Wielka mistyfikacja

 

Analiza zawartości tzw. teczki ks. abp. Stanisława Wielgusa

Mamy do czynienia z wielką mistyfikacją połączoną z preparowaniem dokumentacji o współpracy ks. abp. Stanisława Wielgusa z wywiadem PRL. Tylko śledztwo może wyjaśnić kto, kiedy i w jakim celu preparował tę teczkę.


K 1
Karta kieszeniowa "Jacket" 7207 opis wstępny sprawy 9933.

K 2
Sprawa rozpracowania operacyjnego kryptonim "Grey".
Stanisław Wielgus jest oznaczony jako główny figurant, a więc jest jedną z osób rozpracowanych przez wydz. VIII i XI wywiadu PRL, zajmujące się zwalczaniem dywersji ideologicznej z Zachodu (głównie RFN i Radia Wolna Europa - RWE). To nie wyklucza, że figurant mógł być agentem, ale daje do myślenia, co sądził o materiale funkcjonariusz archiwizujący sprawę.

K 3 i 4
Wykaz dokumentów podlegających mikrofilmowaniu ze sprawy kryptonim "Grey".
Analiza numeracji pierwotnej wykazuje, że wbrew tytułowi są tu zamieszczone materiały nie z jednej, lecz z kilku teczek. Weryfikacja ilości tych materiałów z końcowym opisem k. 68 wskazuje, że pojawiają się wątpliwości, czy jakiegoś materiału nie brakuje. 55+2+2+1+1+4= 65 (nie 67 i nie 68), a więc liczby "65" nie ma na ostatniej stronie akt.

K 5
Postanowienie o założeniu teczki rozpracowania operacyjnego z 16 października 1973 r., gryf "tajny" prawidłowy w świetle ówczesnych przepisów w MSW. W sprawę 9933 zarejestrowano 19 grudnia 1973 r. po wyjeździe na Zachód - kogo? - agenta czy figuranta? - "zamierza on pozostać na Zachodzie przez wiele lat"?
W świetle informacji zawartych na s. 13: "stypendium przyznano mu na 5 miesięcy", nasuwa się więc pytanie: kto jedzie na parę lat?

Założono sprawę o kryptonimie "Grey", zatwierdził to dyrektor Dep. I MSW 6 XI 1973.

K 6, 7
Zawiera opinię z tzw. Karty ewidencyjnej E-14.
Ujawnia ona, że ks. Wielgus St. jest rozpracowywany w sprawie obiektowej zawierającej w swoim numerze cyfry "771".
W sprawach obiektowych wywiad PRL rozpracowywał instytucje na Zachodzie i ich związki z PRL.
Tylko te dwie kategorie spraw: SOR (operacyjnego rozpracowania) i SO (sprawa obiektowa) zatwierdzać musiał dyrektor Departamentu I MSW (szef wywiadu PRL). Inne niższe kategorie mogli wszczynać pracownicy samodzielnie. Mamy więc w stosunku do ks. St. Wielgusa wszczęte co najmniej dwie sprawy najwyższej kategorii. Która jest kontrolna? Z karty 7 wynika, że St. Wielgus do tej pory nie był rejestrowany w ewidencji Departamentu I. Z dalszych jednak stron wiemy, że na kontakt został przejęty już 5 czerwca 1973 r. Niemożliwe, żeby czegoś takiego nie zarejestrowano. Więc pierwsza wątpliwość - czy nie zachodzi tu jakaś mistyfikacja?

K 8
Pismo oznaczono prawidłowo.Na tej karcie i na poprzednich pojawia się pieczęć "jawne". Nie wiemy, kto i kiedy podjął decyzję o odtajnieniu, czy wszystkie materiały odtajniono, czy zrobił to upoważniony pracownik IPN. Może to okazać się bardzo ważne, gdyż zbiór ten na pewno miał gryf "zastrzeżony", to jest taki, że odtajnić go mógł tylko prezes IPN i tylko za zgodą szefa Agencji Wywiadu. Jeżeli stało się inaczej, mamy do czynienia z przestępstwem przekroczenia uprawnień z art. 231 kk.
Po dwóch latach (1975 r.) wywiad zwraca teczki "Adama". Co się wydarzyło?

K 9 i następne
Cały ten "przerzut" w świetle relacji pisemnej ks. abp. Wielgusa (k. 26 i 27) to "dęta lipa". Nadpisywanie, bez omówienia danych identyfikacyjnych agenta, to było sprzeczne z instrukcją wywiadu PRL. Gdyby nie te bezprawne dopiski, nie wiedzielibyśmy, o kogo chodzi. W tego typu dokumentach każda strona powinna posiadać gryf tajności i numer inwentarzowy ten z k. 14 (nr ks. 1890) oraz oznaczenie kolejnego numeru strony tego dokumentu (na marginesie), co uniemożliwiałoby podmienianie stron dokumentu sporządzanego przecież w jednym egzemplarzu. Tutaj ta możliwość jest aż nadto oczywista. Czy to tylko błąd? Brak jakiegokolwiek omówienia zadań i czynności, co jest zawsze zamieszczane na końcu takiego dokumentu, każe powątpiewać w jego autentyczność (nikt nie miał nic do zrobienia? - co najmniej dziwne).
Nie mamy jeszcze agenta (przecież z k. E-14 wynika, że St. Wielgus nie figuruje w ewidencji Departamentu I nawet jako "kontakt operacyjny"), a już mamy "przerzut agenta" ps. "Grey" - to zupełnie ktoś inny? Te sześć stron I Raportu będzie wykorzystywane do tworzenia różnych notatek z rozmów (powielanie tekstów) wielokrotnie, właściwie nie ma materiału oddającego charakterystykę agenta "Greya". Wśród wielu jakoby cennych dla SB spraw przypisywanych "Greyowi" nie ma ani jednego konkretu. To będzie znamienne przy wszystkich raportach znajdujących się w tej teczce, co świadczy o całkowitej fikcji.
Informacja z k. 12 o wynagradzaniu, jeśliby miała odnosić się do St. Wielgusa, jest całkowicie sprzeczna z opinią ppłk. Mazurka z k. 52. Informacja ze str. 5 tegoż dokumentu, że na sugestię wywiadu "Grey" poczynił starania o stypendium Humboldta, jest całkowicie kłamliwa w odniesieniu do St. Wielgusa (por. k. 20 i 26). I jeszcze jedna informacja z karty 13 - "na początku bm. wyjechał w charakterze kadrowego współpracownika wywiadu PRL do wykonywania wieloletnich zadań na Zachodzie" - nie było takiej kategorii współpracownika w instrukcji wywiadu. Nie mógł nim być, bo nie spełniał jakichkolwiek warunków "kadrowych". Materiał bardzo mało wiarygodny.

K 15
Umowa o współpracy o treści nieznanej w instrukcjach MSW. Powinno być na początku: "Ja, Stanisław Wielgus ur. ..." itd. i na końcu: "będę podpisywał się jako" - tu pseudonim - i podpis: "Stanisław Wielgus".
To dla wszystkich służb specjalnych na świecie najważniejszy dokument personalny (nigdy nie znajdziemy go w teczce sprawy operacyjnego rozpracowania). Taki dokument, o ile jest autentyczny, to dla SB skarb - nie byłby niszczony i filmowany w żadnym wypadku. Gryf "ściśle tajne" to kompletna bzdura. Nikt w SB w tym czasie nie używa takiego gryfu. Żaden esbek prowadzący ewidencję nie przyjąłby tak oznaczonego dokumentu. Doskonale wie to prowadzący sprawę ppłk Leonard Mroczek, który wszystkie raporty i notatki oznacza prawidłowo "tajne spec. znaczenia". Ale nie ma podpisu tegoż pułkownika Mroczka. Nie ma też stopki zarejestrowania tego dokumentu, który byłby skarbem, gdyby pochodził od księdza. Świadczy to o tym, że takiego dokumentu w obiegu prawnym SB nigdy nie było. Arcybiskup Wielgus nie przyznaje się do podpisania jakiegokolwiek dokumentu przed 1978 roku. Materiał ten jest sfabrykowany. Zachodzi podejrzenie popełnienia przestępstwa i jest to w wysokim stopniu prawdopodobne. To samo dotyczy pozostałych dokumentów o współpracy, a więc instrukcji k. 16 i 17 oraz umowy o łączności k. 28 i 29. Sfabrykowano te dokumenty współpracy. W obrocie prawnym MSW gryf "ściśle tajne" był używany do połowy 1961 r., a następnie wszedł w użycie dopiero na podstawie ustawy ze stycznia 1999 r. o ochronie informacji niejawnych. Taki gryf przewidywała też zawetowana przez prezydenta Wałęsę w 1995 r. ustawa o tajemnicy państwowej, według projektu z 1992 roku. Najprawdopodobniej więc w tym czasie dokonano takiej "fabrykacji".

K 18
Notatka ppłk. Mroczka z 2 stycznia 1974 roku. Znika agent "Grey", pojawia się znów figurant "Grey" - to co najmniej dziwne. Na drugiej stronie k. 19 dane strzeżone przez ustawę o ochronie danych osobowych. Tylko ktoś działający w popłochu mógł uczynić ten konkretny dokument "jawnym" - to podłość.
K 20
Notatka ppłk. Mroczka z 20 grudnia 1973 roku. Gdyby szefowi wywiadu przyniósł ktoś w grudniu notatkę zaczynającą się od czynności w kwietniu, to szef by go wyrzucił nie tylko za drzwi, ale ze służby. To wszystko zresztą dotyczy każdego z tych materiałów. Raport o czynnościach musiał być napisany i przedstawiony szefowi następnego dnia po odbyciu czynności. Szef mógł go nie czytać, ale parafowałby przyjęcie i złożenie do ewidencji. Jeden z moich rozmówców (oficer wywiadu) wysokiej rangi określił to krótko - to jakiś "bajzel". I znów ani jednego konkretu, ani jednego efektu tej współpracy i brak jakiegokolwiek omówienia. Na przykład: "W czerwcu przeprowadziłem rozmowę z 'Greyem' potwierdziłem w pełni charakterystykę wystawioną przez jednostkę...". W pragmatyce wywiadu to niesłychane. Przecież wszystko, co byłoby do zrobienia w następnych dniach, przepadłoby bezpowrotnie. Jeśli te dokumenty "robią" oficerowie wywiadu, to nie jest to autentyczna sprawa, lecz jakaś mistyfikacja. I znów na ostatniej stronie kłamstwo w odniesieniu do "Greya", gdyby chodziło o St. Wielgusa - że na zlecenie wywiadu dostał stypendium Humboldta. Po raz kolejny wielostronicowy dokument oznaczony jest tylko stopką na końcu, a co z kartkami w środku?
Skąd wiemy, że to jest tożsamy dokument pułkownika Mroczka (poszczególne strony nie zostały zaewidencjonowane i zarejestrowane, nie zostały nawet opatrzone parafką pułkownika M.).

K 24-26
Notatka. Czy to po tym szkoleniu "Adam" przekształcił się w "kadrowego współpracownika 'Greya'"? Arcybiskup Wielgus wyjaśnił, że warunkiem otrzymania paszportu było udanie się do jakiegoś esbeka, który przez kilka godzin chciał go zobowiązać do jakichś działań, których on sam nie zamierzał wykonać. Na tym się skończyło, a to okazało się szkoleniem "kadrowego współpracownika wywiadu". Dostał paszport, pojechał, zebrał materiały do pracy. Nic więcej nie wykonał. Gdzie są raporty z tej udanej współpracy, konkrety?

K 26, 27
Plan badań naukowych. Chcieli mieć cokolwiek napisane ręką St. Wielgusa. Przecież nie ma tam nic, co należałoby zachować w tajemnicy, a jednak to warto było zachować (wartościowe dla wywiadu?).



K 30, 31
Chociaż nie ma nic konkretnego z tzw. operacji przerzutu kadrowego agenta Greya na wieloletni pobyt na Zachodzie, SB szykuje się do zrealizowania kombinacji operacyjnej wprowadzenia agenta "Greya" do obiektu "Szerszenie" (kryptonim operacyjny RWE). Po tym, co dotychczas zrobił ks. Stanisław Wielgus, bo nie wiemy, co zrobił np. inny Grey, nikt przy zdrowych zmysłach nie planowałby takiej operacji z księdzem. Zauważmy, że ten "Grey" ma 34 lata, choć St. Wielgus ma już 38 lat. Dalej: "wymieniony współpracuje z SB od 1967 r. i podpisuje się pseudonimem 'Adam Wysocki'". Z Wydz. IV SB, jak pamiętamy, wywiad brał teczkę księdza oraz teczkę TW 6377 ps. "Adam". "Adam Wysocki" pojawił się dopiero na ewidentnych fałszywkach dokumentów o współpracy z wywiadem. Coś tu jest nie w porządku. Trzeba zbadać kryminalistycznie materiał filmowy. Mamy już tak: SOR - krypt. "Grey", figuranta "Greya" (sprawy obiektowe być może też krypt. "Grey"), agenta kadrowego "Greya", agenta "Greya", TW "Adama", TW "Adama Wysockiego". Wszystko miałoby dotyczyć ks. Wielgusa?

K 34-35
Notatka. Do gry wchodzi nieżyjący już płk Kabat, o którym mówiono "fizyczny" ze względu na warunki budowy ciała: ponad 190 cm wzrostu i 140 kg wagi. To prawdopodobnie o tym oficerze SB i o spotkaniu z nim wyjaśniał ks. abp Wielgus, że został przez tego osobnika zmuszony do podpisania jedynego dokumentu, który określał początkowo jako "lojalkę". Tutaj ostatnie zdanie tego materiału. "Grey" występuje już nie jako kadrowy współpracownik, tylko "współpracownik odpowiedzialny na b. wysokim poziomie intelektualnym". To podkreślenie, jaki to wyjątkowy współpracownik, musi prowokować pytanie, po co to jest tak podkreślone.
Następne raporty nic nie wnoszą. Poza uwagami o "bajzlu": np. raport z datą 10 marca dotyczy spotkania w dniu 23.02 i właściwie jest tylko po to, żeby uzasadnić datę wytworzenia trzech następnych dokumentów o rzekomej współpracy "Greya" z wywiadem. Oczywiście, na żadnym z raportów nie ma jakiegokolwiek omówienia zadań, żadnych wątpliwości, wszystkie są grubo spóźnione w czasie. Nie nasuwają osobom podpisującym żadnych uwag, żadnych wątpliwości, żadnych zadań. To wszystko jest po prostu mało prawdopodobne.

K 43-47
Umowa i instrukcja o współpracy "Greya" z wywiadem, zawarte jakoby w 1978 roku. Umowa o współpracy odpowiada (treściowo) najogólniej - w przeciwieństwie do poprzednich - używanym przez służby specjalne PRL. Jest tylko oczywiste, bez żadnych badań, że tekst pisany "Ja Grey - Wielgus Stanisław itd." nie jest pisany przez ks. abp. Wielgusa (drukowane literki dla zatarcia fałszu). Podpis "Grey" powinien być umieszczony "oczko" wyżej jako pseudonim, a w miejscu podpisu "Grey" powinno być "Stanisław Wielgus".
Karty te nie zostały jednak, jak i poprzednie, zaewidencjonowane i zarejestrowane w teczce personalnej. Znów nie mają stopki. Z punktu widzenia ówczesnej instrukcji - tych dokumentów nie ma w obrocie prawnym wywiadu PRL. Świadczą one jednak jednocześnie, że SB za wszelką cenę chciała takie dokumenty uzyskać i czyni to wiarygodnym wyjaśnienie ks. abp. Wielgusa, że jakiś jeden dokument, który określał jako "lojalka", wówczas podpisał, zmuszony groźbami i wyzwiskami. Jednocześnie, jak oświadczył, nie opatrzył tego dokumentu podpisem "Grey" i nigdy nie miał w świadomości, że jest jakimś "Greyem". Może to oznaczać - w zestawieniu z wcześniejszymi ustaleniami, że czegoś z tych materiałów brakuje, to jest że brakuje właśnie tego jedynego dokumentu podpisanego osobiście przez ks. abp. Wielgusa. Oznaczałoby to, że treść tego dokumentu nie pasowała do ustaleń o współpracy ks. abp. z wywiadem PRL. Demaskowałby całość tej mistyfikacji.
Jednym słowem, ks. St. Wielgus podpisał wówczas "lojalkę". Dopiero pod zmasowaną presją czynników kościelnych, opinii Komisji Historycznej Episkopatu i mediów, że są niezaprzeczalne dowody i umowy o współpracy, zwątpił w swoją pamięć co do wydarzeń sprzed 30 lat, zwłaszcza że wówczas nie starał się nic wykonać z tego, do czego starano się go zobowiązać. Nie było w 1975 r. żadnego "kadrowego współpracownika przeznaczonego na Zachód na wiele lat" (a w każdym razie nie był nim osobnik opisywany na k. 48). Świadczy o tym notatka ze spotkania z KO "Grey" z 27 czerwca 1977 roku. KO (w wywiadzie - kontakt operacyjny) to najniższy stopień przydatności tzw. źródła. Zazwyczaj jest to osoba, która formalnie nie podpisała nawet współpracy, choć faktycznie i KO mógł też podpisać taki dokument. Trzy rodzaje źródeł wywiadu to: agent, kontakt informacyjny i kontakt operacyjny. W tym wypadku dowiedliśmy, że żadnego dokumentu o współpracy podpisanego przez ks. Wielgusa nie było.
A co można powiedzieć o samym tym dokumencie? Ma zawyżoną klauzulę tajności. Nie identyfikuje "źródła", nie identyfikuje operacji o najwyższym stopniu (1. analiza operacyjna, 2. sprawdzenie operacyjne, 3. inwigilacja operacyjna, 4. kombinacja operacyjna, 5. rozpracowanie operacyjne). Więc starcza gryf "tajna" i kropka. Ostatnie zdanie potwierdza, że całość materiałów sprawy 9933 rozpracowania operacyjnego to była mistyfikacja (wniosek o przekwalifikowanie sprawy).

K 51
Następna notatka - prawidłowo kwalifikowana po prostu "tajne" bez spec. zn. Podkreśla, że "Grey", o ile jest to ks. Wielgus, wyklucza jakiekolwiek rozliczenia finansowe
.
K 53
Teoretyczne rozważania o możliwościach "Greya" funkcjonariusz bierze jako zapał do wykonania zadania. Kwalifikacja dokumentu i tym razem prawidłowa - "tajne".

K 55-57
Raport z 26 września 1978 r. (kwalifikacja prawidłowa "tajne - sp. zn."). Raport oceniający całokształt sprawy. Ostatni akapit z k 56: "Grey" nie spełnił zadań. Wniosek - bo nie chciał. Więc zamykają sprawę. Gdyby zatem St. Wielgus był "Greyem", to w świetle definicji materialnej dotyczącej współpracy, dokonanej przez Trybunał Konstytucyjny i Sąd Najwyższy, przy rozstrzyganiu spraw lustracyjnych uznano by, że "Stanisław Wielgus nie był tajnym współpracownikiem SB, ponieważ: "współpracą w charakterze tajnego informatora jest zachowanie polegające na udzielaniu organom bezpośredniej pomocy w postaci dostarczania informacji ułatwiającej wykonanie zadań powierzonych tym organom. Nie jest natomiast współpracą uchylenie się od dostarczenia takich informacji, ani współdziałaniem pozornym - choćby przejawiała się w formalnym dopełnieniu czynności i procedur wymaganych przez oczekującego współpracy".
Podsumowując, mamy do czynienia z wielką mistyfikacją połączoną z preparowaniem dokumentacji o współpracy ks. abp. Stanisława Wielgusa z wywiadem PRL. Tylko śledztwo może wyjaśnić kto, kiedy i w jakim celu preparował tę teczkę. W grę mogłaby też wchodzić jakaś faktyczna superoperacja wywiadu, która miałaby na celu zabezpieczenie kontrwywiadowcze przed służbami specjalnymi RFN jakiejś innej polskiej akcji wywiadowczej o kryptonimie "Grey", np. w razie jakiejś kolejnej ucieczki na Zachód oficera wywiadu posiadającego informację o operacji "Grey". Można by obcym służbom podsunąć ks. Wielgusa. To tylko jedna z hipotetycznych możliwości. Bez śledztwa i dogłębnego procesowego zweryfikowania tych akt nikt nie będzie w stanie powiedzieć, o co w tym wszystkim naprawdę chodziło.
Włodzimierz Blajerski, były prokurator krajowy