TVN24/PAP, PU/11:28

Zamieszki w stolicy - Kalisz zwoła specjalne posiedzenie komisji

Demonstracja stoczniowców w okolicy Pałacu Kultury i Nauki, fot. PAP/Paweł Supernak
PAP

Ryszard Kalisz zwoła specjalne posiedzenie sejmowej Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka w związku z zamieszkami, które miały miejsce w centrum Warszawy. Kalisz poinformował o tym w programie "Kawa na ławę" w TVN.

Zdaniem posła SLD sprawę zamieszek należy wyjaśnić. - Należy wyjaśnić również czy w tym wypadku respektowane było prawo do demonstracji - dodał Ryszard Kalisz, informując widzów "Kawy na ławę", że na posiedzenie komisji zostanie zaproszony wicepremier i minister spraw wewnętrznych i administracji Grzegorz Schetyna.

- To były burdy i zamieszki. To, że PiS się wpisuje w ekscesy i burdy uliczne jest spowodowane desperacją i spadającymi sondażami - stwierdził
Stefan Niesiołowski, który dodał, że nie ocenia słuszności postulatów, lecz metody protestujących. - Ci ludzie nie mają nic wspólnego z "Solidarnością" i ludźmi, którzy w 80. latach strajkowali - powiedział wicemarszałek Sejmu.

Według posła PiS
Tadeusza Cymańskiego premier powinien się wpisać w ten dialog i powiedzieć coś o stoczniach podczas zjazdu EPP, gdy na zewnątrz Pałacu Kultury odbywała się demonstracja. - Donald Tusk powinien powiedzieć do Merkel czy Berlusconiego "widzisz jaki mam tutaj problem" i w ten sposób załatwić pomoc publiczną dla polskich stoczni, tak jak większe państwa europejskie załatwiają pomoc publiczną dla swoich przedsiębiorstw - powiedział Cymański w TVN.

Czwartkowe starcia

W starciach przed Pałacem Kultury i Nauki, w którym rozpoczął się kongres Europejskiej Partii Ludowej, zostało rannych dziesięciu stoczniowców oraz co najmniej pięciu policjantów.

Zamieszki wybuchły po godzinie 18. Policja użyła gazu pieprzowego przeciwko stoczniowcom, którzy zaczęli rzucać petardy w kierunku budynku PKiN. Policja sformowała kordon, który oddzielił demonstrantów od budynku Pałacu Kultury i Nauki. W kasku jednego z policjantów wybuchła petarda, jednak jego zdrowiu nie zagraża niebezpieczeństwo.

Zamieszki pod Pałacem Kultury i Nauki. Zobacz zdjęcia:

 

 

 

 

Infonurt2 : Stalinowcy Herr Tuska z PO pokazuja prawdziwe oblicze .. czy tzw polska policja to juz GESTAPO? Najpierw ich okradli a teraz ich biją..

 

Web416Gazem łzawiącym w stoczniowców

Przed Pałacem Kultury i Nauki w Warszawie podczas odbywającego się zjazdu Europejskiej Partii Ludowej protestowało wczoraj kilkuset związkowców ze Stoczni Gdańsk w obronie zakładu i miejsc pracy. Policja zareagowała gwałtownie względem manifestantów, używając m.in. gazu pieprzowego. Świadkowie twierdzą, że reakcja policji była nieadekwatna do sytuacji. Stoczniowcy spalili też kukłę przedstawiającą postać premiera Donalda Tuska.

Policja przeciwko protestującym użyła pałek, gazu łzawiącego i armatki wodnej. Jeden ze stoczniowców biorących udział w proteście dostał ataku padaczki. Niektórzy po użyciu gazu pieprzowego mieli problemy z oddychaniem. Kilkunastu stoczniowców potrzebowało pomocy medycznej. Pomoc została im udzielona przez służby medyczne dopiero po kilkunastu minutach, gdyż na miejscu nie było żadnej karetki.
Jak podała policja, podczas manifestacji ucierpiało trzech funkcjonariuszy, którzy mają lekkie poparzenia i otarcia. W liście otwartym rozdawanym dziennikarzom stoczniowcy podkreślają, że domagają się dalszego istnienia stoczni i nieniszczenia jej z przyczyn pozaekonomicznych.
Wczorajsza manifestacja stoczniowców była pierwszą z zapowiadanych w obronie zakładu. Komitet Protestacyjny Stoczni Gdańsk SA zorganizował ją przed Pałacem Kultury i Nauki podczas odbywającego się w tym czasie zjazdu Europejskiej Partii Ludowej. Związkowcy gdańskiej stoczni spotkali się wczoraj w Warszawie z przedstawicielami Agencji Rozwoju Przemysłu oraz firmą ISD, właścicielem zakładu. Jak powiedział szef NSZZ "Solidarność" Stoczni Gdańsk Roman Gałęzewski, plan restrukturyzacji Stoczni Gdańsk jest nieekonomiczny i prowadzi do likwidacji wielu miejsc pracy.
IB, PAP

Sent: Thursday, 30 April, 2009 13:04:52
Subject: Wczorajsze manifestacje

Wczorajsze demonstrace w Warszawie uświadomiły mnie jak daleko jestesmy jeszcze od rzeczywistych "solidarnych" całym Narodem demonstracji zmieniajacych ład spoleczny (dzisiaj mafijny). Co prawda nie brałem udziału w manifestacji stoczniowców (o przyczynach napiszę na końcu, lub  w innym art) natomiast "przyjmowałem"  transparentem  - "zbrodniarze rabujący Kraj - do Berezy" -   przed Salą Kongresową  od godzin porannych zgłaszających się uczestników protestu PKP, organizujących się na tyłach Pałacu Kulturty do wymarszu pod URM  ok. godz.1200.  Z jednej strony cieszyło mnie że w proteście uczestniczyli związkowcy wszystkich związkow zawodowych i wspólnie skandowali pod URM   "PRECZ  Z  TYM  RZĄDEM",  (czego  żadne z tzw. "wolnych i niezależnych" mediów TV nie pokazało)  jednak stojąc w tym tłumie wyraźnie widziałem oddzielanie się co prawda niewielkiej grupki "Solidrnościowców" - jakby mieli czym się chwalić, o czym też później - wykrzykujacych inne hasła niż zaplanowane. Rozmawiałem też z paroma niezbyt rozumiejącymi celu tego protestu w którym uczestniczyli. Związki Zawodowe w dzisiejszym czasie - totalnej indoktrynacji coraz bardziej niedokształcanego społeczeństwa - muszą tez prowadzić akcję uświadamiającą właściwe cele, Polskie, Narodowe a nie tylko swoich związków konkurujących na różnych zasadach z innymi. Zabraknie Narodościowych celów to i nie będą potrzebne związki.
U stoczniowców też widać spolegliwość, stocznie Szczecińska i Gdyńska nie wzięły udziału w protescie chcąc uniżonym poddaństwem przypochlebić się eurosojuzowi jakby to miało jakiekolwiek znaczenie. Tu chodzi tylko i wyłącznie o zniszczenie konkurecji przemysłowi stoczniowemu Niemiec !

Żałuję że nie dane mi było uczestniczyć w proteście "stoczniowców" w zasadzie z mojej winy. Nie potrafiłem się skontaktować z organizatorami wyjażdu stoczniowców i nie wiedziałem  kiedy i czy pojawią sie w Warszawie (moją "komórkę" na podsłuchu nie chciałem "uruchamiać") i nikt z tam obecnych nie potrafił mi odpowiedzieć czy po proteście kolejarzy jeszcze będzie jakiś protest. Natomiast po powrocie z pod URM ok. godz. 1400 pod Salę Kongresową zostałem usunięty (zakazano mi występować z transparentem)  z tamtąd przez Policję na polecenie BORu. wcześniej dokładnie odnotowano moje wszystkie dane łącznie z napisem na transparencie i opisem sytuacji w której transparent "upublicznialem", dyskutując z Policją na temat zakazu przebywania mnie - obywatela swojego, tzw. "wolnego" Kraju - z transparentem w miejscu ogólnodostępnym . Co z tego wyniknie - zobaczymy. ( Przy okazji następny nierządnik - WC "premier" W Pawlak nie smiał spojrzeć mi w oczy idąc z głową opuszczoną na dół jak wygłodzony bezdomny, bezrobotny szukajacy na ziemi jakiegoś grosika na posiłek, na przeciw mnie stojącego z transparentem  )

Marek Chrapan

 

 

----- Forwarded Message ----
From: Marek Chrapan <marek.chrapan@hotmail.com>
To: marekchrapan@yahoo.co.uk; wodniak@ymail.com; Marek Chrapan <marek_chrapan@poczta.onet.pl>
Sent: Sunday, 10 May, 2009 13:31:28
Subject:

Bedac obecnie w Londynie "za chlebem" i nie majac informacji biezacych z Kraju nie wiem czy Gdanska Stoczniowa "Solidarnosc" oskarza policje o sprowokowanie zajsc i brutalizm podczas ostatniego protestu w Warszawie.. Natomiast moge zaswiadczyc, jezeli zajdzie potrzeba to i w Sa,dzie o duzym prawdopodobienstwie prowokacji. Jak juz pisalem w te srode w Warszawie, przed Palacem Kultury bylem rano, po godz. 08,00. Poniewaz "eurodeputowani" jeszcze sie nie schodzili, obszedlem Palac Kulktury dookola sprawdzajac sily policyjne przygotowane  na protest - nie wiedzialem wowczas ze beda dwa w roznym czasie - naliczylem 11 mikrobusów policyjnych w kazdym po 4 (czasami 3 widzialem) policjantow, dwie tzw. "suki" (nie wiem ilu policjantow w nich) i dwa osobowe radiowozy, czyli razem najwyzej ok 60-65 policjantow. Przed przylaczeniem sie do protestujacych kolejarzy - byli na tylach Palacu, ja natomiast z transparentem przed Sala Kongresowa - ok. godz.11,45 idac ponownie stwierdzilem ten sam stan sil policyjnych.  Po rozwiazaniu protestu kolejarzy  pod ministerstwem wracajac pod Palac Kultury nie zauwazylem jakichkolwiek zmian w silach policyjnych. Kiedy ponownie stanalem przed Salá Kongresowa ze swoim transparentem po jakiejs pol godzinie zauwaqzylem wzmozony wjazd "suk" do wnetrza Palacu, co mnie bardzo zdziwilo (nie wiedzialem wowczas ze Stoczniowcy zaczna o 17,00), do godz. ok.chyba 14,40 - o ktorej mniej wiecej mnie usunieto z tamtad - naliczylem ok 15 "suk" zapelnionych policjantami. Dzisiaj zdajé sobie sprawe ze to wlasnie byly przygotowywania na protest stoczniowców i najprawdopodobniej w celu sprowokowania ich by pokazac silé na kilkusetosobowej grupie, bojac sie jednak prowokowac ok 5 tysieczny protest kolejarzy mimo ze byly swiece dymne, petardy, okrzyki "Precz z tym rzadem". Policja po prostu dreagowala na stoczniowcach swoja frustracje z protestu kolejarzy. WNIOSEK PROSTY - JEDNOCZYC SIE PRZECIW BANDYCKIEJ UZURPATORSKIEJ "WLADZY", TA "WLADZA" TYLKO SILY SIE BOI  !
 
Marek Chrapan

 

Stoczniowcom gaz, a eurokratom specjały

O brutalność i użycie nieadekwatnych do sytuacji środków oskarżają policję stoczniowcy. Podczas legalnej demonstracji przed PKiN w Warszawie, gdzie odbywał się Kongres Europejskiej Partii Ludowej, funkcjonariusze oblali protestujących, a także kilku dziennikarzy i warszawiaków obserwujących zajście, stężonym gazem. Wywołał on poparzenia i duszności. "Solidarność" zapowiada złożenie doniesienia do prokuratury. Związkowcy są przekonani, że koalicji PO - PSL zależało najwidoczniej na jak najlepszym przyjęciu unijnych gości, zaś protesty stoczniowców psuły obraz Polski jako kraju zamieszkałego przez obywateli zadowolonych z pięcioletniej obecności w UE.

W tym samym czasie co demonstracja stoczniowców, którzy zostali pozbawieni miejsc pracy, w pałacu miała miejsce feta Europejskiej Partii Ludowej. Przybyli na nią reprezentanci unijnych instytucji oraz przywódcy państw UE.
Użycie "gazu pieprzowego" - jak twierdzi policja, lub "dziwnej substancji" - jak uważają związkowcy, wydaje się uczestnikom demonstracji nieadekwatne do sytuacji. - Nie było prowokacji ze strony stoczniowców. Nikt nie przekraczał wyznaczonych linii, otworzenie ognia nastąpiło w momencie, kiedy protestujący okrzykami wznosili hasła i podnosili transparenty - powiedział w Radiu Maryja Andrzej Jaworski, były prezes Stoczni Gdańsk, świadek zdarzenia. Ponadto protestujący nie mieli szans na szybkie opuszczenie miejsca, gdyż napierały na nich oddziały prewencji, a za plecami mieli ściany centrum handlowego.
Zdaniem policji, cała akcja przeprowadzona była zgodnie z prawem. - Z zarejestrowanych obrazów wyraźnie widać, kto był stroną atakującą. Manifestujący nie reagowali na wezwania policji, przerwali linię płotu i zbliżyli się do kolejnych barierek - powiedział podinspektor Mariusz Sokołowski, rzecznik komendanta głównego policji.
Stoczniowców zaskoczyło użycie gazu przez prewencję. - Spodziewaliśmy się użycia siły, ale nikt nie spodziewał się, że użyte zostaną środki chemiczne. Użyto jakiegoś żółtego płynu. Nigdy wcześniej nie stosowano wobec nas takich rzeczy. Środek spowodował poparzenia I stopnia, działał też na drogi oddechowe - powiedział nam Karol Guzikiewicz, wiceprzewodniczący "Solidarności" Stoczni Gdańsk. Według relacji Andrzeja Jaworskiego, policjanci z pojemnikami na plecach zaczęli wylewać na manifestujących ciecz, która powodowała natychmiastowe podrażnienia. Z tyłu za nimi stał drugi szereg policjantów z karabinami, "ale nie wiadomo, jaką posiadali amunicję". Po wycofaniu się funkcjonariuszy z pojemnikami do akcji przystąpiła druga grupa, która zaczęła bić manifestujących pałkami. Podczas rozpylania gazu oprócz przedstawicieli mediów poszkodowani zostali również przechodnie przyglądający się protestowi. - Mamy próbki użytej substancji z ubrań i zlecimy jej zbadanie, aby ustalić, co to dokładnie było - zapowiada Guzikiewicz.
Policja utrzymuje, że był to "tylko" gaz pieprzowy. - Użyty był atestowany gaz pieprzowy posiadający odpowiednie certyfikaty - mówi nam nadkomisarz Marcin Szyndler, rzecznik stołecznej policji. - Gaz pieprzowy, jedyny taki środek w dyspozycji policji, nie zagraża życiu lub zdrowiu człowieka. Jest to jeden z najmniej uciążliwych środków - dodaje Sokołowski.
Zdaniem Romana Gałęzewskiego, przewodniczącego stoczniowej "Solidarności", była to "wyraźnie zaplanowana akcja policji wobec stoczniowców".

Pałowali jak w transie
Nieuzasadniona - zdaniem protestujących - akcja policji przypomina im czasy PRL i pacyfikowania demonstracji. - Wróciliśmy do czasów stanu wojennego. Po drugiej stronie było ZOMO, gdzie była agresja, prowokacja - stwierdza Guzikiewicz. A poseł PiS Joachim Brudziński przypomina, że kiedy w łagodny sposób w porównaniu z tym, co stało się pod PKiN, obchodzono się z protestującymi pielęgniarkami pod kancelarią premiera za rządów Jarosława Kaczyńskiego, to mówiono, że to "dyktatura". - Tymczasem stoczniowcy, którzy przybyli protestować w obecności wielkich tego świata, którzy nie mają żadnych oporów, aby pomagać swoim zakładom pracy i stoczniom, zostali oblani przez rząd Donalda Tuska jakąś substancją chemiczną, a premier rządu i sekretarz generalny PO mówią, że nic się nie stało - podkreśla Brudziński. Jego zdaniem, 20 lat po upadku reżimu komunistycznego stoczniowcy Stoczni Gdańsk, symbol niepodległej Polski i obalenia muru berlińskiego, zostali potraktowani tak, jak byli traktowani przez ZOMO przed rokiem 1989.
Zdaniem premiera Donalda Tuska, policja robiła wszystko, aby nie prowokować zajść. - W mojej ocenie, policja działała w sposób odpowiedzialny, a środki przez nią użyte były adekwatne do sytuacji wytworzonej przez demonstrantów - utrzymywał Tusk.
- Pałowano po raz pierwszy od wielu lat ludzi zgromadzonych pod sztandarem "Solidarności". Za pałami i żrącym kwasem rząd Tuska chowa swą nieudolność - ocenia poseł Jacek Kurski (PiS), świadek środowych zajść.
Stoczniowcy podkreślają, że zgromadzono ich na małej powierzchni i tak zlokalizowano miejsce manifestacji, że nie było możliwości ewakuacji, co zwiększyło liczbę poszkodowanych. Według "Solidarności", w wyniku akcji policji 32 stoczniowcom udzielono pomocy ambulatoryjnej bezpośrednio na placu, 13 stoczniowcom udzielono pomocy w szpitalu, w tym 2 z nich, mimo uwag lekarzy, odmówiło pozostania w szpitalu. Sześciu osobom udzielono pomocy w szpitalu w Nowym Dworze Mazowieckim, 1 osobę hospitalizowano w Płońsku, a kilkadziesiąt osób z objawami poparzenia twarzy, dróg oddechowych nie zdecydowało się skorzystać z pomocy medycznej. Stoczniowcy, którzy otrzymali zaświadczenia lekarskie, mają stwierdzone poparzenia.

"Solidarność": To był pokaz siły
Przedstawiciele Zarządu Regionu Gdańskiego "Solidarność" uważają, że użyte przez policję środki były niewspółmierne do przebiegu wydarzenia. Związek rozważa złożenie do prokuratury zawiadomienia o złamaniu prawa przez policję. Krzysztof Dośla, przewodniczący tamtejszej "Solidarności", poinformował, że gromadzone są materiały, filmy i zdjęcia dokumentujące przebieg manifestacji. - To wszystko analizują związkowi prawnicy i jeśli stwierdzą, że doszło do złamania prawa w stosunku do protestujących, a według wstępnej analizy doszło do złamania prawa w zakresie rozporządzenia o użyciu środków bezpośredniego przymusu, to "Solidarność" złoży do prokuratury zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa - podkreślił. Decyzja w tej sprawie ma być podjęta w przyszłym tygodniu.
- Nie wiem, czy bezpośrednio wicepremier Schetyna podjął taką decyzję, ale na pewno te decyzje zapadały, bo nie wierzę, że policjanci wychodzą na zabezpieczanie tego typu uroczystości, nie mając precyzyjnego, uzgodnionego scenariusza, w jaki sposób zachować się w określonej sytuacji - powiedział Dośla.
Zdaniem Guzikiewicza, akcja policji to zemsta rządzących za to, że Stocznia Gdańsk broni miejsc pracy w Polsce. - Wszystkie stocznie mają kłopoty od dawna, więc rząd powinien renegocjować decyzję komisji o sprzedaży stoczni, wykorzystując sytuację kryzysu. Co będzie, jak oferty na stocznie w Gdyni i Szczecinie okażą się nie do przyjęcia? - pyta działacz "Solidarności". Dodaje, że związek krytykuje PO, rząd, władze miasta Gdańska i opowiada się po stronie innych zakładów pracy, "więc trzeba ją zniszczyć i stoczniowcy w Warszawie zostali ukarani za to, że sprzeciwili się tej władzy".
Wicepremier i szef MSWiA Grzegorz Schetyna poinformował, że komendant główny policji gen. Andrzej Matejuk powołał komisję do wyjaśnienia przebiegu manifestacji.
Stoczniowcy mówią z goryczą, że dla uczestników Kongresu EPL przygotowano m.in. wyszukane potrawy, co negatywnie kontrastuje z dramatyczną sytuacją zwykłych ludzi w Polsce, tracących miejsca pracy na skutek zaniedbań gospodarczych rządzącej koalicji.
Paweł Tunia

 

 

 Człowiek honoru, Kiszczak na miarę waszych możliwości

Rafał A. Ziemkiewicz 02-05-2009,

Obrońcy tezy, iż III Rzeczpospolita jest naszym wielkim historycznym sukcesem, zwykli szermować argumentem uważanym przez nich za nieodparty.

Był to argument z gatunku „reductio ad absurdum”, oparty na ulubionym przez salon chwycie wykpiwania przeciwnika: „jakim trzeba być oszołomem, żeby coś tak nonsensownego powiedzieć”. Z każdej próby zakwestionowania sielankowej wizji „porozumienia Polaków z obu stron historycznego podziału”, z każdej próby dociekania, jak dochodzili komuniści do decyzji o oddaniu władzy i skąd wzięły się takie a nie inne okoliczności jej przekazania, szydzili funkcjonariusze Salonu sugestią: „Ha, ha, to niby bezpieka obaliła siebie sama, co? Agenci komunizm obalili, ha, ha?”

W istocie tak przedstawił teraz sprawę nie byle oszołom, tylko osoba we wszystkich szczegółach operacji przekazania władzy najlepiej zorientowana, a przy tym trudna do wykpienia, bo z dawna już ogłoszona przez guru Salonu „człowiekiem honoru”. Innymi słowy − we własnej osobie Czesław Kiszczak. I nie jest to jakieś tam sobie chlapnięcie w pośpiesznie udzielanym wywiadzie, ale oświadczenie złożone przed sądem, przed którym stary ubek odpowiada dziś jako „autor” stanu wojennego (swoją drogą, ten propagandowy bełkot wymyślony na użytek jego i Jaruzelskiego przyjął się już wśród niedouczonych dziennikarzy; psychopatę lub zbrodniarza, który zabił kilka przypadkowych osób, niektóre media uparcie nazywają „autorem” zamachu na holenderską królową).

Mowy Kiszczaka, w przeciwieństwie do wcześniejszej oracji Jaruzelskiego, nie przedrukowała gazeta wyspecjalizowana w obronie generałów. W ogóle przyjęto ją pełnym zakłopotania milczeniem, podobnie, jak kiedyś zeznania tegoż Kiszczaka przed komisją sejmową, gdy opowiadał, jak to u zarania III RP prominenci środowiska świeżo dokooptowanego do władzy odwiedzali go w gabinecie pytając co na nich ma, a on kazał sobie przynosić teczki z archiwum i przy zainteresowanych wrzucał je do niszczarki (śmiejąc się w duchu, bo przecież miał kopie − ale frajerzy się na to nabierali). Ale władza Salonu nad mediami była wtedy znacznie szczelniejsza niż dziś, więc wyznania te, choć Kiszczak wprost przyznawał się do popełnienia przestępstwa, nie przedarły się do opinii publicznej.

Tymczasem Kiszczak, pośród horrendalnych i bezczelnych stwierdzeń o tym, że SB była organizacją patriotyczną, a on, jako komunista, kierował się dobrem państwa i narodu, stwierdza dziś wprost: ci, którzy tak puszą się, że należy im się szczególna pozycja w debacie publicznej, bo wywalczyli wolność, niczego nie wywalczyli. Dostali władzę na tacy od bezpieki, ode mnie, Kiszczaka. To ja wybrałem na partnerów w operacji przekazania władzy właśnie ich, i niech o tym pamiętają. Tyle mniej więcej wynika ze składanych pod przysięgą wyjaśnień Kiszczaka − dokładnie tyle, że to właśnie komuniści zaplanowali proces swojego obalenia i kontrolowali go przez swych agentów. Plus jeszcze niewypowiedziana, ale wyraźna sugestia: i lepiej mnie nie wkurzajcie, bo mogę powiedzieć więcej!

Ta pogróżka pojawiała się w wypowiedziach nadubeka wcześniej, pewnie pojawi się jeszcze później − choć nie robię sobie nadziei, by rzeczywiście poszły za nią konkretne wyznania albo ujawnianie dokumentów. A szkoda. Chętnie bym poznał jego wersję wydarzeń. Bo przecież „człowiek honoru” chyba nie kłamie?

Waldemar Łysiak zreprodukował w jednej z książek bibliofilskie cimelium ze swych zbiorów: książkę Jacka Kuronia z odręczną, bardzo ciepłą, a zgoła hołdowniczą dedykacją dla Kiszczaka właśnie. I nie to jest wymowne, że Kuroń taką dedykację napisał, ale to, że Kiszczak jeszcze za jego życia prezent ten szurnął do antykwariatu, albo może wręcz na śmieci, skąd wygrzebują podobne obiekty wyspecjalizowani w recyklingu menele. To dobitnie pokazuje, że miłość przywódców Salonu do szefa peerelowskiego aparatu przemocy była nieodwzajemniona. Oni stracili dla niego głowę; on nie, rozegrał leszczy na zimno. Zachował sobie zdjęcia z Magdalenki, różne dokumenty, może je komuś przekaże, może już przekazał.

Wiktor Suworow pisał kiedyś: kto gra z szulerem, przegrał już w chwili, gdy usiadł do stołu. I konkretny kształt tego stołu nie ma tu wielkiego znaczenia.

Nominacje dla generałów, odznaczenia dla żołnierzy

ika  03-05-2009 13:16

W czasie uroczystości z okazji 218. rocznicy uchwalenia Konstytucji 3 Maja na Zamku Królewskim w Warszawie, prezydent wręczył siedem nominacji generalskich i odznaczył żołnierzy zasłużonych na misjach zagranicznych.

Prezydent wręczył nominacje generalskie, odznaczył orderami Krzyża Wojskowego i Krzyżami Zasługi oraz Gwiazdami Iraku i Gwiazdami Afganistanu czternastu żołnierzy i oficerów (w tym z jednostki GROM) służących na misjach wojskowych w Iraku i Afganistanie.

Podkreślił doniosłe znaczenie polskich zagranicznych misji wojskowych - z punktu widzenia solidarności z walczącymi z terroryzmem, jak i znaczenia Polski na arenie międzynarodowej.

- Nasz udział w działalności ekspedycyjnej decyduje o naszej roli, prestiżu i możliwościach w tych wielkich grach, w których Polska uczestniczy i uczestniczyć będzie - zaznaczył prezydent.

Nominacje generalskie

Nominacje generalskie otrzymali: na stopień admirała floty - wiceadmirał Tomasz Mathea, na stopień generała dywizji - generałowie brygady: Mieczysław Gocuł i Romuald Józef Ratajczak, na stopień wiceadmirała - kontradmirał Waldemar Głuszko, na stopień generała brygady - pułkownik Grzegorz Stanisław Sodolski, na stopień kontradmirała - komandorzy: Marian Jan Ambroziak i Krzysztof Teryfter.

Odznaczenia dla żołnierzy

Krzyżem Komandorskim Orderu Krzyża Wojskowego za umiejętne i skuteczne dowodzenie jednostką bojową podczas użycia sił RP poza granicami państwa w czasie pokoju odznaczony został podpułkownik Mariusz Pawluk. Kapitan Grzegorz Seweryn Kaliciak dostał to samo odznaczenie za śmiały czyn bojowy oraz osobiste męstwo wykazane w czasie akcji bojowej.

Za dokonane w czasie służby czyny przynoszące szczególną korzyść armii, a wykraczające poza zwykły obowiązek odznaczeni zostali: Wojskowym Krzyżem Zasługi - pułkownik Andrzej Czupryński, podpułkownik Wojciech Gunia i ks. pułkownik Sławomir Żarski, zaś Lotniczym Krzyżem Zasługi - pułkownik Eugeniusz Cieślak i major Roman Tomasz Graczyk.

Za nienaganną służbę w polskich kontyngentach wojskowych poza granicami państwa Gwiazdę Afganistanu otrzymali ks. podpułkownik Augustyn Andrzej Rosły, ks. podpułkownik Mariusz Śliwiński oraz Dominik Włodek. Gwiazdę Iraku otrzymali - kapral Adrian Cieśla, generał brygady Janusz Grzegorz Kręcikij, podpułkownik Bogusław Nowak (służył w Iraku 43 miesiące, najdłużej z polskich żołnierzy, brał udział w zmianach III, IV, V, VII, IX, X), a także sierżant Elżbieta Maria Surma-Goska.

Oba powyższe odznaczenia otrzymał starszy kapral Albert Mendyka.

Odznaczeni i nominowani

Prezydent Lech Kaczyński podkreślił, że będzie kontynuował politykę odznaczania osób zasłużonych dla wolnej Polski, "twórców III RP, z wyróżnieniem których ta Polska się spóźniła".

Odznaczony Orderem Orła Białego - najwyższe odznaczenie państwowe - został Jan Olszewski - były premier RP, adwokat i obrońca w wielu procesach politycznych w czasach PRL.

Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski odznaczeni zostali m.in.: Walery Choroszewski, żołnierz Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, minister informacji w ostatnim rządzie na uchodźstwie a także Wiesława Śmiechowska, represjonowana i więziona przez komunistów córka Antoniego Pajdak, sądzonego w procesie szesnastu oraz Jerzy Śmiechowski, żołnierz NSZ i AK, uczestnik powstania warszawskiego, represjonowany w czasach PRL.

Odznaczenie to otrzymali także: Maksymilian Ciężki, dowódca biura szyfrów polskiego wywiadu, który brał udział w pracach nad złamaniem kodu Enigmy oraz pośmiertnie ks. Roman Kotlarzkapłan represjonowany przez reżim komunistyczny jako "radomski bandyta", zmarły w 1976 r. w niewyjaśnionych okolicznościach.

Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski otrzymali m.in. Jacek Sauk, działacz "Solidarności", współzałożyciel niezależnego wydawnictwa "Okno" i Jan Pietrzak, satyryk i aktor, autor pieśni "Żeby Polska była Polską".

Prezydent odznaczył także adwokatów stanu wojennego: Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski otrzymały m.in. Zofia Adamowicz, Anna Bogucka-Skoworońska i Anna Kurska, zaś Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski - Edward Rzepka i Stefan Śnieżko.

Wśród odznaczonych znaleźli się także piosenkarka Edyta Geppert, muzyk Stanisław Soyka, a także biegaczka narciarska, mistrzyni świata, zdobywczyni Pucharu Świata i medalistka olimpijska Justyna Kowalczyk.

PAP

Infonurt2 : Psy szczekaja a karawana jedzie dalej...