Wywiad PRL wiedział o planach zamachu na papieża
Były oficer wywiadu wojskowego PRL złożył przed pionem śledczym Instytutu Pamięci Narodowej zeznania, które mogą okazać się przełomowe w śledztwie dotyczącym zamachu na Jana Pawła II - dowiedział się "Wprost".
Tego świadka
odnaleźli dziennikarze "Wprost", co pozwoliło wskazać kolejnych świadków.
Z ich relacji wynikają nowe fakty i poszlaki dotyczące roli polskich i włoskich
tajnych służb przed i po zamachu na papieża Polaka.
Oficer (pracował w wywiadzie w stopniu pułkownika) wojskowego wywiadu PRL
opowiedział dziennikarzom "Wprost", że polskie służby dowiedziały się
o planach zamachu na papieża kilka tygodni przed 13 maja 1981 r. I nic w tej
sprawie nie zrobiły. Relacja pułkownika wskazuje też na to, że kilka lat po
zamachu o bezczynności tajnych służb PRL dowiedział się włoski wywiad. Wiele
wskazuje też na to, że we włoskich służbach działał "kret", który
przekazał te informacje KGB. Z zeznań pułkownika
wynika, że istotną rolę w sprawie odegrał Giuseppe Cucchi, obecnie koordynator
włoskich służb specjalnych i jeden z zaufanych współpracowników premiera Romano
Prodiego. Nie wiadomo, czy on sam był kontaktem Rosjan, czy padł ofiarą
szpiega KGB. Według przedstawionej "Wprost" przez pułkownika relacji,
wiosną 1981 r., gdy służył w pionie informacyjnym Zarządu II Sztabu
Generalnego, otrzymał notatkę oficera działającego w krajach arabskich.
Informowała ona o planach zamachowców z Szarych Wilków. Pułkownik zaniósł ją do
swojego przełożonego, którym był płk Karol Szeląg. Zdarzenia, które potem
nastąpiły, wskazują na to, że szefostwo wywiadu usiłowało zatrzeć ślady
posiadania informacji o planach zamachu. Oficerowie, którzy mieli do niej
dostęp, zostali przeniesieni do innych oddziałów lub wyjechali na placówki
zagraniczne.
W listopadzie 1985 r. informator "Wprost" został attaché wojskowym w
Kairze. Tam zrozumiał, że trafiła mu się szansa, by o notatce w sprawie zamachu
na papieża poinformować przedstawicieli państw NATO. Wybrał płk. Giuseppe
Cucchiego, attaché wojskowego Włoch. Pułkownik, informator "Wprost",
nie przewidział, że treść jego rozmowy z Cucchim wycieknie do służb specjalnych
Układu Warszawskiego. Mniej więcej dwa miesiące po wizycie we włoskiej placówce
w Kairze, latem 1986 r., został pilnie wezwany do kraju bez podania przyczyn. W
Warszawie okazało się, że przeciwko pułkownikowi toczy się tajne postępowanie
wewnętrzne. Usunięty z Zarządu II Sztabu Generalnego pułkownik znalazł
zatrudnienie w Inspektoracie Obrony Terytorialnej Kraju. Potem, gdy ministrem
obrony był Janusz Onyszkiewicz, krótko pracował w MON.
Oficjalny życiorys Giuseppe Cucchiego, który dosłużył się stopnia
trzygwiazdkowego generała, jest zgodny z relacją pułkownika. Z wywiadem
wojskowym SISMI Cucchi związał się w połowie lat 70. W latach 90. kierował
wojskowym centrum studiów strategicznych. Doradzał też w sprawach wojskowych
lewicowym premierom Romano Prodiemu i Massimo d’Alemie. Jego pobyt w Brukseli
na stanowisku przedstawiciela Włoch w Komitecie Wojskowym NATO zbiegł się z
rządami Prodiego w Komisji Europejskiej. Jako zaufany Romano Prodiego w
listopadzie 2006 r. stanął na czele CESIS, komitetu wykonawczego, który
koordynuje pracę włoskich służb specjalnych - wojskowych (SISMI) i cywilnych
(SISDE). Giuseppe Cucchi ma podobną pozycję w strukturze władzy jak w Polsce
Zbigniew Wassermann.
Czy sowieckie służby specjalne miały w Rzymie szpiega, dzięki któremu szybko
dowiedziały się, o czym w 1986 r. podczas poufnej wizyty we włoskiej ambasadzie
w Kairze opowiedział polski oficer wywiadu wojskowego? - pyta
"Wprost". Niedawno brytyjskie stacje telewizyjne ITV i BBC, powołując
się na napromieniowanego śmiertelnie polonem Aleksandra Litwinienkę (byłego
oficera Federalnej Służby Bezpieczeństwa Rosji), podały, że premier Włoch
Romano Prodi był powiązany z KGB. Przyjacielem Litwinienki był Mario
Scaramella, doradca tzw. komisji Mitrochina, organu śledczego włoskiego
parlamentu, powołanego do zbadania działalności służb byłego bloku wschodniego
na terenie Włoch. W artykułach odwołujących się do informacji Scaramelli i
Litwinienki pojawiły się sugestie, że to generał Cucchi mógł być łącznikiem
ekipy Prodiego z Rosjanami. "Wprost" zwrócił się do gen. Cucchiego.
"Sądzę, że ani mnie osobiście ani panów raczej nie usatysfakcjonują
wysłane pocztą elektroniczną krótkie odpowiedzi na pytania dotyczące historii
płk. [tu padło nazwisko Polaka], odległego w czasie epizodu mojego życia, który
pamiętam bardzo dobrze" - napisał.