WYNIKI 20 LETNIEJ PRACY
AGENTOW I ZYDOW KISZCZAKA W USA
WSPOMAGANYCH 80 MILIONAMI
ZL ROCZNIE PRZEZ SENAT BORUSEWICZA
Instrukcja Gen. SB Czesława Kiszczaka
O deintegracji Polonii ...
z
lutego 1989 roku
"... Nasze
służby dyplomatyczne na całym świecie mogą i MUSZĄ inicjować powstawanie
rożnych NOWYCH stowarzyszeń, organizacji oraz klubów w środowiskach polonijnych
na całym świecie, aby ZDEINTEGROWAĆ te organizacje które istnieją.
Tylko nowo
utworzone z NASZĄ pomocą i przy NASZEJ współpracy organizacje, stowarzyszenia
czy kluby bedą NAS popierać.
Te stare organizacje polonijne pod tymi
zarzadami jakie są teraz, nigdy z NAMI nie będą współpracować.
NASI ludzie za granica mają od dzisiaj
zadanie glębiej niż poprzedno INFLIRTROWAĆ istniejące gremia kierownicze tych
starych organizacji polonijnych na wszystkich szczeblach, a zwłaszcza na
szczeblach centralnych.
Nasze służby
dyplomatyczne razem z NASZYMI ludzmi muszą zapewnić OPERACYJNE możliwości
oddzialywania na te stare organizacje, kreowania ich dzialalności i kierowania
ich polityka, tak aby NAS wspierały.
Te stare organizacje muszą być przez NAS
operacyjnie OPANOWANE, a jak się to nie uda to je ZBANKRUTUJEMY ...”
Gen.Kiszczak
Ratujmy Centrum Polsko-Slowianskie!
BOŻENA SAWA
Krzyczcie całą siłą płuc,
transparentów, ulotek, apeli protestacyjnych, artykułów prasowych i listów do
redakcji, nawet jeśli byliście w ponad 350-osobowej grupie, która w niedzielę 8
marca manifestowała przed siedzibą Centrum Polsko-Słowiańskiego na nowojorskim
Greenpoincie, podczas zwołanego tam przez zarząd i Komitet Obrony CP-S „forum
informacyjnego”, skandując: „Do dymisji!”, „Kamińska Out!”, „Cały Zarząd CP-S
musi odejść!”, „Żądamy zwołania nadzwyczajnego zebrania!”
Krzyczcie, by się przebić przez ciszę. Ciszę marazmu, obojętności
i niedoinformowania polonijnej społeczności, a także niewiarygodnie sprytnej
polityki winnych. Ci ostatni – skompromitowana Rada Dyrektorów z Bożeną
Kamińską na czele – właśnie ciszą reagują (który to już raz w trakcie swojej
kadencji?) na żądanie 350 zgromadzonych na forum osób, by ustąpili i
jednocześnie publicznie rozliczyli się z krzywdzącej Polonię działalności.
Żądania odpowiedzi na kilkanaście konkretnych pytań
przedstawione zostały prowadzącej spotkanie Bożenie Kamińskiej na piśmie. Pytano
między innymi:
„1. Jaki rent płaci pan Janusz Jóźwiak za pomieszczenie,
w którym znajduje się TV?
2. Ile Janusz Jóźwiak płaci za mieszkanie w Centrum?
3. Jakie są zarobki (W2) supra Romana Bieńka?
4. Dlaczego w CP-S pracuje dwóch suprów? Dlaczego zamyka się
programy w CP-S, a nie zwolni jednego z suprów, skoro (rzekomo) brakuje
pieniędzy?
5. Ile pieniędzy zostało wydanych na prawnika Golda?
– Ile pieniędzy zostało wydanych na procesy z PSFUK?
– Ile pieniędzy zostało wydanych na proces broniący Wojtka Mleczko?
– Ile pieniędzy zostało wydanych na pozostałe procesy?
Prosimy o podanie, w jakie procesy CP-S jest uwikłane.
6. Ile pieniędzy CP-S wydało w ubiegłym roku na samochód?
Dlaczego Centrum zakupiło nowy samochód, jeżeli brakuje pieniędzy na programy?
Dlaczego Centrum zakupiło drugi, nowy samochód, mając już samochód na stanie?
Kto i do czego tego samochodu używa?
7. Dlaczego zostały zawieszone kursy na obywatelstwo,
jeżeli z raportu za 2007 widać, że przynosiły dochód?
RÓWNIEŻ DOMAGAMY SIĘ USTĄPIENIA OBECNEJ RADY DYREKTORÓW
CP-S, KTÓRA DOPROWADZA NASZĄ INSTYTUCJĘ (CP-S) DO BANKRUCTWA.”
Pozostałe pytania dotyczyły: wytoczonych przez Centrum na
przestrzeni lat kilkunastu procesów sądowych, powodów dymisji wielu
pracowników, rozliczenia się z otrzymywanych przez lata milionów na działalność
Centrum, zarówno od władz Nowego Jorku, jak i Unii Kredytowej (ok. pół miliona
z 10-dolarowych składek członków), oraz samowolnego zaniechania działalności.
Jak wszyscy, niecierpliwie czekałam na odpowiedzi.
Chciałam się wreszcie dowiedzieć, czy to prawda, że – jak niesie wieść – pani
Kamińska wydała na swoją sądową prywatę 200 tys. dolarów naszych, społecznych
pieniędzy? Chciałam się dowiedzieć, ile CP-S otrzymywało rocznie z miasta i na
co te pieniądze wydało; na co wydawane było co roku pół miliona dolarów naszych
składkowych pieniędzy; jak są wynagradzani poszczególni pracownicy Centrum i za
co? Nie dowiedziałam się ani ja, ani nikt inny.
Bożena Kamińska zignorowała bowiem każde z pytań zadanych
przez przedstawicieli społeczności polonijnej, której przecież Centrum ma
służyć i która jeszcze do niedawna częściowo je utrzymywała. Nie koniec na tym.
Na Bożenę Kamińską, okazuje się, nie ma mocnych. Zignorowała także
autorytatywne żądanie prezesa Unii, Krzysztofa Matyszczyka, by cały zarząd
Centrum podał się do dymisji. Nie okazała konsternacji ani zażenowania nawet
wówczas, gdy żądaniu Matyszczyka wtórowały coraz głośniejsze krzyki z sali: “Do
dymisji!”
To nie wszystko. Prezes Kamińska i S-ka wielokrotnie
spotęgowali swoją taktyczną ciszę, ogłaszając trzy dni później na stronie
internetowej Centrum, między innymi, wznowienie wcześniej zawieszonych
programów, nie wspomniawszy jednak ani słowem, że coś takiego jak manifestacja
8 marca w ogóle miało miejsce!
Wszystkim wiadomo, że
sterowana cisza jest, nie mniej niż krzyk, nader skutecznym sposobem
manipulacji. Środki masowego przekazu krzykiem i ciszą budują i unicestwiają
idee i ludzi. Kiedyś inteligentnie zauważono, że jeśli ktoś lub coś nie zostało
opisane w New York Timesie, to znaczy, że nie
istnieje. Po tę mądrość my, Polonusi, nie musimy sięgać do New York Timesa, wystarczy nasza
własna etniczna prasa. Otóż, żadna polonijna nowojorska gazeta nie odnotowała
bodaj krótkiej informacji na temat mającej się odbyć tak istotnej manifestacji
w tak słusznej sprawie!
Efekt?
Dezinformacja, a właściwie brak informacji, i strata czasu na błędne ruchy polonijnych
rzesz spoza Greenpointu, nie mających pojęcia, gdzie konkretnie należy się
udać.
Tymczasem od
manifestacji 8 marca dokładnie wiadomo, że uratować CP-S dla dynamicznej,
atrakcyjnej, pełnej, rzetelnie i uczciwie prowadzonej działalności może tylko
Zarząd Unii Kredytowej i zrzeszone w Centrum oraz Unii łącznie ok. 50 tysięcy
Polonusów. Ta grupa będzie głosować. Musi więc być dobrze poinformowana,
świadoma stawki, o którą gramy: Polonii jako liczącej się grupy etnicznej,
która ma coś do powiedzenia i MÓWI, co możliwe jest tylko za pośrednictwem
organizacji. Także świadoma zarówno zarzutów stawianych Kamińskiej i jej
ludziom, jak i warunków, które musi spełnić każdy z kandydatów do nowego
zarządu.
Tylko Unia Kredytowa może zwołać walne zgromadzenie, co
właśnie próbuje uczynić. Tylko Polonia, te ponad 50 tysięcy osób, będzie
wybierać i ważne jest, by wybrały dobrze.
Krzyczmy więc na ten
temat. Musimy krzyczeć!
Rola przywództwa Unii Kredytowej i nasze głosy
Informacja o ciągnącym się od lat dramacie Centrum musi
nie tylko dotrzeć, ale przede wszystkim wstrząsnąć całą naszą społecznością, a
szczególnie ponad 50 tysiącami członków Centrum o Unii Kredytowej. Wygranie
kolejnego etapu polonijnej walki o uratowanie programów i budynków jednego z
ostatnich nowojorskich bastionów Polonii (po haniebnej utracie Prospect Hall,
być może już dokonanej – zdaniem wielu – utracie Domu Żołnierza i grożącym od
lat niebezpieczeństwie utraty Domu Narodowego na Driggs) zależy bowiem
najbardziej od wiedzy i zaangażowania nas, szeregowych członków Unii.
Zgodnie z ostatnią wersją statutu Centrum (powstałą za
czasów Kamińskiej), potrzeba 1000 podpisów, by Zarząd Unii Kredytowej miał
prawo angażować się w sprawy 50-tysięcznej społeczności zrzeszonej w obu
organizacjach. Na szczęście, wolontariusze zebrali ich dużo więcej pod wotum
nieufności dla obecnej Rady Dyrektorów Centrum. Kolejnym krokiem jest zebranie
wymaganych przez statut pani Kamińskiej 20% członkowskich podpisów, bo aż tyle
potrzeba, aby broniący naszych interesów zarząd Unii miał prawo zwołać
(wysyłając zawiadomienie do wszystkich 50 tysięcy członków) od wielu tygodni
oczekiwane Nadzwyczajne Walne Zgromadzenie, władne przeprowadzić zmianę, o
którą chodzi: usunięcie obecnego zarządu Centrum Polsko-Słowiańskiego!
Zawiadomienie jednak nie wystarczy, bo nie wyczerpie
tematu. Musimy pomóc rozprzestrzeniać szczegółowe informacje. Całą więc siłą
płuc, transparentów, ulotek i protestacyjnych listów krzyczmy: “NIE!” – polonijnej Ameryce C na Greenpoincie;
“NIE!” – wieloletniej prywacie, indolencji, defraudacji, niszczeniu polonijnego
mienia i dobrego imienia Polonii, jak również niszczeniu ludzi przez zarząd
Centrum Polsko-Słowiańskiego, z założenia wiodącej polonijnej organizacji, a w
praktyce źródła zła – głowy, od której psuje się lokalna polonijna ryba.
Skandujmy “DOŚĆ!” – latom zmarnowanych i
zaprzepaszczonych szans zawodowych, prywatnych i społecznych. Krzyczmy całą
prawdę, od samego początku.
By to zrobić, cofnijmy się o dziesięciolecia (o tak, ryba
zaczęła się psuć znacznie wcześniej, jeszcze przed nastaniem rządów Bożeny
Kamińskiej).
Przez dekady mieszkaliśmy w kraju obfitości, w którym z
kas miejskich szły ogromne pieniądze na pomoc dla nowo przybyłych. Wystarczyło
o nie zwyczajnie poprosić, by wiele dostać. Wystarczyło poprosić kilkakrotnie i
dobitniej, z użyciem mocniejszych argumentów na temat niecierpiących zwłoki
potrzeb etnicznej społeczności, by dostać wszystko: klucze do życia, które
określa się w kategoriach sukcesu i szczęścia.
Miasto dawało pieniądze na wyposażenie wnętrz i sprzęt,
jak choćby komputery, ale także kamery filmowe. Oferowało ponadto pomoc
merytoryczną i kadrową na liczne kursy dokształcające i zajęcia rekreacyjne:
zarówno te oczywiste, jak kursy przygotowujące do egzaminu na obywatelstwo,
nauki języka angielskiego na wszystkich możliwych poziomach, czy
specjalistyczne, zawodowe, przygotowujące do już czekającej na chętnych pracy;
jak i te mniej oczywiste, na które składa się cała gama zajęć wzbogacających
mózg, ciało i ducha: od akademickich wykładów po lekcje salsy i tango.
Wszystkie mieszkające w Ameryce grupy etniczne brały od
miasta, ile się dało, a niekiedy i więcej. Wszystkie z wyjątkiem... Polonii. O
nie, Bożena Kamińska i Ska nie wyważali żadnych drzwi. Poszli – choć brutalniej
i ostrzej – dobrze już przetartym szlakiem, często zresztą wspomagani przez
tych, którzy ów szlak wcześniej przecierali.
Co robiły przez dziesięciolecia kolejne tchórzliwe,
małostkowe wierchuszki większości charytatywnych polonijnych organizacji? Jeśli
cokolwiek, bo często nic, to bardzo niewiele. Dlaczego? Ano dlatego, że siła
jest w liczbach. A duże liczby wykształconych z pomocą miejskich programów,
posiadających odpowiednie licencje i dyplomy, mądrych i świadomych ludzi – to
dla niedouczonego “lidera-tchórza” groźna konkurencja i pewna utrata ciepłego
stołka. Skutki? Któż ich nie zna? To zniszczeni ludzie, którym nie dano szansy.
To doprowadzane do bankructwa przez polonijnych prezesów domy narodowe – w
całych Stanach, rok po roku, jeden po drugim. Wśród nich jeden z
najwspanialszych: złotodajny i życiodajny Prospect Hall, który Polonia utraciła
w 1981 r. Ktoś zaplanował, że greenpoinckie Centrum Polsko-Słowiańskie ma
wkrótce pójść w jego ślady.
Co robili przez te same dziesięciolecia liderzy na
przykład latynoskich instytucji charytatywnych? Wszystko, łącznie z
przeinwestowywaniem własnego czasu i energii, aby do miejskich funduszy dodać
jak najwięcej środków zarobionych przez siebie i swój zespół. Dlaczego? Ano
dlatego, że siła jest w liczbach. A duże liczby wykształconych z pomocą
miejskich programów, posiadających odpowiednie licencje i dyplomy, mądrych i
świadomych ludzi – to dla inteligentnego, odważnego, pewnego siebie i swojej
wartości lidera wierna, niezawodna armia zwolenników, z którymi wygra każdą
bitwę – i w czasach wojen, i pokoju. Skutki? Któż ich nie zna, nie widzi i nie
czuje? Za miejskie pieniądze, a także odwagę i pracę własnych liderów, Latynosi
“kupili sobie” prosperity, władzę i siłę. Są potęgą wszędzie: od przedszkoli po
uniwersytety, od władz małych, lokalnych instytucji po Biały Dom. Już pół
Ameryki mówi po hiszpańsku, a będzie mówiło więcej.
“Nic o nas bez
nas” – to credo Latynosów.
Bolesny problem współwiny
Wykrzyczcie całą prawdę, a więc i tę, która ośmiesza was
i waszych najbliższych. Ośmiesza, ale i też czyni współwinnymi. Bo jesteście
współwinni, jeśli przez lata trzymaliście się z boku, bezczynnie patrząc na śmierć
kolejnych programów Centrum P-S. Szczególnie, jeśli staliście lub nadal stoicie
na czele wiodących polonijnych organizacji, jak chociażby nowojorski oddział
KPA, z szefem Frankiem Milewskim na czele, mający moralny obowiązek opowiedzieć
się po stronie Polonii, jej potrzeb i prawdy, a wybierający od lat,
konsekwentnie, oportunizm i asekuranctwo.
Jesteście wpółwinni, będąc autorami punktu w statucie
Centrum, który żąda aż 20% podpisów członków Unii Kredytowej pod wotum
nieufności dla prezesa CP-S, aby go odsunąć od władzy. Tylko niekompetentny
prezestchórz, trzymający się kurczowo swojego stołka, mógł wymyślić takie
karkołomne, nieomal niewykonalne żądanie. Który z poprzedników pani Kamińskiej
to zrobił? Który z poprzedników Kamińskiej tak zmienił statut Centrum
Polsko-Słowiańskiego, że stanowisko prezesa jest nieomal dożywotne?
Jesteście współwinni, jeśli co trzy lata oddawaliście –
jak automaty – swój głos na ten czy poprzednie zarządy Centrum
Polsko-Słowiańskiego, nie mając pojęcia, na kogo głosujecie.
Bijcie się w piersi, przepraszajcie i zadośćczyńcie,
jeśli odegraliście brudną rolę w którymś z kilkunastu oszczerczych procesów
wytoczonych Unii Kredytowej, pojedynczym polonijnym organizacjom czy
poszczególnym Polonusom przez Bożenę Kamińską lub Andrzeja Kamińskiego – jej
męża prawnika. Geneza i historia tych procesów, za którą liczni niesłusznie
oskarżeni zapłacili zdrowiem i majątkiem, to zbyt obszerny temat, by się nim
tutaj zajmować.
Czy nie boją się trybunału sprawiedliwości ci, którzy jak
dwaj panowie z Komisji Rewizyjnej Centrum uczciwie i odważnie (jak się zdawało)
w grudniu ubiegłego roku podpisali – jakże przez całą Polonię oczekiwany –
wniosek o usunięcie pani prezes Kamińskiej i jej gwardii przybocznej, po to
tylko, by dzień później… anulować własny podpis?! Chciałoby się wierzyć, że już
płacili za swą bierność i przyzwolenie na zło, na które jako pracownicy CP-S
przymykali oczy dla takich czy innych materialnych zysków.
Ale błądzić jest rzeczą ludzką. I najwartościowszym się
zdarza. Na szczęście, każdemu z nas los daje przynajmniej drugą szansę. Jeśli
jeszcze tego nie zrobiliście, zmieńcie front teraz; przejdźcie na stronę
sprawiedliwości i prawdy. Czas ucieka. Może zbierzecie część z koniecznej
liczby podpisów, by dać w Centrum szansę nowym ludziom, nowym czasom i ideom?
Może zachęcicie przyjaciół – listami i telefonami – by zrobili to samo na
własnej stronie internetowej? Nie ma czasu. Musimy się spieszyć! Prawdę trzeba
wykrzyczeć, by mogła poruszyć najbardziej opornych i obojętnych.
Jak widać, historia się powtarza. Tymczasem nie wolno
wchodzić dwa razy do tej samej rzeki zła i błędów. Tylko znajomość historii
przez 50-tysięczną rzeszę wybierającą nowy zarząd Centrum pozwoli nam wszystkim
tej złowieszczej rzeki uniknąć. Mowa tu oczywiście o historii Centrum
Polsko-Słowiańskiego i paru innych kluczowych nowojorskich organizacji. Z jej
twórcami i burzycielami. Pamiętajmy, że ciągle są wśród nas. Także ci, którzy w
niszczącej nas rzece czują się w swoim żywiole.
Centrum jest nadal w niebezpieczeństwie. Fakt wznowienia
programów przez Bożenę Kamińską znaczy tyle samo, ile ich niedawne zamknięcie
pod pretekstem, że nie da się ich prowadzić bez 20-dolarowych składek członków
Unii. Znaczy tyle samo, ile jej późniejsza oferta, że przywróci programy, gdy
Unia zgodzi się dać jej, jak dawała dotychczas, pół miliona rocznie, a więc 10
dolarów od członka. Znaczy niewiele, jeśli cokolwiek. Bo przecież w finansach
Centrum nie zmieniło się NIC. Jak wierzyć pani prezes, która przed paroma
zaledwie tygodniami nie mogła prowadzić programów, a dziś może?
Jej odpowiedzią jest cisza. I przez tę ciszę trzeba się
przebić krzykiem. Krzyczcie całą siłą płuc, transparentów, ulotek, apeli
protestacyjnych, artykułów prasowych i listów do redakcji.
“WIARYGODNOSC INKWIZYTOROW” - W odpowiedzi Panu
Lechowiczowi
http://www.zaprasza.net/a_ya.php?mid=29303&&PHPSESSID=c305e407685afd1c87fe61b54ff33a73
Leszek Lechowicz w swoim artykule pt. “Wiarygodnosc inkwizytorow”
nawiazuje do nowotestamentowej przypowiesci o jawnogrzesznicy, stwierdzajac iz
wsrod Polonii “Nikt nie jest bez grzechu, chociaz kazdemu wydaje sie, ze zdolal
go ukryc.” Ujawnil nieslowianski spryt oraz chutzpe Pani Prezes Centrum
Polsko-Slowianskiego Bozeny Kaminskiej, ktora wykorzystala dzialalnosc
Patriotycznego Klubu Dyskusyjnego, aby zaprezentowac sie nowojorskiej
spolecznosci polonijnej jako oddana patriotka. Przykladem moze byc proba
uwiarygodnienia sie ludzi, ktorych Pan Lechowicz nazywa “grupa cwanych,
zawodowych manipulatorow”, skupionych wokol jej osoby, w czasie wizyty
historyka z IPN dr Slawomira Cenckiewicza w Nowym Jorku.
Pan dr Cenckiewicz przyjechal na spotkanie z Polonia
nowojorska na zaproszenie Patriotycznego Klubu Dyskusyjnego. Nasz Klub wystapil
do Zarzadu CPS z podaniem o pokrycie kosztow przelotu oraz pobytu gdanskiego
historyka w NY, jak rowniez o udostepnienie sali na to spotkanie. Powyzsze
latwo jest sprawdzic w dokumentach ksiegowych CPS. Pozostale oskarzenia
dotyczace dr Cenckiewicza sa czysta insynuacja i wynikaja z proby obrony Walesy
oraz sil, ktorym ten przywodca Solidarnosci zapewnil przechwycenie wladzy w
Polsce.
Tajemnica poliszynela jest olbrzymi wplyw ludzi z kregow
liberalnych, pochodzenia zydowskiego, na to co sie dzieje w Polsce,
czesto wywodzacych sie z rodow, ktore przejely wladze i wplywy tuz po wojnie.
Czy inaczej moze byc wsrod Polonii nowojorskiej, skoro sami Zydzi nazywaja Nowy
Jork najwiekszym zydowskim miastem w swiecie? Skutecznosc ich dzialania zalezy
od umiejetnosci wtopienia sie w polonijne srodowiska. Jak to kiedys zartobliwie
stwierdzil Michnik: “najskuteczniejszy Zyd to Zyd zakamuflowany.”
Nieprzypadkowo Leszek Lechowicz broni redakcje Nowego
Dziennika, ktory wslawil sie promowaniem antypolskiego pisarza Jana Grossa.
Redaktorka ND Berberiusz w czasie afery Jedwabnego pytala w gazecie swojego
meza czy nie wstydzi sie, ze jest Polakiem? Walka z rzekomym antysemityzmem
Polakow i Polonusow nalezy do stalego programu miejscowych “polonijnych”
mediow. Nowojorskie Radio-Rytm, nalezace do dzialacza KPA Stanley’a Trojaniaka,
nadawalo kiedys perwersyjnie antypolska powiesc Jechudy Nira pt. “Utracone
dziecinstwo.” Stacja ta czesto nadaje rowniez retransmisje z festiwalu kultury
i muzyki zydowskiej z krakowskiego Kazimierza.
Szczegolnie duze wplywy w organizacjach i mediach
polonijnych Nowego Jorku zdobyly sobie kregi imigracji inteligenckiej o
wspomnianych korzeniach, wywodzace sie ze srodowisk krakowskich. Tradycyjnie,
moga one zawsze liczyc na duze poparcie Konsulatu RP. Znane sa tutaj slowa b.
ministra Bartoszewskiego, jakie skierowal kiedys do wyjezdzajacej na placowke
do Nowego Jorku Pani Konsul Magdziak-Miszewskiej: “Pani glownym zadaniem jest
utrzymywanie dobrych stosunkow ze srodowiskami zydowskimi.”
Od wielu lat wokol takich polonijnych organizacji w
Nowym Jorku jak Centrum Polsko-Slowianskie oraz Polsko-Slowianska Federalna
Unia Kredytowa knute sa nieustanne intrygi. Niekonczce sie procesy sadowe
wysysaja ciezko zarobione pieniadze z organizacji polonijnych do
przepastnych kieszeni nowojorskich zydowskich adwokatow, zamiast sluzyc
popieraniu polskich organizacji, zdolnej polonijnej mlodziezy lub polskich
biznesow. Wspomniana Pani Kaminska wraz ze swoim mezem sadza organizacje
polonijne o miliony dolarow. Czy ktos moze mi wytlumaczyc jak to jest mozliwe,
ze taka osoba zjmuje eksponowane stanowisko Dyrektora d/s Kontaktow z Krajem w
Kongresie Polonii Amerykanskiej
Pan Leszek Lechowicz napisal o kilku znanych polonijnych
manipulatorach, ukrywajac rownoczesnie fakty, ktore sa niewygodne dla niego lub
jego przyjaciol, jak chocby dzialanosc prezesa Polskiego Domu Narodowego
Antoniego Chroscilewskiego, uwiklanego w wiele procesow sadowych, ktory staral
sie “sprywatyzowac” wspomniany Dom Narodowy.
Innym znanym z afer dzialaczem polonijnym w srodowisku
nowojorskim byl Tadeusz Chabrowski, byly ksiadz, ktory w czaie pelnienia
funkcji prezesa CPS, zorganizowal zbiorke na ofiary powodzi w Posce i
“zapomnial” tych pieniedzy przekazac. Dopiero po ujawnieniu calej afery przez
miejscowa gazete w 9 miesiecy po zakonczeniu zbiorki, zdecydowal sie przeslac $
70 tys. do kraju. Przed usunieciem go ze stanowiska po akcji miejscowych
patriotow, zdazyl jeszcze “sprywatyzowac” pismo CENTRUM, wydawane przez CPS.
Tradycyjnie, patrioci, ktorzy dopatruja sie “koszernych”
korzeni u polonijnych lub krajowych aferzystow, oskarzani sa o antysemityzm
oraz wyznawanie “teorii spiskowej.” Ostatnio dwukrotnie spotkalem sie z takim
oskarzeniami w Polsce. Byly minister Cwiakalski,na dzien przed swoja
rezygnacja, zapewnial w TV, ze w sprawie Olewnikow nie wierzy w teorie
spiskowa. Z kolei, b. premier RP Mazowiecki, z okazji rocznicy Okraglego Stolu
stwierdzil, ze “Nie bylo spisku.”
Jan Terlecki
INTRYGI WSROD POLONII NOWOJORSKIEJ Polonia nowojorska posiada dwie
potezne organizacje, zalozone przed laty przez znanego ksiedza-patriote s.p.
Longina Tolczyka: Centrum Polsko-Slowianskie oraz Polsko-Slowianska Federalna
Unia Kredytowa, ktore spelniaja pozyteczna, czesto trudna do przecenienia, role
wsrod Polonii Wschodniego Wybrzeza USA. Ich zadaniem byla obrona interesow
nowoprzybylych polskich imigrantow, najczesciej nie znajacych jezyka
angielskiego, bezbronnych ludzi, ktorzy padali ofiara roznego rodzaju
przestepcow finansowych, podszywajacych sie pod "polskich"
biznesmenow.http://query.nytimes.com/gst/fullpage.html?res=9D0CE1D61E30F93AA15752C0A967958260#
Polsko-Slowianska Federalna
Unia Kredytowa wydawala sie byc prawdziwie polonijna instytucja, w ktorej
Polacy moga bez obawy lokowac swoje ciezko zarobione dolary, ktore odpowiednio
zainwestowane, powinny przynosic zysk oraz wspierac dzialanosc organizacji
polonijnych, wzmacniajac pozycje naszej grupy etnicznej wsrod amerykanskiego
spoleczenstwa. Niestety, od wielu lat wsrod Polonii nowojorskiej snute sa
przerozne intrygi, dazace do oslabienia a nawet zablokowania dzialanosci
wspomnianych organizacji.. Olbrzymie pieniadze wydaje sie na oplacenie
tutejszych adwokatow w niekonczacych sie bezsensownych sprawach sadowych.
http://www.poloniasf.org/polish/artykul0512n01.html
Sytuacje wsrod Polonii w
USA pogarszala dzialanosc nasylanych przez lata przez komunistyczny rezim w
Warszawie roznego gatunku agentow, ktorzy latwo wtapiali sie w rzesze polskich
imigrantow, zakladali polonijne biznesy oraz przenikali do polonijnych
organizacji, znajdujac wsparcie polskich placowek dyplomatycznych. Bezkarnosc
oraz skutecznosc dzialania zerujacych na Polonii, mowiacych po polsku,
"Amerykanow" umozliwia zadziwiajaca biernosc miejscowej Polonii,
ktora zachowuje sie tak jakby nie wierzyla w amerykanska demokracje, ignorujac
wybory i zebrania ogolne polonijnych organizacji.
http://www.polskiejutro.com/art.php?p=3688
Dodatkowo, w przypadku
Greenpointu, nowojorskiej dzielnicy zamieszkalej w wiekszosci przez Polakow,
gdzie znajduja sie lokale obydwu wspomnianych polonijnych organizacji, sytuacje
komplikuje jej polozenie. Bliskosc Manhattanu oraz sasiedniej, przeludnionej
dzielnicy bogatych, ortodoksyjnych Zydow - Williamsburga (gdzie przecietna
rodzina posiada 10-oro dzieci) czynia z Greenpointu lakomy kasek. Od wielu lat
nie jest tajemnica, ze istnieja plany usuniecia z Greenpointu "polskieg robactwa"
o czym pisal kiedys zydowski urzednik miejski Nowego Jorku w swoim artykule,
ktory wzbudzil gorace protesty wsrod Polonii.
http://www.nysun.com/new-york/citys-polish-community-up-in-arms-over/42890/
Istniejaca od wielu lat w
USA znana organizacja polskiej grupy etnicznej Kongres Polonii Amerykanskiej
traci powoli swoje wplywy i autorytet, czego przejawem moze byc lek przed
lustracja wsrod dzialaczy polonijnych. Na ostatnim walnym zebraniu KPA Bozena
Kaminska, przezes CPS zglosila wniosek o zrezygnowanie z przeprowadzania
lustracji, w nagrode czego zostala natychmiat wybrana Dyrektorem KPA d/s
Stosunkow z Polska. Swego rodzaju paradoksem jest, ze Pani Prezes Kaminska,
strojaca sie w piorka polskiej patriotki, od lat intryguje w polonijnym
swiatku, prowadzac do konfliktu pomiedzy obydwoma organizacji CPS i PSFUK,
powodujac ich paraliz.
Wedlug niepotwiedzonych informacji, szuka
nawet wsparcia wsrod nowojorskich Chasydow.
http://pl.psfcu.com/showarticle.php?id=271
Sytuacja wsrod Polonii
nowojorskiej przypomina do zludzenia obraz wspolczesnej rozgrabianej Polski,
rzadzonej przez ludzi wywodzacych sie badz to z komunistycznych sluzb
specjalnych, albo z wrogo nastawionych do patriotyzmu polskiego
internacjonalistycznych, obcych elit, dla ktorych dobro Polski nie ma zadnego
znaczenia.
Komitet
Obrony CPS w Nowym JorkU
Kurier Plus (20 grudnia 2008)
Kto sieje wiatr...
- ten burzę zbiera. Choć większość z nas zna to przysłowie - wygląda na to, że Zarząd
Centrum Polsko-Słowiańskiego poznaje je dopiero teraz. Szkoda, że kosztem
Polonii.
Przez pierwszy okres swojego 36-cioletniego istnienia CP-S, rozbudowywało
się, urodziło Unię Kredytową, i jak mogło zaspakajało potrzeby naszych
emigrantów. Stopniowo zdobywało miejskie fundusze na prowadzenie różnych
programów społecznych, a miasto płaciło Zarządowi za wynajmowane na programy
pomieszczenia. Kasę zasilały też składki członkowskie; tak że w sumie budżet
był całkiem spory. Można było wydawać własne pismo i program telewizyjny,
dokonywać remontów - było całkiem dobrze. Kłopoty zaczęły się gdzieś przed
piętnastu laty, kiedy kolejne Zarządy zaczęły kombinować jak zwiększyć zakres
sprawowanej władzy kosztem uprawnień członków. Zaczęły się różne mniej lub
bardziej zawoalowane manipulacje, w efekcie czego doprowadzono m.in. do zmiany
statutu na wygodny dla władzy, ale daleko odbiegający od norm demokratycznych.
Członkowie stracili niegdyś przysługujące im prawa, a Rada Dyrektorów
praktycznie zyskała władzę absolutną.
Również Polsko-Słowiańska Federalna Unia Kredytowa zaczęła się rozrastać i
żyć swoim życiem. Na początku swego działania była jedyną chyba instytucją,
pozwalającą wysiadającym z samolotów nowym emigrantom, założyć z marsza konto
oszczędnościowe i na drugi dzień podjąć pracę. A że Unia była zlokalizowana w
samym sercu polskiej dzielnicy, więc przez te lata dorobiła się ponad
siedemdziesięciu tysięcy członków, a jej aktywa znacznie przekroczyły już
miliard dolarów. Dziś Unia ma wiele oddziałów, dobre wyniki finansowe i zajmuje
wysokie miejsce w amerykańskim unijnym rankingu. Do niedawna wszyscy członkowie
Unii automatycznie stawali się członkami jedynego unijnego sponsora czyli
Centrum Polsko-Słowiańskiego. Przy zakładaniu konta podpisywali deklarację
członkowską i zgodę na potrącanie dziesięciodolarowej rocznej składki na rzecz Centrum.
Zgodnie z zawartym porozumieniem, pieniądze te Unia przelewała na konto CP-S.
Kiedy jednak Zarząd Centrum zaczął się odwracać od swych członków,
Unia zaniepokoiła się potencjalnymi konsekwencjami i powołała na sponsorów dwie dodatkowe organizacje
- gdyż w/g prawa, samodzielnie, czyli bez sponsora, unia kredytowa nie może
istnieć. Składki członkowskie dzielono teraz na trzy organizacje – zależnie od
preferencji wpłacającego. Tym sposobem Unia zapewniła sobie poczucie
bezpieczeństwa, ale przecież nie zlikwidowała problemów z Centrum. Zarząd CP-S
rozlicza się (bo musi) z miastem na ile trzeba dokładnie, natomiast z innych
otrzymywanych pieniędzy - już niekoniecznie. Roczne sprawozdania są tak
robione, że z pogrupowanych zestawień nie widać detali. A diabeł, oczywiście,
tkwi w szczegółach. Wydawać by się mogło, że nic Unii Kredytowej do CP-S, jakie
by ono nie było - wszak to odrębna instytucja. Związek i zależność jednak
istnieje. Bo trzeba pamiętać, że Centrum - jako największy, najstarszy i
najwygodniej dla Polonii zlokalizowany sponsor Unii Kredytowej, wraz ze swym
potencjałem - w/g
unijnych przepisów - byłby najlepszym pomostem do zasilania wypracowanymi
nadwyżkami finansowymi potrzeb społeczności polskiej (czyli praktycznie
członków obu tych instytucji). I mogłyby to być całkiem duże pieniądze, bo Unia ma się
finansowo bardzo dobrze. Ale tak się, niestety, nie dzieje i tracimy na tym
wszyscy.
Unia przekazując Centrum corocznie setki tysięcy składkowych dolarów,
chciałaby zapewne wiedzieć, czy są one właściwie wydawane, i czy można
ewentualnie dofinansować Gentrum dodatkowym zastrzykiem gotówki na jakiś wspólnie uzgodniony projekt.
Kolejnym powodem niesnasek jest wysokość składek członkowskich. Centrum
arbitralnie domagało się potrącania członkom 20 dolarów, Unia uważała, że decyzję o podwyżce składek
muszą podjąć wszyscy sponsorzy. No i stanęło na niczym, bo stara umowa została
w 2003 r. anulowana, a nowej nie ma. W każdym razie napięcia rosną, a
członkowie jak zwykle są niedoinformowani i zdezorientowani.
Najpoważniejszym powodem nieufności Unii wobec Zarządu Centrum jest - jak się
wydaje - skład personalny Rady Dyrektorów. Dwie osoby, które od lat stanowią
betonowy trzon Rady
Dyrektorów (czyli Bożena Kamińska i Janusz Jóżwíak), dobierając sobie
spolegliwych współpracowników - dzielą tam i rządzą według własnego widzimisię. Jak czytamy w
oświadczeniu Społecznego Komitetu Członków Unii Kredytowej (z 12 grudnia br),
Bożena Kamińska sama lub przy udziale męża Andrzeja, prawnika, (byłego członka
Rady Dyrektorów Unii) znana jest m.in. z tego, że pozywa do sądu w najbłahszej sprawie. Jakiś czas temu złożyła pozew przeciwko Unii
Kredytowej o... 80 mln. dolarów odszkodowania cywilnego. Sprawa w toku. Znana też jest z tego, że próbowała
zawłaszczyć wiele z
polonijnych organizacji. Niektóre skutecznie. Pamiętamy choćby sprawę z Ligą Morską, Polskim
Domem Narodowym, Komitetem Parady Pułaskiego - żeby wymienić co bardziej znane. Podobnie
obserwujemy (choć na szczęście dotąd nieskutecznie) próby zdobycia większości w Radzie Dyrektorów Unii.
Mając tam większość można bowiem przegłosować każdy, w miarę legalny, pomysł. Na
przykład większego transferu pieniędzy do Centrum.
Oczywiste jest, że większość Rady Dyrektorów Unii Kredytowej wolałaby
współpracować z demokratycznym a nie betonowym Zarządem Centrum. Zarządem,
który byłby przewidywalny, prowadził przejrzyste finanse no i miał na celu
przede wszystkim rozwój
tej społecznej instytucji oraz szerszą pracę na rzecz naszej grupy etnicznej (bo wiadomo, że kto nie idzie do
przodu - ten się cofa).
Nie mając jednak praktycznie (podobnie jaki sami członkowie Centrum) żadnych instrumentów nacisku
oraz żadnego realnego wpływu, próbuje przymusić obecny Zarząd do ustąpienia wywierając presję
finansową. Jak czytamy bowiem w ostatnim komunikacie P-SFUK, Rada Dyrektorów
Unii Kredytowej postanowiła więcej nie pośredniczyć w zbieraniu składek członkowskich
na rzecz
Centrum. Niby to drobiazg, przecież Centrum może samo sobie zbierać składki (tak się dzieje w innych
instytucjach tego typu), ale wiadomo, że to jest możliwe tylko teoretycznie, i
że może to być duży
cios finansowy dla Centrum. Tym większy, że światowy kryzys ekonomiczny pewnie
też nie ominie nowojorskich programów społecznych, także tych prowadzonych
przez Centrum, bo budżet miasta
może swe finansowanie zredukować. Myślę, że w takim przypadku Unia
pośpieszyłaby z pomocą, ale na pewno nie legitymowałaby obecnego zarządu Centrum.
Kto sieje wiatr, ten zbiera burzę, proszę szanownego Centrum. Zarząd CP-S
niewątpliwie zdaje sobie z tego wszystkiego sprawę. Póki co, próbuje protestować
używając swoich podopiecznych, czyli seniorów z Klubu Krakus i młodych karateków. Używa przy tym
właściwych sobie metod – dezinformując i matacząc. Starsi państwo są
przekonani, że to Unia chce pozbawić ich programu i bardzo tanich posiłków. A przecież
ich program jest finansowany przez miasto.
Dla Polonii jest bardzo ważne, aby w przypadku ewentualnego głębokiego kryzysu finansowego czy
innych zawirowań, nie doszło do zamknięcia (czy sprywatyzowania) tej
instytucji. Proponujemy zatem jak najszybsze obrady „okrągłego stołu” z
udziałem Unii i Centrum.
Zarząd Centrum, który nie potrafi współpracować, a ma
tylko roszczenia i prywatne
ambicje przysłaniające mu rzeczywistość, powinien ustąpić. Czas najwyższy, żeby
dobro instytucji wysunęło
się przed prywatę.
Adam Mattauszek
List otwarty
Do Pana Franka Milewskiego
Mam moralny obowiązek przypomnieć Panu, że już kilka lat temu zwracałem
Panu uwagę na niewłaściwą ocenę działalności Bożeny i Andrzeja Kamińskich wśród
Polonii. Pan jako działacz KPA zamiast przyjmować uwagi ludzi pokrzywdzonych,
stał się „głuchy na głos ludzi”. Stanął Pan twardo w obronie zakłamania,
nieuczciwości i kryminogennych zjawisk zachodzących w CP-S. Kamińskich popierał
Pan we wszystkim jak „zaślepiony kochanek”. Wlazł Pan w towarzystwo esbeckich agentów chcąc ich uwiarygadniać.
Naraził Pan prestiż KPA i dlatego ta zasłużona organizacja nie ma żadnego
szacunku w Nowym Jorku. Obecnie, kiedy coraz bardziej ujawniane są fakty
nierzetelnego, niezgodnego z prawem, niezgodnego z interesami członków
zarządzania organizacją Centrum Polsko-Słowiańskiego przez Kamińskich i spółkę
– Pan ponownie staje po ich stronie przeciwko naszej społeczności etnicznej.
Moja wygrana po ośmiu latach kłopotów wszystkich spraw sądowych z Kamińskimi
(było razem 9 orzeczeń na moją korzyść) świadczy dobitnie, że miałem i mam
nadal rację w tej sprawie. Z wyżej opisanych powodów nie chciałem Panu podawać
ręki podczas różnych uroczystości oficjalnych – pamięta Pan? Powinien Pan
pomyśleć czy nad pańską trumną będzie można powiedzieć że służył Pan Polonii
jak było to wobec Pana Mattauszka? A może ktoś powie i „to ten co pomagał
Kamińskim rozbijać i pogrążać Polonię”. Zastanów się człowieku jeżeli masz
polskie korzenie.
Józef Łuczaj
Przew. Kola Ligi Morskij w Nowym
Jorku
10 luty 2009 r.
Poletko Pani K.
BOŻENA SAWA
Jest rok 2009
Czarne oczodoły dziesiątków okien okazałych budynków
Centrum Polsko-Słowiańskiego przy Java Street i Kent Street w Nowym Jorku dowodzą smutnej prawdy: historia się
powtarza. Tragiczna historia, którą poznałam zbyt dobrze i zbyt boleśnie, by
teraz nie krzyczeć: "Dość! Zbrodnia sprzed lat nie może się
powtórzyć!" Zbrodnia doprowadzenia do bankructwa i utraty wspaniałego polonijnego
domu na dolnym Brooklynie - Prospect Hall.
Był rok 1981, mój pierwszy
rok w USA
Czarne oczodoły
dziesiątków okien Prospect Hall to też był pierwszy poważny symptom zbliżającej
się tragedii. Nie zapobiegły jej bijące na alarm dziennikarskie artykuły, w tym
mój: "Ratujmy Prospect Hall". Polonia straciła ten piękny budynek.
Tymczasem, nieomal od dnia przejęcia przez nowych właścicieli, zapalił on ulicę pełną gamą okiennych
całodobowych świateł. Płoną do dziś, a Prospect Hall nieodmiennie, rok w rok, przynosi swym mądrym
właścicielom milionowe zyski. Nie Polonii!
Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki
Polonia nowojorska to zrobiła. Po 28 latach od tamtej wielkiej
finansowej i społecznej straty oraz głośnego bicia na alarm weszła do tej samej
rzeki, w której utonął Prospect Hall, prowadzona przez dyrektor Centrum, panią Bożenę
Kamińską. Od lat wykorzystywane w minimalnym stopniu Centrum Polsko-Słowiańskie
to dziś gmachy-widma. Od 2
lutego nie dzieje się w nich nic, z ostentacyjną zresztą arogancją zarządu
Centrum, który zamknął pięć zasadniczych programów, wykrzykując w całej polonijnej prasie i wielkimi
literami na ogromnych transparentach zawieszonych na obu budynkach
nowojorskiego Centrum Polsko-Słowiańskiego: "Centrum zawiesza działalność programów
z powodu wstrzymania funduszy przez Unię Kredytową".
Gore!
Tylko osoby
niezorientowane w specyfice działalności instytucji charytatywnych, do jakich
przecież należy Centrum, mogą uwierzyć w proponowane przez panią Kamińską i jej
grupę oparcia "winę i obowiązki" Unii Kredytowej.
Centrum Polsko-Słowiańskie jest jedyną znaną mi
instytucją charytatywną utrzymywaną w dużej mierze przez bank, czyli nas - jego
klientów, z naszych składek! Wszystkie inne etniczne instytucje podobnego
rodzaju utrzymują się z funduszy pochodzących z trzech zasadniczych źródeł:
Po pierwsze - z
miejskich dotacji; źródło przez Centum wykorzystywane. Ilu z nas wie jednak - a
wiedzieć mamy prawo - w jakich wysokościach i na co?
Po drugie - z kampanii zbiórki pieniędzy prowadzonej
wśród członków i sympatyków, na łamach prasy, w telewizji, w formie ulotek i
osobistych listów.
Czy ktoś pamięta choćby jedną taką profesjonalną kampanię Centrum Polsko-Słowiańskiego?
Po trzecie - z własnej działalności gospodarczej na
większą i mniejszą skalę. Jest nią energiczne, systematyczne,
w założeniu stuprocentowe, a w praktyce niewiele mniejsze wynajmowanie swoich
pomieszczeń. Są nią także dochodowe festyny i jarmarki uliczne. Ilu z was
widziało taki jarmark przed Centrum chociaż raz?
Chwała szefom Polsko-Słowiańskiej Federalnej Unii Kredytowej za to, że wreszcie -
w dobrze pojętym interesie nas członków - powiedzieli „nie" marnotrawstwu
pieniędzy przez Centrum. I to kategoryczne „nie" zarówno na aroganckie
nowe żądanie $20 rocznie od członka, jak i powrót do przekazywanej do niedawna
przez wiele lat składki $10. Nareszcie w Unii Kredytowej nastały rządy ludzi, którzy szanują własne i nasze
pieniądze, oporni są na histerię i szantaż, oraz cenią demokrację i
kompetencję.
Z pewnością właśnie to konsekwentnie i uparcie powtarzane
„nie" dyrekcji Unii Kredytowej sprawiło, iż reprezentanci 30 najważniejszych polonijnych organizacji mieli czas
się zebrać i wydać oświadczenie będące próbą zmuszenia Centrum
Polsko-Słowiańskiego do zwołania wkrótce walnego zgromadzenia wszystkich
członków. Ono musi się odbyć.
Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki, a jeśli już
się weszło, trzeba z niej wyjść. Jedynym wyjściem będzie walne zgromadzenie.
Aby nie stracić szansy, trzeba się spieszyć.
Historia jest nauczycielką życia
... i dlatego dopuszczona do głosu na walnym zgromadzeniu
przypomnę rok 1981 i Prospect Hall.
Prospect Hall, jak
przysłowiowa ryba, psuł się od głowy.
To jego ówczesny dyrektor z wiernym mu zarządem zrobili
sobie z niego swój prywatny folwark. To oni, z niesłychaną
sprawnością i konsekwencją w
sobie tylko wiadomym
celu, w ciągu niewielu lat zmienili tętniącą życiem, dochodową polonijną
instytucję w ziejący mrokiem, ciszą i pustką gmach. Tylko skrajna nieudolność
lub wyjątkowe nadużycie mogły dokonać tego dzieła unicestwienia placówki,
której los dał wszystko: idealną,
bo piękną i zabytkową nieruchomość, znakomite położenie geograficzne i czas
obfitujący w palących się do pracy kandydatów z
pomysłami, energią, pasją oraz wyższym wykształceniem: dzieci starej Polonii i
nową falę przybyszów z Polski.
Tenże dyrektor dobrze
rozdawał karty, w... które grał. Do dnia bankructwa Prospect Hall udawał, że
chce go ratować, siedząc przy biurku i prosząc za pięć 12:00 o duże dotacje
współwinnych.
Centrum Polsko-Słowiańskie psuje się od lat nie inaczej.
Od głowy.
Przesadą byłoby
dowodzić, że to Bożena Kamińska, od lat do dziś dyrektor generalny Centrum (a do niedawna również dyrektor
wykonawczy), pierwsza wpadła na pomysł, by uczynić z tej wiodącej polonijnej organizacji charytatywnej
swoje prywatne złotokłose poletko. Ale to ona
pierwsza poszła dalej niż przed laty dyrektor Prospect Hall. Nie tylko bowiem
weszła bez oporów i agresywnie na przetartą przez poprzedników drogę
niekompetencji, indolencji i prywaty, ale zapewniła sobie bezkarność,
wprowadzając statut, który praktycznie zapewnia nietykalność osobom będącym w
Centrum u władzy.
I ona, jak jej pierwowzór sprzed 28 lat, z trzech rzeczy
budujących finanse organizacji charytatywnej skoncentrowała się na jednej:
„DAJ!", skierowanego do Unii.
Zarządowi Prospect Hall zmarnowanie wielomilionowego
polonijnego majątku uszło na sucho. Walne zgromadzenie daje
nadzieję, że zarząd Centrum Polsko-Słowiańskiego będzie musiał wyłożyć wszystkie
karty na stół, wytłumaczyć się, wziąć na siebie odpowiedzialność za złe
działanie i brak działań, a następnie.... ustąpić.
Give me the math
- jak mówi się w Ameryce, by ocenić każdą sytuację. Matematyka, o której
huczy w Nowym Jorku, jest dla Bożeny Kamińskiej bezlitosna. Także zdaniem moich
wielu rozmówców nalegających na anonimowość, bo porażonych strachem przed
procesem sądowym, który, jak twierdzą, z pewnością wytoczyłaby im pani
Kamińska.
Pierwsza to matematyka kosztów sądowych tak porażająca,
że zabezpieczając się przed wytoczeniem mi przez panią Kamińską ewentualnego
procesu, na który mnie nie
stać, zastrzegam się, iż osobiście w nią nie uwierzę, dopóki nie zobaczę namacalnych dowodów): $200
tys. społecznych pieniędzy wydanych jakoby [przypisek autorki] do tej pory
przez panią Kamińską na walkę sądową ze swoimi przeciwnikami.
Druga to
matematyka redukcji etatów w Centrum. Lista zwolnionych pracowników jest
niepokojąco długa i warta przeanalizowania.
Trzecia to matematyka czasu zasiadania na dwu stołkach: dyrektora generalnego Centrum i dyrektora
wykonawczego Centrum. W celu przejęcia tej drugiej lukratywnej posady konieczne było
wcześniejsze zwolnienie byłego dyrektora wykonawczego. To jawne nadużycie
potęguje fakt, że posiadaczka tych stołków nie zrobiła rzeczy podstawowej - nie rozpisała publicznego konkursu na stanowisko
dyrektora wykonawczego, świadoma (jak my wszyscy), że jest i dziś wśród Polonii wielu
znakomitych kandydatów.
Czwarta to matematyka stosunku finansowych możliwości do
wpływów finansowych. Ciemne wieczorami okna gmachów Centrum nie pozostawiają
wątpliwości, że budynki użytkowane są rzadko i w niewielkiej części, a mogłyby i powinny przynosić duże
materialne i społeczne korzyści.
Piąta - matematyka (nie mówiąc o treści) polonijnego programu telewizyjnego i miesięcznika Głos. Jaka jest ich oglądalność i czytelnictwo w liczbach? (Nie
mówiąc o społecznym zapotrzebowaniu, powszechnie kwestionowanym, bo żaden z tych organów nie zajmuje się tą Polonią, która mu dała życie.)
I wreszcie matematyka stosunku zapalonych do ciemnych
wieczorami okien, dzień po dniu, tydzień po tygodniu. Ta matematyka mówi dość, by usprawiedliwić zdecydowane żądanie
odsłonięcia przez zarząd CPS na walnym zgromadzeniu wszystkich kart.
W liczbach, a jakże, jest jeszcze mikroskala zjawiska.
Diabeł leży, jak wiadomo, w szczegółach. Skądś się to wszystko wzięło, brało stopniowo, rosło jak lawina.
Szczegółem takim jest chociażby - kilkakrotnie przeze mnie ponawiana
-
prośba wynajęcia w CPS sali na moją szkołę języka angielskiego "Columbus
Bridge". Odkryłam przed panią Kamińską na piśmie wszystkie karty: że mam dyplom Szkoły Dziennikarstwa Columbia University,
wieloletnie doświadczenie nauczania
angielskiego na nowojorskich uczelniach i w nowojorskich szkołach średnich dzięki
nowojorskiej licencji nauczyciela ESL. I co? Ano, za każdym razem byłam
ignorowana. Ostatni raz przed paroma tygodniami. Perlistym śmiechem pani
dyrektor: "Pani żartuje. Przecież pani jest naszą konkurencją!"
Jak pożenić tę odmowę z przekazaną mi - znów anonimowo -
informacją, że pani Bożena Kamińska "nie mogła dostać pieniędzy na kursy
angielskiego, bo nie ma nauczyciela z nowojorską licencją"?! Gore!
Dodajmy, że jest całkiem prawdopodobne, iż taką jak ja licencję ma na Greenpoincie i poza nim
jeszcze paru czy parunastu nauczycieli polskiego pochodzenia. Wystarczyło i
miało się obowiązek szukać ich apelami w prasie, jeśli nie pamiętała pani lub
chciała zapomnieć o mojej kandydaturze. Tymczasem w podobny sposób została
odprawiona z kwitkiem moja - bardzo dla Polonii zasłużona - koleżanka, która zgłosiła się do Centrum w
dokładnie takim samym celu jak ja. I ona usłyszała ostre „nie!" pani
Kamińskiej.
A piękne lokale Centrum straszą wieczorami
przechodniów na Kent i Java
mrocznymi oczodołami okien pustych pomieszczeń.
Wszystkie karty na stół
To obowiązek najbliższego walnego zgromadzenia Centrum.
"Zasługujący na miażdżące wotum nieufności obecny zarząd Centrum nie jest
bynajmniej zwalczany przez samych świętych. Niektórzy z nich chcą się pozbyć
Kamińskiej, by po jej odejściu robić to samo: uprawiać w Centrum własne, złotodajne poletko.
Trzeba się spieszyć. Miasto -
zwłaszcza że kryzys - może rzeczywiście zrozumieć
fakt rozwiązania przez Bożenę Kamińską i S-ka podstawowych programów jako
rezygnację z nich samej Polonu i skierować dotąd przeznaczane na nie pieniądze gdzie indziej, doprowadzając
Centrum do bankructwa. Spieszmy się, by silnym, mądrym frontem uderzyć do
miasta po dotacje.
Ale spieszmy się powoli. Na każde stanowisko w zarządzie
CPS wybierzmy osobę, która na nie zasługuje, bo ma odpowiednie wykształcenie,
kwalifikacje, doświadczenie, energię, pasję i entuzjazm. Gdy trzeba - dyplom i licencję. Zawsze etykę.
Bożena Sawa
(Do tematu wrócimy w następnych numerach)
Za: Gwiazda Polarna, 28 luty 2009 r.
----------------
LIST DO AMBASADORA IZRAELA W WASZYNGTONIE
Israeli Embassy
3514 International Dr. NW
Washington, DC 20008
Szanowny Panie Ambasadorze
Osiagniecie porozumienia
pomiedzy Polska a Stanami Zjednoczonymi w/s zainstalowania na terytorium Polski
amerykanskiej tarczy antyrakietowej nastapilo w rezultacie ostatniego konfliktu
militarnego w Gruzji. Porozumienie to mowi o zobowiazaniu do przyjscia z pomoca
w przypadku zaistnienia zagrozenia jednej ze stron, niezaleznie od zobowiazan,
wynikajacych z przynaleznosci obydwu panstw do NATO. Polacy wierza, ze
umieszczenie tarczy antyrakietowej w Polsce zobowiazuje armie amerykanska do
obrony polskiego terytorium a nie tylko amerykanskich instalacji militarnych.
Porozumienie wspomina
rowniez o udziale strony amerykanskiej w modernizacji polskiej armii, np. w
postaci zakupu pociskow Patriot. Oczywiste jest, ze instalacja tarczy
antyrakietowej w Polsce wywola reperkusje ze strony Rosji. Rosja
przeciwstawiala sie wzmocnieniu polskiej armii juz od 1720 roku, kiedy to
podpisala specjalny uklad z Prusami w Poczdamie, aby ograniczyc sile militarna Polski.
Polacy wiedza z historii,
ze polityka wielkich mocarstw zmieniala sie wiele razy (np. uklady z Jalty i
Teheranu). Dlatego budowanie wlasnej sily militarnej jest gleboko uzasadnione.
Jednakze, wydatki z tym zwiazane beda niewyobrazalne. W takiej sytuacji, polski
rzad powinien domagac sie od Kongresu USA, aby przestal popierac zadania
zydowskiego lobby, reprezentujacego organizacje tzw "Holocaust
industry," wyplacenia przez Polske olbrzymiego haraczu tym instytucjom
(Rezolucja Kongresu USA nr 371). Gospodarka Polski nie bedzie w stanie
udzwignac tych obydwu wielkich obciazen.
Poza tym, glownym zadaniem
amerykanskiej tarczy ma byc obrona Izraela przed atakiem rakietowym ze strony
Iranu. Przeciez, zarowno polscy jak i amerykanscy politycy zapewniaja, ze tarcza
nie bedzie zbudowana z mysla o ataku ze strony Rosji. Oczywiscie, Rosjanie w to
nie wierza. Tak wiec, Polska praktycznie wyswiadcza Izraelowi duza przysluge,
narazajac rownoczesnie wlasne terytorium na atak odwetowy Rosji.
Poniewaz Izrael nie ma zamiaru
uczestniczyc w pokryciu kosztow budowy tarczy antyrakietowej oraz modernizacji
polskiej armii, zwracamy sie do Pana, aby wladze Izraela wyperswadowaly bosom
zydowskiej diaspory w USA, aby porzucili swoj antypolski program
wykorzystywania ohydnej, antypolskiej propagandy jako narzedzia nacisku na
polski rzad, aby zgodzil sie na wyplacenie olbrzymiego haraczu organizacjom
reprezentujacym tzw. "Holocaust industry."
Jan Terlecky
w imieniu Polonjnego Klubu
Dyskusyjnego w Nowym Jorku
LIST DO KONGRESU
USA
Szanowni Kongresmeni
Dot.: 110 Kongres USA, 2-a Sesja, Rezolucja nr 371
11 czerwca 2008r. w czasie 2-ej Sesji 110-ego Kongresu Stanow Zjednoczonych ,
Komisja d/s Stosunkow Zagranicznych Izby Reprezentantow przeglosowala projekt
Rezolucji nr371, ktora z calej mocy popiera natychmiastowa restytucje lub
rekompensate wlasnosc nielegalnie skonfiskowana w ubieglym wieku przez rezimy
nazistowski i komunistyczny. Rezolucja potwierdza, ze nielegalna konfiskata
wlasnosci byla integralna czescia przesladowania niewinnych ludzi przez rezim
nazistowski i komunistyczny i wzywa do natychmiastowego i sprawiedliwego zwrotu
lub rekompensaty ofiarom lub ich potomstwu. Wedlug Rezolucji, niektore kraje
europejskie juz sie zgodzily na zwrot lub sprawiedliwa rekompensate za wlasnosc
przejeta na cele publiczne. Rezolucja wzywa obecne rzady Polski i Litwy, aby
zwrocily lub zrekompensowaly wlasnosc ofiar bezprawnie skonfiskowana przez
poprzednie rezimy nazistowski i komunistyczny.
Jakkolwiek, generalnie zgadzamy sie z tym, ze bezprawnie skonfiskowana wlasnosc
powinna byc zrekompensowana lub nawet zwrocona ofiarom, to nie mozemy
zaakceptowac faktu interwencji obcego panstwa w wewnetrzne sprawy innego
panstwa i jego wladz. Nie sadze, aby Kongres oraz rzad Stanow Zjednoczonych
byly zadowolone, gdyby np. Polska i Litwa uchwalily rezolucje lub prawo,
wzywajace USA do wyplacenia natychmiastowej rekompensaty spolecznosci
indianskiej lub afro-amerykanskiej lub zadajace .zwrotu skonfiskowanej im
wlasnosci. To nie jest sprawa Polski lub Litwy i to samo odnosi sie do Stanow
Zjednoczonych w sprawie interwencji w wewnetrzne sprawy innych panstw. Uwazamy,
ze Rezolucja ta jest nie tylko niewlasciwa, ale zostala rowniez sformulowana
wedlug podwojnych standardow moralnych i wzywanmy kongresmenow, ktorzy ja
sponsorowali, aby jak najszybciej ja wycofali z Kongresu oraz przeprosili
Polske i Litwe za niewlasciwa interwencje w wewnetrzne sprawy tych panstw.
Poza tym, chcielibysmy zwrocic uwage na przekrecanie historycznych faktow w
Rezolucji. Nalezy przypomniec, ze Polska ( a pozniej rowniez Litwa i wiele
innych panstw wschodnio-europejskich) zostala najechana przez nazistowskie
Niemcy oraz komunistyczna Rosje w 1939r. Polska i inne kraje
wschodnio-europejskie byly okupowane przez nazistowskie Niemcy oraz Zwiazek
Radziecki w latach 1939-1990.
Dopiero niedawno panstwa te odzyskaly “wolnosc i niepodleglosc.” W zeczywitosci
rzady panstw wschodnioeuropejskich nie mogly prowadzic niezaleznej polityki
wewnetrznej lub zagranicznej. Wszystkie decyzje oraz uchwaly (rowniez te
dotyczace praw wlasnosci, konfiskaty lub przejecia na cele publiczne,
sprawiedliwe lub niesprawiedliwe) byly podejmowane przez wladze komunistyczne w
Zwiazku Radzieckim lub nazistowskie w Niemczech. Polska i inne krajew
schodnioeuropejskie nie mialy wlasciwie swoich ‘rzadow”, ktore podejmowalyby
niezalezne decyzje (poza rzadami na emigracji).
Innym faktem historycznym, pominietym w rezolucji, jest udzielanie przez Stany
Zjednoczone moralnego i finansowego wsparcia, zarowno rezimowi nazistowskiemu,
jak i wladzom komunistycznym w ZSRR i innych panstwach wschodniej Europy w
postaci kredytow i darowizn. To Stany Zjednoczone, Wielka Brytania, Francja i
ZSRR zdradzily panstwa wschodnioeuropejskie, oddajac je we wladanie Zwiazku
Radzieckiego na Konferencji w Jalcie i Poczdamie w 1945r. Tak wiec, to ktos
inny jest odpowiedzialny za przestepstwa dokonane w tym okresie oraz za zwrot
mienia lub rekompensaty.
Interwencja w
wewnetrzne sprawy Polski (i Litwy) jest niewlasciwym, nieodpowiedzialnym
krokiem ze stronyKongresu Stanow Zjednoczonych. Uwazamy, ze Rezolucje nalezy
wycofac oraz domagamy sie przeproszenia Polski (i Litwy) za niepozadana
interwencje.
POLSKI PATRIOTYCZNY KLUB DYSKUSYJNY W Nowym Jorku
Nowy Jork, 11
sierpnia 2008r.
B
E Z B R O N N A P O L O N I A
Polscy imigranci w Stanach Zjednoczonych zawsze byli
latwym celem dla roznego rodzaju 'biznesmenow', mowiacych po polsku i
podajacych sie czesto za rdzennych Polakow, dla wzbudzenia zaufania swoich
przyszlych ofiar. Po wojnie, sytuacje wsrod Polonii w USA skomplikowala
dzialanosc nasylanych przez komunistyczny rezim w Warszawie roznego gatunku
agentow, ktorzy latwo wtapiali sie w rzesze polskich imigrantow, zakladali
polonijne biznesy oraz przenikali do polonijnych organizacji. Polscy
patrioci, jak ksiadz Longin Tolczyk w Nowym Jorku, inicjowali zakladanie
polskich bankow oraz organizacji samopomocy, ktore bronilyby interesow
nowoprzybylych, najczesciej nie znajacych jezyka angielskiego, bezbronnych
ludzi.
Jedna
z najwiekszych afer finansowych wsrod Polonii nowojorskiej byla sprawa
korporacji Stockbridge Funding zalozona prze Eugeniusza Karczewskiego i
jego syna w latach 1980-ych. Firma ta dzialala na zasadzie tzw. piramidy, czyli
ze pieniadze nowych czlonkow byly wykorzystywane do finansowania wczesniejszych
inwestorow. Dla przyciagniecia nowych kandydatow korporacja obiecywala bardzo
wysoki zwrot od zainwestowanego kapitalu, siegajacy 14%. Na poczatku lat 1990
ojciec z synem znikneli z Nowego Jorku z zainwestowanymi przez Polnusow oraz
innych imigrantow ze Wschodniej Europy. Wyjechali podobno pozniej do Izraela.
http://query.nytimes.com/gst/fullpage.html?res=9D0CE1D61E30F93AA15752C0A967958260#
Istniejaca
od 30 lat, zalozona przez ks. L.Tolczyka, Polsko-Slowianska Federalna Unia
Kredytowa zdawala sie byc prawdziwie polonijna instytucja, w ktorej Polacy moga
bez obawy lokowac swoje ciezko zarobione pieniadze. Jednakze od wielu lat wokol
tej organizacj knute sa rozmaite intrygi. Polonijne pieniadze, odpowiednio
zainwestowane, powinny przynosic zyski oraz wspierac dzialanosc organizacji
polonijnych wsrod polskiej grupy eytnicznej, podnoszac jej znaczenie.
Niestety, od wielu lat olbrzymie sumy wydaje sie na nie-polskich adwokatow w
bezsensownych sprawach sadowych.
Niepokojacym
zjawiskiem byla samowola Zarzadu PSFUK, ktory wydawal sie zupelnie nie liczyc z
czlonkami Unii. Aroganckie zachowanie oraz lekcewazenie Polakow przez bylego
Prezesa Alexa Storozynskiego bylo szeroko znane. Warto zaznaczyc, ze byl on
rownoczesnie redaktorem znanego dziennika amerykanskich syjonistow
konserwatystow New York SUN. Wiele zlej krwi wsrod Polonusow
nowojorskich wywolalo finansowanie przez Zarzad PSFUK katedry na Uniwersytecie
Columbia, na ktorej wykladal antypoplski pisarz Jan Gross i gdzie tlumaczone
byly jego znieslawiajace Polske ksiazki.
Stan Rozalski