała zupełnie inaczej...

Historia z kropielnicą, jeżeli oczywiście jest prawdziwa, dotyczy dziesięciolatka, który chce zaimponować kolegom. Co to ma wspólnego z późniejszą religijnością dorosłego Wałęsy? Umieszczenie tej relacji w książce wygląda na zwykłą złośliwość.

Nie miałem takich intencji. Chciałem opisać proces kształtowania się osobowości Lecha Wałęsy. Środowisko, w którym ta osobowość się kształtowała. Okazało się, że z Lecha Wałęsy w młodości był niezły urwis...

Dlaczego jednak nie zapytał pan o tę sprawę samego Wałęsy? Dlaczego napisał pan biografię żyjącej osoby bez rozmowy z nią?

Przez kilka miesięcy — drogą telefoniczną, listowną i mailową — bezskutecznie próbowałem się skontaktować z Lechem Wałęsą. Nawiązałem kontakt z jego bliskimi współpracownikami Piotrem Gulczyńskim i Bartoszem Lobą. Wszystko, co mi zaproponowali, to propozycja współpracy przy tworzeniu... kolejnej autobiografii Lecha Wałęsy. Oczywiście odmówiłem.

Wystarczyło zadzwonić do redakcji „Rzeczpospolitej”. Chętnie udostępnilibyśmy panu numer do Wałęsy.

Krótka rozmowa telefoniczna przy rozmiarze mojej pracy niewiele by dała. Chciałem odbyć długie spotkanie z Wałęsą i dać mu możliwość ustosunkowania się do wszystkich relacji osób cytowanych w książce.

Nie ma pan żadnych wątpliwości, że Lech Wałęsa był agentem SB?

Ostatnio ukazała się bardzo przekonująca i wiarygodna książka Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka, która dowodzi, że tak było. Podzielam ten pogląd.

W sprawie „Bolka” opiera się pan na tej publikacji?

Nie, ona tylko utwierdziła mnie w moim przekonaniu. Swoją książkę pisałem bowiem równolegle z Gontarczykiem i Cenckiewiczem. Książkę złożyłem do wydawnictwa w marcu zeszłego roku, ostatnie poprawki naniosłem zaś w lipcu, a więc miesiąc po ukazaniu się „SB a Lech Wałęsa”. Naturalnie natychmiast ją przeczytałem i na jej podstawie dokonałem pewnych uzupełnień. Były to jednak zmiany kosmetyczne. Główne tezy, w tym te dotyczące agenturalnej działalności Wałęsy, nie uległy zmianie.

W książce sugeruje pan, że Wałęsa mógł być agentem po 1978 roku. To bardzo poważne oskarżenie...

Ja nie stawiam takiej tezy. Wskazuję tylko na pewne znaki zapytania dotyczące ówczesnej działalności Lecha Wałęsy. Są one stawiane przez uczestników tamtych wydarzeń. Chodzi tu o dziwny sposób, w jaki Wałęsa znalazł się w Wolnych Związkach Zawodowych, konflikty które tam wywoływał, radykalizm, z którym się obnosił. Wiadomo, że kilka miesięcy po związaniu się z WZZ Wybrzeża Wałęsa spotkał się na terenie zakładu „ZREMB” z dwoma oficerami SB i zdeklarował się, że może ich „informować o swoich zamierzeniach”, ale w zakładzie, gdyż poza nim może być obserwowany przez kolegów ze związków. Jeszcze raz podkreślam — nie stawiam żadnej tezy, wskazuję tylko na pewne niejasności.

Ale przecież SB go wówczas rozpracowywała. Czy rozpracowuje się własnego agenta?

W tej sprawie mogę tylko odesłać pana do wspomnianego wyżej dokumentu.

A jak pan ocenia rolę, jaką Wałęsa odegrał w sierpniu 1980 roku?

Jest to rola bardzo niejednoznaczna. Jego działalność różniła się od tego, co zostało opisane w dotychczasowej historiografii, a przede wszystkim na kartach jego wspomnień. Trzeciego dnia strajku, jak relacjonował Bogdan Borusewicz, Wałęsa uległ presji i zakończył strajk. Nie był zadowolony z jego kontynuowania. Niejasne są również pierwsze godziny 14 sierpnia 1980 roku. Skąd Wałęsa przybył do Stoczni, jak dostał się na jej teren?

Sugeruje pan, że wprowadziło go tam SB?

Zebrałem szereg wypowiedzi i relacji na ten temat. Wskazują one, że Wałęsa ma coś do ukrycia. Choćby w tak prostej kwestii jak wejście na teren stoczni podał szereg różnych wersji. Raz mówił, że przeskoczył przez płot, raz, że przez mur, raz że przeszedł przez dziurę w płocie, a jeszcze innym razem wspomniał o jakimś tunelu. Myli również miejsce, w którym to się miało stać. Sądzę, że gdy dowiemy się, co tego ranka działo się z Lechem Wałęsą, odpowiemy na wszystkie postawione przez pana pytania.

Zna pan przecież Wałęsę i jego specyficzny sposób mówienia.

To był jeden z najważniejszych momentów w jego życiu. Sam mówił, że zadecydował on o jego późniejszych losach. Wałęsa opowiadał później o tym nawet w Kongresie Stanów Zjednoczonych. Takich przeżyć się nie zapomina.

To zapytam jeszcze raz: czy to komuniści umieścili Wałęsę w stoczni?

Z relacji, które zebrałem wynika, że istnieje duże prawdopodobieństwo, że władze mogły Wałęsie celowo nie przeszkodzić w przedostaniu się na teren stoczni.

Dlaczego komunistyczny agent miałby obalić komunizm?

Obawiam się, że komunizm nigdy nie został obalony. Ten system się zdegenerował i uległ stopniowej dekompozycji. Nie było, przynajmniej w Polsce, żadnego gwałtownego, jednoznacznego tąpnięcia. Leczniczej dla państwa selekcji elit politycznych. Uważam, że gdy Wałęsa twierdzi, iż to on obalił komunizm, to znacznie przesadza.

Czy spodziewał się pan, że pańska książka wywoła aż tak silną reakcję?

No cóż, nie sądziłem, że zostanę zaatakowany w taki sposób. „Gazeta Wyborcza” zarzuciła mi, że jestem członkiem młodzieżówki PiS-u, co jest nieprawdą. Nigdy też nie powiedziałem, że „pedały są zwierzętami”. Uważam, że przyczyną tego ataku jest to, iż w książce zaprezentowałem inną wersję historii najnowszej niż lansowaną przez środowisko „GW”. Ci ludzie broniąc Wałęsy, bronią własnych biografii i powielanych przez siebie mitów. Co ciekawe, te same osoby, które dziś tak zaciekle bronią Wałęsy, kiedy się z nim ścierały na arenie politycznej, odsądzały go od czci i wiary. W swojej książce cytuję chociażby wypowiedź Adama Michnika, w której mówi on o Wałęsie jak o zwykłym populiście.

Pańską książkę krytykuje jednak nie tylko „GW”, ale również Piotr Gontarczyk.

Mogę powiedzieć tylko tyle, że bardzo zaskoczyło mnie, że tak niesprawiedliwy tekst wyszedł z pod pióra osoby, która jeszcze niedawno była w podobnej sytuacji co ja. Jestem otwarty na wszelką krytykę. Jestem młody, to moja pierwsza książka i mój warsztat historyka na pewno będzie się jeszcze szlifował. Tekst Gontarczyka był jednak naszpikowany wyjątkową ilością negatywnych emocji, nie był obiektywny. To przykre.

W pańskiej sprawie wypowiedział się nawet premier. To chyba musi robić wrażenie na 24-letnim początkującym badaczu. Jak odbiera pan to, co się dzieje wokół pańskiej książki?

Spodziewałem się, że ta publikacja może wywołać debatę między historykami. Ale nigdy bym nie przypuszczał, że w sprawie mojej książki będą wypowiadać się najważniejsze osoby w państwie. A tym bardziej, że zostanie ona wykorzystana do ataku na IPN. Instytucja ta nie ma bowiem nic wspólnego z moją książką. Publikacja była gotowa w lipcu 2008 roku, a ja pracuję w IPN od października ubiegłego roku.

A co pan myśli o reakcji samego Wałęsy? Czy gdy usłyszał pan, że były prezydent chce wyjechać z Polski i zwrócić Nagrodę Nobla, nie zrobiło się panu trochę głupio?

Zapewniam, że nie miałem nigdy złych intencji. Pisząc tą książkę nie chciałem wypędzić Wałęsy z Polski. Nie sądziłem, że pan prezydent w taki sposób zareaguje na publikację 24-letniego historyka. Mam nadzieję, że Lech Wałęsa na spokojnie przeczyta całą książkę i zaprosi mnie do siebie. Będziemy mogli usiąść i porozmawiać na temat jej treści. Wtedy w drugim wydaniu książki mógłbym przedstawić jego punkt widzenia.

Tymczasem wygląda na to, że stracił pan prace. Pana stanowisko w IPN ma zostać zlikwidowane.

Umowa między mną a pracodawcą jest sprawą poufną i nie powinienem wypowiadać się na te tematy.

Nie czuje się pan oszukany? IPN pana bronił, a następnego dnia poinformował, że zostanie pan zwolniony.

Praca w IPN była i jest dla mnie wielką szansą i zaszczytem. Nie mam żadnych pretensji do władz tej instytucji, które znajdują się pod silną presją.

Czy po tym wszystkim co się stało, gdyby mógł pan cofnąć czas, zmieniłby pan coś w książce przed publikacją?

Byłyby to co najwyżej zmiany kosmetyczne. Polemika prasowa wokół mojej książki nie zmieniła moich poglądów w kwestii Wałęsy. Nie zamierzam pod wpływem na razie jednej recenzji historyka, wycofywać się z moich tez.

Piotr Gontarczyk napisał, że swoją pierwszą książką popełnił pan zawodowe harakiri. Czuje się pan skończony jako historyk?

Nie. Chciałbym kiedyś napisać książkę o cichych bojownikach o niepodległość naszej ojczyzny, którym zresztą dedykuję moją obecną pracę. Ludziach, którzy odegrali wielką rolę, a zostali z różnych powodów zapomniani. Chciałbym do nich dotrzeć i opisać ich historię. Myślę, że jeszcze wszystko przede mną.

Jutro w "Rz": Sławomir Cenckiewicz recenzuje książkę Pawła Zyzaka

Paweł Zyzak jest absolwentem wydziału historii na Uniwersytecie Jagiellońskim. Jego praca magisterska, napisana pod kierunkiem prof. Andrzeja Nowaka, została niedawno wydana pod tytułem „Lech Wałęsa. Idea i historia” przez krakowskie wydawnictwo „Arcana”. Zyzak od października 2007 jest pracuje jako archiwista w krakowskim oddziale IPN, który zapowiedział jednak we wtorek, że nie przedłuży z nim czasowej umowy.

List prezesa IPN do Lecha Wałęsy

Janusz Kurtyka 01-04-2009, ostatnia aktualizacja 01-04-2009 17:13

Jest mi przykro, że od dłuższego czasu postrzega Pan IPN wyłącznie przez pryzmat jednej publikacji - pisze Janusz Kurtyka w liście do Lecha Wałęsy

·                  Zyzak: Nie chciałem wypędzić Wałęsy z Polski

Oto treść listu otwartego prezesa IPN:

Pan Prezydent Lech Wałęsa

W ostatnich dniach kierowana przeze mnie instytucja stała się obiektem gwałtownej krytyki z Pana strony. Ubolewam nad tym faktem, bowiem Instytut Pamięci Narodowej nie był w żaden sposób zaangażowany w wydanie książki Pawła Zyzaka, która wzbudziła tak duże emocje. Żyjemy w kraju, w którym panuje konstytucyjnie gwarantowana wolność słowa. Jestem zdania, że wspomniana książka stanowi przykład nadużycia tej wolności, ale nie powinno to być dla nikogo pretekstem do działań zmierzających do ograniczenia swobody wypowiedzi. Byłoby smutnym paradoksem historii, gdyby człowiek, który stał się dla całego świata symbolem walki Polaków o wolność, stał się teraz inicjatorem działań, które ograniczą w naszym kraju wolność słowa.

Jest mi przykro, że od dłuższego czasu postrzega Pan IPN wyłącznie przez pryzmat jednej publikacji, nie biorąc pod uwagę dziesiątków innych książek, a także licznych wystaw i konferencji będących dziełem Instytutu i dotyczących fundamentalnej roli NSZZ „Solidarność” w dziejach najnowszych Polski. Chciałbym jednak po raz kolejny podkreślić, że nie jest celem Instytutu zwalczanie Lecha Wałęsy jako historycznego przywódcy solidarnościowej rewolucji, a jedynie wyjaśnianie wszystkich, nawet najbardziej dramatycznych kart naszej narodowej historii. Jest to proces bolesny, zdarzają się w nim błędy i potknięcia, od których nikt nie jest wolny, ale jestem przekonany, że z perspektywy czasu, większość Polaków zrozumie, że kierowana przeze mnie instytucja dobrze służy Polsce.

Proszę wierzyć, że bez względu na wszystkie obraźliwe słowa, jakich użył Pan ostatnio pod moim adresem, Lech Wałęsa pozostaje dla mnie przywódcą polskiego marszu do wolności.

Janusz Kurtyka, prezes IPN

 

"Kwaśniewski nie ma moralnego prawa, by lżyć IPN"

 

Ktoś, kto chwiał się na grobach polskich oficerów w Charkowie, nie ma moralnego prawa, by lżyć instytucję niepodległego państwa polskiego, jaką jest IPN – mówi w rozmowie z Wirtualną Polską prezes Instytutu Pamięci Narodowej Janusz Kurtyka. Były prezydent Aleksander Kwaśniewski nazwał we wtorek IPN „instytutem kłamstwa narodowego”. W odpowiedzi Kurtyka oskarżył byłego prezydenta, że został zarejestrowany jako TW „Alek”. Klub Lewicy chce za to głowy prezesa IPN.

 

SLD złożył właśnie wniosek do marszałka Sejmu o pana odwołanie. PO nie wyklucza, że go poprze. Boi się pan o swoją przyszłość?

Janusz Kurtyka: - Nie mam zamiaru komentować tego wniosku. To sprawa
SLD, każdy klub jest suwerenny w swoich decyzjach.


REKLAMA

Czytaj dalej

 



 

Czy żałuje pan swoich ostrych słów o Aleksandrze Kwaśniewskim? W wywiadzie dla dziennika „Polska” powiedział pan, że były prezydent został zarejestrowany jak TW „Alek”. To właśnie to oskarżenie stało się bezpośrednim przyczynkiem do wniosku Sojuszu. Dlaczego dziś padły takie słowa?

- Środowiska postkomunistyczne powinny wreszcie uświadomić sobie, że w debacie publicznej będą pojawiać się wypowiedzi dotyczące ich przeszłości.

Zachowanie pana Kwaśniewskiego w stosunku do IPN, wymagało stanowczej reakcjiJanusz Kurtyka

Nazywając IPN instytutem kłamstwa narodowego, pan Kwaśniewski obrzucił wyzwiskami instytucję niepodległego państwa polskiego, a jest faktem, że nie ma moralnego prawa, żeby czynić to w tak ordynarny sposób. Zwracam uwagę, że Aleksander Kwaśniewski był w jądrze władzy państwa komunistycznego w latach 80. Warto tutaj przytoczyć także inne fakty, takie jak skandaliczne zachowanie się na grobach polskich oficerów w Charkowie - w centrum polskiej pamięci i wrażliwości. Ostatnie zachowanie byłego prezydenta w stosunku do IPN, wymagało bardzo stanowczej reakcji. Chcę uświadomić panu Kwaśniewskiemu, że jego życiorys nie zaczął się w roku 90., ale już wcześniej był bardzo obfity.

 


Podoba się panu publikacja Pawła Zyzaka o Lechu Wałęsie?

- Ta publikacja nigdy nie ukazałaby się w IPN. Pan Zyzak jest przejściowo związany z IPN. Jest na czasowym kontrakcie, który trwa od października do kwietnia.

 

 

Choć Instytut nie wydał książki Zyzaka, burza wokół publikacji uderzyła w samo IPN. Martwi pana taki obrót spraw?

- Określiłbym tę sytuację jako bardzo nieszczęśliwy zbieg okoliczności. Związki autora książki z IPN to przypadek, Instytut nie autoryzuje tej publikacji. Publikacja nie znajdowała się w żadnym programie IPN. Nie została na nią wydana ani złotówka z publicznych pieniędzy.


Rozmawiała Joanna Stanisławska,

 

 Infonurt2 : Oczywistym jest fakt że agency SLD bronią swego kolegi po fachu.. A że Alek byl Redaktorem wszyscy wiemy i ze jest czlonkiem najbardziej tajnej organizacji  komuny : NOMENKLATURY ..

 

Szef krakowskiego IPN o autorze kontrowersyjnej książki na temat Wałęsy

Opublikował/a redakcjawp w dniu 2009-03-31

Dyrektor krakowskiego IPN Marek Lasota w oświadczeniu odrzuca obarczanie IPN odpowiedzialnością za treść książki Pawła Zyzaka. Informuje, że przy zatrudnianiu go na czas określony na stanowisku archiwisty kierowano się wyłącznie jego kwalifikacjami, a fakt przygotowywania publikacji nie był znany pracodawcy.
Lasota w oświadczeniu opowiada się za prawem do wolności publikacji i do ich krytycznej oceny. Wyraża także “głęboką wiarę, że praca Pawła Zyzaka spotka się z uczciwą i kompetentną polemiką, prowadzącą do opracowania pełnej biografii Pana Lecha Wałęsy, postaci mającej trwałe miejsce w historii Polski i świata”.

Sprawa dotyczy książki Pawła Zyzaka “Lech Wałęsa. Idea i historia”, opartej na jego obronionej w czerwcu 2008 roku na Uniwersytecie Jagiellońskim pracy magisterskiej. Książka została wydana przez wydawnictwo Arcana.

Publikacja wzbudziła duże kontrowersje. Autor napisał w niej m.in., że b. przywódca Solidarności był agentem SB i w czasach młodości miał nieślubne dziecko. W odpowiedzi na tę publikację b. prezydent zapowiedział m.in., że jeśli instytucje państwowe ostatecznie nie wyjaśnią zarzutów o jego agenturalne związki z SB, zrezygnuje z udziału w uroczystościach rocznicowych, odda nagrody, a nawet wyjedzie z kraju.

Prezes IPN Janusz Kurtyka powiedział rano w RMF FM, że dyrektor krakowskiego IPN powinien przyjrzeć się dokonaniom Pawła Zyzaka. Zastrzegł przy tym, że nie będzie podpowiadał Lasocie decyzji personalnych w stosunku do autora pracy.

Jak napisał na wstępie swojego oświadczenia Marek Lasota, nawiązuje ono “do opinii wyrażonej przez Pana Prezydenta Lecha Wałęsę, sugerującej, że autor książki pt.: »Lech Wałęsa. Idea i historia« otrzymał możliwość pracy w IPN w nagrodę za jej napisanie”.

W oświadczeniu Lasota “kategorycznie odrzuca obarczanie IPN odpowiedzialnością za treść publikacji wydawanych poza IPN i nie będących wynikiem prac prowadzonych w ramach realizowanych w nim projektów badawczych”.

Podkreśla, że “w chwili zawierania umowy o pracę, tj. w październiku ubiegłego roku, na czas określony, w zastępstwie za innego urlopowanego pracownika, Dyrekcja Oddziału kierowała się wyłącznie kwalifikacjami kandydata, potwierdzonymi dyplomem magistra Wydziału Historii Uniwersytetu Jagiellońskiego oraz pozytywnymi opiniami jego nauczycieli akademickich”.

“Czasowe powierzenie mu obowiązków archiwisty miało na celu sprawdzenie poziomu jego wiedzy i umiejętności, a także weryfikację możliwości dostosowania się do wysokich standardów wymaganych od pracowników IPN. O doborze kadr w Oddziale IPN w Krakowie decydują wyłącznie wspomniane wcześniej kryteria” - wyjaśnia Lasota w oświadczeniu.

Dyrektor krakowskiego IPN zaznacza przy tym, że “fakt przygotowywania przez pracownika publikacji o charakterze budzącym dziś liczne kontrowersje, w momencie zawierania umowy o pracę nie był znany przyszłemu pracodawcy”.

“Z całą stanowczością opowiadamy się za przestrzeganiem elementarnego w Rzeczypospolitej prawa do wolności prywatnych wypowiedzi, publikacji i dociekań badawczych, nie uchylając się przy tym od możliwości ich rzetelnej i krytycznej oceny” - deklaruje Lasota.

“Wyrażamy głęboką wiarę, że praca Pawła Zyzaka spotka się z uczciwą i kompetentną polemiką, prowadzącą do opracowania pełnej biografii Pana Lecha Wałęsy, postaci mającej trwałe miejsce w historii Polski i świata” - stwierdza na zakończenie.

Odpowiedzi: 6 do “Szef krakowskiego IPN o autorze kontrowersyjnej książki na temat Wałęsy”

  1.  

Krystyna powiedział/a

2009-04-01 @ 00:32

Jak czytam zamieszczony tu tekst związany z publikacją książki o Lechu Wałęsie i spotykam się z określeniem tak często występującym - kontrowersyjny, to nasuwa mi się taka refleksja. Jeżeli książka w istocie jest w jakimś zakresie kontrowersyjna to praźródłem tej kontrowersyjności jest osoba naszego wielkiego elektryka. Niema chyba bardziej kontrowersyjnej osoby od niego. Zbitka samych sprzeczności wzajemnie się wylkuczających. Wystarczy przypomnieć jego słynne - “jestem za, a nawet przeciw”. Jedno mówił coś zupełnie innego robił. Walczył rzekomo z komuną i wspierał lewą nogę..Nosił w klapie Matkę Boską i niszczył skrupulatnie szkodliwe dla siebie dokumenty, wykorzystując urząd prezydenta. Więc tak naprawdę to wszystko do siebie pasuje. Z tym że nasz wielki elektryk jest o niebo bardziej kontrowersyjny od książki Pawła Zyzaka.

  1.  

Antek powiedział/a

2009-04-01 @ 05:43

Nie żaden Zyzak to wyymiślił. Już dawno pisano o ojcu Lejby, który tropił akowców w czasie wojny i został skazany przez AK na karę śmierci. Salwował się ucieczką w głąb Niemiec, gdzie dostał fuchę jako strażnik obozowy.

  1.  

krakus powiedział/a

2009-04-01 @ 11:34

W całej tej kampanii rozpętanej przez byłych
TW oraz niedobitków PZPR p-ko I.P.N., prym wiodą kozikiem chrzczeni,a nawet osoby duchowne,na czele z b.prezydentem Kwachem.
Podnoszone argumenty o wodzie święconej czy nieślubnych dziecku to taki maleńki pryszcz
na d..e upasionego rzekomo pokrzywdzonego.
Można pominąć tatusia Lejbe (p.Antek)o czym
wielokroć pisałem,ale nie można wybaczyć
p.Walesie zdrady Polski i Polaków o czym w zasadzie pisze autor książki.
Można w wyniku tej rozpętanej burzy przez środki masowego przekazu dojść do wniosku, że poza celem likwidacji I.P.N. jest to również działanie dla odwrócenia uwagi społeczeństwa od nierządu rządu z panem premierem na czele.Wreszcie czy pomówienia,
oskarżenia bezpodstawne o ile takie mają miejsce,na pozew “poszkodowanego” nie winien się zająć sąd? Pokrzywdzonemu znana jest droga do organów sprawiedliwości
z której aż nazbyt często korzystał. Może ten rekolekcyjny człowieczek potraktowałby całą sprawę,jak “psie głosy nie idą w nieb.”
uważając p.Zyzaka za gówniarza,szmaciarza i wielu innych określeń (Talmud zna lepsze),a
najlepiej gdyby zamilkł.

  1.  

Joe powiedział/a

2009-04-01 @ 13:01

Lejba czy Stolcman,Walesa czy Kwasniewski?W dniu dzisiejszym to tematy zastepcze.
Wrocmy myslami do stoczni.Ci Ludzie strajkowali o glodzie!Oni sa prawdziwymi Bohaterami!Ich rodziny zyly w leku!
A co dzis z Nimi robia?Depcza, ponizaja i pozbawiaja srodkow do zycia.I to jest prawdziwy problem Polakow dzisiaj.Jak dlugo Narod nie obudzi sie z letargu,tak dlugo bedzie trwala Jego likwidacja.

  1.  

krakus powiedział/a

2009-04-01 @ 14:00

Re.Joe
Ma pan racje ze stoczniowcami.O temacie zastępczym piszę jw.naturalnie nie pierwszy raz rząd stosuje takie metody.
Jedynie problem jest z obudzeniem Narodu.
Sondaże (nawet zawyżone w 25%)niestety nie wskazują na jego rychłe powstanie.
Niebawem w Sejmie zobaczymy głosowanie p-ko i
za usunięciem Dr Kurtyki,głosujących w pełnej “jedności narodowej” połączonych partii,które
wzorem Lenina zawsze czuwają nie śpiąc.

  1.  

Lubomir powiedział/a

2009-04-01 @ 14:13

Wałęsa jeszcze tylko nie zgarnął tytułu honorowego agenta BND. A przecież za dywersję jakiej dokonał na polskiej gospodarce, należy mu się to całkowicie. Ileż paliwa lotniczego musiałyby zużyć niemieckie bombowce, ileż bomb musieliby Niemcy zrzucić, żeby doprowadzić do kompletnej ruiny polski przemysł i polskie rolnictwo?. Na same polskie stocznie ile musieliby wykonać bojowych lotów?. A Wałęsa dokonał tego prawie sam. Istny geniusz sabotażu. Dokonania na miarę co najmniej Himmlera…

 

Ciszej nad grobem sprawiedliwości RP.
2009-03-30
Lata temu wspominałem panią sędzinę oraz także panią prokurator z  Ostródy które w stanie wojennym narażając swoją karierę wywalczyły  prawne zachowanie wobec mojej osoby.
Sędzina zwyciężyła połowicznie, Olsztyński mnie wyrzucił z pracy na  podstawie ustawy.
Pani prokurator wygrała całkowicie, nie pozwoliła z tzw. KPNowca  zrobić przestępcę pospolitego na życzenie SBeków.
Tyle historia, piszę historia ponieważ obecnie stosowane są wobec  mnie i mojej rodziny metody Stalinowskie.
Obecnie TVN przedstawił program z dwoma prokuratorami którym  udowodniono że korporacja się obroni a odwołania i jazda do Warszawy  odwiedzanie pana Staszaka  to strata czasu.

Przy okazji żegnaj z pracy. Do cholery oni próbowali srać w własne bezprawne gniazdo, fora ze
dwora. W programie telewizyjnym także głos zabrała pani sędzia Piwnik,  życzyła sobie żeby społeczeństwo było wyedukowane z dziedziny prawa.
Pani sędzino znajomość prawa to bezsenność, nerwica.
Żąda pani żeby społeczeństwo wiedziało o takich absurdach jak USTAWA  z dnia 20 czerwca o prokuraturze Art. 54. 1. Prokurator nie może być  pociągnięty do odpowiedzialności karnej
………….
Następnie Prawo o ustroju sądów powszechnych- Art. 130. § 1. Jeżeli  sędziego zatrzymano z powodu schwytania na gorącym uczynku.
Jak to ma się do Konstytucji która mówi- Artykuł 32 1. Wszyscy są  wobec prawa równi.
Pani była ministrem sprawiedliwości z praktyką dziesięciomiesięczną  co zrobiła oprócz tego
że w związku z jej powołaniem przesunęło się w czasie sprawa FOZ. 
Czy to nie było przyczyną powołania celem przedawnienia.
Sukces- Pani Piwnik ma coś wspólnego z Ziobro, on powołał przestępcę  procesowego Kryżę ona Andrzeja Kaucza także przestępcę sądowego.

A co z przestępcami w togach jak ( fragment artykułu PIOTR
ADAMOWICZ, FILIP GAWRYŚ )  Wojciecha Kubińskiego, do  prokuratorskiej "brygady tygrysa" we Wrocławiu. Oskarżał w 11  procesach. "Uczniowie" Bardonowej itd. 
Prawdziwy postrach w stolicy siała szefowa Wydziału Śledczego  Prokuratury Wojewódzkiej w Warszawie Wiesława Bardon.
Polecam artykuł pt. Nieczysty wymiar sprawiedliwości.
To nie żarty zbrodniarz siedzi spokojnie na ławach nie tylko sędziowskich.
Jest to niewątpliwie spadek po układzie przestępczym z Magdalenki.
Na pewno jako sędzina zdobyła pani swoje pięć minut w mediach  wypuszczając w proces gangu tzw. "obcinaczy palców".
A co z futrem- Superexpress" o "Masie" i Piwnik
Barbara Piwnik miała jakoby dostać futro w podziękowaniu za  uniewinnienie gangsterów z Pruszkowa - zeznał Jarosław S., "Masa",  skruszony gangster, dzięki któremu zamknięto całe kierownictwo gangu  pruszkowskiego  pisze
.. (2002-03-18 05:20:00)
To normalka ostatki sondaż mówi o potężnej korupcji.

Z mojego małego podwórka.
Pozwoliłem sobie zajrzeć do akt -2 Ds. 731/08 prowadzaną przez  wytrwałego prokuratora prokuratury Ostródzkiej zamiejscowa w Morągu  Zbigniewa Świderskiego  który jak lew broni  burmistrza i innych.
Wniosek, prokurator działa z naruszeniem Konstytucji- z art. 95 ust.1  konstytucji, władzę ustawodawczą sprawują Sejm i Senat.
Dla niego postanowienia gminy posiadają nadrzędność nad konstytucją  mówiącą o ustawach.
Oczywiście także nie zwrócił uwagi na bezprawie wobec nieletnich  niepełnosprawnych dzieci.
Lecz co się nie zrobi dla obrony potocznie nazywanego kolesiowa.
Pisałem już że towarzystwo w togach mają gdzieś obowiązujące kodeksy,
jest to zbędna makulatura.
Mały przykład- Prawo o ustroju sądów powszechnych Art. 89. § 1.
Żądania, wystąpienia i
nie może zwracać się do instytucji i osób postronnych ani podawać
tych spraw do wiadomości publicznej.
USTAWA o prokuraturze- Art. 47. 1. Żądania, przedstawienia
……
2. W sprawach o roszczenia ze stosunku pracy prokuratorowi  przysługuje droga sądowa.
Nieprawda, obecnie jest to droga strajkowa.
(Ogólnopolski protest prokuratorów, którzy domagają się podwyżek
płac i wzmocnienia pozycji prokuratury, w skali kraju nie okazał się
odczuwalny - urlop na żądanie wzięło ponad 300 z 5,4 tysiąca
śledczych.( 26 września 2008 r) Gazeta Prawna.) Sędziowie także mają duży wkład w wymuszaniu podwyżek o czym pisały  media.
W kraju nad Wisłą istnieją powołane takie tzw. organy do  przestrzegania prawa jak Policja o wątpliwej reputacji.
Są antyterroryści   do nękania 70 letnich staruszek wybijania szyb,  niszczenia mienia.
Pogram Uwaga ( TVN) nie gardzą zabiciem psa.
Mamy ABW które rozbiera dziennikarzy.
Jest jeszcze CBA, CBŚ nie zapominając o sądach i prokuratorach które
to towarzystwo kosztuje podatników miliardy złoty po to żeby maksyma  Równi i
Równiejsi nie straciła na ważności. 
Jaki barbarzyński jest ten kraj nad Wisłą gdzie samopodpalenie z
powodu bezprawia jest bagatelizowanie, Ziobro ma na koncie dwa o
których się dowiedziałem.

W dorzeczu Amazonki czy wśród plemion Afrykańskich bardziej
przestrzegają praw plemiennych.
   
                                                   

Bogusław  Maśliński
                                                          
vipbob@wp.pl