Jedną
rzeczą jest odkryć prawdę,
inną
– zrozumieć ją, a jeszcze inną –
wszczęcie działania.
Prawda jako taka nie ma wartości dopóki nie jest wykorzystana lub
zastosowana.
Walter White Jr.
O ŁAD W HISTORII
Materiał naukowy przedstawiony tutaj jest fundamentem ideowym i religijnym dla akcji wyborczej
POAPOLITE RUSZENIE -CZAS NA ZMIANĘ w
Polsce . Autorem jest Profesor Feliks
Konieczny odkrywca i twórca Nauki
O Cywilizacjach . Osoby zainteresowane podjęciem działania w w tej akcji i
póżniej zajmowania stanowisk w adminstracji , rządzie , Sejmie i Senacie
powinny zapoznać sie szczegółowo z Nauką o Cywilizacjach Prof. Konecznego. Dla Ludności w kraju i za granica pozwoli to
zrozumieć tragiczność sytuayacji i
konieczność podjęcia tej akcji i przystapienia do organizacji Komitetów
Wyborczych Obywateli, wygrania wyborów i wprowadzenia Polek i Polaków do rządu
i administracji w kraju i za granicą.
VII. Cechy siedmiu cywilizacji
Obecnie istnieje zaledwie siedem cywilizacji historycznych, cztery
starożytne: bramińska, żydowska, chińska i turańska; trzy średniowieczne:
bizantyńska, łacińska i arabska; numidyjska (berberska) tudzież tybetańska
przestały być historycznymi, nieliczne i już tylko lokalne. Z tych siedmiu cywilizacji należy aż sześć do szeregu gromadnościowego, a tylko sama
jedna cywilizacja łacińska do personalistycznego. Ona też tylko zmierza
czynnie
do supremacji
sił duchowych.
Dwie z tych
cywilizacji są sakralne: bramińska i żydowska. Areligijna jest cywilizacja chińska, tudzież w
bizantyńskiej—bułgarska. Bramińska jest
politeistyczna najbardziej na całym świecie. Niejasne filozofowanie o
najwyższym „brahmie" ograniczone jest
do nielicznych, wyjątkowych jednostek, u ogółu zaś wielobóstwo rozbudowuje się coraz bardziej, a tak
przejmuje umysły hinduskie na wskroś,
iż nawet zarządzenia zdrowotne musiały
być doczepione do kultu jakiegoś bożka, żeby się Hindusi im poddali.
U Żydów obowiązują tylko w
Palestynie wszystkie przepisy tory: w golusie uległy po większej części
dyspensom. Niegdyś okazywali w Palestynie
duże skłonności do politeizmu. Religii własnych
mają cztery: kreatyczny monoteizm wyznawały zawsze tylko wyjątkowe jednostki, religią ogółu była i
jest monolatria.
W talmudzie kreatyzm poczyna się
mieszać z emanatyzmem. Emanatyczne są kabała i pylpul, a nowoczesny chasydyzm stanowi jakby
syntezę rozmaitych systemów kabalistycznych. Znamienną jest wiara, że cadyk może podporządkować swej
woli nawet wolę Boską.
Jehowa nie może
być życzliwym dla żadnego innego ludu, jak lylko dla Izraela. Stanowi naród
wybrany, a Jehowa jest obowiązany sprawić, żeby Żydzi zapanowali nad całym
światem, i żeby „wszystkie ludy ziemi" były ich „podnóżkiem". Taki
mają z Jehową kontrakt, a religia żydowska jest kontraktowa. Zdaniem
najwybitniejszych uczonych żydowskich (Majmonides, Maj-mon Salomon,
Mendelson, Lazarus, Philippson i wielu innych), tora nie jest objawioną religią,
lecz objawionym prawem.
Braminizm nie
dba o ekspansję poza Indiami, żydowska cywilizacja wykazała natomiast
ekspansję tak potężną, jak nigdy żadna cywilizacja w całej historii
powszechnej. W jednej tylko cywilizacji chińskiej brak wpływów żydowskich, a
osadnictwo żydowskie w Chinach zawsze marniało.
Braminizm ma
wspólną z buddyzmem wiarę w reinkarnację, jako karę za grzechy popełnione w
poprzednim istnieniu. Chrześcijańskie pojęcie żywota wiecznego budzi u nich
grozę i odrazę; nie przywiązują też wagi do poprawy zdrowotności w swym zrzeszeniu. Kto
ma nirwanę za ideał, temu właściwe cywilizacji łacińskiej ruchliwość życia,
zapobiegliwość, wszechstronność zabiegów wydają się czymś nierozsądnym. Cała
nadzieja odrodzenia Chin w tym, że buddyzm zaciera się tam coraz bardziej.
Monogamia
istnieje obecnie bezwzględnie tylko u chrześcijan. W Chinach panuje
wielożeństwo, u Hindusów dopuszczalna jest bigamia. Przymusowa
monogamia, wprowadzona niedawno w Turcji, znajduje wprawdzie poparcie w
stosunkach ekonomicznych, lecz przekonania ogółu nie zdobyła i kto może, chętnie
przepisy obejdzie. Muzułmanie pozostali wielożeńcami w obu
cywilizacjach swoich w arabskiej i turańskiej'. Starożytne wielożeństwo
turańsko-żydowskie nigdy nie zostało zmienione. Wtłoczeni w kraje cywilizacji
łacińskiej przeszli na monogamię od XIII wieku skutkiem tzw. „rady
rabinackiej", a przeprowa-
dzono to na tej podstawie formalnej,
że tora nigdzie monogamii nie zakazuje.
Światopoglądy
różnych cywilizacji wykazują jak największe przeciwieństwa. Braminizm i znaczna
część islamu wykluczają możliwość, by człowiek mógł zbliżać się do Boga w stanie swym normalnym. Zdaniem braminów zwycięstwa duchowe
dają się osiągnąć jedynie przez
wyrzeczenie cielesne.
Każda
cywilizacja ma swoją etykę. Ludy, które przeszły przez szkolę buddyjską,
wyznaczają szczebel moralności, stosownie do stanowiska społecznego, a do
całkowitej moralności wyznaczają tylko mnichów. Braminizm zna tylko etykę rodowo-kastową.
Chińczykowi wolno własne dzieci kaleczyć, nawet zabijać. Żydzi posiadają etyk cztery:
inne w Palestynie, inne w golusie, a tu i tam inne dla współwyznawców, a inne dla
gojów. Bliźnim jest u nich tylko współwyznawca.
Cywilizacja
łacińska przyjęła za swoją etykę katolicką i dzięki temu, przyjąwszy dualizm
prawny, rozciąga moralność także na życie publiczne. Zasada ta zaczęła się
jednak załamywać od czasu legizmu, aż legła w gruzach dzięki wpływom kultury
bizantyńsko-niemieckiej. Monizm prawny prowadzi do despocji; papiestwo zaś
oświadczało się stale za autonomią zrzeszeń i za oparciem państwa o
społeczeństwo. Najbardziej wgłębił się monizm w cywilizację chińską; każda
dynastia oznaczała, jaki ma być w Chinach kalendarz, barwa państwowa i muzyka.
W opanowaniu czasu zachodzą różnice
olbrzymie. W cywilizacji bramińskiej i w znacznej części turańskiej
czasomier-nictwo opiera się jeszcze wyłącznie na zjawiskach przyrody. Kalendarz i
cykl obmyślili pierwsi Chińczycy. W chronologii Chińczycy szwankują, a Hindusi nie
mają o niej pojęcia. Żydzi, niezmiernie dbali co do kalendarza, nie okazali
żadnej dbałości o chronologię. Nie przyjęły się u nich cykle, ani nawet
sakralne 10-letnie. „Erę" od stworzenia świata wymyślono dopiero za cesarstwa
rzymskiego, żeby pokazać, o ile są starsi od tych, którym wystarcza
era od założenia miasta. Historyzmu atoli nie wyrobili w sobie dotychczas.
Podobnież pozbawiona jest his storyzmu cywilizacja arabska,
chociaż posiada erę; podobnież Turcjahi.
Opanowanie czasu przyczynia się wielce do rozwoju moralności. Zdatność do wyznaczania terminu i dotrzymania go wyrabia wolę, zapładnia intelekt i pomnaża siłę twórczą. Postęp czynią możliwym tylko ludzie patrzący poza własny zgon, układający użytek
czasu swym dzieciom. To i tamto rozpowszechnione jest tylko
w cywilizacji łacińskiej.
Różnice cywilizacji sięgają tak głęboko, iż nawet przemien-ność sił
duchowych nie jest w nich jednakowa. Czyż zamienia się dobrobyt w oświatę w cywilizacji turańskiej? W bramińskiej cywilizacji można przemienić się w każdej chwili z mistrza w dobrowolnego żebraka, lecz przenigdy w przemysłowca lub profesora. W chińskiej — zamiłowania literackie nie przechodzą nigdy w naukowe. W cywilizacji łacińskiej siła społeczna przemienia się łatwo w polityczną, lecz nigdy odwrotnie. Cywilizacja bizantyńska wydaje się siłą polityczną
bezpośrednio, gdy tymczasem w łacińskiej nie ma innego sposobu na wytworzenie siły politycznej, jak popierać rozwój społeczeństwa i
rozrost jego funkcji.
Zbierzemy jeszcze pewne szczególne cechy siedmiu cywilizacji naszej epoki:
Cywilizacja turańska posiada obozową metodę ustroju życia zbiorowego. Ludy tej
cywilizacji gniją, gdy nie wojują. Są to społeczności,
zamieniające się czasem w armie, lecz nigdy w społeczeństwa. Cywilizacja ta zaś sięgnęła do wschodniej Słowiańszczyzny i w zupełnej zgodzie z bizantyńskim chrześcijaństwem wytworzyła tam dwie kultury turańsko-słowiańskie: moskiewską i kozacką. Mimo wpływów innych cywilizacji nie przeprowadzono też nigdzie
tak ściśle zasady gromadności, jak w Rosji. Doszło się tam do zapatrywania, że
nawet poczucie mistyczne winno być zbiorowe, a nie
indywidualne.
Gromadnościowa również cywilizacja bizantyńska
przyjąwszy monizm prawa publicznego i zwolniwszy władzę od
etyki, miażdżyła społeczeństwo. Tam najstarszy w Europie etatyzm i początki państwa totalnego. Geneza omnipotencji
państwowej tkwi w cezaropapizmie, skoro cesarz włada sumieniami, tym
bardziej
wszystkim innym. Trzeba było oczywiście przemocy, żeby zmuszać
ludność do danej sekty; to też z Bizancjum pochodzi teza, że godzi się nawracać
mieczem.
Arabska cywilizacja wysnuwa prawo publiczne
z prywatnego, gdyż koran zawiera tylko prywatne (np. podatki wywodzi się z obowiązku udzielania
jałmużny). Społeczeństwo nie posiada samodzielności,
tylko w kulturze maurytańskiej w Hiszpanii dopuszczono je do głosu.
W chińskiej cywilizacji państwo opiera się na
biurokracji. Więzią pośród niepoliczonych dotychczas ludów i języków jest pismo.
Niedołężne pismo i język ułomny nie zdołają podnieść cywilizacji
chińskiej ponad osiągnięty już szczebel, najwyższy, jaki był dla niej możliwy.
Nie posiadają zdatności do wyrażania abstraktów. Abecadło łacińskie i
przyjmowanie języka angielskiego przez warstwy wyższe odcięło je od ogółu
ludności.
Łacińska cywilizacja odznacza się szacunkiem
dla pracy fizycznej i pożądaniem prawdy. Te dwie cechy, innym cywilizacjom nieznane,
doprowadziły do wszechstronnego rozwoju nauk i techniki. Z naukowych dociekań
zrodziła się obfitość abstraktów.
Wyłączność
cywilizacji łacińskiej stanowi poczucie narodowe. Było ono w cywilizacji
rzymskiej, lecz łacińska długo go nie przyjmowała, uważając je za sprzeczne z uniwersalizmem
chrześcijańskim. Narodowość nie jest
bynajmniej jakąś siłą wrodzoną danemu
żywiołowi etnicznemu, lecz wytwarza się historycznie. Nie ma narodu bez historyzmu. Naród może powstać
dopiero z łączności ludów.
Naród jest to zrzeszenie
cywilizacyjne, posiadające ojczyznę i język ojczysty. Musi przeto należeć do jednej i
tej samej cywilizacji. Ponieważ zagrożone były w dwoistości cywilizacyjnej, poczucie
narodowe pojawiło się w Niemczech dopiero z początkiem XIX w.,
lecz nigdy się nie rozwinęło. Najwcześniej zrodziło się w Polsce, pod
koniec XIH w., we Francji zbudziło się dopiero w XV w. Nie można
identyfikować narodowości z językiem. Prowansalczycy np. nie chcą
stanowić narodu odrębnego, a z drugiej strony Chorwaci i Serbowie stanowią dwa narody, jakkolwiek mają język wspólny.
Ojczyzna jest to zwarty obszar, stanowiący stałą bez przerwy siedzibę i widownię dziejów narodowych; język ojczysty może być tylko jeden, ten sam od samego początku i bez przerw uprawiany.
Nie można mieć ojczyzny wszędzie i gdziekolwiek, ani też mieć za ojczysty jakiegoś języka sztucznego, uniwersalnego. Toteż dla cywilizacji łacińskiej absurdem jest zrzeszenie ponadnarodowe a beznarodowe; tendencje takie godzą w samo istnienie cywilizacji łacińskiej.
Przez narody dopiero osiąga cywilizacja łacińska swe szczyty i może zmierzać raźniej ku supremacji sił duchowych.
VIII. Syntezy religii
Nieprzyjaciele idei narodowej, kosmopolici najwyższych stopni „planują" jedność polityczną i socjologiczną rodzaju ludzkiego przy strychulcowej jednostajności. Rzecz znamienna, że reformatorowie ci należą zarazem do wyznawców trzech monizmów: przyrodniczego, filozoficznego i prawniczego, a w ogóle stosują się do gromadnościowego szeregu pojęć naczelnych. Część kosmopolitów działa z motywów szlachetnych. Przyświeca im idea syntezy religii i cywilizacji. Upatrując w
różnicach cywilizacji religijnych przeszkodę do jedności i braterstwa ludzkości całej, postanowili wykrzesać religie powszechne, jako syntezę istniejących obecnie. Są przekonani, że obniżając największe zapory do jedności ogólnoludzkiej, działają na rzecz ogólnoludzkiego braterstwa. Nie wiedzą, że są już starej daty, bo pochodzą z okresu dyadochów. Napróżno
jednak próbowano przerobić Dzeusa na Serapisa, żeby mieć
sztuczne religie uniwersalne. Potem w cesarstwie bizantyńskim
obmyślano syntezę muzułmańs-ko-chrześcijańską, która atoli nie zainteresowała muzułmanów, a wywołała obrazoburstwo. Najżyźniejsza
jednak gleba dla syntez religijnych znalazła się w Indiach.
Sam atoli umysł
religijny wyrodził się już dawno w obłędy religijne, które stamtąd przenosiły się do Syrii i dalej na Zachód.- Orient syberyjski odznaczał się
rzezańcami, koryban-tami, a kult ten dotarł do Grecji i do Rzymu aż na tron
cesarski. W średnich wiekach tam też powstali derwisze „wyjący" i cale klasztory „tańczących". Sam kult zboczeń
umysłowych znany jest na obu
półkulach; u kaboklów brazylijskich, w Azji centralnej, w Algierze. Z Azji turańskiej przedostał się
do islamu, aż do Eurazji. W Rosji
cieszy się wielkim poważaniem Jurodiwyj", tj. nawiedzony przez Boga wariat. Jeżeli nie
obłędem innego rodzaju, wkażdym razie absurdem jest mniemanie, że można
sporządzić syntezę religijną. Trzeba nie pojmować
samej natury religii, ażeby przypuszczać, jako można kilka religii odpowiednio przykroić, ociosać, i z
dobranych stosownie części utworzyć
religię dla wszystkich.
Takie
przyciosywanie i dobieranie dokonuje się od tysiąca blisko lat
pośród prostaczków w Eurazji. Niezdatni rozumieć religii, a mający koło siebie
dwie, zawsze czerpali trochę stąd, trochę zowąd i nieświadomie zgoła
wytwarzali mechaniczną mieszaninę religijną. Nazywa się to po rosyjsku
„dwojewierje". Przejawia się ono w Rosji nie tylko w samej religii:
znane jest we wszystkich dziedzinach życia prywatnego i publicznego. Ciężkie to
rozszczepienie ducha pochodzi z Indii, gdzie do „dwojewierja" wiedzie teoria
„awatarów". Personifikuje się pewien przymiot któregoś bożka,
z czego powstaje szybko nowy bóg. Wytworzyło się to głównie przy
kulcie Wisznu. Jednym z carów stał się nawet Chrystus, podobnież jak Budda.
Z Indu pochodzą też dawne próby
syntezy religijnej pomiędzy braminizmem a islamem. Żyjący w XIV czy XV w. w
Benares muzułmański
mistyk i poeta, Kabir, uważany przez obie strony za świętego, atakował koran i weddy, usiłując wprowadzić jakiś monoteizm. Następuje założenie sekty Siksów przez
Nanaka, na przełomie XV i XVI wieku.
Chodziło (już wówczas) o zlanie się islamu
indyjskiego z braminizmem. Po rozmaitych kolejach, sekta urządziła się w połowie wieku XVIII po wojskowemu i stanowi dotychczas największe oparcie sił wojennych angielskich w Indiach.
Z chrześcijaństwem poszukiwał syntezy ostatni awatara Ramakriszna, w ostatniej ćwierci XIX wieku. Szerzył propagandę głównie wśród protestantów amerykańskich, katolików niemal całkiem nie tykając.
Indie zmierzały nieraz ku „trojewierju", pragnąc syntezy braminizmu, islamu i chrześcijaństwa. Na czele tych reformatorów kroczy cesarz Akbar (1542-1556), z dynastii „wielkiego mongoła", dbały o jedność religijną swych poddanych. Takim „trójwiercą" był też Ram Mahum Roy, wprowadzający w r. 1814 religię elelektyczną. W pierwszej ćwierci XX w. Sahdi Sungar Singh ochrzcił się w anglikanizmie i głosił mieszaninę religijną, np. trzy nieba. Prób takich było więcej, a jedynym skutkiem powiększanie olbrzymiej ilości religii w Indiach. Chulas Ahmada twierdził, że od r. 1876 otrzymał objawienia. Zrazu bronił islam przeciw chrześcijaństwu, lecz około r. 1890 obwieszczał się nowym mesjaszem, jedynym przyobiecanym i przez kor an i przez ewangelię. W roku 1907 ogłosił się wcielonym kriszną. Sekta jego
„ahmadiya", szerzyła się wielce za jego syna i rozporządzała około r. 1930 jedenastu pismami. Według tej nauki Mahomet nie
zakończył szeregu Proroków, do którego należy wraz z
Zoroastrem, Buddą, Kriszną, Ramą i Jezusem. Jezus żył jeszcze, gdy Go składano
do grobu; wyleczony przez uczniów, udał się do Kaszmiru i
tam spokojnie dokonał żywota. Ghu-lam-Ahmet był ciągiem
dalszym ducha Jezusowego, mesjaszem chrześcijan i
odnowicielem (mahdi) islamu. Ilość wyznawców ahmedyzmu doszła
podobno do miliona. W Londynie mają meczet od r. 1924.Jakieś zamiłowanie do mieszanki religijnej wieje z tych Indii, gdzie czci się odciski w gruncie, jako ślad stopy Bramy, Buddy lub Mahometa. Islam popadł bardziej pod wpływy hinduskie, niż sam zmodyfikował pewne wyznania braministyczne."Na nic nie zdały się wysiłki muzułmanów, by Hindusów zrobić monoteistami: przybył tylko nowy bóg, Mahomet, u niektórych też bóg Ali. Antagonizm
zaś sunnitów i szyitów jest w Indiach znacznie większy, niż między braminizmem a
islamem.
Zachcianki
syntezy udzieliły się Mongołom. Temudżyn obmyślił religię wspólną dla
wszystkich swych poddanych, a więc rządową, a kultem „łani
świetlanej" amalgamat buddyzmu, braminizmu, iamaizmu i
nestorianizmu. Eksperyment zawiódł.
Eksperymenty
„wielowierja" znajdą się i w Japonii. W r. 1918 Nusakodżeg, z garstką 150 uczni
założył na wyspie Kinsiu bractwo humanitarno-wegeteriańsko-pacyficzne, obchodzące pięć świąt
rocznie: Nowy Rok, Narodzenie Buddy, Chrystusa Pana, Rodina i Tołstoja.
W Europie
zagadnienie syntez religijnych pojawiło się dopiero w XVI w. skutkiem
rozszczepienia się protestantyzmu. Siedemnaście dogmatyk dostarcza
niemało pola do kombinowania syntez. Ani wojna 30-letnia nie zdołała ich
zjednoczyć. Dopiero, gdy Hohenzollernom stawała się uciążliwa dwuwyz-naniowość ich
protestanckich poddanych, Fryderyk Wilhelm I rozkazał wyrzec się kalwińskiego
dogmatu o predestynacji, wprowadzając natomiast kalwińskie urządzenia
administracji kościelnej, z czego ostatecznie ulepiono w r. 1817 „Die Kirchen-regimentliche
Union", a w r. 1826 „Unionskirche", religie rządowe
niemieckich państw i państewek protestanckich.
Syntezy
protestantyzmu z prawosławiem próbowano na Rusi „Koronnej" pod koniec XVI
w. Cerkiew jest autorytatywna, a protestantyzm głosi wolną interpretację Pisma
św. Pomysł był więc absurdalny. W sam raz na tej samej Rusi południowej zjawiło się
nieco przedtem, pod wpływem polskim, poczucie narodowe (pierwsze we Wschodniej
Słowiańszczyźnie), lecz skoro złączyło się z niefortunną syntezą religijną
(akademia ostrog-ska), upadło wraz z nią, nie przetrwawszy ani połowy XVII
w.
Prób ze strony katolickiej do
odzyskania protestantów nie można uważać za dążenia do syntezy. Trwały te zachody długo, aż do
Leibnitza i Bossueta, lecz działacze katoliccy nie przypuszczali nigdy
„ustępstw" z dziedziny dogmatycznej, a dyskusje ograniczały się z ich strony do
kwestii eklezjologicznych. Nowy wylew zapatrywań
starozakonnych stwierdzono z kilku stron równocześnie
w kalwinizmie. Cromwell szukał porad politycznych w Starym Zakonie i rżnął
przeciwników, jako „nowych Amalekitów". Ze strony
żydowskiej są wpływy Eurazji: sekta „żidowstwujuszczich" w XV
w. (wikłająca się z bogomilst-wem) i sabytyści w gubernii
permskiej. W Polsce szerzyła si^ tajemnicza sekta „birbaków",
którzy czczą Chrystusa Pana. Przed dwudziestu laty szerzyła się
na Śląsku Cieszyńskim wśród ewangelików jakaś sekta, obchodząca
szabasy.
W ostatnim pokoleniu
przedsięwzięto próbę syntezy bud-dyjsko-chrześcijańskiej.
Jest to tzw. „antropozofia", założona w Niemczech przez
Rudolfa Steinera w r. 1913, jako secesja od teozofii. Sekta ta twierdziła (nie wiadomo,
czy przetrwała wojny), że są chrześcijanami,
lecz wierzą w inkarnacje powrotne i
w wędrówkę dusz, ujętą nieco odmiennie. Antropozofia posiadała własne budownictwo, rzeźbę, tańce
(eurytmię), dramat, swoją medycynę, astronomię, pedagogię, ekonomię, socjologię, swój własny system społeczny.
Zabierano się do wytworzenia nowej
cywilizacji! Steiner uznawał trzech filozofów, jako wielkie filary cywilizacji:
Arystotelesa, św. Tomasza z Akwinu i
Hoene-Wrońskiego. Ten jest „szczytowym zjawiskiem", ostatecznym dorobkiem filozofii i po nim dalszej filozofii w znaczeniu rozwojowym „być nie
może". Wiadomo zaś, że ideałem
Wrońskiego była synteza religii, a czerpał obficie z kabały.
Katolicy nigdy nie
byli czynni przy tej robocie. Znają wybornie ideał jednej
owczarni i jednego pasterza, lecz rozumieją to, jako powszechne
nawrócenie się ludów na katolicyzm. Mogą się różnić tylko co
do metod nawracania. Jeżeli czasem wezmą udział w jakim
kongresie panreligijnym (kiedy on jest kompletny?!), pozostają obserwatorami.
Przebieg wszystkich tych kongresów stwierdza, że są one
chybione w samej zasadzie; żaden z nich nie wydał
dotychczas najmniejszego owocu; a co uchwalono pięknego,
pozostało na „papierze".
Pomiędzy
religiami nie ma syntez i być nie może. A między cywilizacjami?
IX. Syntezy cywilizacji
Cywilizacje są niezgodne w swych poczynaniach, bo różnice poglądów zachodzą we wszystkich pięciu kategoriach bytu; zapatrują się odmiennie na piękno i szpetność, na dobro i zło, na pożytek a szkodę, i często uważają za prawdę całkiem co innego. Jakżeż wytwarzać z tego syntezę?
Rozbieżność etyk w życiu prywatnym a publicznym zachodzi aż w pięciu cywilizacjach: chińskiej, bramińskiej, turańs-kiej, arabskiej i bizantyńskiej. Już tym samym nie da się żadnej z nich łączyć z cywilizacją łacińską. Jakąż obmysleć wspólność pomiędzy bramińską etyką a arabską, z których tamta kastowa, ta«zaś typowo indywidualistyczna? Urojenia o jakiejś etyce wszechludzkiej muszą prysnąć pod pytaniem: według któregoż wzoru będzie ta etyka? Panuje istny harmider etyk, prawdziwy chaos. Kto
wie, czy wszystko zło, trapiące Europę nie pochodzi z tego, że ogół nie wie, jakiej trzymać się etyki? Czyż może powstać synteza etyk niezgodnych?!
Zastanówmy się, czy możliwa byłaby synteza pomiędzy cywilizacjami azjatyckimi. Chińska wielce uczona, z ustawicznym zdawaniem egzaminów i turańska, książek bynajmniej nie gromadząca? Ludy mongolsko-turańskie są dla Chińczyka uosobieniem barbarzyństwa; Bramin zaś patrzy na Chiny jako na zbiorowisko ludzi niskiego rzędu, gdyż religijnych. Gdyby była możliwa synteza cywilizacji, byłaby musiała wytworzyć się w żydostwie lub przy żydostwie rozsiadłym już od starożytności wszędzie, pośród wszystkich cywilizacji.
Rozpowszechniony
jest przesąd o wielkich rzekomo wartościach tzw. krzyżowania
cywilizacji. W takim razie na czele rodzaju ludzkiego kroczyłaby Rosja, gdyż w
tym państwie krzyżuje się siedem cywilizacji: turańska, bizantyńska,
łacińska, arabska, żydowska, bramińska i chińska. Na drugim
miejscu stałyby Indie z sześciu cywilizacjami: bramińską,
turańska, arabską, żydowską, łacińską i irańską (Parsowie). Trzecie miejsce wśród cywilizacyjnej ludzkości
przypadło by Polsce z jej czterema cywilizacjami: łacińską, bizantyńską, turańska i
żydowską. Syntezy cywilizacji próbował z całą świadomością, wielce planowo jeden z
największych mężów historii powszechnej, Aleksander Wielki, otoczony ściśle
zorganizowanym centralnym biurem planowania. Wielkim był, bo był twórcą nowej
metody dla państwa uniwersalnego. Jego imperium miało polegać na tolerancji
religijnej, na uznaniu samorządu podbitych i równouprawnieniu ich
wobec państwa. Mieści się w tym postęp niesłychany, istna rewolucja moralna.
Dużo z tych nabytków przeszło do cywilizacji hellenistycznej, lecz zasadnicze
linie nie" utrzymały się, ani też państwo uniwersalne, które
Aleksander pragnął na nich oprzeć.
Aleksander W. chciał ludy swego
państwa stopić w jedną nową całość. Środki do tego mogły być tylko sztuczne, a
więc musiały polegać na przymusie. Marzeniem jego była Azja pokryta
miastami i urządzeniami na wzór grecki, złączonymi po kilka w okręgi,
a z ludnością umyślnie mieszaną, ze stolicą w Babilonie. Był to pomysł
apriorystyczny, urągający wszelkiej rzeczywistości. Toteż tradycja
Aleksandra W. dostarcza przykładu wielkiego starcia pomiędzy abstraktami.
Złudzenia się mściły. Przyczyną upadku tego państwa nie był nagły zgon
jego twórcy; byłoby ono rozpadło się pod własną dłonią Aleksandra może tym
rychlej, a w każdym razie gwałtowniej. W ostatnich dwóch latach
jego wypraw armia straciła szacunek dla swego dowództwa. Zaczął się antagonizm,
którego istotna przyczyna była w tym, że władza nie uwzględniała personalizmu
greckiego żołnierza, a narzucono mu gromadność azjatycką. Grecy buntowali się o to,
że ośmielono się stawiać ich w jednym rzędzie z Persami, z ludźmi, którym
nigdy nie przyśniła się wolność lub godność obywatelska. Wtłaczano greckich
żołnierzy w gromadność azjatycką, pozbawiając własnej woli nawet w sprawach
małżeństwa. Opuszczali zwycięskiego wodza, zarzekali się dobrobytu azjatyckiego,
byle tylko nie być poniżonymi do azjatyckiego poziomu. Ileż ciężkich kłopotów wywoływała
deiflkacja władcy! Attyckie pojęcia o życiu publicznym, o stosunku
państwa do społeczeństwa, o swobodnym tych spraw roztrząsaniu krytycznym,
naukowym — stanęły wobec zasady, że to wszystko stanowi przywilej samej tylko
głowy państwa.
Deifikując się,
skłaniał się Aleksander tym samym ku monizmowi prawa publicznego i ku
aprioryzmowi w kwestiach prawa państwowego. Kierunek ten utrzymał się następnie u
dya-dochów i ich następców; toteż w Aleksandrii nie uprawiało się w Muzeum wcale
nauk politycznych. Cały wielki dział abstraktów zaginął.,
W wiekach średnich
papiestwo gotowe było do wszelkich ofiar w imię syntezy Zachodu i
Wschodu w Europie i wszystkie te ofiary poszły na marne. Cesarstwo łacińskie
nie okazało w niczym najmniejszej żywotności.
Na Rusi były
już w X wieku ogniska cywilizacji łacińskiej, potem nie brakło w Moskwie wpływów
polskich, lecz tam nawet nie powstały nigdy dążenia do syntezy. Dużo natomiast
marzyło się o syntezie w Polsce i podobno marzycieli jeszcze nie brak. Pomysł był
wielki i pracownicy w tej dziedzinie godni szacunku; lecz prace ich
musiały i muszą iść na marne, jako sprzeczne z prawami dziejowymi.
Pierwszym
objawem było wysunięcie kandydatury Iwana Groźnego podczas dwóch pierwszych
bezkrólewi. Rozumowano, że Litwa była przed unią również despotyczną barbarią;
może powiedzie się szerzyć dalej na wschód zasady unii? Okazało się, że umysłowość
moskiewska jest wręcz niezdatną, żeby zrozumieć, co to jest „unia" i
nastąpiło nieporozumienie przepastne. Od r. 1588 Moskwa stanęła na jednej
linii politycznej z Turcją przeciw katolickiej Polsce. Wkrótce Moskwa i
Stambuł porozumiały się szczegółowo.
Fatalnym pomysłem było poszukiwanie
syntezy za pomocą unii cerkiewnej brzeskiej 1596 r.; przepaść powiększyła
się jeszcze bardziej. Na nic się nie zdały projekty związku prawno-państ-wowego, wysuwane
ze strony polskiej w r. 1600, a potem wysunięcie Samozwańca. W r. 1648
nowy zawód. Chmiclnicki otrzymał od chana krymskiego obietnicę, że zostanie
księciem panującym na Ukrainie pod sułtańskim zwierzchnictwem, jeżeli wznieci bunt kozacki. Wojny kozackie
ubiły do reszty ruskie poczucie narodowe, a
kozacczyzna stała się najczystszą turańsz-czyzną.
Z całych tych
polskich dążeń do syntezy ze Wschodem wytworzył się... sannatyzm, ciemnota
i zastój, wśród którego omal nie zatonęła całkiem kultura polsko-łacińska. A
jednak jeszcze Czartoryscy marzyli z początku, by pozyskać i złączyć dwa trony:
polski z rosyjskim.
Fatalnie
kończyły się wszelkie próby otrzymania syntez cywilizacyjnych. Narzuca się
nieuchronny wniosek że ich nie ma i być nie może. Indukcja dziejowa poucza, że
synteza możliwa jest tylko pomiędzy kulturami tej samej cywilizacji, bo takie
kultury są współmierne. Cywilizacje zaś nie są niewspółmierne.
Zastanawiająca
jest pewna okoliczność natury jak najogólniejszej. Prawo przemienności sił,
ożywiające życie zbiorowe, ów istny rozmnożyciel życia duchowego, zatrzymuje się
przed obcą religią lub cywilizacją. Obowiązuje ono tylko ściśle w granicach pewnej
cywilizacji, zawsze tylko w jednej i póki ma do czynienia zjedna tylko.
Obraca się natychmiast w niwecz, gdy schodzą się jakiekolwiek siły dwóch
religii, lub dwóch cywilizacji, a tym bardziej przy większej ich ilości, gdzie
przemienność przestaje obowiązywać, jakżeż przypuścić możliwość syntezy?
Pomiędzy
cywilizacjami nie ma syntez i być nie może; mogą być tylko trujące mieszanki.
Jakżeż bowiem zapatrywać się dwojako, trojako (w Polsce nawet czworako) na
dobro i zło, na piękno i szpetność, na szkodę i pożytek, na stosunek
społeczeństwa i państwa, państwa i Kościoła; jakżeż można mieć równocześnie dwojaką a
nawet czworaka etykę, czworaka pedagogię itd. Tą drogą popada się tylko w
stan acywilizacji, a to równa się niezdatności do kultury czynu.
X. Mieszanki
Każda cywilizacja póki jest
żywotną, dąży do ekspansji, toteż gdziekolwiek zetkną się z sobą dwie
cywilizacje żywotne, walczyć z sobą muszą. Wszelka cywilizacja żywotna łc obumierająca, jest zaczepna. Walka trwa, póki jedna z wal-czących cywilizacji nie zostanie
unicestwiona.
Jeżeli cywilizacje
mieszczą się obok siebie w obojętnym spokoju, widocznie obie pozbawione
są sił żywotnych. Wypadek uki kończy się często kompromisem w jakiejś
mieszance mechanicznej, w której nastaje obopólna stagnacja, a z niej
wytworzy się czasem
istne bagnisko cywilizacyjności.
Z reguły walka
cywilizacji trwa długo. Sąsiadujące cywilizacje zachodzą
jedna na drugą i pierwiastki tej mogą przechodzić w tamtą,
wytwarzając mieszankę cywilizacyjną w stopniu mniejszym lub
większym.
Cywilizacja
słabnąca przyjmuje coraz więcej składników cywilizacji o mocniejszym
naporze. Jest to wprowadzenie ciała obcego we własny organizm, z czego muszą nastąpić
schorzenia. Ani
społeczeństwo nie może być urządzane równocześnie według rozmaitych struktur społecznych ani państwo
zaprowadzić u siebie rozmaitych
państwowości.
Gdy zabraknie
współmierności, upaść musi wszelkie zrzeszenie, od najdrobniejszych do
największych, od rodziny aż do cywilizacji. Musi zachodzić jednolitość metody
zrzeszenia; mieszanka psuje strukturę.
Świadczy o tym cała historia
powszechna.
Hellenistyczna
cywilizacja narażona była od początku na szereg mieszanek, aż w końcu syryjskie
wymysły usadowiły się w samym Muzeum aleksandryjskim. W Rzymie zaczęły się
mieszanki od drugiej wojny hannibalowej (wprowadzenie Cy-belli), aż
doszło do tego, że prawem miało być to, quodprincipi placuit, zupełnie jak w
Oriencie. Imperium zamieniło się w despo-cję o programie... pretoriańskim.
Walka pomiędzy rzymskim dualizmem prawniczym a monizmem orientalnym toczy
się aż do IV w. po Chr. z wynikiem coraz gorszym dla Rzymian. Znać w pandektach i w
„kodeksie" ścieranie się i mieszanie dwóch prądów. Nastąpiła rozbieżność
państwa a społeczeństwa, co stanowi cechę Orientu. To właśnie zniszczyło
cywilizację rzymską, dotarłszy do Rzymu z bogami syryjskimi. Potem
cesarstwo wschodnie poddało się najzupełniej wpływom wschodnim, pod czas gdy
papiestwo oczyszczało resztki cywilizacji rzymskiej z nalotów
orientalnych.
Silna była
ekspansja cywilizacji bizantyjskiej ku Zachodowi, a
najsilniejsza w Niemczech. Tam atoli nie powstają mieszanki, lecz duże
cywilizacje, łacińska i bizatyńska, odcinające się od siebie
stanowczo, zwalczając się wzajemnie. Obóz łaciński (papieski) broni
autonomii księstw ludowych, bizantyński zaś (cesarski) dąży do
jednostajnej centralizacji. Gdy kultura bizantyńs-ko-niemiecka
już podupadła, wzmocnił ją na nowo i podniósł wysoko Zakon Krzyżacki i wyłonione z
niego księstwo, a następnie królestwo pruskie.
Mieszanka
cywilizacyjna powstała we Francji, dzięki szkole legionistów, w której
mieszały się pojęcia prawnicze bizantyńskie z łacińskimi. Walka z
autonomią prowincji czyniła we Francji zatrważające postępy i wytwarzało się
stopniowo zaiste
zamiłowanie do jednostajnej państwowości. Od wielkiej rewolucji francuskiej szerzy się mieszanka po całej Europie i dokonuje się ogólny rozklad. Zalewa nas
etatystyczny ustrój bizantyński, a
olbrzymie są wpływy cywilizacji żydowskiej, w której prawo jest
wszystkim. Formułki prawnicze zamiast
sumienia, formułki zdane na samowolę każdorazowej władzy, toć wyraźny bizantynizm. W całej Europie
zmieszały się trzy cywilizacje:
łacińska, bizantyńska i żydowska. Wobec
braku współmierności metoda zachodzi na metodę: jakżeż takie zrzeszenia mają wykształcić w sobie kulturę
czynu, tj. zdobyć się na szereg
czynów rozumnych? Każdy składnik takiej
mieszanki ma odmienny kierunek, toteż zrzeszenie takie rzuca się to w tę stronę, to w ową, lecz ogólnego
kierunku nie ma. Obija się o rozmaite
kierunki, a jedyną skuteczną pracą w
nim jest psucie tego wszystkiego, cokolwiek zrobił ktokolwiek inny.
Ilekroć zatraci
się kierunek, popada się w obłęd linii kołowej, w kołobłęd. Po wielu
mozołach powraca się do punktu wyjścia. Tak dzieje się podczas zamieci śnieżnej. Człowiek ranny w serce, obróci się w kółko, zanim
padnie. Oślepione ptactwo kołuje koło latarni morskiej. Historia dostarcza
aż nadto przykładów kołobłędów, wręcz przeraźliwych.
Stary
światopogląd syryjski, oparty na magii i dowolnoś-ciach wyobraźni
i nie pragnący nigdy niczego udowadniać, przystraja się w rozmaite pozory
hellenistyczności i wtenczas niszczy ealy „klasyczny" dorobek Azji
Mniejszej.
Istnym wirem
kołobłędów były czasy nazwane przez Horacego „magnum delirium" (122-30
przed Chr.). Kołowało się pośród frazesów o arystokracji, demokracji, o
wolności republikańskiej itp., a w rzeczywistości chodziło o to, czy
zachować jedność imperium z warunkiem, że Orient będzie mieć stanowisko panujące. Cezar
chciał założyć dynastię, której stolicą miała być Aleksandria.
Zamordowano go, a wywołano Antoniusa, który dążył do tego samego. Vergilius
doskonale pojmował bitwę pod Actium, jako rozprawę Zachodu ze Wschodem. Niebawem
miano
wyrzekać, że „Orontos wpada do Tybru". Gdyby po upadku republiki
imperium było się od razu rozdzieliło na zachodnie i wschodnie, nie byłaby upadła
cywilizacja rzymska, a cesarstwo zachodnie byłoby się utrzymało. W okresie
owym zastrzegano się przeciw samowładztwu, ale pułki zwerbowane służyły właśnie
absolutyzmowi. Wszyscy zaś chcieli ratować włościan. Zwolniono chłopa od ciężarów wojskowych, ale
konfiskowano mu majątek na osady
„weteranów".
Potem nastała
fikcja „nowego Rzymu". Sam Konstantyn W. zawłaszczał sobie władzę absolutną także w sprawach
religijnych, a potem Justynian doprowadził do
szczytu statolatrię. Powstała wówczas
ideologia bizantyńskiego katolicyzmu: patriarcha Ma-nes przestrzega
jedności dogmatycznej z Rzymem, lecz cezaropa-pizm
jest dla niego niemal również dogmatem, a życie publiczne nie podlega żadnej etyce. Ale też kiedy Justynian
odzyskiwał orężem Italię, wielki
Cassiodor oświadczył się przeciw Bizancjum, przenosząc nad nie władztwo ostrogockie.
Gdy antagonizmy egipskie i syryjskie
przeciwko Bizancjum kryły się pod maską religijną wielkiej herezji, dwór
cesarski raz wraz zmieniał swe sympatie, jakby goniąc na ślepo od słupa do słupa. Potem
próbowano zlepić chrześcijaństwo z islamem, z czego „synteza":
obrazoburstwo. Już to palono obrazy, już to malowano nowe. Z Rzymem już to
zawierano unię, już to wytykano mu, że jest „najgorszą z herezji". W
typowym koło-błędzie doczekano się cesarstwa łacińskiego.
Roztrząsanie
spraw publicznych za pomocą dogmatyki stanowi cechę bizantyńską. Ta szkoła
teologiczno-polityczna pozyskała Wiklefa w Anglii, następnie Husa w Czechach.
Hus stał się przewodnikiem ruchu narodowego, antyniemieckiego; lecz co za
kołobłęd! Ten sam Hus stanął na stanowisku skrajnie imperialistycznym, nie chcąc uznawać
papieża, bo uważał papies-two za dzieło
cesarzy. Teza jego, że osoba piastująca urząd, a zwłaszcza, kapłan popadłszy w grzech śmiertelny traci władzę, mieściła
zarodek anarchii; toteż husytyzm wydał sektę adamitów. Niemcy narzuciły Czechom
wojny religijne, a Czesi swoje wojny domowe
przybrali też w szaty religijne. Cały czeski ruch narodowy zapadał się w bizantyńskich prądach, aż doszło
się do najściślejszej łączności z
kulturą bizantyńsko-niemiecką. W końcu w bitwie na Białej Górze poległy Czechy
wcale nie za czeską sprawę, lecz za
bizantyńsko-niemiecką.
W Anglii
zupełnie po bizantyńsku wyznawano, co rząd każe, za Henryka VIII, Edwarda VI,
Marii katoliczki i Elżbiety anglikańskiej. We dwa pokolenia potem znaleziono
punkt zaczepienia w Starym Testamencie i z największym terrorem jęto się urządzać Anglię
po starozakonnemu.
Przykry jest kołobłęd włoski.
Przedsłannicy jedności idei narodowej włoskiej zjawiają się już od końca XIII
w.; należał do nich także Dante. W XV w. powiązały i poplątały się w tym
zawikłaniu
sprawy ekonomiczne i nieodłączne od nich socjalne, tudzież najazdy
i podboje cudzoziemskie, co pociągało za sobą chroniczną ex lex. Na tym tle
wybujał kondotieryzm. Wmawiano w siebie, że ten lub ów ród kondotierski mógłby być powołany do zjednoczenia włoskich krajów i zezwalano mu
na" wszelkie zbrodnie w
mniemaniu, że na zbójeckich rządach zyskuje przyszłe zjednoczenie Italii, gdy zbrodniarz będzie
rozszerzać coraz bardziej granice
swego panowania. Cezara Borgię opiewano, jako męża opatrznościowego do wskrzeszenia cesarstwa rzymskiego. Książęta
kondotierscy wyzyskiwali dla spraw własnych sprawę włoską,
pozostając dla niej całkiem obojętnymi. Po pewnym czasie oświadcza taki
Ariosto, patriota najgorętszy: „Książęta nakładają na Włochów jarzmo również
ciężkie, jak obcy barbarzyńcy. Wszystko jedno zresztą, kto nas uciska".
Nowe najazdy odrąbały większą połowę Włoch — bez protestu ludności. Pojawia
się zasada legitymizmu dynastów włoskich i nie włoskich, ubezpieczających się
wzajemnie. Włochy stały się dla Europy pojęciem geograficznym, a w narodowość włoską nikt nie wierzył. Dzięki kondotierskiej państwowości Włochy
utraciły niepodległość na całe wieki,
rozdrapane przez władców obcych i „swoich".
Obok
politycznych, objawiły się skutki moralne. Prawo publiczne oddziałało na
prywatne. Zbyt długo rządzono we Włoszech zbrodniczo, iżby z terroru władców nie miał
powstać terror zbirów prywatnych. Przez około sto lat plagą i hańbą Włoch był
zorganizowany bandytyzm, istna kopia dziejów kondotierstwa; czyż pierwszymi
bandytami nie byli panujący włoscy w dobie renesansu? Tysiące Włochów próbowało
kondotierstwa na małą skalę, zrazu jako opryszki przydrożne, następnie jako
władcy powiatowi, nakładający stałe haracze na okoliczne miasteczka i forlwarki.
We Francji
opinia publiczna oświadczała się coraz dobitniej za centralizmem i za
podporządkowaniem społeczeństwa państwu. W końcu wielka rewolucja ścięła króla
za „tyranię" i nadała tyranię parlamentaryzmowi, z czego wytworzyło się
despotyczne cesarstwo. Z Rzymem zerwano, lecz Napoleona koronował papież. Przez
cały wiek XIX Francja „christianissima" kuła ustawy antykatolickie.
Coraz bardziej stosowano się w tym do formułek i działano apriorystycznie,
nie dbając o rzeczywistość. Znać w tym wzrost wpływów cywilizacji żydowskiej;
coraz więcej umysłów myślało żydowskimi metodami. Od „wielkiej
rewolucji" zapada cała Europa na coraz gorsze pomieszanie
cywilizacji. Oto przyczyna wszelkich kryzysów.
Niemiecki
bizantynizm rozszerzył się na Rosję za Piotra W. przyczyniając się tym wielce
do wydoskonalenia turańszczyzny.
Wkrótce umyslowość turańska
znajdowała w filozofii niemieckiej zadatki swego przyszłego w Europie
rozwoju. Fichte jest poprzednikiem bolszewizmu, a Marksa wyprzedził w
niejednym o pół wieku. Zwrócił się zasadniczo przeciw personalizmowi, a w
r.
1812 domagał się już państwa jednoklasowego. Z drugiej strony powstawały w
Niemczech równocześnie elementy poczucia narodowego. Był to wtręt cywilizacji
łacińskiej, a „syntezą" z tego stało się późniejsze odkrycie, że istnieje
„deutschpreussiche Nation".
Napór wpływów
zachodnio-europejskich na Rosję, zwiększony od połowy XIX w., miał ten
skutek, że powstała tam doktryna o „zgniłym Zachodzie", wspólna
konserwatystom rosyjskim i rewolucjonistom.
Ciekawym
przykładem kołobłędu są Rumuni. Chcą należeć do cywilizacji łacińskiej i
szczepu romańskiego, ale z prawosławiem. Wobraźmy sobie Hiszpana, Włocha,
Francuza... prawosławnego!
W przeciwieństwie
do filosemickiej Francji była Rosja państwem najbardziej antysemickim. W
końcu całe imperium rosyjskie zamieniło się w państwo żydowskie i zabrało się
do tworzenia dalszych takich państw na ziemiach ościennych. Lecz szczyt
kołobłędu przypadł Niemcom: wytworzywszy państwowość jak najzacieklej
antysemicko-hitlerowską — przejęli się sami na wskroś całą ideologią
żydowską.
Mussolini
obwieszczał odrodzenie cywilizacji rzymskiej, a zabierał się do wszystkiego typowo po bizantyńsku i
przystał do obozu politycznego,
zwalczającego cywilizację łacińską.
Czyż czasów
tych nie można by nazwać „delirium maximum"?
Rozmaite
mieszanki europejskie w tym zawszebyły zgodne, że wykluczają etykę z życia
publicznego. Sprzymierzały się też cywilizacje bizantyńska, turańska i żydowska
i tworzyły rozmaite sojusze przeciwko cywilizacji łacińskiej.
W Europie wytworzył się istny zator cywilizacyjny, dzięki
panowaniu mieszanek cywilizacyjnych.
XI.
Niższość górą
Mieszanki kryją w
sobie jeszcze inne niebezpieczeństwo, i najgorsze: albowiem dzięki nim
ułatwione jest panowanie niższości. Gdyby przy zderzeniu się cywilizacji wyższa z
nich. miała zawsze zapewnione zwycięstwo, w takim razie należało by pragnąć wojen jak
największych, jako drogi najprostszej do zapanowania cywilizacji
najdoskonalszej. Z drugiej zaś strony, gdyby w zmaganiach, wojennych miała
zawsze brać górę cywilizacja niższa, bylibyśmy wszyscy już od dawna zepchnięci na
jak najniższy szczebel cywilizacyjny. Skoro tak nie jest, widocznie nie obowiązują ani
tamte przypuszczenia optymistyczne, ani te pesymistyczne.
Samym
rozumowaniem nie dojdziemy tu do niczego; trzeba zwrócić się do indukcji
historycznej.
Znamy zaledwie
trzy wypadki zwycięstwa wyższej nad niższą, a mianowicie: przystąpienie Germanów do
cywilizacji rzymskiej, względnie następnej łacińskiej, zlatynizowanie znacznej ich części, zromanizowanie;
zbizantynizowanie cywilizacyjne Słowian
bałkańskich i wspaniała działalność unii polsko-litews-kiej.
Wszyscy wodzowie
germańscy na Zachodzie pragnęli zachować państwo rzymskie i wprowadzić swe plemiona w
cywilizację rzymską. Na tysiące liczyć trzeba takich Germanów, którzy uważali się za
Rzymian pochodzenia germańskiego i nie ma żadnego powodu powątpiewać o ich
lojalności względem Rzymu, zwłaszcza od nawrócenia wszyeikich zachodnich arian na
katolicyzm. Typowym jest Stilicho, pochodzenia wandalskiego, minister cesarza
Teodozjusza (379-395), zwany „ostatnim Rzymianinem", O przyszłości cywilizacji
łacińskiej zadecydowało jednak dopiero nawrócenie Longobardów (ok. r. 580).
Rzym stał się siłą atrakcyjną,
podczas gdy „Nowy Rzym" nie wzbudzał przywiązania u nikogo. Cały półwysep
bałkański zeslawizował się, a Słowianie ci wahali się długo pomiędzy cywilizacją
bizantyńską a łacińską. Rozstrzygnęła Cerkiew. Granica dwóch obediencji,
papieskiej i patriarszej, stała się granicą
dwojga
cywilizacji. Nie ulega wątpliwości, że cywilizacja bizantyńska wyższa była od słowiańskich w czasie, gdy
Słowianie przybywali na Bałkan.
Na obszarach
dziejów polskich zetknęły się trzy cywilizacje, łacińska, bizantyńska i
turańska w dwóch przeciwległych stronach: na południu na ziemi Lachów i daleko na północy, w
najdalszej strefie interesów (już tylko
pośrednich) W. Księstwa Litewskiego, w
stronach Smoleńska, Nowogrodu W., Pskowa. Zwycięstwa polskie nad Krzyżakami w „wielkiej wojnie"
(1410-1435) ocaliły Ruś północną od
zachłanności krzyżackiej, skutkiem czego ustąpiła z tamtego boiska kultura niemiecko-bizantyńska.
Coraz silniej
występowała cywilizacja turańska na południu, dzięki zwierzchnictwu
tatarskiemu. Odkąd Piastowie (od 1324 r.) wznowili tam działanie cywilizacji
łacińskiej, cywilizacja bizantyńska sprzymierzała się przeciwko niej zawsze z cywilizacją turańska. Prawosławie szerzyło się na Litwie, a
cerkiew ruska nachylała się do turańskiej
nie mniej, niż do bizantynizmu. Przeważało na Rusi turańskie tlo cywilizacyjne.
Istniały pewne dane, że wytworzyłaby
się jedna wielka linia cywilizacji turańskiej od zdobywanego przez Turków Bałkanu po Psków. Dane te powiększyły się wielce, gdy Jagiełło decydował się
w r. 1382 przyjąć prawosławie; tegoż
atoli roku powstał pomysł, ażeby Jagiełłę
powołać na tron polski. Letuwa nie tylko przystępuje do cywilizacji łacińskiej, lecz poczyna wpływać na
Ruś litewską w kierunku łacińskim. Wykluczono na długo połączenie
cywilizacyjnego pochodu turańszczyzny z
południa, z północą. Miało to nastąpić dopiero w dalszej przyszłości przez
wojny kozackie. Przerwała się też na północy ekspansja kultury, bizantyńs-ko-niemieckiej,
aż potem Piotr W. wznowił ten front cywilizacyjny. Do tego czasu pozostała na północnym boisku, sama tylko cywilizacja
turańska w postaci kultury moskiewskiej, lecz na Litwie odniosła
zwycięstwo cywilizacja wyższa, łacińska. W wiekach nowoczesnych łączył się Fanar ściśle z kalifatem i z protestantyzmem przeciwko Polsce.
Śledząc wypadki o
przeciwnym kierunku, w którym cywilizacja wyższa musiała ulec, widzimy już w historii
starożytnej, jak egipskie i perskie pojęcia
o państwie, niższe od helleńskich i
rzymskich, nie tylko utrzymały się dłużej, lecz wtargnęły do c)T«r'iłizacji
rzymskiej i wykoleiły ją. W Egipcie język grecki utrzymał się przez całe tysiąc lat, lecz cóż helleńskiego ustaliło się w Egipcie?
Marzył o syntezie
cywilizacji helleńskiej i perskiej Aleksander Wielki:'Powstały z tego efemerydy
rozmaite aż po Afgan, po czym cywilizacja hellenistyczna dostarczała tylko szaty
greckiej dla cywilizacji nie perskiej, lecz syryjskiej.
Wojny
grecko-perskie przeciągnęły się aż późno w okres bizantyński. Cywilizacja
irańska przeżyła znacznie attycką i hellenistyczną, zanim sama runęła pod
naporem islamu z działu wcale nie arabskiego, lecz turańskiego. Została na placu cywilizacja najniższa. Tylko syryjskość nie ustąpiła.
Przetrwała cywilizacje helleńską,
hellenistyczną i rzymską, potem wpływała ob-niżającona arabską, a przeżytki jej działają dotychczas. Syryjskie pojęcia religijne wtargnęły nie tylko do
cywilizacji żydowskiej, ale odzywają
się głośno u Hoene-Wrońskiego i aż u Bierdiojewa. Wygrała niższość,
Bizancjum ulegało
zawsze Orientowi. Afrykańscy poddani cesarstwa poddawali się dobrowolnie i
chętnie najazdom muzułmańskim, a w końcu nawet europejscy bizantyńcy wołali, że
„wolą
turban niż tiarę". Najniższa zo współzawodniczących cywilizacji,
turańska, miała w końcu wkroczyć triumfalnie do Carogrodu. W Azji nie tylko obaliła
arabskie kalifaty, lecz wytępiła niemal całkowicie cywilizację arabską.
Od XI w. była
cywilizacja bizantyńska spychana przez turańs-ką, a z kultury moskiewskiej dęta
się całkiem wyrugować, jakkolwiek miała oparcie w Cerkwi; natomiast przejęła ta
kultura wszystkie cechy turanskiej metody życia zbiorowego (zwłaszcza po zdobyciu Kazania)
i ta cywilizacja najniższa zajęła miejsce naczelne.
Natomiast urastała cywilizacja bizantyńska w potęgę w kulturze
bizantyńsko-niemieckiej, skąd rozlewał się kwas bizantyński na całą Europę
zachodnią, aż dochodziło do monizmu prawa publicznego (dopomagał wielce
protestantyzm). W w. XVII robiono wszędzie próby, jakby społeczeństwo gnębić. Potem
oparła się Anglia
bizantynizacji, dzięki zwycięstwu samorządów. \ Na kontynencie zamiłowanie do jednostajności tężało w dogmat polityczny.
Cofało się wszystko do stanu z wieku XIV i XV: państwa narodowe cofają się przed dynastycznymi, a cały kontynent pogrąża się w absolutyzmie. Rozbiory
Polski są dziełem tego kierunku
niższości.
Wielkość Bismarcka polegała na tym, iż był
największym bizantyńcem w
Europie. Marzono o sprusaczeniu całej Europy: wszędzie
stawiano sobie Prusy za wzór.
Najciekawsze
atoli widowisko historii powszechnej stanowi asymilowanie się Europy ku
cywilizacji żydowskiej; tym dziwniejsze, że w łonie samejże cywilizacji żydowskiej odbywał
się ciągle ruch ku niższości (talmud,
kabała, pylpul, chasydyzm); wpływy
żydowskie wzmagają się systematycznie od wielkiej rewolucji francuskiej. Ona też wzmagała machinę
biurokratyczną, do nie znanego
przedtem stopnia. Trudno uważać to za wyższość.
Zwyciężały tedy w
ciągu dziejów nieraz cywilizacje niższe, a w łonie samejże cywilizacji
łacińskiej dokonywało się nieraz cofanie na niższy szczebel. Zapytajmy teraz, od czego to zawisło, czy
zwycięża wyższość czy niższość?
Szerzyła się cywilizacja łacińska z Polski na wschód, dopóki w samej Polsce posiadała siłę żywotną, póki w
Polsce naprawdę kwitnwęła. Ogromnie
pada na szalę ta okoliczność, że Polska w ciągu 116 lat (1600-1715) liczyła lat wojennych 87, a pokojowych 29. Spustoszeniu towarzyszyła klęska „podłego
pieniądza". Ta sprawa jest
najdobitniejszym wykładnikiem stanu ogólnego, nie tylko ekonomicznego lecz zarazem społecznego i politycznego. W Polsce trwał upadek waluty aż do r. 1776
w powszechnej pauperyzacji kurczyło
się różnicowanie społeczne, a nastał pochód wstecz. Na miejsce
mieszczaństwa wkroczyli Żydzi. Nauki i sztuki upadły. Skutkiem
niedostatku umysłów teoretycznych zmniejszała się ilość abstraktów i zginął
zmysł polityczny.
Im wyższa
cywilizacja, tym większe stawia wymagania swym uczestnikom, a dla obrony swej
cywilizacji trzeba nieraz ponieść ofiary. Tylko silne charaktery utrzymują się na
odpowiednim poziomie. Jeżeli gotowości do poświęceń będzie zbyt mało w cywilizacji wyższej, zwycięstwo
niższej tym bardziej będzie ułatwione. Nadto
uczestnictwo w cywilizacji wyższej wymaga większego natężenia intelektu, wyższego rozwoju umysłowego. Toteż wszędzie znajdują się tacy, którym
dogadzałaby bardziej cywilizacja
niższa. Wyższość wymaga zasadniczo większej energii duchowej; trudniejsza do nabycia, jeszcze
trudniejsze do utrzymania; wigcej
jest obowiązków, które muszą być spełnione dobrowolnie, tak iż człowiek sam sobie życie obciąża w imię idei. W niższości żyje się wygodniej. Rozpowszechnił się tedy
typ człowieka, który z cywilizacji
łacińskiej przyjmuje tylko technikę, a
wobec spraw ducha zachowuje się obojętnie. Miłośnicy życia „ułatwionego" kończą zazwyczaj na stanie
acywilizacyjnym. Czyż łatwizna nie
stała się ideałem życiowym wielkiej części społeczeństwa?
Czyż nie wychowuje się już dzieci na latwiźnie i do łatwizny? Gdzie hart i jakikolwiek głębszy pogląd na
życie? Jakież ćwiczenia zdolności? Latwiźniacy padają całym ciężarem na
szalę niższości. Wśród nich rodzi się
kult pięści i kieski. Siłom brutalnym łatwiej
skupić się około niższości.
Przyczyna klęski
jakiejkolwiek wyższości wobec jakiejkolwiek niższości tkwi zawsze w grzechu
zaniedbania ze strony pokonanej wyższości. Albowism w walce cywilizacji
decyduje stosunek wysiłków, podejmowanych z obu stron.
Wyższe
cywilizacje, jako bardziej skomplikowane, mają więcej sposobności, by w czym
niedomagać. Nieraz cywilizacje defektowne okazywały się bardziej wytrzymałymi. Im
wyższa cywilizacja, tym więcej punktów pochopnych do schorzeń. Wyższość jest
bardziej narażona na sposobności upadku.
Caeteribus paribus, niższość górą. Takie jest prawo historyczne, srogie i nieubłagane.t
Gdyby nie to prawo niższości, życie byłoby tak
łatwe, iż nie byłoby miejsca na zasługę. Gdyby dobro zwyciężało samo przez się, wystarczyłoby bierne oczekiwanie, aż nadejdzie
ten czas niewątpliwy, że
wyższość weźmie górę automatycznie, Z takiego rozumowania
zrodziła się teza kultury moskiewskiej, że nie należy
walczyć ze złym (praźródło jej w Indiach). Niższość może zwyciężać, dopóki w
zrzeszeniach cywilizacji wyższej panują prądy ku niższości, oparte na umiłowaniu
łatwizny.
Jeżeli
cywilizacja niższa nie dopuszcza u siebie mieszanek, będzie silniejsza
od wyższej z mieszankami.
XII. Rozwój moralności
Moralność nie jest
bynajmniej stalą, niewzruszona, od przedwiecza jednakowa, nie posiadająca rozwoju i nie
potrzebująca go. Można wskazać etapy jej rozwoju. Ciasną etykę rodową poszerza
emancypacja rodziny, pogłębia opanowywanie czasu, wzbogaca
zróżnicowanie społeczeństwa wznosząc poziom moralny etykami
zawodowymi, aż wreszcie z życia prywatnego przeszczepia się w publiczne. Rozwój
moralności polega na powiększaniu odpowiedzialności, a wiec lepsze widoki ma
tam, gdzie uznaje się osobisty stosunek jednostki ludzkiej do Boga, w ogóle przy
personalizmie. Sprzyja temu rozwojowi organizm, tłumi go mechanizm.
W moralności trzeba się kształcić,
etyka jest nauką, której się trzeba uczyć,
jeżeli się nie ma utknąć zaraz na prymitywnych jej szczeblach. Rozwój zaś etyki
nieograniczony i nie da się przewidzieć, jak wysoko wzniesie się, jeżeli
nawrócimy ze zbłąkania mieszanek cywilizacyjnych na bitą drogę
cywilizacji łacińskiej. Ogół ani nawet nie
dowidzi niezmiernych pól możliwego rozwoju moralności; od tego są
wybitniejsze umysły, ażeby służyć za mikroskop i teleskop przy dalszych
badaniach etycznych. Szczeble wykształcenia
etycznego posiadają znaczenie rozstrzygające w pochodzie dziejowym, i -— o ile nie będziemy się dalej cofać — nauka etyki stanie się więzią wiedzy integralnej.
Najpomyślniejszych warunków dla
rozwoju moralności może dostarczać katolicyzm, gdyż oparty jest na
personalizmie i pomaga wytwarzać organizmy, a ogarnia życie prywatne i publiczne jedną
wspólną etyką. W teologii katolickiej etyka zajmuje miejsca nie mniej, niż
dogmatyka; w historii zaś Kościoła i teologii katolickiej znać wyraźnie te dwa nurty:
dogmatyczny i etyczny. Są równoległe i uzupełniają się, nigdy nie zachodzi między nimi
sprzeczność. W pewnych okresach nauka teologiczna zajmuje się bardziej dogmatyką, w
innych bardziej etyką, jak to widzimy w naszych czasach, od wielkich encyklik Leona
XIII poczynając. Jednemu nurtowi przoduje wiara, drugiemu miłość. Wiemy z
Ewangelii, że wiara bez uczynków jest martwa, i choćby kto posiadał
wszystko, a nie miałby miłości, właściwie nie posiadałby nic.
W burzliwych
latach soboru kostnickiego i bazylejskiego wystąpił rektor uniwersytetu
krakowskiego, Paweł Włodkowic (Paulus Vladimiri) z nauką, że grzechy przeciw
miłości są cięższe od grzechów przeciwko wierze, a poddaj \c politykę
bezwarunkowo religii, żądał, żeby nie grzeszyła prze iwko miłości. Na tym światopoglądzie oparła się Polska i
dzięki t sj podstawie moralnej objęliśmy w
XV w. rolę kierowniczą wśiód ościennych i wytworzyliśmy nowy typ państwa w cywilizacji łacińskiej. Jakżeż by dziś trzeba było
Włodkowica, ńe tylko nam, lecz całej Europie!
Ponieważ
moralność rozwija się przez obowiązkowość dobrowolną, tym samym ted11
v -'kwita ze społeczeństwa, a nie z państwa, które nie dopo-no etyc-; żadnymi
sankcjami. Rozwój jej wszechstronny dol on} vać się może tylko tam, gdzie państwo nie
pożera społeczem twa, a zatei \ tylko przy dualizmie prawa. Obecnie
zmierza się do zniszczeń a prawa prywatnego przez bezetyczne
prawo państwowe w imi omnipotencji państwa totalnego. Kościół to państwo
potępił. My, katolicy, znamy tylko jedną totalność, mianowicie etykę totalną, a
nie tracimy otuchy, że przekonamy także innych chr JŚcijan do tego programu.
Ponieważ każda cywilizacja ma swą
etykę, postęp moralności
wymaga tedy decyzji, do jakiej należy - tę cywilizacji; inaczej musi powstawać chaos moralny i w ko cu
zobojętnienie na moralność. Etyka
cywilizacji łacińskiej jer etyką katolicką, bo cywilizacja ta jest dziełem Kościoła, sk ida się z „narodów wychowanych przez Kościół". Ta etyka jes.
najbardziej wymagająca; ideały jej
są tak górne, że wydają się wielu wręcz nie nauce pytania: czyż tak źle
z nami, iż nie ma sposobów, by ruszyć z
bagna?
Indywidualne
szerzenie etyki jakby utknęło na jakimś martwym punkcie. Ta metoda może być
owocna tylko w zakresie prawa prywatnego i musiała utknąć, natrafiwszy na nurt
bezetyczności w życiu publicznym. Wobec dualizmu prawa w naszej cywilizacji łacińskiej p;bię dziedziny prawa,
prywatna i publiczna, pozostają w nieustannym kontakcie, we wzajemnym, a
wszechstronnym oddziaływaniu na się i we wzajemnej przez to zawisłości. Nie ma
i nie można sobie nawet wyobrazić takiego ruchu etycznego lub bezclycznego w
państwie, który by nie wpłynął (i to szybko) na etykę życia prywatnego,
dodatnio czy ujemnie. Co zważywszy, zrozumie
się łatwo, czemu za naszych czasów moralność upadla.
Indywidualne
szerzenie etyki jest środkiem niemal wyczerpanym. W okolicznościach naszej
doby możliwy jest postęp moralności tylko przez moralne odrodzenie państwowości.
Nastała
doba taka, że moralność kształtuje się na sprawach publicznych, na ich podłożu; moralista musi
tedy nie tylko zajmować się nimi) lecz nawet
przejmować. Moralista naszego okresu musi uprawiać zarazem nauki polityczne, a przynajmniej być z nimi dobrze
obznajomionym. Bez przerwy musi trwać walka zpojęcia-mi prawniczymi państwowości beze.,ycznej, aż wróci się do zasady, że celem prawa jest ubezpieczenie nowych
postulatów etycznych także względem państwa. Musimy żądać od państwa, żeby się poddało dekalogowi i katechizmowi w imię
etyki totalnej.
W sprawach
publicznych etyka jest jeszcze potrzebniejsza, niż w prywatnych; musi być też
znacznie surowsza.
Fałszywe i
przewrotne pojęcia o stt ^unku etyki a prawa rodzą dalekie konsekwencje. Jeżeli się pi cyjmie, że
prawo jest niezawisłe od etyki, a państwowość etyce nie podlega, dojdzie się konsekwentnie aż do państwa totalnego i
omnipotencji państwa. Państwo urządzone według tych pojęć staje się prawdziwie matecznikiem niższości wszelkiego rodzaju.
Powstaje natenczas silny popęd do
tępienia wszelkiej wyższości, wszystko, co wyższe, staje się nienawistnym. Szerzy się też w takich
warunkach przeraźliwie bezkarność zła.
Poziomy moralne życia prywatnego a publicznego pozostają w stosunku starym do siebie. Jeżeli państwu wolno
kłamaći grabić, a wiec wolno to
robić każdemu „politykowi", skoro oświadczy, ze robi to dla dobra państwa. Z fałszywych pojęć
rodzą się złe nawyki. Urzędnicy
pilnują swych prywatnych interesów na koszt państwa. Ostatecznie omnipotencja państwa kończy się tym,
że bywa ono systematycznie ograbiane przez wszystkich, mających dostęp do państwowości. Etyka podnosi się bowiem lub opada
równocześnie w mikroskopie i
makroskopie ludzkim.
Tak powstaje kult siły fizycznej, materialnej, kult
pięści i kieski. Supremacja
sił fizycznych popularyzuje się wreszcie w
umysłach większości. Nawet pokrzywdzeni czczą siłę brutalną i żałują tylko, że nie oni są gnębicielami. Szerzy się poglądy, że prawo jest tylko wynikiem siły i że w ogóle nie
może być inaczej. Po jakimś czasie
musi się tedy dojść do tego, że także w życiu prywatnym pojęcie słuszności
spotyka się z szyderskim uśmiechem i
pogardliwym wzruszeniem ramion. Nie zabraknie prawników głoszących, że prawo skodyfikowane czyni
etykę zbędną, coraz mniej zaznacza
się różnic pomiędzy mala in se, a mala quia prohibita. Z tego
wszystkiego musi się wytworzyć jawny kult siły przed prawem.
Tłumaczy się to nie tylko wzrastającym umiłowaniem łatwizny, ale zarazem trzema błędnymi pojęciami co do istoty
władzy, o państwie i co do
szczęścia. Rozpowszechniły się uczucia podziwu
dla „siły władczej" u osób, odczuwających „powołanie do władzy'1,
jako pewnego rodzaju mężów opatrznościowych, predestynowanych
do rządów. Poznaje się za to powołanie po tym,
że „powołany" bierze się energicznie do rzeczy, nie dbając
wybór
środków i przez całe życie będzie hałaśliwie dobijać się swejpredestynacji. Raj dla polityków! Uczeni i-poważni politycy, rari nantes
, giną in gurgite vasto rozmaitego
motłóchu nieuków i osób amoralnych,
uprawiających „politykę", jako swoje rzemiosło, z którego się utrzymują. Mącą wodę, ile się zmieści.Politykę
definiuje się jako sztukę dochodzenia do władzy. O mały krok od tego podnosi głowę prosta konsekwencja: celem rządu jest utrzymać
się przy rządach. Żądza władzy dla samej władzy nie tylko nie stanowi objawu żadnego powołania, lecz jest
namiętnością najobrzydliwszą i jak najniebezpieczniejszą
tak dla społeczeństwa, jak też dla państwa.
Tacy rządziciele prowadzą zawsze
gospodarkę rabunkową, ekonomicznie i moralnie.
Wśród
politykanctwa utrzymują się ciągle przestarzałe pojęcia o państwie i
państwowości, tj. o urządzeniach państwowych, jakoby państwa dzieliły się na
monarchie i republiki iip. Wiemy już z doświadczenia, że monarchia może być przystanią wolności, a republika kłębowiskiem absolutyzmu i nadużyć, i
że ta despotyczna forma rządu może się w republice rozszerzać doskonale
na każdego z kacyków-urzędników. Powinniśmy
zdawać sobie nareszcie sprawę z tego,
że państwa są dwojakie: biurokratyczne i
autooomiczno-obywatelskie. W
państwie totalnym i wszechmocnym, w
samowoli rządzicieli i ich urzędniczej czeladzi, gdzież miejsce na etykę?
Trzeci błąd mieści się w mylnym
pojęciu o szczęściu. Ma to doniosłe
znaczenie, gdyż wszyscy za szczęściem gonią, a robią to niemądrze. Szczęście jest to przechodzenie do
kłopotów wyższego rzędu. Ono nie jest
dla łatwiżniaków. Im niższe panują pojęcia o szczęściu, tym więcej w społeczeństwie malkontentów, a to pogarsza warunki potrzebne dla kultury czynu.
Politykanctwo,
biurokracja i latwiżniactwo podrywają życie publiczne, bo czynią je coraz
bardziej amoralnym, a często antymoralnym. Ginie sumienie, ta autokrytyka
etyczna, a kierownicą staje się kruczkarstwo wśród stert przepisów. Z
zanikiem odpowiedzialności moralnej,
znikają też zdolności twórcze w społeczeństwie.
Głupiejemy i dziczejemy, ponieważ odrzuciliśmy hegemonię etyki nad wszystkimi
kategoriami bytu. Staczamy się do stanu acywilizacyjnego.
Etyka może być
bierną i czynną, produktywną, tj. wiodącą do powiększenia i ułatwienia kultury
czynu. Staje się tym produktywniejsza,
im znaczniejsze obejmie zakresy życia zbiorowego.
Musimy przeto domagać się uznania etyki totalnej, dominującej nad całym życiem
publicznym, nie wyłączając polityki.
Trzeba nam tedy nawrócić do hasła starego, średniowiecznego, że polityka winna być oparta o etykę
katolicką.
Stanowi to zasadniczy punkt w dziejach cywilizacji
łacińskiej, że polityka atetyka mają być współmierne.
XIII Prawa
dziejowe a problem Opatrzności
W ciągu poprzednich dwunastu ustępów poszukiwaliśmy wątku dla zagadnienia o ład w historii, śledząc sprawy ze wszystkich zasadniczych punktów obserwacyjnych. Wyłaniały się przy tym raz wraz spostrzeżenia pewnych praw. Oczywiście, jeżeli zachodzi jakiś
ład, muszą
być jakieś
prawa.
Ze studiów historycznych dają się wysnuć całe setki praw, prawd i prawideł, formujących szczegóły dziejów życia zbiorowego, w co się tu nie wdajemy. Chodzi nam tylko
o takie prawa, które rozstrzygają o ładzie historycznym we
wszystkich czasach i u wszystkich
ludów: o prawa fundamentalne.
Historia powszechna składa się z dziejów stosunków pomiędzy cywilizacjami. Te zaś podlegają następującym sześciu prawom
zasadniczym: współmierność, ekspansja, nierówność,
niemożliwość syntez, szkodliwość mieszanek, ułatwiona niższość.
Najwyższe zaś prawo dziejowe, prawo praw, brzmi:
Nie można być cywilizowanym jednocześnie na dwa sposoby.
Indukcyjna nauka o cywilizacji staje się wyższym piętrem historii,
a może się pochwalić rezultatem poważnym, skoro w krótkim czasie
dotarła do wykrycia praw dziejowych. Tym samym
wyjaśnione są wreszcie wątpliwości, czy historia jest nauką na równi z
przyrodniczymi naukami, skoro podobnie jak
one, ma również swe prawa. Historyk może zgodzić się z zasadą przyrodników, że nauką jest tylko to, co prowadzi do wykrywania praw.
Nowy nabytek historii zda się wszystkim humanistom; nauka
o cywilizacji staje się progiem do renesansu nauk humanistycznych, co stanowi
warunek niezbędny nowego rozwoju cywilizacji naszej, łacińskiej.
Cywilizacja
ta, wycieńczona i powykręcana aż do koło-blędów, musi zginąć, jeżeli nie
nastąpi odpowiednia reakcja. Personalistyczny szereg pojęć naczelnych załamuje
się w mieszance. W każdej dziedzinie bytu i myśli znać przechodzenie do szeregu
gromadnościowego, coraz pospolitsza jest dezercja z szeregów cywilizacji łacińskiej.
Jeśli nie mamy
zginąć marnie i zapaść się w niższości, jedyną radą na wszelkie nasze kryzysy byłby
nawrót do cywilizacji łacińskiej, do czystej cywilizacji łacińskiej, bez
jakichkolwiek domieszek. Gdyby to nastąpiło, wybrnęlibyśmy ze wszystkich trudności i można
by było zaprowadzić wreszcie „pokój ludziom dobrej woli". Gdyby w Niemczech
powstało ognisko odrodzenia cywilizacji łacińskiej, zrywając z kwasem
bizantyńskim, odnowa duchowa Europy byłaby ułatwiona.
Znając prawa
dziejowe wiemy, jak postępować, żeby jak najfhniej błądzić. Wbrew tym prawom
można tylko na niedługi czas odnosić sukcesy.
Chcąc opanować
przyrodę, musimy postępować zgodnie z jej prawami. Chcąc tworzyć historię, trzeba pracować
zgodnie z prawami dziejowymi. Trzeba się nauczyć, jak te prawa wyzyskiwać dla
swych celów.
Skoro wiadome są
prawa dziejowe, musi się też odrodzić stary problem: Magistra vitae. Oczywiście
problem ten przybierze całkiem inne kształty.
Rozstrząsania nasze
ocierają się nadto o problem inny, jeszcze ważniejszy: Opatrzności Bożej w historii.
Nie odpada pytanie: skąd tyle zla w dziejach, tyle krzywd i nikczemności? Łączy się to z
pytaniem ogólniejszym, o genezę zła w ogóle. Bliższe roztrząsanie tego zagadnieniazaprowadziło
by nas daleko poza temat niniejszego artykułu. Napomknę tylko więc, że moim zdaniem zło
pozostaje z zaniedbania dobra. Nie ma bowiem próżni etycznej, nie można nigdy zrobić sobie pauzy od
moralności, w takiej luce lęgnie się od
razu zło. Zło nie wytwarza atoli siły twórczej
samo z siebie, pod tym względem jest jałowe.
Ściągamy na siebie zło przez zaniedbywanie dobra. To prawo
pozostaje niezmiennym. Znajomość praw dziejowych nie usuwa
bynajmniej problemu
Opatrzności, lecz przesuwa
go na właściwe tory.
Niezłomne prawa przyrody nie usunęły bynajmniej widoku Boga, unoszącego się nad
wszechświatem; nie pomniejszają też Jego obecności prawa w historii.
Bóg nadał prawa materii i historii, a człowiekowi dal
rozum i wolną wolę; oto cala zagadka zagadnienia. Niechże człowiek używa rozumu nie
na swoją szkodę!
Badajmy więc
sprawy życia zbiorowego ze wszystkich możliwych punktów obserwacyjnych. Dodaję swój plon, jako
zaczątek teorii, w miłej nadziei, że może nie przepadnie, że będę miał następców, którzy
zechcą mię uzupełniać i poprawiać. Dążenia na większą skalę nie mogą się obywać
bez teorii.