PRZEDSIĘBIORSTWO HOLOKAUST
Norman G. Finkelstein
„Mam wrażenie, że zamiast uczyć o
holokauście, handluje się nim."
Rabin Arnold Jacob Wolf, Uniwersytet
Yale1
1 Michael Berenbaum, After Tragedy and Triumph,
SPIS TREŚCI
Wstęp
…………………………………………………..................… 4
ROZDZIAŁ l Zbijanie kapitału na
holokauście ............................. 9
ROZDZIAŁ 2 Oszuści, handlarze i
historia ..........................….. 23
ROZDZIAŁ 3 Wyłudzanie do
kwadratu .................................... 42
Konkluzja
.........................................................................….. 72
Posłowie do wydania polskiego
................................................ 77
Goldhagen dla początkujących, czyli
Sąsiedzi J. T. Grossa ........ 86
PODZIĘKOWANIA
Pomysł napisania tej książki
zawdzięczam Colin Robinson z wydawnictwa Verso. Roane Carey nadała moim
rozważaniom kształt spójnego tekstu. Na każdym etapie powstawania tej książki
pomocą służyli mi Noam Chomsky i Shifra Stern. Manuskrypt zrecenzowały Jennifer
Loewenstein i Eva Schweitzer. Osobistej pomocy i wsparcia nie szczędził Rudolph
Baldeo. Jestem im wszystkim bardzo wdzięczny. Strony te poświęcam pamięci moich
rodziców. Dedykuję je przeto moim braciom, Richardowi i Henry'emu oraz mojemu
bratankowi Davidowi.
Norman G. Finkelstein
WSTĘP
Międzynarodowy debiut książki
Przedsiębiorstwo holokaust (The Holocaust Industry), w czerwcu 2000 r., wywołał
fale reakcji. W wielu krajach, od Brazylii, Belgii i Holandii po Austrię,
Niemcy i Szwajcarię, moja książka sprowokowała szerokie debaty i znalazła się
na czołówkach list bestsellerów. Wszystkie główne brytyjskie dzienniki i
czasopisma poświęciły jej co najmniej całostronicowe recenzje, a francuski „Le
Monde" zamieścił na jej temat komentarz redakcyjny i zajmujące dwie strony
omówienia. Poświecono jej też już mnóstwo audycji radiowych i programów
telewizyjnych oraz kilka pełnometrażowych filmów dokumentalnych. Największe
natężenie miały reakcje w Niemczech. W towarzyszącej wydaniu niemieckiego
przekładu książki konferencji prasowej udział wzięło prawie dwustu
dziennikarzy, a ponad tysiąc osób (dla prawie pięciuset dodatkowych nie było
już miejsca na sali) uczestniczyło w zorganizowanej w Berlinie dyskusji ze mną.
W ciągu kilku tygodni sprzedano w Niemczech 130 tyś. egzemplarzy książki, zaś
po paru miesiącach opublikowano trzy zbiory opinii na jej temat.1 Latem
2001 r. przygotowywano jej tłumaczenia na 16 kolejnych języków. W
przeciwieństwie do ogłuszającego hałasu w różnych innych miejscach świata,
początkową reakcją w Stanach Zjednoczonych była ogłuszająca cisza. Czołowe
amerykańskie media nabrały wody w usta.2
Stany Zjednoczone są bowiem główną
siedzibą „przedsiębiorstwa holokaust". Toteż podejrzewam, że z podobną
reakcją spotkałaby się w Szwajcarii publikacja opracowania dowodzącego, że
czekolada powoduje raka. Gdy jednak nie dało się już dłużej ignorować
międzynarodowych odgłosów, w kilku wybranych amerykańskich mediach pojawiły się
histeryczne komentarze, które skutecznie pogrzebały książkę. Dwa z nich
zasługują na bliższą uwagę. Dziennik „The New York Times" służy
„przedsiębiorstwu holokaust" za główną tubę propagandową. I to on, przede
wszystkim, wypromował takie postacie jak Jerzy Kosiński, Daniel Goldhagen czy
Elie Wiesel.
Publikowane przez „The New York
Times" artykuły na tematy związane z holokaustem ustępują, pod względem
ilości, tylko codziennym prognozom pogody. Na przykład w roku 1999 na jego
łamach ukazały się łącznie 273 takie artykuły. Dla porównania, materiałów
dotyczących Afryki było 32.3 W cotygodniowym dodatku „The New York Times Book
Review" zamieszczono 6 sierpnia 2000 r. recenzję mojej książki,
zatytułowaną A Tale of Two Holocausts („Opowieść o dwóch holokaustach").
Napisał ją Omer Bartov, izraelski historyk wojskowości, który przeistoczył się
w eksperta od holokaustu. Wyśmiewając moje spostrzeżenia o żerowaniu na
holokauście, Bartov uznał niniejszą książkę za „nową wersję Protokołów mędrców
Syjonu" i obrzucił ją stekiem inwektyw — „wstrętna",
„dziwaczna", „paranoiczna", „odrażająca", „przerażająca",
„obraźliwa", „niedojrzała", „samozwańcza", „arogancka",
„głupia", „kołtuńska", „fanatyczna", itp.4 Po kilku miesiącach
Bartov posunął się jeszcze dalej i — odwracając kota ogonem — zaczął się
wypowiadać przeciwko „wydłużającej się liście żerujących na holokauście".
Za główny przykład podał Przedsiębiorstwo holokaust Normana Finkelsteina.5
Z kolei we wrześniu 2000 r., na
łamach pisma „Commentary", jego czołowy redaktor Gabriel Schoenfeld opublikował
miażdżący atak zatytułowany Holocaust Reparations — A Growing Scandal
(„Odszkodowania za holokaust — coraz większy skandal"). Odwołując się do
spraw poruszonych w rozdziale III tej książki, Schoenfeld potępił żerujących na
holokauście za „nieskrępowane uciekanie się do wszelkich metod, nawet
niegodnych i niestosownych", „zasłanianie się retoryką świętej
sprawy" oraz „podsycanie antysemityzmu".
I chociaż jego oskarżenia szły
dokładnie w ślad za wysuniętymi w mojej książce, niemniej Schoenfeld oczernił
ją i jej autora posługując się takimi inwektywami, jak „ekstremista",
„szaleniec" czy „odszczepieniec".6 W podobnym tonie utrzymana była
jego kolejna krytyka, zamieszczona również w „Commentary" w styczniu 2001.
Natomiast w artykule napisanym dla „The Wall Street Journal" i
opublikowanym 11 kwietnia 2001 r. (The New Holocaust Profiteers — „Nowi
żerujący na holokauście"), Schoenfeld znów zaatakował „żerujących na
holokauście" i doszedł do wniosku, że „jednego z najgroźniejszych zamachów
na pamięć dokonują teraz nie negujący holokaust [...] lecz łowcy spadków z
kręgów literackich i prawniczych".
I to oskarżenie jest dokładnym
powtórzeniem tych, które wysuwam w Przedsiębiorstwie holokaust. Ale Schoenfeld
łaskawie wrzucił mnie do jednego worka z negującymi holokaust, jako
„oczywistego odszczepieńca". Za jednym zamachem opluć i przywłaszczyć
sobie ustalenia jakiejś książki to nie byle jaki wyczyn. Toteż popisy Bartova i
Schoenfelda przywodzą mi na myśl słowa mojej matki: „Nie przypadkiem to właśnie
Żydzi wymyślili słowo «hucpa»". Z drugiej zaś strony, nie mogę ukrywać
satysfakcji, że niezaprzeczalnie najwybitniejszy na świecie ekspert od
hitlerowskiego holokaustu, Raul Hilberg, wielokrotnie udzielił publicznego
poparcia zawartym w Przedsiębiorstwie holokaust kontrowersyjnym twierdzeniom.7
Doniosłość badawczych osiągnięć Hilberga i jego prawość wymagają pokory. Stąd
może nie przypadkiem Żydzi wymyślili również słowo „mensch"—
„człowiek".8
Książka ta jest zarówno anatomią
„przedsiębiorstwa holokaust", jak też aktem jego oskarżenia. Na kolejnych
stronach będę udowadniał, że „holokaust" jest ideologicznym wyobrażeniem
hitlerowskiego holokaustu.9 I jak większość ideologii ma niewielki związek z
rzeczywistością. Holokaust nie jest bowiem samoistnym zjawiskiem, lecz raczej
wewnętrznie spójną konstrukcją. Jego główne dogmaty służą wspieraniu poważnych
interesów politycznych i klasowych. W istocie, holokaust okazał się
niezastąpionym orężem ideologicznym. Posługując się nim, jedna z największych
militarnych potęg świata, która winna jest nagminnego łamania praw człowieka,
odgrywa rolę „ofiary", podobnie jak odnosząca największe sukcesy grupa
etniczna w Stanach Zjednoczonych.
Z tego, prawdziwego tylko pozornie,
statusu „ofiar" wynikają poważne korzyści, a zwłaszcza niepodleganie
krytyce, nawet tej uzasadnionej. Wypada tu dodać, że ci, których ów immunitet
chroni, sami nie ustrzegli się przed moralnym zepsuciem, tak typowym w tego
rodzaju biegu wydarzeń. Z tego punktu widzenia to nie przypadek, że Elie Wiesel
występuje w charakterze oficjalnego rzecznika holokaustu. Oczywiście, nie
osiągnął on tej pozycji dzięki swej działalności humanitarnej czy talentom
literackim.10 Wiesel odgrywa tę wiodącą rolę przede wszystkim dlatego, że
precyzyjnie artykułuje dogmaty holokaustu, czym wspiera jego żywotne interesy.
Pierwszym bodźcem do napisania tej
książki była głośna publikacja Petera Novicka The Holocaust in American Life,
którą zrecenzowałem dla brytyjskiego czasopisma literackiego." Na tych
stronach kontynuuję krytyczny dialog z Novickiem i stąd nie zabraknie tu wielu
odniesień do jego książki. Stanowiący raczej zbiór prowokacyjnych spostrzeżeń
niż konsekwentną krytykę, The Holocaust in American Life należy do typowo
amerykańskiego nurtu literatury demaskatorskiej. Ale też jak większość
demaskatorów, Novick koncentruje się tylko na najbardziej skandalicznych
nadużyciach. Momentami zjadliwy i nowatorski, The Holocaust in American Life
nie jest jednak krytyką radykalną. Podstawowe założenia nie zostały
zakwestionowane.
Pozbawioną tak banałów, jak herezji,
książkę tę zaliczyć należy do kontrowersyjnego skraju głównego nurtu. I jak
można było oczekiwać, doczekała się ona wielu, choć bardzo rozmaitych, wzmianek
w amerykańskich mediach. Główną kategorią analityczną u Novicka jest „pamięć".
Wyjątkowo modna ostatnio w zaskorupiałych kręgach akademickich, „pamięć"
stalą się bodaj najbardziej zubożałym pojęciem, o jakim rozprawia się w tych
kręgach. Czyniąc obowiązkowy ukłon w stronę Maurice'a Halbwachsa, Novick stara
się pokazać, jak „współczesne problemy" kształtują „pamięć o
holokauście". Dawno, dawno temu kontestujący intelektualiści posługiwali
się mocnymi kategoriami politycznymi w rodzaju „władza" czy
„interesy" z jednej strony, a „ideologia" z drugiej.
Dziś' wszystko co pozostało to łagodny,
odpolityczniony język „troski" i „pamięci". Ale mimo to, dzięki
przytaczanym przez Novicka dowodom, widzimy, że pamięć o holokauście jest
zwartą konstrukcją ideologiczną, rządzącą się nienaruszalnymi prawami. Chociaż,
według Novicka, pamięć o holokauście ma charakter wybiórczy, to jednak jest ona
„przeważnie" arbitralna. Novick twierdzi, że wybór nie jest dokonywany w
oparciu o „rachunek zysków i strat", lecz raczej „bez zbytniego
zastanawiania się nad... konsekwencjami".12 Dowody sugerują coś wręcz przeciwnego.
Moje początkowe zainteresowanie
hitlerowskim holokaustem miało podłoże osobiste. Moi rodzice przeszli przez
warszawskie getto i obozy koncentracyjne. Oprócz nich, wszyscy członkowie obu
rodzin zostali zamordowani przez hitlerowców. Moje najwcześniejsze wspomnienia,
że tak to nazwę, o hitlerowskim holokauście to — gdy wracałem do domu ze szkoły
— obraz matki wpatrzonej w telewizyjną relację procesu Adolfa Eichmanna (1961).
Ale choć rodzice zostali uwolnieni z
obozów zaledwie szesnaście lat przed tym procesem, jakaś bezkresna otchłań
zawsze, przynajmniej w mojej świadomości, oddzielała ich, takich jakich ich
znałem, od tamtego czasu. Fotografie rodziny mojej matki wisiały na ścianie w
salonie. (Z rodziny mojego ojca nikt nie przeżył wojny.) Nigdy jakoś nie mogłem
pojąć mojego pokrewieństwa z nimi, a tym bardziej wyobrazić sobie tego, co się
stało. To były dla mnie siostry mojej matki, jej bracia i rodzice, a nie moje
ciotki, wujowie czy dziadkowie.
Pamiętam, jak w dzieciństwie
czytałem The Wall Johna Herseya i Mila 18 Leona Urisa, fabularne opowieści z
warszawskiego getta. (Wciąż pamiętam, że matka tak się zaczytała w The Wall, iż
nie zdążyła wysiąść na jej przystanku metra w drodze do pracy.) Choć bardzo się
starałem, to jakoś nigdy, nawet przez chwilę, nie zdołałem wyobrazić sobie
moich rodziców, takich zwyczajnych, w tamtej przeszłości. I szczerze mówiąc, do
tej pory nie potrafię. O wiele istotniejsze jest jednak to, że z wyjątkiem tych
wspomnień nie pamiętam, by hitlerowski holokaust kiedykolwiek zakłócał moje
dzieciństwo. Działo się tak głównie dlatego, że nikogo, poza moją rodziną,
najwyraźniej nie obchodziło to, co się stało. W kręgu moich przyjaciół z
dzieciństwa dużo się czytało i zażarcie dyskutowało o wydarzeniach dnia. I
naprawdę nie przypominam sobie, żeby ktokolwiek z moich przyjaciół lub ich
rodziców zadał choćby jedno pytanie o przejścia mojej matki i ojca. To nie było
pełne szacunku milczenie. To była zwykła obojętność.
W tym świetle — czyż nie należy
sceptycznie odnosić się do potoków boleści, wylewanych w późniejszych dekadach,
już po zainstalowaniu się „przedsiębiorstwa holokaust" na dobre? Czasem
myślę, że amerykańscy Żydzi byli gorsi „odkrywając" holokaust niż
zapominając o nim. To prawda, moi rodzice rozpamiętywali w samotności; ich
cierpienia nie zostały publicznie zatwierdzone. Ale czy nie było to lepsze niż
obecna, beznadziejnie głupia eksploatacja żydowskiego męczeństwa?
Zanim jeszcze hitlerowskie
ludobójstwo stało się holokaustem, opublikowano na ten temat zaledwie kilka prac
naukowych, jak Raula Hilberga The Destruction of the European Jews, oraz
wspomnień, jak Viktora Frankla Man's Search for Meaning czy Elli Lingens-Reiner
Prisoners of Fear. Ale ten niewielki zbiór wartościowych pozycji jest lepszy
niż rzędy śmiecia wypełniającego teraz biblioteki i księgarnie. Moi rodzice,
choć aż do śmierci codziennie od nowa przeżywali tamtą przeszłość, pod koniec
życia zupełnie stracili zainteresowanie publicznym spektaklem pod tytułem
„Holokaust".
Jednym z najlepszych przyjaciół ojca
był jego współwięzień z Auschwitz, nieprzejednany, jak mogłoby się wydawać,
lewicowy idealista, który dla zasady odmówił po wojnie przyjęcia odszkodowania
od Niemiec. Został w końcu dyrektorem izraelskiego muzeum holokaustu Yad
Vashem. Mój ojciec, choć niechętnie i z nieukrywanym rozczarowaniem, przyznał
jednak ostatecznie, że nawet ten człowiek sprzedał się „przedsiębiorstwu
holokaust", przefarbowując swoje przekonania w zamian za władzę i
korzyści.
Wraz z przybieraniem coraz bardziej
absurdalnych form przez hołdy dla holokaustu, moja matka lubiła cytować, z
oczywistą ironią, słowa Henry'ego Forda: „Historia to banialuki".
Opowieści „ocalałych z holokaustu" — obowiązkowo więźniów obozów
koncentracyjnych i bohaterów ruchu oporu — stanowiły szczególne źródło
ironicznych żartów w naszym domu. Już dawno temu John Stuart Mill odkrył, że
prawdy, które nie podlegają ustawicznemu kwestionowaniu, w końcu „przestają być
prawdą, gdy sieje wyolbrzymi do rozmiarów kłamstwa". Moi rodzice często
zastanawiali się, dlaczego tak się oburzam na fałszowanie i eksploatowanie
hitlerowskiego ludobójstwa. Najoczywistszą tego przyczyną jest dla mnie fakt,
że holokaust wykorzystano dla usprawiedliwiania zbrodniczej polityki Izraela i
okazywanego jej przez Stany Zjednoczone poparcia. Mam też osobisty powód.
Zależy mi bowiem na pamięci o prześladowaniach mojej rodziny.
A obecna kampania „przedsiębiorstwa
holokaust", obliczona na wyłudzenie pieniędzy od Europy w imieniu
„potrzebujących ofiar holokaustu", sprowadziła moralny wymiar ich
męczeństwa do rozmiarów kasyna w Monte Carlo. Poza tym jestem również
przekonany, że trzeba walczyć o prawdę historyczną i chronić ją. Na końcowych
stronicach tej książki stwierdzę więc, że studiując hitlerowski holokaust
możemy się wiele nauczyć nie tylko o „Niemcach" lub „gojach", ale
także o nas samych. Jednak żeby to osiągnąć, należy zredukować jego wymiar
fizyczny na rzecz wymiaru moralnego. Zbyt wiele środków publicznych i
prywatnych zainwestowanych zostało w upamiętnianie hitlerowskiego holokaustu. Rezultat
jest przeważnie bezwartościowy, bo nie stanowi hołdu wobec żydowskich cierpień,
lecz jest jedynie wywyższaniem Żydów.
Już dawno powinniśmy otworzyć serca
na cierpienia reszty ludzkości. Tego przede wszystkim uczyła mnie moja matka.
Ani razu nie słyszałem, żeby powiedziała: „nie porównuj". Ona zawsze
porównywała. Oczywiście, trzeba dokonywać rozróżnień historycznych. Ale
dokonywanie rozróżnień moralnych między „naszym" a „ich" cierpieniem
samo w sobie stanowi moralną trawestację. Jak humanistycznie zauważył Platon,
„nie można porównywać dwojga nieszczęśliwych ludzi i mówić, że jeden jest
szczęśliwszy od drugiego". Wobec cierpień amerykańskich Murzynów,
Wietnamczyków i Palestyńczyków credo mojej matki brzmiało zawsze: Wszyscy
jesteśmy ofiarami holokaustu.
Norman G. Finkelstein kwiecień 2000,
Nowy Jork
Przypisy :
1 Ernst Piper (red.), Gibt es wirklich eine Holocaust-industrie?, Monachium
2001, Petra Steinberger (red.), Die Finkelstein-Debatte, Monachium 2001, Rolf
Surmann (red.), Dos Finkelstein-Alibi, Kolonia 2001.
2 Zob. Christopher Hitchens, Dead Souls, „The Nation", 18-25 września
2000.
3 Według indeksu Lexis-Nexis za rok
1999, ponad 25 proc. artykułów napisanych przez korespondenta „The New York
Timesa" w Niemczech, Rogera Co-hena, dotyczyło tematów związanych z
holokaustem. „Słuchając programów niemieckiego radia Deutsche Welle dowiaduję
się o zupełnie innych Niemczech niż czytając «The New York Times»", kwaśno
zauważył Raul Hilberg. („Berliner Zeitung", 4 września 2000). Warto
przypomnieć, że ten sam „New York Times" niemal zupełnie ignorował w
czasie wojny doniesienia o hitlerowskiej eksterminacji Żydów (zob. Deborah
Lipstadt, Beyond Relief, Nowy Jork 1993).
4 Nawet autor Mein Kampf wypadł
znacznie lepiej w książkowych recenzjach „The New York Times". Wprawdzie
dziennik skrytykował Hitlera za antysemityzm, ale omawiając Mein Kampf nie
szczędził pochwał temu „niezwykłemu człowiekowi" za „zjednoczenie Niemców,
wykorzenienie komunizmu, szkolenie młodzieży, stworzenie spartańskiego państwa
opartego na duchu patriotyzmu, ograniczanie władzy parlamentarnej, tak nie
pasującej do niemieckiego charakteru, ochron? prawa własności prywatnej"
(James W. Gerard, Hitler As Hę Etplains Himself, „The New York Times Book
Review". 15 października 1933
5 Omer Bartov- Did Punch Cards F ud the Holocaust?, „Newsday", 25
marca 2001.
6 „Holocaust Reparations: Gabriel Schoenfeld and Critics" (styczeń
2001).
7 Zob. wywiady z Hilbergiem zebrane
na stronie internetowej: www.normanfinkelstein.com pod odsyłaczem „The Holocaust
Industry".
8 Powyższa cześć Wstępu została
napisana dla paperbackowej wersji tej książki, której wydanie w języku
angielskim zaplanowano na wrzesień 2001 r. Dalsza cześć Wstępu pochodzi z
pierwszego wydania książki, z czerwca 2000 r.
9 W książce tej termin „hitlerowski
holokaust" odnosi się do wydarzeń historycznych, natomiast termin
„holokaust" oznacza jego ideologiczne wyobrażenie.
10 Skandaliczne przykłady
usprawiedliwiania Izraela przez E. Wiesela opisują w: Norman G. Finkelstein i
Ruth Bettina Birn, A Nation on Trial: The Goldhagen Thesis and Historical
Truth, Nowy Jork 1998, s. 91 przyp. 83, s. 96, przyp. 90. Inne wzmianki o
Wieselu są równie negatywne. W swych nowych wspomnieniach And the Sea Is Never
Full, Nowy Jork 1999, Wiesel przedstawia zupełnie nieprawdopodobne wyjaśnienie
swego milczenia wobec cierpień Palestyńczyków: „Mimo silnych nacisków,
odmówiłem zajęcia publicznie stanowiska w kwestii konfliktu
izraelsko-arabskiego" (s. 125). Krytyk literacki Irving Howe, autor bardzo
szczegółowego studium literatury holokaustu, rozprawił się z obszernym
dorobkiem Wiesela w zaledwie jednym akapicie, zawierającym mdłą pochwałę, że
„Pierwsza książka Elie Wiesela Night napisana jest prosto i bez retorycznych
zapędów." Krytyk literacki Alfred Kazin potwierdza, że „od czasu Nocy
Wiesel nie napisał nic wartego przeczytania. Elie jest teraz wyłącznie aktorem.
Sam określił się mianem zbolałego wykładowcy." (Irving Howe, Writing and the
Holocaust, w: „New Republic", 27 października 1986; Alfred Kazin, A Lifetime
Burning in Every Moment, Nowy Jork 1996, s. 179).
11 Nowy Jork 1999. Norman Finkelstein, Uses of the Holocaust, „London
Review of Books", 6 stycznia 2000
12 Peter Novick, The Holocaust..., s. 3-6.
13 Raul Hilberg, The Destruction of the European Jews, Nowy Jork 1961;
Viktor Frankl, Man's Search for Meaning, Nowy Jork 1959; Ella Lingens--Remer,
Prisoners of Fear, Londyn 1948.
ROZDZIAŁ
l
ZBIJANIE
KAPITAŁU NA HOLOKAUŚCIE
Kilka lat temu doszło do pamiętnej
dyskusji miedzy Gore Vidalem a Normanem Podhoretzem, wówczas redaktorem
wydawanego przez American Jewish Committee pisma „Commentary". Vidal
zarzucił Podhoretzowi, że nie zachowuje się jak Amerykanin.1
Dowodem na to miał być fakt, że Podhoretz przywiązywał znacznie mniejszą wagę
do wojny secesyjnej— „najbardziej tragicznego wydarzenia, którego echa wciąż
brzmią w naszym kraju" — niż do problemów żydowskich. Jednak to raczej
Podhoretz okazał się bardziej amerykański niż jego oskarżyciel. W tym bowiem
czasie centrum amerykańskiego życia kulturalnego stanowiła już nie „wojna
miedzy stanami", lecz wojna „przeciwko Żydom".
Większość wykładowców akademickich
może zaświadczyć, że znacznie więcej studentów potrafi umieścić hitlerowski
holokaust we właściwym stuleciu i podać przybliżoną liczbę ofiar niż wykazać
się taką wiedzą na temat wojny secesyjnej. De facto hitlerowski holokaust jest
dziś bodaj jedynym historycznym wydarzeniem szeroko omawianym w czasie
uniwersyteckich zajęć. Sondaże wykazują, że o wiele więcej Amerykanów potrafi
zidentyfikować holokaust niż atak na Pearl Harbor czy zrzucenie bomb atomowych
na Japonię. Do niedawna jednak hitlerowski holokaust prawie nie istniał w
amerykańskim życiu. Miedzy końcem II wojny światowej a końcem lat
sześćdziesiątych tematowi temu poświęcono ledwie kilka książek i filmów. I
tylko na jednym uniwersytecie w całych Stanach Zjednoczonych prowadzono na ten
temat wykłady.2
Publikując w 1963 r. swą książkę
Eichmann in Jeruzalem, Hannah Arendt mogła przytoczyć zaledwie dwie prace
naukowe w języku angielskim — Gerarda Reitlingera The Final Solution i Raula
Hilberga The Destruction of the European Jews? Majstersztyk Hilberga dopiero co
zdołał ujrzeć światło dzienne. Promotor Hilberga na Columbia University,
niemiecko-żydowski teoretyk socjologii Franz Neumann, bardzo zniechęcał go do
zajmowania się tym tematem („Kopiesz sobie grób") i żaden uniwersytet ani
poważne wydawnictwo nie chciały nawet dotknąć rękopisu. Kiedy w końcu doszło do
wydania The Destruction of the European Jews, książka ta doczekała się jedynie
kilku, głównie zresztą krytycznych, recenzji.4 Hitlerowski holokaust nie
interesował nie tylko Amerykanów, lecz także amerykańskich Żydów, w tym
żydowskich intelektualistów.
Wyniki przeprowadzonych w 1957 r.
przez socjologa Nathana Glazera badań wykazały, że hitlerowskie „ostateczne
rozwiązanie kwestii żydowskiej" (a także powstanie państwa Izrael) „miało
bardzo nieznaczny wpływ na życie amerykańskich Żydów". W czasie
zorganizowanego w 1961 r. przez „Commentary" sympozjum na temat „Młodzi
intelektualiści a kwestia żydowska" tylko dwóch z trzydziestu jeden
uczestników podkreślało znaczenie holokaustu. Podobnie, zorganizowana w 1961 r.
przez pismo „Judaism" konferencja okrągłego stołu na temat „Afirmacji
żydostwa", w której uczestniczyło dwudziestu jeden religijnych Żydów
amerykańskich, prawie całkowicie zingorowała tę kwestię.5 Nie
było też w Stanach Zjednoczonych pomników czy innych świadectw pamięci o
hitlerowskim holokauście. Wręcz przeciwnie, czołowe organizacje żydowskie
sprzeciwiały się temu. Dlaczego?
Typowe wyjaśnienie brzmi, że Żydzi
mieli uraz na tle hitlerowskiego holokaustu i dlatego tłumili pamięć o nim. Nie
ma jednak żadnych dowodów na to, że tak faktycznie było. Oczywiście, niektórzy
spośród ocalałych nie chcieli wtedy lub z tego samego powodu także później
mówić o tym, co się stało. Lecz wielu innych bardzo chciało o tym mówić i
robiło to przy każdej nadarzającej się okazji.6 Problem polegał na tym, że
Amerykanie nie chcieli słuchać. Prawdziwym powodem ogólnego milczenia na temat
hitlerowskiej zagłady była konformistyczna polityka przywódców amerykańskiego
żydostwa i polityczny klimat w powojennej Ameryce. Zarówno bowiem w kwestiach
polityki wewnętrznej jak zagranicznej żydowskie elity7 w
Stanach Zjednoczonych ściśle dostosowywały się do oficjalnej amerykańskiej
polityki. Realizowały w ten sposób tradycyjne cele asymilacji i zdobycia
dostępu do władzy. Wraz z początkiem zimnej wojny główne organizacje żydowskie
rzuciły się w wir walki.
Żydowskie elity w Ameryce
„zapomniały" o hitlerowskim holokauście, ponieważ Niemcy — a od 1949 r.
Niemcy Zachodnie — stały się kluczowym powojennym sojusznikiem Stanów
Zjednoczonych w ich konfrontacji ze Związkiem Radzieckim. Grzebanie się w
przeszłości niczemu więc nie służyło, a nawet komplikowało sprawy. Główne
amerykańskie organizacje żydowskie szybko, choć z drobnymi zastrzeżeniami
(rychło zarzuconymi), podpisały się pod wsparciem Stanów Zjednoczonych dla
rozbrojonych i dopiero co zdenazyfikowanych Niemiec. Obawiając się, że
„jakikolwiek zorganizowany sprzeciw amerykańskich Żydów wobec nowej polityki
zagranicznej i strategicznego zbliżenia mógłby odizolować ich w oczach
nieżydowskiej większości i zagrozić ich powojennym osiągnięciom na scenie
wewnętrznej", American Jewish Committee (AJC) pierwszy zaczął wychwalać
zalety nowego aliansu. Pro syjonistyczny World Jewish Congress (WJC) i jego
amerykańska filia zrezygnowały ze sprzeciwów po podpisaniu z Niemcami na
początku lat 1950. porozumień o odszkodowaniach.
Z kolei Anti-Defa-mation League
(ADL) była pierwszą dużą organizacją żydowską, która wysłała, w 1954 r., swą
oficjalną delegację do Niemiec. Organizacje te wspólnie współpracowały z
władzami w Bonn na rzecz powstrzymania fali „antyniemieckich nastrojów"
ws'ród Żydów.8 Z jeszcze jednego powodu „ostateczne rozwiązanie kwestii
żydowskiej" stanowiło tabu wśród żydowskich elit w Ameryce. Nie
przestawała o nim bowiem mówić lewica żydowska, która sprzeciwiała się
zimnowojennemu przymierzu z Niemcami przeciwko Związkowi Radzieckiemu. Pamięć o
hitlerowskim holokauście uznano więc za przejaw komunizowania. Obawiając się
stereotypu lewicującego Żyda — w wyborach prezydenckich w 1948 r. żydowscy
wyborcy stanowili jedną trzecią elektoratu postępowego kandydata Henry'ego
Wallace'a— amerykańskie elity żydowskie nie zawahały się poświęcić współbraci
na ołtarzu antykomunizmu.
AJC i ADL aktywnie też uczestniczyły
w „polowaniu na czarownice" za czasów McCarthy'ego, dostarczając agencjom
rządowym akta domniemanych żydowskich wywrotowców. AJC poparł karę śmierci dla
Rosenbergów, a w swoim miesięczniku „Commentary" twierdził, że tak
naprawdę nie byli oni Żydami. Główne organizacje żydowskie odmówiły współpracy
z niemiecką antyfaszystowską partią socjaldemokratyczną, nie chciały bojkotować
niemieckich towarów i nie uczestniczyły w publicznych protestach przeciwko
przyjazdom do Stanów Zjednoczonych byłych nazistów, ponieważ obawiały się
posądzeń o powiązania z polityczną lewicą, zarówno krajową, jak i zagraniczną.
Żydowscy przywódcy nie wahali się natomiast oczerniać odwiedzających Stany
Zjednoczone znanych niemieckich dysydentów, jak choćby protestanckiego pastora
Martina Niemollera, który spędził osiem lat w hitlerowskich obozach
koncentracyjnych, a teraz ośmielał się sprzeciwiać antykomunistycznej
krucjacie.
Aby podkreślić swój antykomunizm,
przedstawiciele żydowskich elit wstępowali nawet do ekstremistycznych
organizacji prawicowych, takich jak All-American Conference to Combat
Communism, i wspierali je finansowo. Przymykali też oczy na przyjazdy do Stanów
Zjednoczonych weteranów hitlerowskiego SS.9Aby wkraść się w łaski amerykańskich
elit rządzących i odciąć od żydowskiej lewicy, organizacje żydowskie w Stanach
Zjednoczonych odwoływały się do hitlerowskiego holokaustu tylko w jednym
określonym celu — potępienia ZSRR. „Sowiecka (antyżydowska) polityka otwiera
możliwości, których nie wolno lekceważyć przy realizacji pewnych aspektów
krajowego programu AJC", radośnie stwierdza się w wewnętrznym dokumencie
AJC, cytowanym przez Novicka. Oznaczało to, po prostu, zrównanie hitlerowskiego
„ostatecznego rozwiązania" z rosyjskim antysemityzmem.
Stalin dokończy tego, czego nie
zdołał Hitler — złowrogo prognozował „Commentary". — Zgładzi on
ostatecznie Żydów w Europie Środkowej i Wschodniej. [...] Zbieżność z
nazistowską polityką eksterminacji jest niemal całkowita. Główne amerykańskie
organizacje żydowskie potępiły nawet sowiecką inwazję na Węgry w 1956 r. jako
„pierwszy przystanek na drodze do rosyjskiego Auschwitz."10
Wszystko uległo zmianie wraz z
arabsko-izraelską wojną w czerwcu 1967 r. Niemal wszyscy są zgodni, że to
dopiero po tym konflikcie holokaust stał się trwałym elementem życia
amerykańskiego żydostwa." Tradycyjna wykładnia tej transformacji objaśnia,
że skrajna izolacja i stan ciągłego zagrożenia Izraela w czasie wojny sześciodniowej
ożywiła wspomnienia o hitlerowskiej zagładzie. W istocie wersja ta błędnie
przedstawia ówczesny układ sił na Bliskim Wschodzie oraz sposób ewolucji
stosunków między żydowskimi elitami w Ameryce a Izraelem.
Tak jak po II wojnie światowej
główne amerykańskie organizacje żydowskie obojętnie traktowały hitlerowski
holokaust, by dopasować się do zimnowojennych priorytetów rządu Stanów
Zjednoczonych, tak też szedł w parze z amerykańską polityką ich stosunek do
Izraela. Już od samego początku żydowskie elity w Ameryce żywiły wobec państwa
żydowskiego poważne obawy. Największa wynikała ze strachu przed zarzutem o
„podwójną lojalność". Wraz z eskalacją zimnej wojny obawy te
narastały.
Zresztą jeszcze przed powstaniem
Izraela amerykańscy przywódcy żydowscy wyrażali zaniepokojenie, że jego
pochodzące głównie z Europy Wschodniej lewicowe kierownictwo dołączy do obozu
sowieckiego. I choć ostatecznie poparli kierowaną przez syjonistów kampanię na
rzecz utworzenia niepodległego Izraela, to jednak dokładnie obserwowali i dostosowywali
się do sygnałów płynących z Waszyngtonu. W rzeczywistość AJC popierał
utworzenie Izraela głównie z obawy przed wybuchem antyżydowskich nastrojów w
Ameryce, do czego mogłoby dojść, gdyby szybko nie załatwiono problemu
żydowskich wysiedleńców w Europie.12
Wprawdzie wkrótce po swym powstaniu
Izrael sprzymierzył się z Zachodem, jednak wielu Izraelczyków we władzach i
poza nimi zachowało sympatię do Związku Radzieckiego. Toteż, jak można było
tego oczekiwać, amerykańscy przywódcy żydowscy traktowali Izrael ze znacznym
dystansem. Od czasu swego powstania w 1948 r. po wojnę sześciodniową w 1967 r.
Izrael nie zajmował istotnej pozycji w amerykańskich planach strategicznych.
Gdy żydowscy przywódcy w Palestynie przygotowywali deklarację niepodległości, prezydent
Truman gderał o tym i owym, ważąc racje wewnętrzne (głosy żydowskiego
elektoratu), którym przeciwstawiało się wyrażane przez Departament Stanu
zaniepokojenie, że poparcie dla żydowskiego państwa doprowadzi do alienacji
świata arabskiego. W celu zabezpieczenia amerykańskich interesów na Bliskim
Wschodzie administracja prezydenta Eisenhowera starała się równoważyć poparcie
dla Izraela i państw arabskich, faworyzując jednak Arabów.
Kryzys na tle Kanału Sueskiego w
1956 r., kiedy to Izrael w zmowie z Wielką Brytanią i Francją zaatakował
nacjonalistycznego egipskiego przywódcę Ganiała Abdela Nassera, stanowił
kulminację sporadycznych jak dotąd tarć między Izraelem a Stanami Zjednoczonymi
na tle polityki zagranicznej. I chociaż wspaniałe zwycięstwo Izraela i
opanowanie przezeń półwyspu Synaj zwróciło powszechną uwagę na jego potencjał
strategiczny, to jednak Stany Zjednoczone nadal traktowały młode państwo jako
jednego wielu regionalnych sprzymierzeńców. W konsekwencji prezydent Eisenhower
zmusił Izrael do całkowitego i praktycznie bezwarunkowego wycofania się z
Synaju. Podczas tamtego kryzysu amerykańscy przywódcy żydowscy bardzo krótko
wspierali izraelskie zabiegi na rzecz zmuszenia Amerykanów do ustępstw i
ostatecznie, jak wspomina Arthur Hertzberg, „woleli doradzić Izraelowi
podporządkowanie się [Eisenhowerowi], niż sprzeciwiać się życzeniom przywódcy
Stanów Zjednoczonych".13
Właściwie od początku swego
istnienia Izrael praktycznie nie istniał w życiu amerykańskich Żydów,
okazjonalnie tylko stając się adresatem akcji charytatywnych. De facto Izrael
nie miał dla amerykańskich Żydów żadnego znaczenia. W pochodzącym z 1957 r.
studium Nathan Glazer zauważa, że istnienie Izraela „ma wyjątkowo niewielki
wpływ na życie amerykańskiego żydostwa".14 Liczba członków Zionist
Organization of America spadła z kilkuset tysięcy w roku 1948 do
kilkudziesięciu tysięcy w latach sześćdziesiątych.
Przed czerwcem 1967 r. tylko co
dwudziesty amerykański Żyd wyrażał chęć odwiedzenia Izraela. W czasie kampanii
prezydenckiej w 1956 r. już i tak znaczne poparcie Żydów dla starającego się o
reelekcję Eisenhowera wzrosło jeszcze bardziej, choć działo się to tuż po
zmuszeniu przezeń Izraela do upokarzającego wycofania się z Synaju. Na początku
lat sześćdziesiątych Izrael zbierał nawet cięgi za porwanie Eichmanna od
niektórych przedstawicieli żydowskich elit, jak np. byłego przewodniczącego AJC
Josepha Proskauera i historyka z Harvardu Oscara Handlina, a także od
należącego do Żydów „Washington Post". Erich Fromm uznał, że „porwanie Eichmanna
jest aktem bezprawia, dokładnie takim samym [...] jakich dopuszczali się
naziści".15 Amerykańscy intelektualiści żydowscy z różnych stron sceny
politycznej okazali się wyjątkowo obojętni na losy Izraela.
Szczegółowe badania prowadzone w
latach sześćdziesiątych w lewicowo-liberalnym środowisku nowojorskich
intelektualistów żydowskich prawie nie wspominają o Izraelu.16 Tuż przed
wybuchem wojny sześciodniowej AJC zorganizował sympozjum na temat „Żydowska
tożsamość tu i teraz". Tylko trzy z trzydziestu jeden „naj-błyskotłiwszych
umysłów żydowskiej społeczności" ledwie napomknęły o Izraelu, z czego dwa
tylko po to, by udowodnić brak związku Izraela z tematem sympozjum.17 Czyż to
nie ironia, że myśl, że Izrael [...] mógłby w jakikolwiek sposób oddziaływać na
żydostwo w Ameryce [...] uważa się za złudny" (s. 115). bodaj jedynymi
dwoma znanymi intelektualistami żydowskimi, którzy nawiązali kontakt z Izraelem
przed wojną sześciodniową, byli Hannah Arendt i Noam Chomsky?18 I oto wybuchła
wojna sześciodniowa.
Stany Zjednoczone, pod wrażeniem
przytłaczającego pokazu izraelskiej siły, postanowiły zaliczyć Izrael do swych
strategicznych nabytków. (Jeszcze przed wybuchem wojny Stany Zjednoczone
ostrożnie dryfowały w stronę Izraela, w miarę jak w połowie lat sześćdziesiątych
rządy Egiptu i Syrii coraz bardziej podążały drogą niezależności.) Do Izraela
zaczęła napływać pomoc wojskowa i gospodarcza, przekształcając go w
pełnomocnika amerykańskich interesów na Bliskim Wschodzie. Podporządkowanie się
Izraela amerykańskiej władzy było nie lada gratką dla żydowskich elit w Stanach
Zjednoczonych.
Syjonizm bowiem wyrósł na założeniu,
że asymilacja to mrzonka i że Żydzi zawsze będą postrzegani jako potencjalnie
nielojalni cudzoziemcy. Syjoniści dążyli do utworzenia żydowskiego państwa
właśnie po to, by rozwiązać ten problem. Ale powstanie państwa Izrael jedynie
go nasiliło, przynajmniej jeśli chodzi o żydowską diasporę, gdyż dostarczało
pretekstu do oskarżeń o podwójną lojalność. Paradoksalnie, po wojnie
sześciodniowej istnienie Izraela ułatwiało asymilacje w Stanach Zjednoczonych:
Żydzi stali się teraz głównymi obrońcami Ameryki czy wręcz „zachodniej
cywilizacji przed hordami arabskich degeneratów". Toteż, gdy przed 1967 r.
Izrael przywoływał upiora podwójnej lojalności, teraz kojarzył się z
superlojalnością. Bo przecież to nie Amerykanie, lecz Izraelczycy walczyli i
ginęli w obronie amerykańskich interesów. I w przeciwieństwie do amerykańskich
szeregowców w Wietnamie, żołnierze izraelscy nie byli upokarzani przez
parweniuszy z Trzeciego Świata.19
Przeto żydowskie elity w Ameryce
nagle odkryły Izrael. Po wojnie sześciodniowej można już było wychwalać
militarne zaangażowanie Izraela, ponieważ jego broń skierowana była we
właściwym kierunku — przeciwko wrogom Ameryki. Jego waleczność mogła nawet
utorować drogę do przybytków władzy w Ameryce. Żydowskie elity miały dotąd do
zaoferowania tylko kilka list z nazwiskami żydowskich wywrotowców, teraz
zaś" mogły występować w roli naturalnego rzecznika najnowszego
strategicznego nabytku Ameryki. Z drobnych graczy mogły więc przekształcić się
w czołowych rozgrywających w zimnowojennym spektaklu.
Toteż Izrael stał się strategicznym
nabytkiem nie tylko dla Stanów Zjednoczonych, lecz także dla amerykańskiego
żydostwa.W pamiętniku wydanym tuż przed wojną sześciodniową Norman Podhoretz z
ekscytacją wspomina swój udział w oficjalnym bankiecie w Białym Domu, „którego
wszyscy uczestnicy nie posiadali się z dumy, że zostali zaproszeni".20
Chociaż Podhoretz był już wtedy redaktorem naczelnym czołowego pisma
amerykańskich Żydów, miesięcznika „Commentary", jego pamiętnik zawiera
tylko jedną przelotną aluzję dotyczącą Izraela. Bo cóż Izrael miał do
zaoferowania ambitnemu amerykańskiemu Żydowi? Ale w późniejszym pamiętniku
Podhoretz wspomina, że po wojnie sześciodniowej Izrael stał się „religią
amerykańskich Żydów".21 Występując teraz w roli aktywnego orędownika
Izraela, Podhoretz mógłby chwalić się już nie tylko zaproszeniem na bankiet w
Białym Domu, lecz spotkaniami sam na sam z prezydentem dla omówienia „spraw
wagi państwowej". Po wojnie sześciodniowej główne żydowskie organizacje w
Ameryce ruszyły całą parą, by umocnić sojusz amerykańsko-izraelski.
W przypadku ADL działania te
obejmowały zakrojoną na szeroką skalę inwigilację, prowadzoną we współpracy z
wywiadem izraelskim i południowoafrykańskim.22 Niepomiernie wzrosła liczba
publikowanych przez „The New York Times" artykułów na temat Izraela. Na
przykład, w rocznych indeksach „The New York Times" za lata 1955 i 1965
odnośniki dotyczące Izraela zajmują po 60 calowych kolumn, natomiast w indeksie
za rok 1975 już 260. „Gdy chcę sobie poprawić nastrój, zaczynam czytać o
Izraelu w «The New York Times»", zauważył w 1973 r. Elie Wiesel.23 Na wzór
Podhoretza wielu czołowych amerykańskich intelektualistów żydowskich po wojnie
sześciodniowej również odnalazło nagle „religie". Jak zauważa Novick,
seniorka literatury holokaustu Lucy Dawidowicz była swego czasu
„nieprzejednanym krytykiem Izraela". Jej zdaniem, Izrael nie powinien
żądać reparacji wojennych od Niemiec, uchylając się jednocześnie od
odpowiedzialność za los wysiedlonych Palestyńczyków. „Moralność nie może być aż
tak rozciągliwa", drwiła Dawidowicz w 1953 r. Ale niemal natychmiast po
wojnie sześciodniowej Dawidowicz stała się „zagorzałą zwolenniczką Izraela"
i uznała go za „powszechny wzorzec idealnego wizerunku Żyda we współczesnym
świecie".24
Ulubioną postawą nawróconych po 1967
r. na syjonizm stało się zawoalowane przeciwstawianie ich własnego, aktywnego
poparcia dla rzekomo oblężonego Izraela tchórzostwu amerykańskich Żydów podczas
holokaustu. W ten sposób robili oni dokładnie to, co żydowskie elity w Ameryce
robiły zawsze: maszerowali ramię w ramię z amerykańską władzą. Szczególnie
biegłe w przybieraniu bohaterskich póz okazały się warstwy wykształcone. Weźmy,
na przykład, znanego lewicowo-liberalnego krytyka społecznego Irvinga Howe.
Wydawane przezeń pismo „Dissent" potępiło w 1956 r. „wspólny atak na
Egipt" jako „niemoralny". I chociaż Izrael był wówczas zupełnie
osamotniony, to i tak dostało mu się również za „kulturowy szowinizm",
„niemal mesjanistyczne pojmowanie oczywistego przeznaczenia" i bycie
„podłożem ekspansjonizmu".25
Natomiast po wojnie w roku 1973, gdy
amerykańskie poparcie dla Izraela osiągnęło apogeum, Howe opublikował
przepełniony „głębokim niepokojem" osobisty manifest w obronie
osamotnionego Izraela. Świat gojów zalany jest antysemityzmem, biadał Howe w
stylu parodii Woody'ego Allena. Nawet na Górnym Manhattanie, ubolewał, Izrael
„wyszedł już z mody": każdy, z wyjątkiem Howe'a, zdawał się być zniewolony
przez Mao, Fanona czy Guevarę.26 Oczywiście, byli też krytycy Izraela jako
strategicznego nabytku Ameryki. Poza narastającą międzynarodową krytyką za
odmowę negocjowania porozumienia z Arabami w oparciu o rezolucje ONZ i za
agresywne wspieranie globalnych ambicji amerykańskich, Izrael miał też do
czynienia z niezadowoleniem w samych Stanach Zjednoczonych.27
Tak zwani arabiści w amerykańskich
kołach rządzących twierdzili, że zapewnianie Izraelowi wszystkich możliwych
atutów przy jednoczesnym ignorowaniu elit arabskich szkodzi strategicznym
interesom Stanów Zjednoczonych. Niektórzy uważali nawet, że podporządkowanie
Izraela amerykańskiej władzy i okupacja sąsiednich państw arabskich są
niewłaściwe nie tylko ze względów zasadniczych, lecz szkodzą też jego własnym
interesom. Prowadzi to bowiem do dalszej militaryzacji Izraela i jego alienacji
od świata arabskiego. Ale dla nowych wśród amerykańskich Żydów
„popleczników" Izraela tego rodzaju argumentacja stanowiła niemal herezję:
niezależny Izrael współżyjący pokojowo z sąsiadami byłby bezwartościowy, a
Izrael sprzymierzony z dążącymi do niezależności od Stanów Zjednoczonych
segmentami świata arabskiego byłby wręcz katastrofą.
Wchodziła w grę tylko izraelska
Sparta, uzależniona od amerykańskiej potęgi, gdyż tylko wówczas przywódcy
amerykańskich Żydów mogli występować w roli rzecznika imperialnych ambicji
Stanów Zjednoczonych. Noam Chomsky zaproponował, żeby tych „popleczników
Izraela" nazywać raczej „zwolennikami moralnej degeneracji i ostatecznej
zagłady Izraela."28 W celu obrony swego strategicznego nabytku żydowskie
elity w Ameryce „przypomniały sobie" o holokauście.29 Jak już była mowa,
powszechnie uważa się, że stało się tak dlatego, iż w czasie wojny
sześciodniowej amerykańscy Żydzi przekonani byli o zagrażającym Izraelowi
śmiertelnym niebezpieczeństwie i dlatego zaczęli się obawiać „ponownego
holokaustu". Jednak takie wyjaśnienie nie wytrzymuje krytyki. Weźmy, na
przykład, pierwszą wojnę arabsko-izraelską. W przeddzień uzyskania niepodległości
w 1948 r., Żydzi w Palestynie stali wobec znacznie bardziej realnego
zagrożenia. David Ben-Gurion głosił, że „700 tysięcy Żydów" musi „zmierzyć
się z 27 milionami Arabów — jeden przeciwko czterdziestu".
Stany Zjednoczone przyłączyły się do
embarga ONZ na dostawy broni dla regionu, czym umocniły wyraźną przewagę armii
arabskich. Amerykańskim Żydom zajrzał w oczy strach przed kolejnym „ostatecznym
rozwiązaniem". Ubolewając, że państwa arabskie „uzbrajają teraz następcę
Hitlera — Muftiego, podczas gdy Stany Zjednoczone wprowadzają w życie embargo
na dostawy broni", AJC przewidywał „zbiorowe samobójstwo i kompletną
zagładę w Palestynie". Nawet sekretarz stanu George Marshall i Centralna
Agencja Wywiadowcza otwarcie przepowiadali nieuchronną porażkę Żydów w przypadku
wybuchu wojny.30 I chociaż, jak zauważył historyk Benny Morris, „silniejszy
zwyciężył", to jednak nie była to dla Izraela łatwa wygrana.
W pierwszych miesiącach wojny na
początku 1948 r., a szczególnie wraz z ogłoszeniem w maju niepodległości Izraela,
jego szansę na przetrwanie dowódca izraelskiej armii Yigael Yadin szacował na
„pół na pół". Izrael zapewne nie przetrwałby, gdyby nie potajemna
transakcja zakupu broni od Czechosłowacji.31 Po roku walk Izrael stracił sześć
tysięcy obywateli, czyli jeden procent swej ludności. Dlaczego więc wtedy, po
wojnie w 1948 r., holokaust nie zajął w życiu amerykańskich Żydów centralnego
miejsca? Izrael okazał się w 1967 r. znacznie mniej narażony na
niebezpieczeństwo niż w czasie walki o niepodległość. Izraelscy i amerykańscy
przywódcy z góry wiedzieli, że Izrael bez trudu zwycięży w wojnie z państwami
arabskimi. Stało się to oczywiste, gdy w ciągu zaledwie kilku dni Izrael
najechał na swych arabskich sąsiadów. Według Novicka, „podczas mobilizacji
amerykańskich Żydów na rzecz Izraela tuż przed wojną, zadziwiająco mało było
bezpośrednich odniesień do holokaustu".32
„Przedsiębiorstwo holokaust"
narodziło się dopiero po druzgocącym pokazie militarnej przewagi Izraela i
rozkwitło na gruncie niesłychanego izraelskiego tryumfalizmu.33 Takiego braku
konsekwencji nie da się wyjaśnić obiegowymi interpretacjami. Powszechnie uważa
się, że początkowe niepowodzenia Izraela i poniesione przezeń poważne straty
podczas wojny z Arabami w październiku 1973 r. oraz jego rosnąca po tej wojnie
izolacja na arenie międzynarodowej, nasiliły wśród amerykańskich Żydów obawy o
bezpieczeństwo Izraela i w związku z tym centralną pozycję zajęła pamięć o
holokauście. W typowym duchu, Novick zauważa: Sytuacja słabego i osamotnionego
Izraela zaczęła się w przerażający sposób kojarzyć amerykańskim Żydom z
położeniem europejskiego żydostwa sprzed trzydziestu lat [...] Zaczęło się wiec
nie tylko mówić o holokauście, lecz stawało się to również coraz bardziej [sic]
zinstytucjonalizowane.34
Prawda jest jednak taka, że Izrael
był bliżej przepaści i poniósł o wiele więcej strat, pośrednich i
bezpośrednich, podczas wojny w 1948 r. niż podczas wojny w roku 1973. To fakt,
że mimo sojuszu ze Stanami Zjednoczonymi Izrael utracił po wojnie w
październiku 1973 r. sympatię na arenie międzynarodowej. Porównajmy to jednak
do sytuacji z czasów wojny o Kanał Sueski w roku 1956. Izrael i amerykańskie
organizacje żydowskie twierdziły, że w przeddzień inwazji na Synaj Egipt
zagrażał istnieniu Izraela i że całkowite wycofanie się Izraela z Synaju
naraziłoby na śmiertelne niebezpieczeństwo jego „żywotne interesy: przetrwanie
Izraela jako państwa".35 Ale społeczność międzynarodowa pozostała
niewzruszona. Opowiadając o swym wspaniałym wystąpieniu na forum Zgromadzenia
Ogólnego ONZ, Abba Eban ze smutkiem wspomina, że „choć przemówienie moje
przyjęto długimi i rzęsistymi oklaskami, to jednak ogromna większość głosowała
przeciwko nam".36
Stanowisko Stanów Zjednoczonych
bardzo się do tej jednomyślności przyczyniło. Eisenhower nie tylko zmusił
Izrael do wycofania się, lecz także poparcie amerykańskiego społeczeństwa dla
Izraela „przerażająco spadło" (według historyka Petera Grose).37 Natomiast
tuż po wojnie w 1973 r. Stany Zjednoczone udzieliły Izraelowi ogromnej pomocy
wojskowej, o wiele większej niż w czterech poprzednich latach łącznie, a
amerykańskie społeczeństwo zdecydowanie poparło Izrael.38 To właśnie wtedy
„zaczęto w Ameryce mówić o holokauście", choć Izrael był znacznie mniej
osamotniony niż w roku 1956.
„Przedsiębiorstwo holokaust"
wysunęło się na czołową pozycję nie dlatego, że doświadczone przez Izrael
nieoczekiwane niepowodzenia podczas wojny w październiku 1973 r. i zepchnięcie
go po tej wojnie do statusu pariasa ożywiło wspomnienia o „ostatecznym
rozwiązaniu". Należy raczej przypuszczać, że to imponujące militarne
wyczyny Sadata podczas wojny w 1973 r. przekonały polityczne elity Stanów
Zjednoczonych i Izraela do nieuchronności dyplomatycznego uregulowania
konfliktu z Egiptem, w tym zwrócenia mu ziem zajętych w czerwcu 1967 r.
„Przedsiębiorstwo holokaust" podniosło więc normy wydajności, by wzmocnić
negocjacyjną pozycję Izraela. Najważniejsze zaś jest w tym to, że po wojnie w
1973 r. Izrael nie był izolowany przez Stany Zjednoczone: wszystko rozegrało
się w ramach amerykańsko-izraelskiego sojuszu, który pozostał
nienaruszony.39
Dokumenty historyczne wskazują
niezbicie, że gdyby Izrael został rzeczywiście osamotniony po wojnie w 1973 r.,
to żydowskie elity w Ameryce nie pamiętałyby o hitlerowskim holokauście, tak
jak miało to miejsce po wojnach w roku 1948 i 1956. Novick dostarcza
dodatkowych wyjas,’nień, które są nawet jeszcze mniej przekonujące. Cytując, na
przykład, opinie religijnych żydowskich uczonych, sugeruje on, że „wojna
sześciodniowa przyczyniła się do powstania ludowych wierzeń o holokauście i
zbawieniu". „Światłość" zwycięstwa w czerwcu 1967 r. odkupiła
„mrok" hitlerowskiego ludobójstwa: „podarowała Bogu drugą szansę".
Holokaust mógł pojawić się w amerykańskim życiu dopiero po czerwcu 1967 r.,
ponieważ „eksterminacja europejskich Żydów dotarła, jeśli nie do szczęśliwego,
to przynajmniej do znośnego końca". Ogólnie jednak obowiązująca wśród
Żydów wykładnia mówi, że to nie wojna sześciodniowa, lecz powstanie Izraela
było odkupieniem. Dlaczego więc holokaust musiał czekać na powtórne odkupienie?
Novick utrzymuje, że „wizerunek Żydów jako bohaterów wojennych" w czasie
wojny sześciodniowej „usunął w cień stereotyp Żydów jako słabych i pasywnych
ofiar, który [...] wcześniej uniemożliwiał Żydom dyskusję o holokauście".40
Jednak — ze względu na oczywistą odwagę Izraelczyków — to wojnę w 1948 r.
należy uznać za „pięć minut" Izraela. To również „śmiała" i
„wspaniała" stugodzinna kampania Moshe Dayana na Synaj w 1956 r. ułatwiła
błyskawiczne zwycięstwo w czerwcu 1967 r. Dlaczego więc amerykańscy Żydzi
potrzebowali dopiero wojny sześciodniowej, aby „wymazać ten stereotyp"?
Podjęta przez Novicka próba wyjaśnienia przyczyn instrumentalizacji
hitlerowskiego holokaustu przez żydowskie elity w Ameryce nie jest przekonująca.
Zwróćmy uwagę na następujące
fragmenty: W miarę jak żydowscy przywódcy w Ameryce usiłowali zrozumieć
przyczynę izolacji i słabości Izraela — co pomogłoby w znalezieniu lekarstwa—
największym poparciem zaczęła się cieszyć teza, że zanikanie pamięci o hitlerowskich
zbrodniach przeciwko Żydom i pojawienie się pokolenia nic nie wiedzącego o
holokauście spowodowało utratę przez Izrael poparcia, którym dotąd się cieszył.
[...]
Choć żydowscy przywódcy w Ameryce
nie mogli zmienić niedawnego przebiegu wydarzeń na Bliskim Wschodzie i mieli
niewielki wpływ na jego przyszłość, to jednak mogli spowodować ożywienie
wspomnień o holokauście. Dlatego też wyjaśnienie o „zanikaniu pamięci"
stanowiło punkt wyjścia do podjęcia działania.41 Dlaczego wyjaśnianie
kłopotliwego położenia Izraela po 1967 r. „zanikaniem pamięci" „zaczęło
się cieszyć największą akceptacją"? Przecież była to najmniej
prawdopodobna wersja. Sam Novick dostarcza wielu dowodów na to, że poparcie,
jakim początkowo cieszył się Izrael, miało niewiele wspólnego z „pamięcią o
hitlerowskich zbrodniach" i ze pamięć ta zblakła na długo przed jego
międzynarodową utratą.42
Dlaczego żydowskie elity mały
„niewielki wpływ" na przyszłość Izraela? Przecież kontrolowały potężną
sieć organizacji. Dlaczego „ożywienie pamięci o holokauście" było jedynym
punktem programu działania? Dlaczego nie poparto zgodnych międzynarodowych
apeli o wycofanie się Izraela z terytoriów okupowanych po wojnie sześciodniowej
oraz „sprawiedliwego i trwałego pokoju" miedzy Izraelem i jego arabskimi
sąsiadami (rezolucja ONZ nr 242)? Bardziej logiczne, choć mniej wygodne
wyjaśnienie sprowadza się do tego, że żydowskie elity w Ameryce pamiętały przed
czerwcem 1967 r. o hitlerowskim holokauście tylko wtedy, gdy było to korzystne
politycznie. Ich nowy klient, Izrael, zbił kapitał na hitlerowskim holokauście
podczas procesu Eichmanna.43
Idąc za przykładem Izraela,
amerykańskie organizacje żydowskie wykorzystały hitlerowski holokaust po wojnie
sześciodniowej. Po pewnych ideologicznych przeróbkach holokaust okazał się
idealną bronią do odpierania krytyki wobec Izraela. Nieco dalej zilustruję to
przykładami. Tu zaś wypada podkreślić, że dla żydowskich elit w Ameryce
holokaust pełnił taką samą rolę jak Izrael: kolejnego bezcennego atutu w grze o
władzę. Jawne okazywanie zainteresowania pamięcią o holokauście było tak samo
sprytnym posunięciem, jak jawne okazywanie zainteresowania losem Izraela.44
Toteż amerykańskie organizacje żydowskie szybko wybaczyły i zapomniały
Ronaldowi Reaganowi jego szalone oświadczenie, złożone w 1985 r. na cmentarzu w
Bitburgu, że pochowani na nim niemieccy żołnierze (w tym członkowie Waffen SS)
byli „tak samo ofiarami nazizmu jak ofiary obozów koncentracyjnych".
W roku 1988 Reagan został za
„niezachwiane poparcie dla Izraela" uhonorowany nagrodą „Filantropa
Roku" przez Centrum Szymona Wiesenthala, jedną z najbardziej prestiżowych
instytucji zajmujących się holokaustem. A w 1994 r. proizraelska ADL przyznała
mu nagrodę „Pochodnia Wolności".45
Natomiast nie zapomniano i nie
wybaczono równie szybko pastorowi Jesse Jacksonowi gniewnej uwagi z 1979 r., że
„ma powyżej uszu słuchania o holokauście". Ataki amerykańskich elit
żydowskich na Jacksona nigdy nie ustały, choć nie tyle za jego „antysemickie
uwagi", co za „nagłaśnianie stanowiska Palestyńczyków".46 W
przypadku Jacksona działał bowiem jeszcze jeden czynnik: reprezentował on
wyborców, z którymi amerykańskie organizacje żydowskie miały na pieńku już od
końca lat sześćdziesiątych. Również w tych konfliktach holokaust okazał się
skuteczną bronią ideologiczną. To nie rzekoma słabość i izolacja Izraela ani
też strach przed „powtórnym holokaustem", lecz jego ewidentna siła i jego
strategiczny sojusz ze Stanami Zjednoczonymi doprowadziły do rozkręcenia przez
żydowskie elity po czerwcu 1967 r. „przedsiębiorstwa holokaust".
Novick mimo woli dostarcza
niezbitych dowodów na poparcie tej tezy. By dowieść, że to względy polityczne,
a nie hitlerowskie „ostateczne rozwiązanie" określiły amerykańską politykę
wobec Izraela, Novick pisze: Przez pierwszych dwadzieścia pięć lat po wojnie,
gdy holokaust był jeszcze świeżym wspomnieniem dla amerykańskich przywódców,
poparcie Stanów Zjednoczonych dla Izraela było znikome... Amerykańska pomoc
zmieniła się ze strużki w powódź nie wtedy, gdy postrzegano Izrael jako słaby i
uległy, lecz po zademonstrowaniu przezeń siły podczas wojny sześciodniowej.47
Argument ten w takim samym stopniu dotyczy żydowskich elit w Ameryce. Istnieją
również wewnętrzne przyczyny powstania „przedsiębiorstwa holokaust".
Obiegowe interpretacje wskazują, z jednej strony, na niedawne wykształcenie się
„polityki tożsamościowej", a z drugiej, „kultury wiktymizacji".
Ostatecznie przecież, każda próba znalezienia tożsamości narodowej osadzona
była w jakiejś historii ucisku. Żydzi też szukali swej narodowej tożsamości w
holokauście.
Co ciekawe, wśród grup eksponujących
swój status ofiar, w tym Murzynów, Latynosów, Indian, kobiet, homoseksualistów
i lesbijek, tylko Żydzi nie są dyskryminowani w amerykańskim społeczeństwie. W
istocie, moda na poszukiwanie tożsamości i holokaust przyjęła się wśród
amerykańskich Żydów nie dlatego, że są ofiarami, lecz dlatego, że nimi nie
są.
Wraz z szybkim zniknięciem
antysemickich barier po II wojnie światowej, Żydzi zaczęli się w Stanach
Zjednoczonych wyróżniać. Według Lipseta i Raaba, średnie zarobki Żydów są
niemal dwukrotnie wyższe niż nie-Żydów; szesnastu z czterdziestu najbogatszych
Amerykanów to Żydzi; 40 proc. amerykańskich laureatów Nagrody Nobla w
dziedzinie nauki i ekonomii to Żydzi, podobnie jak 20 proc. profesorów na
czołowych uczelniach; Żydzi stanowią też 40 proc. wspólników w głównych
kancelariach prawniczych w Nowym Jorku i Waszyngtonie.
Wyliczankę tą można by ciągnąć
długo.48 Żydowskie pochodzenie nie tylko nie przeszkadzało w osiągnięciu sukcesu,
ale stało się wręcz jego ukoronowaniem. Tak jak wielu Żydów dystansowało się od
Izraela, gdy był niewygodnym balastem, a potem nawróciło się na syjonizm, gdy
stał się sprzymierzeńcem Ameryki, tak też wielu dystansowało się od swego
pochodzenia, gdy było ono niewygodnym balastem, a potem nawróciło się na
żydostwo, gdy stało się ono atutem. Historia sukcesów amerykańskich Żydów
ugruntowała trzon — być może jedyny — dogmatu ich nowo nabytej tożsamości jako
Żydów. Bo któż ośmielałby się odtąd wątpić, że Żydzi są narodem
„wybranym"? Charles Silberman, sam ponownie nawrócony na żydostwo,
otwarcie przyznaje w swej książce A Certain people: „Żydzi nie byliby ludźmi z
krwi i kości, gdyby wyzbyli się mniemania o swej wyższości" i
„amerykańskim Żydom jest niezwykle trudno pozbyć się przekonania o swej
wyższości, żeby się nawet nie wiadomo jak starali".
Według pisarza Philipa Rotha,
żydowskie dziecko w Ameryce nie dziedziczy ani zbioru praw, ani zbioru nauk,
ani języka, ani nawet Boga [...], lecz określony rodzaj psychiki, którą da się
streścić w trzech słowach: „Żydzi są lepsi".49 Jak
więc wyraźnie widać, holokaust był negatywną wersją ich chełpliwego,
materialnego sukcesu, bo posłużył do potwierdzenia tezy, że Żydzi są narodem
„wybranym". Z nadejściem lat siedemdziesiątych antysemityzm nie odgrywał
już istotniejszej roli w amerykańskim życiu publicznym.
Niemniej jednak żydowscy przywódcy
zaczęli bić na alarm, że amerykańskim Żydom zagraża „nowa fala
antysemityzmu".50 Do głównych na to dowodów, przytoczonych w głośnym
raporcie ADL (dedykowanym „tym, co zginęli, ponieważ byli Żydami")
zaliczał się, gdyby ktoś miał jakiekolwiek wątpliwości, wystawiony na Broadwayu
musical Jesus Christ Superstar oraz kontrkulturowy brukowiec, który przedstawił
Henry'ego Kissingera jako lizusa i pochlebcę, tchórza, łajdaka, sługusa,
tyrana, karierowicza, wrednego manipulatora, snoba, pozbawionego wszelkich
zasad łowcę posad.51
Ta udawana histeria na tle nowej
fali antysemityzmu służyła amerykańskim organizacjom żydowskim do różnorakich
celów. Reklamowała Izrael jako ostateczne schronienie, gdyby amerykańscy Żydzi
takiego potrzebowali. Co więcej jednak, apele walczących rzekomo z
antysemityzmem żydowskich organizacji o dotacje pieniężne coraz bardziej
trafiały do przekonania. Jak zauważył Sartre, „Antysemita znajduje się w
niedogodnym położeniu, gdyż koniecznie potrzebuje wroga, którego pragnie
zniszczyć".52 W przypadku tych organizacji mamy do czynienia z
sytuacją odwrotną. Toteż przy niedostatku antysemityzmu doszło w ostatnich
latach do zażartej rywalizacji między głównymi żydowskimi organizacjami
„broniącymi" Żydów — szczególnie między ADL a Centrum Szymona Wiesenthala.53
Nawiasem mówiąc, również w przypadku zbiórki funduszy rzekome niebezpieczeństwo
grożące Izraelowi służy podobnemu celowi.
Ogólnie poważany izraelski
dziennikarz Danny Rubinstein relacjonował po powrocie z podróży do Stanów
Zjednoczonych co następuje: Zdaniem większości przedstawicieli żydowskiego
establishmentu najważniejsze jest nieustanne podkreślanie zewnętrznych zagrożeń
dla Izraela... Żydowski establishment w Ameryce potrzebuje Izraela wyłącznie w
charakterze ofiary ataków okrutnych Arabów. Dla takiego Izraela można zdobyć
poparcie, sponsorów, pieniądze... Wszyscy znają oficjalną sumę funduszy
zebranych w Ameryce przez United Jewish Appeal, których odbiorcą ma być Izrael,
ale też powszechnie wiadomo, że niemal połowa tej sumy wcale nie trafia do
Izraela, lecz do żydowskich instytucji w Ameryce. Czy można sobie wyobrazić
większy cynizm? Jak dalej wyjaśnię, eksploatacja „potrzebujących ofiar
holokaustu" przez „przedsiębiorstwo holokaust" jest najnowszym i
bodaj najbardziej obrzydliwym przejawem tego cynizmu.54
Główny skryty motyw bicia na alarm z
powodu „nowej fali antysemityzmu" leży jednak gdzie indziej. Odnoszący
coraz większe materialne sukcesy amerykańscy Żydzi zaczęli wyraźnie dryfować na
prawo. I choć wciąż pozostają bliżej lewej strony centrum w takich obyczajowych
kwestiach jak etyka seksualna czy aborcja, to w przypadku polityki i gospodarki
Żydzi stają się coraz bardziej konserwatywni.55 Temu zwrotowi w prawo towarzyszył
jednocześnie zwrot do wewnątrz, w miarę jak zapomniawszy o swoich poprzednich,
ubogich sojusznikach Żydzi zaczęli przeznaczać coraz więcej zasobów wyłącznie
na własne potrzeby.
Taka zmiana orientacji stała się
szczególnie widoczna w przypadku narastających napięć między amerykańskimi
Żydami a Murzynami.56 Wielu Żydów, tradycyjnie sprzymierzonych z Murzynami
przeciwko dyskryminacji klasowej w Stanach Zjednoczonych, zerwało z sojuszem na
rzecz praw obywatelskich pod koniec lat sześćdziesiątych, gdy, jak zauważa
Jonathan Kaufman, cele ruchu na rzecz praw obywatelskich zaczęły ulegać zmianie
— z żądań o równouprawnienie polityczne i prawne na żądania o równouprawnienie
ekonomiczne.
Podobnie wspomina Cheryl Greenberg:
Gdy ruch na rzecz praw obywatelskich przesunął się na północ, do dzielnic
zamieszkałych przez liberalnych Żydów, kwestia integracji nabrała innego
charakteru. Zainteresowani teraz raczej względami klasowymi niż rasowymi, Żydzi
wynieśli się na przedmieścia tak samo szybko jak biali chrześcijanie, aby
uniknąć, jak to określali, pogorszenia się poziomu w ich szkołach i warunków
życia w ich dzielnicach. Pamiętnym punktem kulminacyjnym stał się długotrwały
strajk nowojorskich nauczycieli w roku 1968, w czasie którego zdominowany przez
Żydów związek zawodowy wystąpił przeciwko murzyńskim działaczom społecznym,
walczącym o nadzór nad podupadającymi szkołami.
Relacje z tego strajku często
odwołują się o skrajnego antysemityzmu. Mniej się jednak pamięta o erupcji
żydowskiego rasizmu- tuż pod powierzchnią, na krótko przed strajkiem. Natomiast
później żydowscy publicyści i organizacje odgrywali aktywną rolę w działaniach
na rzecz likwidacji programów zawierających preferencje dla mniejszości
etnicznych. Podczas kluczowych rozpraw Sądu Najwyższego w sprawach Defunisa
(1974) i Bakke (1978) organizacje AJC, ADL i American Jewish Congress zgodnie
złożyły wnioski o rozstrzygnięcie polubowne, które stało w sprzeczności z
preferencyjnym programem, odzwierciedlając tym samym nastroje żydowskiej
społeczności.57
Agresywnie broniąc swych interesów
zbiorowych i klasowych, elity żydowskie przykleiły metkę antysemityzmu
wszystkim sprzeciwiającym się ich nowej konserwatywnej polityce. Toteż
przewodniczący ADL Nathan Perlmutter utrzymywał, że „prawdziwy
antysemityzm" w Ameryce składa się z takich „podkupujących żydowskie
interesy" inicjatyw politycznych, jak programy preferencji dla mniejszości
etnicznych, redukcja wydatków na obronę, neo-izolacjonizm, sprzeciw wobec
energetyki atomowej czy nawet reforma systemu wyborczego.58
Holokaust zaczął odgrywać w tej
ideologicznej ofensywie kluczową rolę. To oczywiste, że przywoływanie wspomnień
o historycznych prześladowaniach miało na celu odpieranie współczesnej krytyki.
Żydzi mogli nawet wskazywać na „system preferencyjnych punktów" dla
członków mniejszości etnicznych, który nie sprzyjał im w przeszłości, jako na
powód przeciwstawiania się preferencyjnym programom. Ale poza tym zrąb
holokaustu polegał na sprowadzaniu antysemityzmu do całkowicie irracjonalnej
nienawiści gojów wobec Żydów. Wykluczało to możliwość wyniknięcia jakichkolwiek
urazów wobec Żydów z realnego konfliktu interesów (więcej na ten temat w
dalszej części książki).
Odwoływanie się do holokaustu
służyło więc pozbawianiu racji bytu wszelkiej krytyki Żydów: taka krytyka mogła
wypływać wyłącznie z patologicznej nienawiści. Tak jak organizacje żydowskie
przypomniały sobie o holokauście, gdy Izrael osiągnął szczyt swej potęgi, tak
też przypomniały sobie o holokauście, gdy szczyty osiągnęła potęga Żydów w
Ameryce. Stworzono natomiast pozory, że tu i tam Żydom nieuchronnie grozi
„ponowny holokaust". Dzięki temu amerykańskie elity żydowskie mogły
przybierać heroiczne pozy, parając się jednocześnie podłym zastraszaniem innych.
Norman Podhoretz, na przykład, wskazywał na podjęte przez Żydów po wojnie
sześciodniowej nowe postanowienie przeciwstawiania się każdemu, kto w
jakikolwiek sposób, w jakimkolwiek stopniu i z jakiegokolwiek powodu usiłuje
wyrządzić nam krzywdę. [...] Od tej pory nie będziemy ustępować.59
I tak jak uzbrojeni po zęby przez
Stany Zjednoczone Izraelczycy odważnie „usadzili" niesfornych
Palestyńczyków, tak też amerykańscy Żydzi odważnie „usadzili" niesfornych
Murzynów. Pomiatanie tymi, którzy najmniej potrafią się bronić: oto istota
odzyskanej przez amerykańskie organizacje żydowskie odwagi.
Przypisy :
1 Gore Vidal, The Empire Lovers Strike Back, „Nation", 22 marca
1986.
2 Rochelle G. Saidel, Never Too Late to Remember, Nowy Jork 1996, s.
32.
3 Hannah Arendt, Eichmann in
4 Raul Hilberg, The Politics of Memory,
5 Nathan Glazer, American Judaism, Chicago 1957, s. 114. Stephen J. 'The
holocaust and the american Jewish Intellectual, „Judaism", jesień
1979
6 Książka Primo Leviego The
Reawakening (Nowy Jork 1986, wraz z nowym poslowiem, s. 207) zawiera
emocjonalny komentarz, omawiający te dwie odmienne postawy Żydów ocalałych z
holokaustu.
7 Termin „żydowskie elity" jest
tu używany w odniesieniu do osób odgrywających prominentną rolę w działalności
organizacji żydowskich oraz w życiu kulturalnym żydowskiej społeczności.
8 Shlomo Shafir, Ambiguous Relations: The American Jewish Community and
Germany Since 1945, Detroit 1999, s. 88, 98, 100-101, 113-114,177, 192,
215,231,251.
9 Ibidem, s. 98, 106, 123-137, 205, 215-216, 249. Robert Warshaw, The
„Idealism" of Julius and Ethel Rosenberg, „Commentary", listopad
1953. Czy to tylko zbieg okoliczności, że
w tym samym czasie główne organizacje żydowskie podjęły krucjat? przeciwko
Hannie Arendt za to, że wypomniała kolaboracje żydowskich elit z Niemcami
podczas wojny? Yitzhak Zuckerman, przywódca powstania w warszawskim getcie, tak
wspomina perfidną rolę, jaką odegrała podlegająca Radzie Żydowskiej policja
żydowska: „Nie było żadnego «po-rządnego» policjanta, bo ci porządni zrzucili
mundury i stali się zwykłymi Żydami." (A Surplus of Memory, Oxford
1993, s. 244).
10 Peter Novick, The Holocaust..., s. 98-100. Oprócz zimnej wojny jeszcze inne czynniki, takie jak
strach przed antysemityzmem czy, z gatunku bardziej optymistycznych,
amerykański etos asymilacji w latach pięćdziesiątych, odgrywały dodatkową rolę
w umniejszaniu po wojnie hitlerowskiego holokaustu przez amerykańskich Żydów.
Novick omawia te kwestie w rozdziałach 4-7.
11 Jedynie Elie Wiesel neguje ten
związek i głównie sobie samemu przypisuje wprowadzenie holokaustu do
amerykańskiego życia publicznego.
12 Menahem Kaufman, An Ambiguous Partnership, Jerozolima 1991, s. 218,
276-277.
13 Arthur Hertzberg, Jewish Polemics, Nowy Jork 1992, s. 33; por. Isaac
Alteras, Eisenhower, American Jewry, and Israel, „American Jewish
Archives", listopad 1985, oraz Michael Reiner, The Reaction of US Jewish
Organizations to the Sinai Campaign and Its Aftermath, „Forum", zima
1980-1981.
14 Nathan Glazer, American Judaism, Chicago 1957, s. 114. Dalej Glazer Pisze: „Izrael znaczył dla amerykańskiego
żydostwa niemal tyle co nic [...]
15 Shafir, Ambiguous Relations..., s. 222.
16 Zob. np. Alexander Bloom, Prodigal Sons (Nowy Jork 1986).
17 Lucy Dawidowicz i Milton Himmelfarb, Conference on Jewish Identity Here
and Now (American Jewish Committee 1967).
18 Po emigracji z Niemiec w 1933 r.
Arendt stalą się w czasie II wojny światowej działaczką francuskiego ruchu
syjonistycznego, a potem, aż do powstania Izraela, dużo pisała o syjonizmie.
Chomsky, syn wybitnego amerykańskiego hebraisty, wychowywał się w duchu
syjonistycznym, a tuż po powstaniu Izraela zamieszkał na pewien czas w kibucu.
ADL przewodziła kampanii oszczerstw przeciwko Arendt, na początku lat
sześćdziesiątych oraz Choamsky'emu, w latach 1970. (Elisabeth Young-Bruehl,
Hannah Arendt, New Ha-«n 1982, s. 105-108, 138-139, 143-144, 182-1844, 223-233,
348; Robert •Barsky, Noam Chomsky, Cambridge 1997, s. 9-93; David Barsamian,
Chronicle, of Dissent, Monroe, ME 1992, s.38).
19 Dla wcześniej sformułowanego
potwierdzenia mojej tezy zob. Hannah Arendt, Zionism Reconsidered, 1944, w:
Ron Feldman (red.), The Jew as Patriots, Nowy Jork 1978, s. 159.
20 Making It, Nowy Jork 1967, s. 336.
21 Breaking Ranks, Nowy Jork 1979, s. 335.
22 Robert I. Friedman, The Anti-Defamation League is Spying on You,
"Village Voice", 11 maja 1993. Abdeen Jabara, The Anti-Defamation
League: Civil Rights and Wrongs, "Covert Action", lato 1993. Matt
Isaacs, Spy vs Spite, "SF Weekly", 2-8 lutego 2000.
23 Elie Wiesel , "Against Silence" wybór i redakcja Irvinga
Abrahamsona Nowy Jork 1984 s. 283
24 P. Novick, The Holocaust..., s. 147. Lucy S. Dawidowicz, The Jewish
Presence, Nowy Jork 1977, s. 26.
25 Eruption in the
26 Izrael: Thinking the Unthinkable, „
27 Norman G. Finkelstein, Image and Reality of the Israel-Palestine
Conflict, Nowy Jork 1995, rozdz. 5-6.
28 Noam Chomsky, The Fateful
Triangle, Boston 1983, s. 4.
29 Kariera Elie Wiesela rzuca nieco
światła na związek miedzy holokaustem a wojną sześciodniową. Chociaż już
wcześniej wydal on pamiętniki z Auschwitz, to rozgłos zdobył dopiero po
napisaniu dwóch tomów, sławiących zwycięstwo Izraela (Wiesel, And the Sea, s.
16).
30 Menahem Kaufman, An Ambiguous Partnership, s. 287,306-307. Steven L.
Spiegel , The Other Arab-Israeli Conflict,
31 Benny Morris, 1948 And After,
32 Peter Novick, The Holocaust..., s. 148.
33 Zob. np.
34 Peter Novick, The Holocaust..., s. 152.
35 Letter from
36 Abba Eban, Personal Witness, Nowy Jork 1992, s. 272.
37 Peter Grose,
38 A.F.K. Organski, The $ 36 Billion Bargain, Nowy Jork 1990, s.
163,48.
39 Finkelstein, Image and Reality, rozdz. 6.
40 Novick, The Holocaust..., s.
149-150. Novick cytuje tu znanego żydowskiego uczonego, Jacoba Neusnera.
41 Tamże, s. 153, 155.
42 Tamże, s. 69-77.
43 Tom Segev, The Seventh Million, Nowy Jork 1993, cz. VI.
44 Równie sprytnym posunięciem było
zainteresowanie ocalałymi z hitlerowskiego holokaustu: przed czerwcem 1967 r.
uciszano ich, bo stanowili ciężar finansowy, ale po czerwcu 1967 r. stali się
cennym nabytkiem i zaczęto ich gloryfikować.
45 „Response",grudzień 1988.
Wpływowi handlarze holokaustem i poplecznicy Izraela, w rodzaju krajowego
dyrektora ADL Abrahama Foxmana, byłegoprzewodniczącego AJC Morrisa Abrama czy
przewodniczącego Konferencji Prezesów Głównych Amerykańskich Organizacji
Żydowskich Kennetha Bialkma, me wspominając już o Henrym Kissingerze, jak jeden
mąż rzucili się=w obronie Reagana podczas jego wizyty w Bitburgu. W tym samym
tygodniu AJC zaprosił na swoje doroczne spotkanie w charakterze gościa
honorowego zachodnioniemieckiego ministra spraw zagranicznych. W tym tez duchu
Michael Berenbaum z waszyngtońskiego Muzeum Holokaustu usprawiedliwiał podroż
Reagana do Bitburga i jego oświadczenia „naiwnym amerykańskim optymizmem".
(Shafir,
Ambiguom Relations, s. 302-304; Berenbaum, After Tragedy, s. 14).
46
47 Novick, The Holocaust..., s. 166. 46
48 Lipset i Raab, Jews..., s.26-27.
49 Charles Silberman, A Certain People: American Jews and Their Lives
Today, Nowy Jork 1985, s. 78,80-81.
50 Novick, The Holocaust..., s. 170-172.
51
52 Jean-Paul Sartre, Anti-Semite and Jew, Nowy Jork 1965, s. 28.
53 Siedel , Never too Late, s. 222. Seth Mnookin, Will NYPD Look to
54 Noam Chomsky, Pirates and Emperors,NowyJorkl986, s. 29-30
(Ru-binstein).
55 Zob. wyniki ostatnich badań
opinii publicznej, które potwierdzają tę tendencję: Murray Friedman, Are
American Jews Moving to the Right?, „Commentary", kwiecień 2000. Podczas
wyborów na burmistrza Nowego Jorku w 1997 r, liberalna kandydatka Partii
Demokratycznej Ruth Messinger walczyła o glosy z konserwatywnym republikaninem
Rudolphem Giulianim. Aż 75% żydowskich głosów przypadło Giulianiemu. W ten
sposób Żydzi przekroczyli nie tylko tradycyjne podziały partyjne, ale i
etniczne (Messinger jest Żydówką).
56 Zapewne zmianę tę częściowo
spowodowało zastąpienie kosmopolitycznych, wywodzących się z Europy Środkowej
przywódców żydowskich przez pochodzących z Europy Wschodniej żydowskich
karierowiczów i szowinistów, w rodzaju burmistrza Nowego Jorku Edwarda Kocha
czy redaktora naczelnego „New York Times" A.M. Rosenthala. Warto tu
zauważyć, że żydowscy historycy, którzy odcinają się od dogmatyzmu holokaustu,
pochodzą zazwyczaj z europy Środkowej — np. Hannah Arendt, Henry
Friedlander, Raul Hilberg czy Arno Mayer.
57 Zob. np. Jack Salzman, Cornel West (red.), Struggles in the Promised
Land, Nowy Jork 1997, rozdz.6, 8, 9, 14, 15. (Kaufman na s. 111; Greenberg na s. 166). Faktem jest, że znacząca
mniejszość Żydów odcięła się od tego zwrotu w prawo.
58 Nathan Perlmutter, Ruth Ann Perlmutter, The Real Anti-Semitism in
ROZDZIAŁ 2
OSZUŚCI,
HANDLARZE I HISTORIA
Zdaniem znanego izraelskiego pisarza
Boasa Evrona tzw. świadomość holokaustu jest niczym innym jak „oficjalną,
propagandową indoktrynacją oraz produkcją sloganów i fałszywego wizerunku
świata", a jej prawdziwym celem „wcale nie jest zrozumienie przeszłości,
lecz manipulowanie teraźniejszością". Hitlerowski holokaust jako taki nie
służy żadnym konkretnym celom politycznym. Może on zarówno motywować do
sprzeciwu, jak i do poparcia izraelskiej polityki. Kiedy się jednak spojrzy nań
przez pryzmat ideologiczny, to, według Evrona, „pamięć hitlerowskiej zagłady
staje się potężnym orężem w rękach izraelskich przywódców i żydowskiej
diaspory"1. Hitlerowski holokaust— wydarzenie historyczne przeobraża się w
holokaust — ideologię.
Postawę tak pojmowanego holokaustu
stanowią dwa centralne dogmaty:
(1) Holokaust jest absolutnie
wyjątkowym wydarzeniem historycznym;
(2) Holokaust stanowi kulminacyjny
punkt irracjonalnej, odwiecznej nienawiści gojów wobec Żydów.
Żaden z tych dogmatów nie zaistniał
w publicznej dyskusji przed wojną sześciodniową w 1967 r. I chociaż stały się
one tematami przewodnimi literatury holokaustu, to jednak nie zaistniały
również w żadnej poważnej pracy naukowej na temat hitlerowskiego holokaustu.2
Z drugiej zaś strony, obydwa dogmaty
zasadniczo splatają się z judaizmem i syjonizmem. Hitlerowski holokaust nie był
po II wojnie światowej uważany za wydarzenie wyjątkowe ani dla Żydów, ani tym
bardziej w aspekcie historycznym, chociaż amerykańskie organizacje żydowskie
zadały sobie wiele trudu, by postrzegać go w szerokim kontekście. Ale po wojnie
sześciodniowej uległo to radykalnej zmianie. Jak wspomina Jacob Neusner,
„pierwszym i najważniejszym twierdzeniem, które pojawiło się w rezultacie wojny
w 1967 r. i stało się symbolem amerykańskiego żydostwa, było to, że holokaust
[...] był zjawiskiem wyjątkowym, nie mającym odpowiednika w historii
ludzkości".3
W swej pouczającej rozprawie historyk
David Stannard wyśmiewa „pracowitość hagiografów holokaustu, dowodzących
wyjątkowości żydowskiego losu z zapałem i pomysłowością religijnych
fanatyków"4, bo dogmat wyjątkowości nie ma przecież sensu. Na poziomie
elementarnym każde wydarzenie historyczne jest wyjątkowe, chociażby ze względu
na swój czas i miejsce. Każde też ma zarówno cechy odróżniające go od innych
wydarzeń historycznych, jak i cechy z nimi wspólne.
Anomalia holokaustu polega na tym,
że jego wyjątkowość absolutnie nie może podlegać jakiejkolwiek dyskusji. Można
by zapytać, czy istnieje jakieś inne wydarzenie historyczne, przedstawiane
głównie w aspekcie tak kategorycznej wyjątkowości? Cechy odróżniające holokaust
zazwyczaj wyodrębnia się w celu udowodnienia, że jest to wydarzenie stanowiące
zupełnie odrębną kategorię. Nigdy jednak dokładnie nie wiadomo, dlaczego wiele
jego cech wspólnych z innymi wydarzeniami historycznymi uznaje się za nie
zasługujące na porównania. Wszyscy autorzy zajmujący się holokaustem są zgodni
co do jego wyjątkowości, ale mało, który z nich, jeśli w ogóle którykolwiek,
zgadza się z innymi co do przyczyny.
Za każdym razem, gdy argument o
wyjątkowości holokaustu zostanie empirycznie obalony, od razu wysuwa się na
jego miejsce nowe uzasadnienie. W rezultacie, jak zauważa Jean-Michel Chaumont,
mamy do czynienia z mnożącymi się argumentami, które są wzajemnie sprzeczne.
„Nic to nie wnosi do naszej wiedzy, lecz za to każdą kolejną argumentację
zaczyna się od zera, żeby ulepszyć poprzednią".5 Innymi słowy: wyjątkowość
holokaustu jest niepodważalna; udowadnianie jej jest obowiązkiem, a negowanie
równa się negowaniu całego holokaustu.
Być może problem tkwi w
przesłankach, a nie dowodach. Bo jaka to różnica, nawet, jeśli holokaust był
wyjątkowy? Co zmieniłoby się w naszym stosunku do hitlerowskiego holokaustu,
gdyby nie był pierwszą, lecz czwartą albo piątą w szeregu podobnych katastrof?
Najnowszą książką udowadniającą wyjątkowość holokaustu jest Stevena Katza The
Holocaust in Historical Context. Cytując prawie pięć tysięcy tytułów w
pierwszym z trzech planowanych tomów, Katz dokonuje pełnego przeglądu historii
ludzkości, aby udowodnić, że holokaust jest zjawiskiem wyjątkowym przede
wszystkim dlatego, iż nigdy przedtem żadne państwo świadomie nie kierowało się
zasadą i w oparciu o nią nie realizowało polityki fizycznego unicestwienia
każdego mężczyzny, kobiety i dziecka, należącego do jednego konkretnego narodu.
Precyzując swoją tezę Katz wyjaśnia: * jest wyjątkową postacią C. * może mieć z
A takie wspólne cechy jak A, B, D ... X, ale nie C. * może mieć również cechy
A, B, D ... X ze wszystkimi A, ale nie C. Wszystko więc sprowadza się do tego,
że * jest wyjątkową postacią C ... pi bez C nie jest *.... Zgodnie z definicją,
nie ma wyjątków od tej reguły. A, które ma z A cechy wspólne A, B, D ... X z *
może być pod wieloma względami podobne do ... ale, zgodnie z naszą definicją
wyjątkowości, każde lub wszystkie A nie posiadające C nie są *.... Oczywiście,
* stanowi w sumie więcej niż C, ale bez C nigdy nie jest * Objaśnienie: Wydarzenie
historyczne, które ma jakąś cechę szczególną, jest szczególnym wydarzeniem
historycznym. By uniknąć jakichkolwiek nieporozumień, Katz tłumaczy, że nie
używa terminu „fenomenologicznie" tak, „jak rozumieli go Husserl, Schutz,
Scheler, Heidegger i Merleau-Ponty".
Objaśnienie: Wywód Katza jest
fenomenalnym nonsensem.6 Gdyby nawet istniały dowody na poparcie głównej tezy
Katza, choć takich nie ma, to i tak dowodziłoby to najwyżej, że holokaust miał
jakieś cechy szczególne. Byłoby zresztą dziwne, gdyby było inaczej. Chaumont
konkluduje, że studium Katza jest w rzeczywistości „ideologią", udającą
„naukę".7 Od twierdzenia o wyjątkowości holokaustu jest tylko krok do
twierdzenia, że holokaustu nie da się pojąć rozumowo. Bo jeśli holokaust jest w
historii zjawiskiem bezprecedensowym, to stoi ponad historią i nie można go
pojmować historycznie. Czyli — holokaust jest wyjątkowy, ponieważ nie da się go
wyjaśnić, a nie da się go wyjaśnić, ponieważ jest wyjątkowy.
Najbardziej wprawnym głosicielem tej
mistyfikacji, którą Novick ochrzcił mianem „sakralizacji holokaustu", jest
Elie Wiesel. Jak słusznie zauważa Novick, holokaust jest dla Wiesela religią
„tajemnicy". Dlatego Wiesel zawodzi, że holokaust „wiedzie ku
ciemności", „neguje wszystkie odpowiedzi", „leży poza zasięgiem
historii", „wymyka się wszelkim wyjaśnieniom i opisom", „nie można go
ani wytłumaczyć, ani sobie wyobrazić", „nigdy nie da się pojąć lub
przekazać", oznacza „unicestwienie historii" i „mutację na skalę
kosmiczną". Tylko ocalały zeń kapłan (czytaj: tylko Wiesel) ma prawo
odgadywać jego tajemnicę. Wiesel wyznaje jednak, ze owa tajemnica holokaustu
„nie da się wyrazić słowami" i „me da się nawet o niej mówić". Tak
więc za standardowe honorarium w wysokości 25 tysięcy dolarów (plus koszty limuzyny
z szoferem) Wiesel naucza, że „tajemnica prawdy o Auschwitz polega na
milczeniu".8 Z takiego punktu widzenia racjonalne próby zrozumienia
holokaustu równają się jego negowaniu, ponieważ racjonalnie nie da się wyjaśnić
jego wyjątkowości i „tajemnicy".
Również porównywanie holokaustu z
cierpieniami innych stanowi, według Wiesela, „totalną zdradę żydowskiej
historii".9 Kilka lat temu, nowojorski brukowiec opublikował parodię pod
tytułem „Michael Jackson i 60 milionów innych zginęli w atomowym holokauście".
Wiesel wystosował list protestacyjny:, Jak śmiecie nazywać holokaustem coś, co
zdarzyło się wczoraj? Był tylko jeden holokaust..." W swoich najnowszych
wspomnieniach Wiesel strofuje Shimona Peresa za „bezmyślne mówienie o «dwóch
holokaustach» XX wieku: Auschwitz i Hiroszimie. Nie powinien tak mówić".10
Ulubione powiedzonko Wiesela brzmi: „uniwersalność holokaustu polega na jego
wyjątkowości"." Ale jeśli holokaust jest rzeczywiście zjawiskiem
nieporównywalnie i niezrozumiale wyjątkowym, to jak może mieć wymiar uniwersalny?
Dyskusja o wyjątkowości holokaustu
jest jałowa. Twierdzenia o wyjątkowości holokaustu stanowią w istocie rodzaj
„intelektualnego terroryzmu" (Chaumont). Zwolennicy stosowania w badaniach
naukowych normalnych metod porównawczych muszą najpierw obwarować się tysiącem
zastrzeżeń, żeby uniknąć posądzenia o „trywializację holokaustu".12
Podtekst twierdzenia o wyjątkowości holokaustu sprowadza się do tego, że
holokaust był wyjątkowym złem. Toteż nie można z nim porównywać cierpień
innych, choćby najstraszniej szych. Obrońcy tezy o wyjątkowości holokaustu
zazwyczaj nie przyznają się do tej implikacji, ale jest to z ich strony
obłuda.13 Chociaż twierdzenia o wyjątkowości holokaustu są nieetyczne i jałowe
intelektualnie, to jednak ciągle utrzymują się na powierzchni. Pytanie —
dlaczego? Przede wszystkim dlatego, że wyjątkowe cierpienie upoważnia do
wyjątkowych uprawnień. Zdaniem Jacoba Neusnera wyjątkowe zło holokaustu nie
tylko odróżnia Żydów od innych, lecz daje także Żydom „prawo do roszczeń wobec
innych". Według Edwarda Alexandra wyjątkowość holokaustu jest „kapitałem
moralnym"; Żydzi muszą „rościć sobie prawo do monopolu" na ten „cenny
majątek".14
W rezultacie, wyjątkowość holokaustu
— owo „prawo do roszczeń wobec innych", ów „kapitał moralny" — służy
Izraelowi za cenne alibi. Jak sugeruje historyk Peter Baldwin,
„niepowtarzalność żydowskich cierpień potęguje moralne i emocjonalne
roszczenia, które Izrael może wysuwać [...] wobec innych narodów".15 Toteż
według Nathana Glazera wskazujący na „szególną odrębność Żydów" holokaust
dał im „prawo do uważania się za szczególnie zagrożonych i szczególnie
uprawnionych do podejmowania wszelkich niezbędnych działań na rzecz
przetrwania".16 Typowy przykład stanowią wszystkie wyjaśnienia decyzji
Izraela o budowie broni nuklearnych, zawsze odwołujące się do widma
holokaustu.17 Tak jakby w każdym innym przypadku Izrael nie miał powodu do
stworzenia nuklearnego arsenału. Istnieje również inna przyczyna.
Twierdzenie o wyjątkowości
holokaustu to twierdzenie o wyjątkowości Żydów. To nie cierpienia Żydów, lecz
fakt, że to Żydzi cierpieli, przesądził o wyjątkowości holokaustu. Innymi
słowy: holokaust jest wyjątkowy, ponieważ Żydzi są wyjątkowi. Toteż Ismar
Schorsch, kanclerz Żydowskiego Seminarium Teologicznego, wyszydza twierdzenie o
wyjątkowości holokaustu jako „niesmaczną, świecką wersję tezy o narodzie
wybranym".18
Porywczy na tle wyjątkowości
holokaustu, Elie Wiesel jest równie porywczy na tle wyjątkowości Żydów.
„Jesteśmy inni pod każdym względem." Żydzi są „ontologicznie"
wyjątkowi.19 Stanowiący apogeum tysiącletniej nienawiści gojów do Żydów,
holokaust potwierdził nie tylko wyjątkowość żydowskich cierpień, lecz także
wyjątkowość Żydów. Novick pisze, że podczas II wojny światowej i tuż po niej
..mało, który z członków amerykańskich władz — i mało, który poza nimi, czy to
Żyd czy goj — zrozumiałby sformułowanie «porzucenie Żydów»." Zupełnie
odwrotnie niż po wojnie sześciodniowej w 1967 r. Wtedy to bowiem takie
stwierdzenia jak „milczenie świata", „obojętność świata" czy „porzucenie
Żydów" stały się wiodącymi w „dyskusji o holokauście".20
Przywłaszczając sobie doktrynę syjonizmu, „przedsiębiorstwo holokaust"
uczyniło z hitlerowskiego „ostatecznego rozwiązania" punkt kulminacyjny
tysiącletniej nienawiści gojów do Żydów. Żydzi zginęli, ponieważ wszyscy goje,
czy to sprawcy czy bierni kolaboranci, pragnęli ich śmierci. Zdaniem Wiesela,
„wolny i cywilizowany* świat wydał Żydów w ręce kata. Byli ci co zabijali i
byli ci co milczeli."21 Jednak nie ma żadnych historycznych dowodów na
mordercze instynkty gojów. Podjęta przez Daniela Goldhagena nieudolna próba
udowodnienia jednego z wariantów tej tezy w książce Hitler's Willing
Executioners przyniosła niemal komiczny efekt.22 Aczkolwiek jej użyteczność, w
sensie politycznym, jest niebagatelna. Warto bowiem zauważyć, że teoria
„odwiecznego antysemityzmu" przy okazji poprawia samopoczucie antysemitom.
„Nic więc dziwnego, że teorię tę chętnie przyjęli zagorzali antysemici" —
zauważa Hanna Arendt w The Origins of Totalitarianism. Stanowi ona idealne
usprawiedliwienie wszelkich potworności. Bo jeśli to prawda, że przez ponad dwa
tysiące lat ludzkość lubowała się w mordowaniu Żydów, to oznacza, że zabijanie
Żydów jest normalnym, wręcz ludzkim zajęciem, a nienawiść do Żydów jest
calkowicie usprawiedliwiona. Najbardziej zaskakującym aspektem tego wyjaśnienia
jest to, (...) że zostało ono przyjęte przez wielu bezstronnych historyków i
jeszcze większą liczbę Żydów.23
Teza o odwiecznej nienawiści gojów
do Żydów posłużyła zarówno do uzasadnienia konieczności powstania państwa
Izrael, jak też tłumaczenia wrogości wobec Izraela. Toteż istnienie żydowskiego
państwa jest jedynym zabezpieczeniem przed kolejnym (nieuchronnym) wybuchem
morderczego antysemityzmu. I odwrotnie, morderczy antysemityzm kryje się za
każdym atakiem lub nawet działaniem obronnym wobec żydowskiego państwa. Na
odparcie krytyki Izraela powieściopisarka Cynthia Ozick ma gotową odpowiedź:
„Świat chce wytępić Żydów [...] świat zawsze chciał wytępić Żydów".24
Jeśli cały świat istotnie pragnie zagłady Żydów, to prawdziwym cudem jest, że
Żydzi jeszcze żyją — i, w przeciwieństwie do większej części ludzkości, nie
przymierają głodem. Teza, że goje chcą wytępić Żydów, daje Izraelowi wolną
rękę: zakładając, że goje zawsze dążą do wymordowania Żydów, ci mają prawo
bronić się wszelkimi możliwymi sposobami. Wszelkie, więc środki, do których
uciekną się Żydzi, agresji i tortur nie wyłączając, stanowią uzasadnioną
samoobronę. Ubolewając nad „tezą" o odwiecznej nienawiści gojów, Boas
Evron zauważa, że Jest ona naprawdę jednoznaczna z celowym podsycaniem paranoi
[...]
Takie rozumowanie [...] z góry
rozgrzesza wszelkie nieludzkie traktowanie nie-Żydów, ponieważ powszechny mit,
że „wszyscy kolaborowali z hitlerowcami przy zagładzie Żydów", sankcjonuje
wszelkie zachowania Żydów wobec innych.25 Według „przedsiębiorstwa
holokaust", antysemityzm gojów jest irracjonalny i nie da się go wytępić.
Wychodząc daleko poza syjonistyczne analizy, o zwykłych naukowych nie
wspominając, Goldhagen tłumaczy antysemityzm jako „oddzielony od rzeczywistych
Żydów", „zasadniczo nie stanowiący odpowiedzi na jakąkolwiek obiektywną
ocenę postępowania Żydów" i „«niezależny» od charakteru i działań
Żydów". „Głównym siedliskiem" antysemityzmu jako psychicznej patologii
gojów jest „umysł". Zdaniem Wiesela, kierujący się „irracjonalnymi
pobudkami" antysemita „po prostu nie może ścierpieć faktu istnienia
Żydów".26
Jak z kolei zauważa socjolog John
Murray Cuddihy, z antysemityzmem nie tylko nie ma nic wspólnego to, co Żydzi
robią lub nie robią, lecz wszelkie próby wyjaśniania antysemityzmu poprzez
odwoływanie się do przyczyniania się Żydów do antysemityzmu stanowią same w
sobie przykład antysemityzmu.27 Nie chodzi tu oczywiście o to, że antysemityzm
jest uzasadniony lub, że to Żydzi winni są zbrodni wobec nich popełnionych,
lecz o to, że antysemityzm rozwija się w specyficznych historycznych
uwarunkowaniach i towarzyszącej im grze interesów. Jak wskazuje Ismar Schorsch,
zdolna, świetnie zorganizowana i odnosząca znaczne sukcesy mniejszość potrafi
wywoływać konflikty, które wynikają z naturalnych napięć między różnymi
grupami, z tym tylko, że konflikty te „często opakowane są w antysemickie
stereotypy".28 Irracjonalna istota antysemityzmu gojów wynika bezpośrednio
z irracjonalnej istoty holokaustu. To znaczy, hitlerowskie „ostateczne
rozwiązanie" było czymś wyjątkowo irracjonalnym — „złem dla samego
zła", „pozbawionym jakiegokolwiek celu" masowym zabijaniem. Było też
kulminacją antysemityzmu gojów i stąd antysemityzm jest zasadniczo irracjonalny.
Takie założenia, rozpatrywane razem czy osobno, nie wytrzymują nawet
powierzchownej analizy.29 Ale w sensie politycznym, teza taka jest szalenie
użyteczna.
Przyznając Żydom totalną
nieskazitelność, dogmatyka holokaustu uodpornia Izrael i amerykańskich Żydów na
wszelkie, nawet uzasadnione zarzuty.Wrogość Arabów, wrogość Murzynów —
„zasadniczo nie stanowią odpowiedzi na jakakolwiek obiektywną ocenę
postępowania Żydów" (Goldhagen).30 Wiesel tak mówi o prześladowaniach
Żydów: Przez dwa tysiące lat [...] zawsze byliśmy zagrożeni [...] Za co? Bez
powodu. A o arabskiej wrogości wobec Izraela: Ponieważ jesteśmy, kim jesteśmy i
czym jest nasza ojczyzna Izrael — duszą naszego życia, marzeniem naszych marzeń
— to, gdy nasi wrogowie chcą nas zniszczyć, będą próbować zniszczyć Izrael. Zaś
o wrogości Murzynów wobec amerykańskich Żydów: Ludzie, którzy czerpią od nas
inspirację, nie są nam wdzięczni, lecz nas atakują. Znaleźliśmy się w bardzo
niebezpiecznym położeniu. Staliśmy się znowu kozłami ofiarnymi. [...] Pomagaliśmy
Murzynom, zawsze im pomagaliśmy. [...] jest mi przykro z ich powodu. Jedyne,
czego powinni się od nas nauczyć, to wdzięczność. Nikt na świecie nie potrafi
bardziej okazywać wdzięczności niż my, my jesteśmy dozgonnie wdzięczni.31
Zawsze poniewierany i zawsze niewinny — oto cena bycia Żydem.32 Dogmatyka
holokaustu o odwiecznej nienawiści gojów uprawomocnia również dopełniający ją
dogmat o wyjątkowości holokaustu. Jeśli więc holokaust stanowił kulminację
tysiącletniej nienawiści gojów wobec Żydów, to prześladowania nie-Żydów w
czasie holokaustu były, co najwyżej przypadkowe, a w dłuższej perspektywie
historycznej były tylko epizodami. Z tego punktu widzenia cierpienie Żydów
podczas holokaustu było wyjątkowe. Reasumując raz jeszcze — cierpienie Żydów
było wyjątkowe, bo Żydzi są wyjątkowi. Holokaust był wyjątkowy, bo nie był
racjonalny. Jego siłą sprawczą była przecież całkowicie irracjonalna, czysto
ludzka pasja. Świat gojów nienawidzi Żydów z zawiści i zazdrości.
Według Nathana i Ruth Ann
Perlmutterów, antysemityzm wyrósł z zazdrości i urazy gojów wobec Żydów,
górujących nad chrześcijanami w handlu [...] z zawiści większości mniej
utalentowanych gojów wobec mniejszości bardziej utalentowanych Żydów.33 Tak
więc holokaust potwierdził, aczkolwiek poprzez negatywy, teorie o Żydach jako
narodzie wybranym. Ponieważ Żydzi są lepsi czy też odnoszą większe sukcesy,
narazili się na gniew gojów, którzy ich w końcu wymordowali. Novick mimochodem
zastanawia się, „jak mówiłoby się w Ameryce o holokauście", gdyby Elie Wiesel
nie był jego „naczelnym interpretatorem"?34 Odpowiedź jest prosta: Przed
wojną sześciodniową w czerwcu 1967 r. największy oddźwięk wśród amerykańskich
Żydów miało uniwersalistyczne nastawienie byłego więźnia obozu
koncentracyjnego, Bruno Bettelheima. Po wojnie sześciodniowej Bettelheim został
usunięty w cień na korzyść Wiesela. Prominentna pozycja Wiesela wynika z jego
przydatności politycznej. Wyjątkowość żydowskiego cierpienia / wyjątkowość
Żydów, zawsze winni goje / zawsze niewinni Żydzi, bezwarunkowa obrona Izraela /
bezwarunkowa obrona żydowskich interesów: Elie Wiesel jest uosobieniem
holokaustu.
* * *
Większość literatury poświeconej
hitlerowskiemu „ostatecznemu rozwiązaniu", która artykułuje kluczowe
dogmaty holokaustu, nie ma żadnej wartości naukowej. Co więcej, na polu badań
problematyki holokaustu pienią się nonsensy, a nawet jawne fałszerstwa.
Szczególnym na to dowodem jest środowisko kulturalne, które płodzi taką
literaturę. Pierwszą glówną mistyfikacją holokaustu był Malowany ptak autorstwa
polskiego emigranta Jerzego Kosińskiego.35 Kosiński wyjaśnia, że „napisał tę
książkę po angielsku, żeby móc pisać beznamiętnie, bez emocjonalnego
zabarwienia, które zawsze zawiera ojczysty język". W rzeczywistości jednak
wszystko, co napisał sam Kosiński — kwestia ta dotąd nie jest wyjaśniona —
zostało napisane po polsku.
Książka ta jest jakoby
autobiograficzną relacją Kosińskiego o jego przeżyciach jako samotnego dziecka
na polskiej wsi podczas II wojny światowej. W rzeczywistości, Kosiński mieszkał
podczas wojny z rodzicami. Przewodnim motywem książki są sadystyczne seksualne
tortury, którym poddawali go polscy chłopi. Recenzenci książki, którzy
przeczytali ją przed wydaniem, wyśmiali ją jako „pornografię przemocy" i
„wytwór umysłu opętanego sadomasochistyczną przemocą". Kosiński zmyślił
niemal wszystkie patologiczne epizody, które opisuje. Jego książka przedstawia
polskich chłopów jako zapiekłych antysemitów. "Bić Żydów", wrzeszczą.
„Bić skurwysynów".
Tymczasem polscy chłopi
przechowywali rodzinę Kosińskiego, choć doskonale wiedzieli, że są to Żydzi i
że grożą za to straszne konsekwencje. Na łamach „New York Times Book
Review" Elie Wiesel uznał Malowanego ptaka za ,jedno z najlepszych"
oskarżeń ery hitlerowskiej, „napisane z wielką szczerością i wrażliwością".
Później Cynthia Ozick wyznała, że „natychmiast" rozpoznała autentyzm
Kosińskiego jako „ocalałego Żyda i świadka holokaustu". I jeszcze długo po
tym, gdy Kosiński okazał się skończonym mistyfikatorem, Wiesel nie przestał
wychwalać jego „wspaniałego dzieła".36 Malowany ptak stał się podstawowym
tekstem literatury holokaustu. Był bestsellerem, obsypano go nagrodami,
przetłumaczono na wiele języków oraz wprowadzono na listę obowiązkowych lektur
w szkołach średnich i wyższych. Dostawszy się do holokaustowego kręgu, Kosiński
obwieścił się „tańszym Elie Wie-selem" (ci, których nie stać było na
zapłacenie Wieselowi honorarium za przemówienie — „milczenie" nie jest
przecież tanie — zwracali się do Kosińskiego). Ostatecznie, zdemaskowanego
przez jeden z dociekliwych tygodników Kosińskiego nadal zawzięcie bronił „The
New York Times", który twierdził, że padł on ofiarą komunistycznego
spisku.37 Młodsze oszustwo, Fragments Binjamina Wilkomirskiego38, czerpie na
„łapu-capu" z holokaustowego kiczu Malowany ptak. Wilkomirski, podobnie
jak Kosiński, opisuje siebie jako porzucone dziecko, które zostało niemową,
wylądowało w sierocińcu i dopiero później odkrywa swe żydowskie
pochodzenie.
Na wzór Malowanego ptaka, głównym
narratorem we Fragments jest prosty, skromny głos naiwnego dziecka, co pozwala
również na unikanie konkretnych ram czasowych i przestrzennych nazw
miejscowości. Jak w Malowanym ptaku, apogeum każdego rozdziału Fragments to
orgia przemocy. Kosiński przedstawiał Malowanego ptaka jako „wolne rozmrażanie
umysłu", a Wilkomirski przedstawiał Fragments jako „odzyskaną
pamięć".39 Choć są szytym grubymi nićmi oszustwem, Fragments to jednak
archetyp pamiętników o holokauście. Opisują one najpierw obozy koncentracyjne,
gdzie każdy strażnik to oszalały, sadystyczny potwór z lubością roztrzaskujący
czaszki żydowskich niemowląt. Tymczasem pamiętniki z hitlerowskich obozów
koncentracyjnych dają obraz bliższy temu, co odnotowała była więźniarka
Auschwitz dr Ella Lingens-Reiner: „Nie było tam wielu sadystów. Nie więcej niż
pięć czy dziesięć procent."40 Jednak w literaturze holokaustu wszechobecny
niemiecki sadyzm zajmuje pierwszoplanową pozycje. Wypełniając podwójną rolę,
„dowodzi" on wyjątkowej irracjonalności holokaustu oraz fanatycznego
antysemityzmu oprawców. Osobliwość Fragments polega na zawartym w nich opisie
życia nie w czasie holokaustu, lecz po nim. Mały Binjamin, którego zaadoptowała
szwajcarska rodzina, ciągle przeżywa nowe katusze. Zostaje uwięziony w świecie
negujących holokaust. „Zapomnij o tym — to jest zły sen", krzyczy jego
matka. „To był tylko zły sen... Nie wolno ci więcej o tym myśleć." „Tu, w
tym kraju", irytuje się bohater-autor, „wszyscy mi powtarzają, że muszę
zapomnieć, że to się nigdy nie zdarzyło, że to tylko mi się śniło. Ale przecież
oni o tym wszystko wiedzą!" Nawet w szkole „chłopcy wytykali mnie,
zaciskali pięści i darli się: «0n bredzi, nie było czegoś takiego. Kłamca!
Głupek, wariat, idiota»" (przy okazji: mieli rację). Okładając go
pięściami, podśpiewując antysemickie piosenki, te wszystkie gojowskie dzieci
sprzysięgły się przeciwko biednemu Binjaminowi, a dorośli ubliżali mu:
„Zmyślasz!" Doprowadzony do skrajnej rozpaczy, Binjamin doznaje
holokaustowego objawienia. Ten obóz ciągle tu jest — jedynie ukryty i dobrze
zamaskowany. Oni zdjęli mundury i przebrali się w ładne ubrania, żeby nikt ich
nie rozpoznał. [...] Zasugeruj im tylko w najdelikatniejszy sposób, że może,
prawdopodobnie, jesteś Żydem — a zaraz to odczujesz: to są ci sami ludzie,
jestem tego pewien. Oni ciągle potrafią zabijać, nawet bez mundurów. Stanowiąc
nawet coś więcej niż hołd dla dogmatyki holokaustu, Fragments są ciosem prosto
między oczy: nawet w Szwajcarii — neutralnej Szwajcarii — wszyscy goje chcą
zamordować Żydów. Fragments zostały powszechnie uznane za klasykę literatury
holokaustu.
Doczekały się przekładów na wiele
języków, wyróżniono je też takimi nagrodami jak Jewish National Book Award,
"Jewish Quarterly" Prize i Prix de Memoire de la Shoah. Wiłkomirski —
gwiazda filmów dokumentalnych, czołowy mówca na konferencjach i seminariach o
holokauście, zbieracz funduszy na waszyngtońskie Muzeum Holokaustu — szybko
stał się chłopcem z Plakatu „przedsiębiorstwa holokaust". Daniel
Goldhagen, który wychwalał Fragments jako „małe arcydzieło", był głównym
naukowym orędownikiem Wiłkomirskiego. Jednak wielu wykształconych historyków,
jak Raul Hilberg, szybko rozszyfrowało Fragments jako oszustwo. Już po
ujawnieniu tego faktu Hilberg słusznie pytał: Jak tego rodzaju książka mogła
zostać uznana przez wiele wydawnictw za pamiętnik? Jak mogło dojść do tego, że
Wiłkomirski był zapraszany przez Muzeum Holokaustu i prestiżowe uniwersytety?
Dlaczego nie mamy jakiejś porządnej kontroli jakości w przypadku oceny
wydawniczej materiałów dotyczących holokaustu?41 Po części szaleniec, po części
hochsztapler, Wiłkomirski, jak się okazało, spędził całą wojnę w Szwajcarii.
Nie jest on nawet Żydem.
Ale posłuchajmy, jakie
„nekrologi" wystawiło mu „przedsiębiorstwo holokaust": Fragments to
bardzo dobra książka. [...] Oszustwem jest tylko wtedy, gdy zaliczyć ją do
gatunku literatury faktu. Ale wówczas wydałbym ją ponownie jako fikcję
literacką. Bo jeśli nawet to nieprawda — wówczas Wilkomirski staje się jeszcze
lepszym pisarzem — Arthur Samuelson, wydawca. Jeśli te oskarżenia [...] okażą
się zasadne, wówczas problem sprowadza się nie do weryfikacji empirycznych
faktów, lecz do przemyślenia faktów duchowych. Wymagałoby to weryfikacji duszy,
a to jest niemożliwością — Carol Brown Janeway, redaktor i tłumacz. Na tym nie
koniec. Israel Gutman jest dyrektorem jerozoli skiego instytutu Yad Vashem i
wykładowcą historii holokaustu na Hebrew University. Jest także byłym więźniem
Auschwitz. Według Gutmana, „nie ma większego znaczenia", czy Fragments to
oszustwo. Wilkomirski napisał opowieść, którą sam głęboko przeżył; co do tego
nie ma wątpliwości [...]. On nie jest fałszerzem. Jest kimś, kto żyje tą
historią głęboko w swej duszy. Jego ból jest autentyczny. Tak więc nie ma
znaczenia, czy spędził on wojnę w obozie koncentracyjnym, czy w szwajcarskiej
willi; Wiłkomirski nie jest fałszerzem, jeśli jego „ból jest autentyczny".
Tak oto mówi były więzień Auschwitz, który stał się ekspertem od spraw
holokaustu. O ile inni zasługują na pogardę, o tyle Gutman prosi się o litość.
„The New Yorker" zatytułował swoją demaskację oszustwa Wiłkomirskiego
Stealing the Holocaust (Kradzież holokaustu). Wczoraj Wiłkomirskiego
celebrowano za opowieści o złu gojów, dzisiaj chłoszcze się go jako jeszcze
jednego złego goja. Wina gojów jest zawsze.
To prawda, że Wilkomirski
sfabrykował swą przeszłość z okresu holokaustu, ale tym bardziej prawdą jest
to, że to „przedsiębiorstwo holokaust", zbudowane na oszukańczym
sprzeniewierzaniu się historii w imię celów ideologicznych, przodowało w
celebrowaniu fabrykacji Wiłkomirskiego. Był on „ocalałym" z holokaustu,
czekającym na odkrycie. Wycofując w październiku 1999 r. Fragments
Wiłkomirskiego z księgarń, ich niemiecki wydawca ostatecznie przyznał
publiczce, ze nie był on żydowską sierotą, lecz urodzonym w Szwajcarii
człowiekiem o nazwisku Bruno Doessekker. Na wiadomość, że Prawda wyszła na jaw,
Wilkomirski butnie zagrzmiał: „Jestem Binjamin Wilkomirski!" Miesiąc
później amerykański wydawca, Schocken, wycofał Fragments ze swej oferty.42
Przyjrzyjmy się teraz wtórnej literaturze holokaustu. Cechą charakterystyczną
tej literatury jest ilość miejsca poświęcanego „czynnikowi arabskiemu".
Chociaż, jak zauważa Novick, naczelny mufti Jerozolimy nie odegrał „żadnej
istotnej roli w holokauście", niemniej czterotomowa Encyclopedia of the
Holocaust (pod redakcją Israela Gutmana) przyznała mu „wiodącą rolę".
Mufti ma też najwyższe notowania w instytucie Yad Vashem. Tom Segev pisze, że
„Zwiedzającemu Yad Vashem nasuwa się konkluzja, iż między hitlerowskim planem
zniszczenia Żydów a wrogością Arabów wobec Izraela istnieje znaczna
zbieżność".
Na uroczystościach w Auschwitz z
udziałem duchownych reprezentujących wszystkie wyznania Wiesel sprzeciwił się
tylko obecności muzułmańskiego kadiego: „Czyżbyśmy zapomnieli [...] o muftim
Jerozolimy Hadż Aminie al-Hussajnie, przyjacielu Heinricha Himmlera?"
Nawiasem mówiąc, gdyby mufti rzeczywiście zajmował tak kluczowe miejsce w
hitlerowskim „ostatecznym rozwiązaniu", to dlaczego Izrael nie wymierzył
mu sprawiedliwości jak Eichmannowi? Przecież mufti jawnie mieszkał po wojnie w
sąsiednim Libanie.43 Zwłaszcza w przededniu nieudanej inwazji Izraela na Liban
w 1982 r. i wraz z narastaniem ataków na twierdzenia oficjalnej izraelskiej
propagandy ze strony „nowych historyków" w Izraelu, apologeci desperacko
usiłowali zlepić Arabów z nazizmem. Znany historyk Bernard Lewis poświęcił
arabskiemu nazizmowi nawet cały rozdział swej krótkiej historii antysemityzmu i
trzy całe strony swej „zwięzłej historii ostatnich dwóch tysięcy lat" na
Bliskim Wschodzie.
Natomiast należący do liberalnej
ekstremy propagandzistów holokaustu Michael Berenbaum z waszyngtońskiego Muzeum
Holokaustu wielkodusznie przyznał, że kamienie rzucane przez rozzłoszczoną
izraelską obecnością młodzież palestyńską [...] nie są równoznaczne z
hitlerowską napaścią na bezbronnych żydowskich cywilów.44 Najnowszym popisowym
numerem z branży holokaustu jest książka Daniela Jonaha Goldhagena Hitler' s
Willing Executioners. W ciągu kilku tygodni od jej wydania zamieściło jej
recenzję każde liczące się czasopismo. „The New York Times" opublikował
kilka omówień, uznając książkę Goldhagena za „jedno z tych nielicznych nowych
dzieł, które zasługują na miano przełomowych" (Richard Bernstein).
Wydanych w pół miliona egzemplarzy i przetłumaczonych na trzynaście języków
Hitler' s Willing Executioners tygodnik „Time" okrzyknął „najbardziej
wziętą" i drugą najlepszą w kategorii literatury faktu książką roku.45
Wskazując na „wspaniałą analizę" i „bogactwo dowodów [...] przytłaczająco
popartych dokumentami i faktami", Elie Wiesel obwieścił książkę Goldhagena
jako „ogromny wkład w zrozumienie i nauczanie o holokauście". Israel
Gutman wychwalał ją za „podniesienie na nowo w jasny sposób głównych
kwestii", które ignorowane były przez „trzon badaczy
holokaustu".
Mianowany na szefa katedry studiów
nad holokaustem Uniwersytetu Harvarda, stawiany przez media na równi z
Wieselem, Goldhagen szybko stał się postacią wszechobecną w kręgach ideologów
holokaustu. Przewodnią tezą książki Goldhagena jest sztandarowy dogmat
holokaustu: wiedzeni patologiczną nienawiścią, Niemcy ochoczo skorzystali ze
stworzonej im przez Hitlera okazji, by wymordować Żydów. Nawet Yehuda Bauer,
czołowy pisarz zajmujący się holokaustem, wykładowca Hebrew University i
dyrektor Yad Vashem, też czasem podpisywał się pod tym dogmatem. Zastanawiając
się kilka lat temu nad umysłowością prześladowców, Bauer pisał: Żydów mordowali
ludzie, którzy, w dużym stopniu, wcale nie kierowali się nienawiścią. [...]
Niemcy nie musieli nienawidzić Żydów, żeby ich zabijać. Jednak w recencji
książki Goldhagena Bauer wystąpił z zupełnie odwrotnym twierdzeniem:
Najbardziej radykalny rodzaj morderczych postaw dominował od końca lat 1930.
[...]
Do czasu wybuchu II wojny światowej
ogromna większość Niemców do tego stopnia utożsamiła się z reżimem i jego
antysemicką polityką, że rekrutacja morderców była prostym zadaniem. Pytany o
tą niekonsekwencje, Bauer odpowiedział: „Nie widzę w tych wierdzeniach żadnej
sprzeczności".46 Hitler's Willing Executioners, choć posługujący się
instrumentarium właściwym dla pracy naukowej, są jednak tylko odrobinę czymś
więcej niż kompendium sadystycznej przemocy. Nic też dziwnego, że Goldhagen był
zażartym orędownikiem Wiłkomirskiego: Hitler's Willing Executioners to
Fragments plus przypisy. Książka Goldhagena, pełna wewnętrznych sprzeczności i
jaskrawo fałszywych interpretacji materiału źródłowego, nie ma żadnej wartości
naukowej. Mierność przedsięwzięcia Goldhagena udokumentowałem wraz z Ruth
Bettiną Birn w książce A Nation on Trial. Wynikłe z niej kontrowersje obrazowo
ilustrują mechanizmy działania „przedsiębiorstwa holokaust". Birn, która
jest czołowym na świecie autorytetem w sprawach dokumentacji wykorzystanej
przez Goldhagena, opublikowała najpierw wyniki swych krytycznych ustaleń w
„Historical Journal" (Cambridge).
Goldhagen odrzucił złożoną przez
pismo propozycję zamieszczenia jego wyczerpującej repliki i wynajął prestiżową
londyńską kancelarię adwokacką, by pozwać do sądu Birn i Cambridge University
Press za „poważne oszczerstwa". Domagając się przeprosin, wycofania
publikacji i obietnicy, że Birn nie będzie powtarzała swej krytyki, adwokaci
Goldhagena zagrozili jednocześnie, iż „publiczne ujawnienie" tych żądań
„spowoduje obciążenie dodatkowymi odszkodowaniami".47 Wkrótce po
opublikowaniu przeze mnie równie krytycznych opinii w „New Left Review",
należące do grupy Henry'ego Holta wydawnictwo Metropolitan zgodziło się wydać
oba artykuły w formie książki. W artykule zamieszczonym na pierwszej stronie,
pismo „Forward" przestrzegło, iż Metropolitan „przygotowuje do wydania książkę
autorstwa Normana Finkelsteina, znanego ideologicznego przeciwnika państwa
Izrael." „Forward" bowiem pełni rolę głównego strażnika „poprawności
interpretacji holokaustu" w Stanach Zjednoczonych. Twierdząc, że „jaskrawe
uprzedzenia i zuchwałe wypowiedzi Finkelsteina [...] są nieodwracalnie skażone
jego antysyjonistycznym nastawieniem", szef ADL Abraham Foxman zażądał od
Holta wycofania się z publikacji książki: „Problem [...] nie polega na tym, czy
teza Goldhagena jest słuszna czy nie, ale na tym, co jest «uzasadnioną
krytyką*, a co wykracza poza granice przyzwoitości".
Zastępca szefa wydawnictwa
Metropolitan, Sara Bershtel, odpowiedziała na to: „Problem polega właśnie na
tym, czy teza Goldhagena jest słuszna czy nie". U prezesa Holta, Michela
Naumanna, osobiście interweniował Leon Wieseltier, redaktor literacki
proizraelskiego pisma „New Republic". „Zupełnie nie zdajecie sobie sprawy
z tego, kim jest Finkelstein. To trucizna, to wstrętny nienawidzący żydostwa
Żyd, to najgorsze plugastwo." Uznając decyzję Holta za „hańbę",
dyrektor wykonawczy światowego Kongresu Żydów Elan Steinberg orzekł: „Jeśli
chcą się trudnić zbieraniem śmieci, to powinni nosie kombinezony
przedsiębiorstwa oczyszczania miasta." „Nigdy nie spotkałem się ze strony
zainteresowanych tematem z podobną próbą publicznego zniesławienia
przygotowywanej do wydania publikacji", przyznał później Naumann.
Z kolei znany izraelski historyk i
publicysta Tom Segev zauważył w dzienniku „Haaretz", że kampania ta
zbliżyła się do „kulturalnego terroryzmu . Birn, która jest naczelnym
historykiem Wydziału Zbrodni Wojennych i Zbrodni Przeciwko Ludzkości w
kanadyjskim Ministerstwie Sprawiedliwości, stała się następnie obiektem ataków
ze strony kanadyjskich organizacji żydowskich. Twierdząc, że ja jestem
„przekleństwem dla ogromnej większości Żydów na tym kontynencie", Kongres
Żydów Kanadyjskich (CJC) potępił Birn za współautorstwo książki. By wywrzeć na
nią nacisk u pracodawcy, CJC złożył protest do Ministerstwa Sprawiedliwości. Z
powodu tego zażalenia, uzupełnionego przygotowanym na zlecenie CJC raportem, w
którym nazwano Birn „członkiem rasy prześladowców" (jest ona z pochodzenia
Niemką), wszczęto wobec niej oficjalne dochodzenie. Osobiste ataki nie ustały
nawet po ukazaniu się książki. Goldhagen twierdził, że Birn, która poświęciła
zawodowe życie ściganiu hitlerowskich zbrodniarzy wojennych, jest głosicielką
antysemityzmu. Mnie z kolei zarzucił, że jakoby uznałem, iż ofiary nazizmu, w
tym członkowie mojej własnej rodziny, zasługiwały na śmierć.48
Stanley Hoffraan i Charles Maier,
koledzy Goldhagena z Harvard Center for European Studies, publicznie go w tym
poparli.49 Nazywając zarzuty o cenzurze „kaczką dziennikarską", „New
Republic" utrzymywało, że „istnieje różnica miedzy cenzurą a zachowaniem
stosownego poziomu". Tymczasem A Nation on Trial została pozytywnie
przyjęta przez czołowych historyków, zajmujących się hitlerowskim holokaustem,
w tym Raula Hilberga, Chri-stophera Browninga i lana Kershawa. Naukowcy ci
jednomyślnie również skrytykowali książkę Goldhagena. Hilberg uznał ją za
„bezwartościową". O jakim więc poziomie mówimy. Na koniec, przyjrzyjmy się
następującej prawidłowości: Wiesel i Gutman poparli Goldhagena; Wiesel poparł
Kosińskiego; Gutman i Goldhagen poparli Wiłkomirskiego. Jak się to połączy, to
otrzymamy literaturę holokaustu. Pomijając cały ten zgiełk, nie ma żadnego
dowodu na to, że negujący holokaust cieszą się w Stanach Zjednoczonych większym
wpływem niż szeregowi obywatele. Obserwując wszystkie nonsensy produkowane
codziennie przez „przedsiębiorstwo holokaust", aż dziw bierze, że
sceptyków jest tak niewielu. Nietrudno jednak ustalić przyczynę kryjącą się za
twierdzeniami o szerzącej się negacji holokaustu. Jak bowiem, w społeczeństwie
nasyconym ideologią holokaustu, lepiej uzasadnić potrzebę budowy kolejnych
muzeów, publikacji kolejnych książek czy produkcji kolejnych filmów i programów
niż poprzez straszenie widmem negacji holokaustu?
Nic więc dziwnego, że głośna książka
Debory Lipstadt Denying the Holocaust oraz rezultaty niedorzecznie sformułowanego
i przeprowadzonego przez AJC sondażu na temat rzekomo szerzącej się negacji
holokaustu51 pojawiły się równolegle z otwarciem waszyngtońskiego Muzeum
Holokaustu. Denying the Holocaust to zaktualizowana wersja rozpraw o „nowym
antysemityzmie". By udowodnić szerzenie się negacji holokaustu, Lipstadt
cytuje kilka dziwacznych publikacji. Jej koronnym argumentem jest Arthur Butz,
bliżej nie znany wykładowca inżynierii elektrycznej na Northwestern University,
którego książkę The Hoax of the Twentieh Century opublikowało jakieś podrzędne
wydawnictwo. Lipstadt zatytułowała rozdział o Butzu „Entering the
Mainstream" (W głównym nurcie). Gdyby nie tacy jak Lipstadt, nikt zapewne
nie usłyszałby o Arthurze Butzu. Gwoli ścisłości, jedynym rzeczywiście
mieszczącym się w głównym nurcie negacji holokaustu jest Bernard Lewis.
Francuski sąd skazał go nawet za zaprzeczanie istnieniu ludobójstwa. Lewis
jednak negował tureckie ludobójstwo popełnione na Ormianach podczas I wojny
światowej, a nie hitlerowskie ludobójstwo popełnione na Żydach. Poza tym, Lewis
jest proizraelski.52 Ten rodzaj negacji holokaustu nie wywołuje wrzawy w
Stanach Zjednoczonych.
Turcja jest sojusznikiem Izraela, co
dodatkowo wycisza sprawę. Dlatego jakiekolwiek wzmianki o ludobójstwie
popełnionym na Ormianach to tabu. Elie Wiesel, rabin Arthur Hertzberg oraz AJC
i Yad Vashem wycofali się z zorganizowanej w Tel-Avivie międzynarodowej
konferencji na temat ludobójstwa, ponieważ jej naukowi sponsorzy, wbrew
naleganiom izraelskich władz, włączyli do programu sesje poświęcone sprawie
Ormian. Wiesel osobiście zabiegał o odwołanie tej konferencji i, jak twierdzi
Yehuda Bauer, namawiał innych, żeby zrezygnowali z udziału.53 Działając na
żądanie Izraela, Rada Holokaustu USA praktycznie wyeliminowała wszelkie
wzmianki o Ormianach w waszyngtońskim Muzeum Holokaustu, a żydowskie lobby w
Kongresie zablokowało projekt ustanowienia dnia pamięci o ludobójstwie wobec
Ormian.54 Kwestionowanie zeznań ocalałych z holokaustu; potępianie roli
żydowskich kolaborantów; sugerowanie, że Niemcy cierpieli podczas bombardowań
Drezna lub że jakiekolwiek państwo, oprócz Niemiec, dopuściło się zbrodni
podczas II wojny światowej — to wszystko są, według Lipstadt, dowody na
negowanie holokaustu.55 Podobnie jak sugerowanie, że Wiesel czerpie korzyści z
„przedsiębiorstwa Holokaust".56 Lipstadt sugeruje, że najbardziej
„podstępne" formy negacji holokaustu to „niemoralne równoważności",
czyli negowanie wyjątkowości holokaustu.57 Twierdzenie takie ma zadziwiające
implikacje.
Daniel Goldhagen uważa, że serbskie
czystki etniczne w Kosowie „w zasadzie różnią się od hitlerowskich tylko
skalą".58 Oznaczałoby to, że Goldhagen „w zasadzie" neguje holokaust.
Tym bardziej, że izraelscy komentatorzy różnych orientacji politycznych
porównywali poczynania Serbów w Kosowie z postępowaniem Izraela wobec
Palestyńczyków w 1948 r.59 Zgodnie z rachubami Goldhagena, Izrael dopuścił się
holokaustu. Z takimi twierdzeniami nie występują już nawet Palestyńczycy. Nie
cała literatura rewizjonistyczna — bez względu na to, jak ordynarne są
zapatrywania polityczne lub motywy autorów — pozbawiona jest wszelkiej
wartości. Lipstadt uważa Davida Irvinga za „jednego z najgroźniejszych
rzeczników negacji holokaustu" (Irving przegrał ostatnio w Anglii proces o
zniesławienie przeciwko Lipstadt). Ale Irving, choć znany z podziwu dla Hitlera
i sympatyzowania z niemieckim narodowym socjalizmem, wniósł jednak, jak zauważa
Gordon Craig, „niezaprzeczalny" wkład w naszą wiedze o II wojnie
światowej. Zarówno Arno Mayer w swym wybitnym studium hitlerowskiego
holokaustu, jak też Raul Hil-berg cytują publikacje negujące holokaust. „Jeśli
ci ludzie mają coś do powiedzenia, to pozwólmy im na to", stwierdził
Hilberg. „Pozwala nam to bowiem weryfikować w naszych badaniach to, co
moglibyśmy uznać za oczywiste. A to przynosi nam pożytek."60
* * *
Dzień Pamięci Holokaustu jest co
roku obchodzony w całych Stanach Zjednoczonych. We wszystkich 50 stanach
organizuje się wówczas uroczystości, często w stanowych parlamentach.
Amerykańskie Zrzeszenie Organizacji Holokaustu (Association of Holocaust
Organizations) liczy ponad sto związanych z holokaustem instytucji. Amerykański
krajobraz znaczy siedem dużych muzeów poświęconych holokaustowi, a centralne
miejsce zajmuje Muzeum Holokaustu w Waszyngtonie (United States Holocaust
Memoriał Museum). Wypada tu przede wszystkim zapytać, dlaczego w ogóle mamy w
stolicy USA prowadzone i finansowane przez państwo muzeum holokaustu. Jego
obecność na waszyngtońskim The Mall (centralnej promenadzie) jest wyjątkowo
niestosowna ze względu na nieobecność muzeum, które upamiętniałoby zbrodnie
popełnione w toku amerykańskiej historii. Wyobraźmy więc sobie, ileż zarzutów o
hipokryzję pojawiłoby się tu, gdyby Niemcy zbudowały w Berlinie narodowe muzeum
upamiętniające nie hitlerowskie ludobójstwo, lecz niewolnictwo w Ameryce lub
eksterminację amerykańskich Indian.61 Projektant Muzeum Holokaustu napisał, że
„skrupulatnie próbuje ono powstrzymywać się od jakiejkolwiek indoktrynacji oraz
jakiegokolwiek manipulowania wrażeniami lub emocjami". Ale już od fazy
projektowania wciągnięto Muzeum w politykę.62
Projekt budowy Muzeum zainicjował,
podczas niepomyślnie przebiegającej kampanii o ponowne zdobycie prezydentury,
Jimmy Carter, który chciał tym zjednać sobie żydowskich sponsorów i wyborców, rozdrażnionych
uznaniem przez prezydenta „słusznych praw" Palestyńczyków. Przewodniczący
Konferencji Prezydentów Głównych Amerykańskich Organizacji Żydowskich, rabin
Alexander Schindler potępił jako „szokujące" uznanie przez Cartera
palestyńskiej społeczności. Carter ogłosił plan budowy Muzeum podczas wizyty
izraelskiego premiera Menachema Begina w Waszyngtonie i zarazem w trakcie
zażartej debaty w Kongresie o forsowanym przez administracje planie sprzedaży
uzbrojenia Arabii Saudyjskiej. Z Muzeum Holokaustu wiążą się też inne kwestie
polityczne. Nie wspomina się więc w nim o chrześcijańskim podłożu europejskiego
antysemityzmu, żeby nie urazić potężnego elektoratu. Umniejsza się też problem
stosowanych przed wojną dyskryminacyjnych limitów ilości żydowskich imigrantów,
wyolbrzymia role Stanów Zjednoczonych w wyzwalaniu obozów koncentracyjnych oraz
przemilcza fakt zatrudniania po wojnie przez USA znacznej liczby hitlerowskich
zbrodniarzy wojennych. Muzeum stara się tym samym przekazać przesłanie, iż
„my" nie moglibyśmy nawet wymyślić, a co dopiero popełnić, takich
okrutnych czynów. Holokaust „stoi w sprzeczności z amerykańskim etosem",
pisze w przewodniku po muzeum Michael Berenbaum. „W jego zbrodniczości widzimy
pogwałcenie wszystkich podstawowych amerykańskich wartości." Pokazując na
końcu ekspozycji zdjęcia ocalałych z holokaustu Żydów, którzy walczą o zdobycie
Palestyny, muzeum daje w duchu syjonistycznej ideologii do zrozumienia, że
powstanie Izraela było „najwłaściwszą odpowiedzią na nazizm".63 Polityka
zaczyna się już przed wejściem do gmachu Muzeum. Mieści się ono bowiem na placu
Raoula Wallenberga. Tego szwedzkiego dyplomatę wyróżnia się za to, że ocalił
tysiące Żydów i dokonał żywota w sowieckim więzieniu. Ale innego Szweda,
hrabiego Folke Bernadotte, nie wyróżnia się, bo choć też ocalił tysiące Żydów,
zamordowano go na rozkaz byłego izraelskiego premiera Yitzaka Shamira za to, że
był zbyt „proarabski".64
Sedno polityki Muzeum Holokaustu
tkwi jednak w tym, kogo upamiętniać. Czy jedynymi ofiarami holokaustu byli
Żydzi, czy też można również zaliczyć do ofiar innych, którzy zginęli z rąk
hitlerowskich oprawców?65 Już na etapie planowania Muzeum Elie Wiesel (wraz z
Yehudą Bauerem z Yad Vashem) prowadził kampanię na rzecz wyłącznego
upamiętnienia Żydów. Uznawany za „niewątpliwego eksperta od okresu
holokaustu", Wiesel wytrwale dowodził wyższości cierpień Żydów. „Zaczęli,
jak zwykle, od Żydów", intonował zwyczajowo Wiesel. „I jak zwykle, nie
skończyło się tylko na Żydach".66 Ale to nie Żydzi, lecz komuniści byli
pierwszymi politycznymi ofiarami i to nie Żydzi, lecz osoby upośledzone były
pierwszymi ofiarami hitlerowskiego ludobójstwa.67 Głównym wyzwaniem dla Muzeum
Holokaustu stała się kwestia uzasadnienia pominięcia w ekspozycji zagłady
Romów.
Hitlerowcy wymordowali około pół
miliona Romów, co proporcjonalnie równa się stratom poniesionym przez Żydów.68
Pisarze zajmujący się holokaustem, jak Yehudą Bauer, utrzymywali, że Romowie
nie byli ofiarami takiego samego ludobójstwa jak Żydzi. Natomiast uznani
historycy holokaustu, jak Henry Friedlander czy Raul Hilberg, dowodzili, że
byli.69 Za marginalizacją ludobójstwa Romów przez Muzeum Holokaustu kryje się
wiele przyczyn.
Po pierwsze, nie można tak po prostu
porównywać strat poniesionych przez społeczności Romów i Żydów. Drwiąc z apeli
o włączenie przedstawicieli Romów do Rady Muzeum Holokaustu jako „śmiechu
wartych", jej dyrektor wykonawczy, rabin Seymour Siegel, wyrażał
wątpliwość, czy Romowie w ogóle „istnieli" jako naród: „Powinno się jakoś
uwzględnić naród cygański [...] o ile takowy istnieje". Seymour przyznał
jednak, że „doznali oni cierpień od hitlerowców". Edward Linenthal
wspomina „głęboką podejrzliwość" żywioną przez przedstawicieli Romów wobec
Rady Muzeum, „wynikającą z oczywistych dowodów, że niektórzy członkowie Rady
postrzegali obecność Romów w Muzeum w sposób, w jaki rodzina traktuje
nieproszonych, kłopotliwych gości".70
Po drugie, uznanie ludobójstwa wobec
Romów oznaczałoby utratę wyłączności Żydów na holokaust i w konsekwencji utratę
żydowskiego „kapitału moralnego". Po trzecie zaś, gdyby hitlerowcy
prześladowali tak samo Romów i Żydów, to ewidentnie podważałoby to dogmat, iż
holokaust stanowił apogeum tysiącletniej nienawiści gojów do Żydów.
Analogicznie, jeśli zawiść gojów wznieciła eksterminację Żydów, to czy zawiść
wznieciła również eksterminację Romów? Nieżydowskie ofiary nazizmu doczekały
się tylko marginalnego uznania w stałej ekspozycji Muzeum Holokaustu.71 I w
końcu, politykę Muzeum Holokaustu kształtuje też konflikt
izraelsko-palestyński. Walter Reich, zanim został dyrektorem Muzeum, napisał
pean na temat kłamliwej książki Joan Peters From Time Immemorial, która
utrzymuje, że przed syjonistyczną kolonizacją Palestyna była dosłownie
bezludna.72
Pod naciskiem Departamentu Stanu
Reicha zmuszono do rezygnacji, ponieważ odmówił zaproszenia do Muzeum lasera
Arafata, który jest teraz usłużnym sprzymierzeńcem Ameryki. Teolog holokaustu
John Roth, któremu proponowano posadę zastępcy dyrektora Muzeum, musiał jednak
zrezygnować z oferty, ponieważ w przeszłości krytykował Izrael. Odmawiając
przyjęcia książki, którą wcześniej Muzeum zaaprobowało, gdyż zawierała rozdział
napisany przez krytycznego wobec Izraela znanego izraelskiego historyka
Benny'ego Morrisa, dyrektor Rady Muzeum Holokaustu Miles Lerman wyznał: „Nie do
pomyślenia jest ustawianie tego muzeum po przeciwnej stronie Izraela."73 W
ślad za okrutnymi atakami Izraela na Liban w 1996 r., które doprowadziły do
masakry ponad stu cywili w Qana, komentator dziennika „Haaretz", Ari
Shavit, zauważył, że Izrael mógł działać bezkarnie, ponieważ „mamy
Anti-Defamation League [...] Yad Vashem i Muzeum Holokaustu".74
Przypisy :
1 Boas Evron, Holocaust: The Uses of Disaster, w „Radical America",
li-Piec-sierpień 1983, s. 15.
2 Aby zrozumieć różnice między literaturą
holokaustu a pracami naukowymi na temat hitlerowskiego holokaustu zob. Finkelstein
i Birn, Nation..., cz. I, ustęp 3.
3 Jacob Neusner (red.), Judaism in Cold War America, 1945-1990, t. II: In
the Aftermath of the Holocaust, Nowy Jork 1993, VIII.
4 David Stannard, Uniqueness as Denial, w: Alan Rosenbaum (red.), Is the
Holocaust Unique?,
5 Jean-Michel Chaumont, La concurrence des victimes, Paryż 1997, s. 148 -
149. Chaumont dokonał mistrzowskiej
analizy dyskusji o wyjątkowości holokastu. Jednak jego główna teza,
przynajmniej z amerykańskiego punktu widzenia brzmi nieprzekonująco. Według
Chaumonta, zjawisko wyjątkowości holokastu zrodziło się ze spóźnionych starań
ocalałych z holokaustu Żydów o publiczne uznanie ich dawnych cierpień.
Tymczasem początkowo ofiary holokastu prawie nie brały udziału w zabiegach o
nadanie holokaustowi pierwszoplanowej rangi.
6 Steven T. Katz The holocaust in Historical Contea,
7 Chaumont, La concurrence..., s.137. 5
8 Novick, The Holocaust..., s. 200-201, 211-212. Wiesel, Against Silence,
1.1, s. 158, 211, 239, 272, t. II, s. 62, 81, 111, 278, 293, 347, 371, t. III,
s. 153, 243. Elie Wiesel, All Rivers Run to the Sea, Nowy Jork 1995, s. 89. Informacja o wysokości honorarium pobieranego przez
Wiesela za wykłady pochodzi od Ruth Wheat z Biura Prelekcji Bnai Brith. Według
Wiesela, „słowa to rodzaj podejścia poziomego, a milczenie daje możliwość
podejścia pionowego. Można weń wskoczyć." Czy Wiesel wskakuje na swoje
wykłady na spadochronie?
9 Wiesel, Against Silence, t. III, s. 146.
10 Wiesel, And the Sea, s. 95. Por. poniższe informacje: Były członek Partii Pracy Ken Livingstone, który
startował w wyborach na burmistrza Londynu jako kandydat niezależny,
rozwścieczył Żydów w Wielkiej Brytanii mówiąc, że światowy kapitalizm ma na
sumieniu tyleż ofiar co II wojna światowa. „Czy wiecie, że międzynarodowy
system finansowy zabija co roku więcej ludzi niż II wojna światowa? No, ale
Hitler był przynajmniej wariatem." „To jest zniewaga wszystkich
zamordowanych i prześladowanych przez Hitlera", stwierdził John
Butterfill, konserwatywny członek Parlamentu. Butterfill powiedział również, że
oskarżenia Livingstone'a pod adresem światowej finansjery miały zdecydowanie
antysemicki wydźwięk (Livingstone's Words Anger Jews, „International Herald
Tribune", 13 kwietnia 2000). Prezydent Kuby Fidel Castro oskarżył system
kapitalistyczny o systematyczne powodowanie śmierci na skalę II wojny światowej
poprzez ignorowanie potrzeb ubogich: „Widok matek i dzieci w różnych rejonach
Afryki, dotkniętych suszą lub innymi kieskami, przypomina obrazy z obozów
koncentracyjnych hitlerowskich Niemiec." W odniesieniu do procesów
zbrodniarzy wojennych po II wojnie światowej kubański przywódca stwierdził:
„Brakuje nam Norymbergi, żeby osądzić narzucony nam porządek gospodarczy, w
którym przez każde trzy lata umiera z głodu i od uleczalnych chorób więcej
mężczyzn, kobiet i dzieci niż podczas całej II wojny światowej". Abraham
Foxman, dyrektor krajowy Anti-Defamation League, powiedział w Nowym Yorku
"Bieda stanowi poważny, bolesny problem i może nawet prowadzić do śmierci,
ale to nie jest holokaust, ani obozy koncentracyjne." (John Rice ,
Castro Viciously Attack Capitalism, agencja Associated Press, 13 kwietnia
2000).
11 Wiesel, Against Silence, t. III, s. 156, 160, 163, 177.
12 Chaumont, La concurrence... , s.
156. Chaumont utrzymuje tez, ze twierdzenie o niemożności zrozumienia zła
holokastu nie da się pogodzić z towarzyszącym mu stwierdzeniem, ze sprawcy
holokaustu byli całkowicie normalni (s. 310).
13 Katz, The Holocaust..., s. 19,
22. Novick zwraca uwagę, że „twierdzenie, iż teza o wyjątkowości holokaustu nie
jest rodzajem uwłaczającego porównania, nagminnie prowadzi do nieporozumień
[...] Bo czy ktokolwiek może wątpić, że twierdzenie o wyjątkowości jest czymś
innym niż podkreślaniem wyższości?" Niestety, Novick sam wchodzi w takie
uwłaczające porównania. Utrzymuje, więc, że chociaż w amerykańskim kontekście
jest to moralnie pokrętne, „prawdą jest powtarzające się twierdzenie, iż to,
czego dopuściły się Stany Zjednoczone wobec Murzynów, Indian, Wietnamczyków i
innych, blednie w porównaniu z holokaustem" (The Holocaust..., s. 197,
15).
14 Jacob Neusner, A „Holocaust" Primer, s. 178. Edward Alexander,
Stealing the Holocaust, s. 15-16, w: Aftermath Neusnera.
15 Peter Baldwin (red.), Reworking the Past,
16 Nathan Glazer, American Judaism, II wyd.,
17
18 Ismar Schors, The Holocaust and
Jewish Survival , "Midstream" , styczeń 1981 r., s. 39 Chaomont
przekonywująco udowadnia, że twierdzenie o wyjątkowości holokastu wywodzi się i
ma sens jedynie w kontekście religijnego dogmatu o Żydach jako narodzie wybranym.
La
concurrence..., s. 102-127.
19 Wiesel , Against Silence T. I, s. 153; idem, And the Sea, s. 133.
20 Novick, The Holocaust..., s. 59, 158-159.
21 Wiesel, And the Sea, s. 68.
22 Daniel Jonah Goldhagen, Hitler's Willing Executioners, Nowy Jork 1996-Zob.
krytykę w: Finkelstein i Birn, Nation...
23 Hannah Arendt, The Origins of Totalitarianism, Nowy Jork 1951, s.
7
24 Cynthia Ozick, All the World Wants the Jews Dead, "Esquire"
listopad 1974
25 Boas Evron, Jewish State or Israeli Nation,
26 Goldhagen, Hitler's Willing Executioners, s. 34-35, 39,42. Wiesel, And
the Sea, s. 48.
27 John Murray Cuddihy, The Elephant and the Angels: The Incivil
Irritatingness of Jewish Theodicy, w: Robert N. Bellah i Frederick E. Greenspahn
(red.), Uncivil Religion, Nowy Jork 1987, s. 24. Zob. również jego artykuł The
Holocaust: The Latent Issue in the Uniqueness Debate, w: P.F. Gallagher
(red.)Christians, Jews, and Other Worlds,
28 Schorsch, The Holocaust, s. 39. Przy
okazji, twierdzenie, że Żydzi są zdolną" mniejszością, jest również, moim
zdaniem, „niesmaczną, świecką wersją teorii o narodzie wybranym".
29 Chociaż szersze zajęcie się tym
tematem nie jest celem tej książki, zwróćmy uwagę tylko na pierwsze z tych założeń.
Wojna Hitlera przeciwko Żydom, nawet jeśli była irracjonalna ( co samo w sobie
jest złożonym tematem), nie stanowiła jakiegoś wyjątkowego wydarzenia
historycznego. Przypomnijmy więc, na przykład główną tezę pracy Josepha
Schumpetera o imperializmie, że „nieracjonalne i irracjonalne czysto
instynktowne inklinacje ku wojnie i podbojom odgrywają bardzo poważną rolę w
historii ludzkości [...] niezliczona ilość wojen - a może nawet większość z
nich - wybuchła bez [...] racjonalnych, uzasadnionych powodów." (Joseph
Schumpeter , The Sociology of Imperializm, w : Paul Sweezy (red.), Imperialism
and Social Classes, Nowy Jork 1951, s. 83)
30 Unikając bezpośrednich odniesień
do „przedsiębiorstwa holokaust, najnowsze studium Alberta S. Lindemanna o
antysemityzmie wychodzi z założenia, że „bez względu na potęgę mitu, nie cala
wrogość wobec Żydów, zbiorowa czy indywidualna, wynika z postrzegania ich w
jakiś' fantazyjny, chimeryczny sposób lub z wyobrażeń nie związanych z
namacalną rzeczywistością. Jako istoty ludzkie, Żydzi tak samo jak każda inna
grupa potrafią prowokować wrogość w doczesnym świecie" (Esau's Tears,
Cambridge 1977, XVII).
31 Wiesel, Against Silence, 1.1, s.
255,384.
32 Chaumont wysuwa tezę, że taka
dogmatyka holokaustu skutecznie podpowiada większą akceptację dla innych
zbrodni. Upieranie się przy bezwzględnej niewinności Żydów - czyli braku
jakiejkolwiek racjonalnej przyczyny ich prześladowania , a tym bardziej
zabijania - „implikuje «normalność» prześladowania i zabijania w innych
okolicznościach, tworząc de facto rozróżnienie między zbrodniami nie
znajdującymi absolutnie żadnego usprawiedliwienia a zbrodniami, z którymi
trzeba - i można - się pogodzić" (La concurrence, s. 176).
33 Perlmutterowie, Anti-Semitism, s. 36, 40.
34 Novick, The Holocaust..., s. 351.
35 Nowy Jork 1965. Informacje o
Kosińskim zaczerpnąłem z: James Park Sloan, Jerzy Kosiński, Nowy Jork
1996.
36 Elie Wiesel, Everybody's Victim, „New York Times Book Review",3l
Października 1965; idem, All Rivers, s. 335. Cytat Cynthii Ozick pochodzi z : Sloan s. 304-305. Zachwyt Wiesela nad
Kosińskim nie jest niespodzianką.Kosiński chciał analizować "nowy
język", a Wiesel „ukuć nowy język" holokastu. Dla Kosińskiego, „to co
tkwi między epizodami jest zarówno komentarzem do nich, jak czymś przez nie
komentowanym". Dla Wiesela, „przestrzeń między jakimikolwiek dwoma słowami
jest większa niż odległość między niebem a ziemią". Na określenie takich
„głębi" istnieje polskie powiedzenie: „przelewanie z pustego w
próżne". Obaj, Kosiński i Wiesel, swobodnie upstrzyli swoje przemyślenia
cytatami z Alberta Camusa, co jest jaskrawym przejawem szarla-taństwa.
Przypominając, jak Camus powiedział mu kiedyś: „Zazdroszczę ci pobytu w
Auschwitz", Wiesel pisze: „Camus nie mógł sobie darować, że nie dostąpił tego
majestatycznego wydarzenia, tej tajemnicy tajemnic." (Wiesel, All
Rivers, s. 321; idem, Against Silence, t. II, s. 133).
37 Geoffrey Stokes, Eliot Fremont-Smith, Jeny Kosiński's Tainted Words,
„Village Voice", 22 czerwca 1982. John Corry, A Case History: 17 Years of
Ideological Attack on a Cultural Target, „New York Times", 7 listopada
1982. Trzeba przyznać, że Kosiński
przeszedł rodzaj nawrócenia na łożu śmierci. W okresie kilku lat dzielących
zdemaskowanie go od jego samobójstwa, Kosiński potępił „przedsiębiorstwo
holokaust" za pomijanie nieżydowskich ofiar. „Wielu amerykańskich Żydów
woli postrzegać to jako «shoah», czyli wyłącznie żydowskie nieszczęście. [...]
Ale ofiarą tego ludobójstwa była także co najmniej połowa światowej populacji
Romów (niesprawiedliwie nazywanych Cyganami), około 2,5 miliona polskich
katolików, miliony obywateli sowieckich i innych narodowości..." Kosiński
oddał również hołd „odwadze Polaków", którzy „ukrywali" go „podczas
holokaustu" mimo jego „semickiego wyglądu" (Jerzy Kosiński, Passing
By, Nowy Jork 1992, s. 165-166, 178-179). Złośliwie zapytany przez kogoś na
konferencji poświęconej holokaustowi, co Polacy zrobili, żeby ocalić Żydów,
Kosiński wypalił „A co zrobili Żydzi, żeby ocalić Polaków?"
38 Nowy Jork 1996. Więcej na temat oszustwa Wilkomirskiego w: Elena Lappin,
The Man With Two Heads, „Granta", nr 66, oraz Philip Gourevitch, Stealing
the Holocaust, „New Yorker", 14 czerwca 1999.
39 Innym ważnym „literackim"
wpływem jest u Wilkomirskiego Wiesel. Porównajmy poniższe fragmenty:
Wilkomirski: „Widziałem jej szeroko otwarte oczy i nagle zrozumiałem: te oczy
wiedziały wszystko, widziały wszystko, co widziały moje, wiedziały
nieskończenie więcej niż ktokolwiek inny w tym kraju. Znalem takie oczy jak te,
widziałem je tysiące razy, w obozie i później. To były oczy Miłej. Jako dzieci
mówiliśmy sobie wszystko tymi oczyma. Ona o tym też wiedziała; spojrzała mi
prosto w oczy i moje serce." Wiesel: „Te oczy — muszę ci opowiedzieć o
tych oczach. Muszę od tego zacząć to ich oczy poprzedzają wszystko i wszystko
się w nich zawiera. Reszta może zaczekać. Potwierdzę tylko to, co już wiesz.
Ale te ich oczy - ich oczy Płoną jakąś nieposkromioną prawdą, która pali się,
ale się nie spala. Milczący w zawstydzeniu przed nimi, możesz tylko spuścić
głowę i poddać się wyrokowi. Twoim jedynym życzeniem jest teraz zobaczyć świat,
tak jak one go widzą, człowiek dorosły, człowiek mądry i doświadczony, jesteś
nagle bezradny i okrutnie zubożały. Te oczy przypominają ci twoje dzieciństwo,
twoje osierocenie; powodują, że tracisz całą wiarę w potęgę mowy. Te oczy
unieważniają wartość słów, usuwają potrzebę mówienia" (The Jews of
Silence, Nowy Jork 1966, s. 3). Wiesel rozwodzi się o „tych oczach" przez
dalsze półtorej strony. Jego literackiej zuchwałości nie ustępuje jego wprawna
dialektyka. W jednym miejscu Wiesel wyznaje: „W przeciwieństwie do wielu
liberałów, wierzę w zbiorową winę", w innym zaś miejscu oznajmia:
„Podkreślam, że nie wierzę w zbiorową winę" (Wiesel, Against Silence, t.
II, s. 134; idem, And The Sea, s. 152, 235).
40 Bernard Naumann,
41 Lappin, s. 49. Hilberg zawsze
zadawał słuszne pytania. Stąd jego status pariasa w kręgach „przedsiębiorstwa
holokaust"; zob. Hilberg, The Politics and Memory, różne
wydania.
42 Publisher Drops Holocaust Book, „New York Times", 3 listopada 1999.
Allan Hall, Laura Williams, Holocaust Hoaxer?, „New York Post", 4
listopada 1999.
43 Novick, The Holocaust..., s. 158. Segev, Seventh Million, s. 425.
Wiesel, And the Sea, s. 198
44 Bernard Lewis , Semites and Anti- Semites, Nowy York 1986, rozdz. 6.
Bernard Lewis , The Middle East, Nowy
45 "New York Times", 27
marca, 2 kwietnia , 3 kwietnia 1996 r. , "Time" 23 grudnia 1996
r.
46 Yehuda Bauer, Reflections Concerning Holocaust History, w: Louis
Greenspan, Graeme Nicholson (red.), Fackenheim, Toronto 1993, s. 164, 169
Yehuna Bauer, On Perpetrators of the Holocaust and the Public Discourse,
-Jewish Quarterly Review", 87 (1997), s. 348-350. Norman G. Finkelstein,
Yehuda Bauer, Goldhagen's „Hitler's Willing Etecutioners" : An Exchange of
Views, "Jewish Quarterly Review" , 1-2 (1998), s. 126.
47 Szerzej na ten temat w: Charles Glass , Hitler's (un)willing
executioners , "New Statesman" , 23 stycznia 1998 , Laura Shapiro, A
Battle Over the holokaust, "Newsweek" , 23 marca 1998 , Tibor Krausz
, The Goldhagen Wars , "Jerusalem Report" , 3 sierpnia 1998 . Zob. również stronę internetową
www.NormanFinkelstein.com (z odsyłaczem do strony internetowej
Goldhagena).
48 Daniel Jonah Goldhagen, Daniel Jonah Goldhagen Comments on Birn, „German
Politics and Society", lato 1998, s. 88, 91-92. Daniel Jonah Goldhagen,
The New Discourse of Avoidance, s. 25 (www. Goldhagen.com/nda2.html).
49 Hoffman był promotorem pracy
Goldhagena, która posłużyła za podstawę Hitler' s Willing Executioners. A
jednak, rażąco łamiąc akademickie zwyczaje nie tylko napisał entuzjastyczną recenzje
książki Goldhagena dla „Foreign Affairs" , lecz także potępił A Nation on
Trial jako "szokującą" książkę , w kolejnej recenzji dla tego samego
pisma. ("Foreign Affairs", maj - czerwiec 1996 i lipiec - sierpień
1998). Maier zamieścił sążnistą interwencję na stronie internetowej
(www2.h-net.msu.edu). Jedynym jednak "aspektem całej tej sprawy" ,
który Maier uznał za "naprawdę niesmaczny i karygodny" , była krytyka
pod adresem Goldhagena. Dlatego Maier udzielił "wsparcia na rzecz wykrycia
złej woli" w pozwie Goldhagena przeciwko Birn. Moją zaś argumentacje
potępił jako „dziwaczną i podżegającą spekulacje" (23 listopada
1997).
50 Nowy Jork 1994. Lipstadt kieruje
katedrą studiów nad holokaustem na Emory University i została ostatnio
mianowana członkiem Rady Muzeum Holokaustu w Waszyngtonie.
51 Stosując podwójne zaprzeczenia,
sondaż przeprowadzony przez AJC wprowadzał swoimi sformułowaniami w błąd: „Czy
wydaje ci się możliwe lub niemożliwe, że hitlerowska eksterminacja Żydów nigdy
nie miała miejsca?" 22 proc. ankietowanych odpowiedziało na to pytanie:
„wydaje się to możliwe". W kolejnych sondażach, w których zadano już to
samo pytanie wprost, liczba odpowiedzi potwierdzających negację holokaustu była
bliska zeru. Przeprowadzone niedawno przez AJC badania w 11 krajach wykazały,
że pomimo szerzonych przez prawicowych ekstremistów twierdzeń, „niewielu ludzi
neguje holokaust" (Jennifer Golub, Renae Cohen, What Do Americans Know
About the Holocaust?, The American Jewish Committee 1993; Holocaust Deniers Uncomincing
— Sunieys, Jerusalem Post", 4 lutego 2000). Niemniej jednak podczas
przesłuchań w Kongresie USA na temat „antysemityzmu w Europie" David
Harris z AJC podkreślał występowanie negacji holokaustu wśród europejskiej
prawicy, lecz ani słowem nie wspomniał o własnych ustaleniach AJC, że negacja
holokaustu praktycznie nie znajduje oddźwięku w europejskich społeczeństwach
(przesłuchania przed Komisją Spraw Zagranicznych, Senat Stanów Zjednoczonych, 5
kwietnia 2000).
52 Zob. France Fines Historian Over Armenian Denial, „Boston Globe",
22 czerwca 1995, i Bernard Lewis and the Armeniom, „Counterpunch", 16-31
grudnia 1997.
53
54 Edward T. Linenthal, Presenting Memory, Nowy Jork 1995, s. 228, 263,
312-313.
55 Lipstadt, Denying..., s. 6, 12, 22, 89-90.
56 Wiesel, All Rivers, s. 333, 336.
57 Lipstadt, Denying..., rozdz. 11.
58 A New
59 Zob. np. Meron Benvenisti, Seeking Tragedy, „Haaretz", 16 kwietnia
1999, Zeev Chafets, What Undergraduate Clinton Has Forgotten, Jerusalem
Report", 10 maja 1999, i Gideon Levi, Kosovo: It is Here, „Haaretz",
4 kwietnia 1999 (Benvenisti ogranicza porównania z Serbami do izraelskich
działań po maju 1948).
60 Arno Mayer, Why Did the Heavens Not Darken?, Nowy Jork 1988. Christopher
Hitchens, Hitler's Ghost, „Vanity Fair", czerwiec 1996 (Hilberg). Wyważoną
ocenę Irvinga, zob. Gordon A. Craig, The Devil in the Details, „New York Review
of Books", 19 września 1996. Słusznie odrzucając twierdzenia Irvinga o hitlerowskim holokauście jako
„tępe i szybko skompromitowane", Craig mimo to zauważa: „Wie on o
narodowym socjalizmie więcej niż większość zawodowych naukowców z tej
dziedziny, a studenci uczący się o latach 1933--1945 zawdzięczają mu więcej niż
zazwyczaj przyznają, dzięki jego zapałowi jako badacza oraz zakresowi i
polotowi jego prac. [...] Jego książka Hitler's War... pozostaje najlepszym
dostępnym opracowaniem II wojny światowej od strony niemieckiej i jako taka —
niezastąpionym dla wszystkich studentów tego konfliktu. [...] Tacy ludzie jak
David Irving mają więc swój niezaprzeczalny udział w badaniach historycznych i
nie powinniśmy lekceważyć ich poglądów."
61 0 podejmowanych w latach
1984-1994 bezskutecznych próbach doprowadzenia do budowy narodowego muzeum
amerykańskich Murzynów na waszyngtońskim The Mall, zob. Fam Davis
Ruffms, Culture Wars Won and Lost, Pan II: The National African-American Museum
Project, „Radical History Review", zima 1998. Zgłoszoną w Kongresie inicjatywę odrzucił w końcu
senator Jesse Helms z Północnej Karoliny. Roczny budżet waszyngtońskiego Muzeum
Holokaustu wynosi 50 mln dol., z czego 30 mln pochodzi z kasy państwowej.
62 Więcej na ten temat w: Linenthal, Preserving Memory; Saidel, Never Too
Late, zwł. rozdz. 7 i 15; Tim Cole, Selling the Holocaust, Nowy Jork 1999,
rozdz. 6.
63 Michael Berenbaum, The World Must Know, Nowy Jork 1993, s. 2 i 214. Omer
Bartov, Murder in Our Midst,
64 Więcej szczegółów w: Kati Marton, A Death in
65 Novick wyśmiewa się z tej
kontrowersji— „6 milionów" kontra „11 milionów". Liczba 5 milionów
cywilnych ofiar wśród nie-Żydów wypłynęła najwyraźniej od słynnego „łowcy
nazistów" Szymona Wiesenthala. Zauważając, że „nie zgadza się to z
historią", Novick pisze: „Pięć milionów to albo za mało (jeśli brać
wszystkich cywilów nie-Żydów zamordowanych przez III Rzeszę), albo za dużo
(jeśli brać nieżydowskie grupy przeznaczone, jak Żydzi, do
eksterminacji)." Jednak nie omieszkuje dodać, że „nie chodzi tu o liczby
jako takie, lecz o to, co mamy na myśli i do czego odnosimy się, mówiąc
«holokaust»". Najdziwniejsze jest zaś to, że po wyrażeniu obiekcji, Novick
popiera jednak upamiętnienie tylko Żydów, ponieważ liczba 6 milionów „opisuje
coś konkretnego i określonego", a liczba 11 milionów „jest zbyt
ogólna" (Novick, The Holocaust..., s. 214-226).
66 Wiesel, Against Silence, t. III, s. 162 i 166.
67 O osobach upośledzonych jako
pierwszych ofiarach nazizmu, zob. zwl.: za Henry Friedlander, The Origins of
Nazi Genocide, Chapel Hill 1995. Według Leona Wieseltiera, nie-Żydzi, którzy
zginęli w Auschwitz, zmarli śmiercią wymyśloną dla Żydów [...] jako ofiary
«rozwiązania» przeznaczonego dla innych" (Leon Wieseltier, At Auschwitz
Decency Dies Again, „New York Times", 3 września 1989). Jak jednak wynika
z wielu prac naukowych, była to śmierć wymyślona dla upośledzonych Niemców,
którą później przeznaczono Żydom. Zob. też: Michael Burleigh, Death and Deliverance,
68 Zob. różne oceny liczby zamordowanych Romów w: Guenter Levy, The Nazi
Persecution of the Gypsies, Oxford 2000, s. 221-222.
69 Friedlander, Origins...: „Wraz z
Żydami naziści wymordowali europejskich Cyganów. Uważani za „ciemnoskórą"
grupę rasową, cygańscy mężczyźni, kobiety i dzieci nie zdołali uniknąć losu
ofiar hitlerowskiego ludobójstwa. [...] Hitlerowski reżim programowo mordował
tylko trzy grupy istot ludzkich: upośledzonych, Żydów i Cyganów" (rozdz.
XII-XIII). (Friedlander jest nie tylko doskonałym historykiem, lecz również
byłym więźniem Auschwitz. Raul Hilberg, The Destruction of the European
Jews, Nowy Jork 1995 (w trzech tomach), t. III, s. 999-1000. Ze swą typową szczerością, Wiesel okazuje w swych
pamiętnikach rozczarowanie, że Rada Muzeum Holokaustu, której był
przewodniczącym, nie włączyła do swojego grona przedstawiciela Romów — tak
jakby Wiesel zupełnie nie miał na to wpływu (Wiesel, And the Sea, s.
211).
70 Linenthal, Preserving Memory, s.
241-246, 315.
71 Chociaż „partykularne żydowskie
przegięcie" (Saidel) nowojorskiego Muzeum Holokaustu było nawet
wyraźniejsze — nieżydowskie ofiary nazizmu już na początku poinformowano, że
Muzeum jest „tylko dla Żydów" — Yehuda Bauer wściekł się na komisję budowy
Muzeum za wzmiankę, że Holokaust obejmował nie tylko żydowskie straty. „Dopóki
nie ulegnie to natychmiastowej i radykalnej zmianie, wykorzystam każdą okazję
aby [...] atakować ten skandaliczny projekt na każdym publicznym forum",
groził Bauer w liście do członków komisji (Saidel, Never Too Late, s. 125-126,
129, 212, 221, 224-225).
72 Więcej na ten temat w:
Finkelstein, Image and Reality, rozdz. 2.
73 ZOA Criticizes Holocaust Museum's Hiring of Professor Who Compared
Israel to Nazis, „Israel Wire", 5 czerwca 1998. Neal M. Sher, Sweep the
Holocaust Museum Clean, „Jewish World Review", 22 czerwca 1998. Scoundrel
Time, „PS-The Intelligent Guide to Jewish Affairs", 21 sierpnia 1998.
Daniel Kurtzman, Holocaust Museum Taps One of Its Own for Top Spot, „Jewish
Telegraphic Agency", 5 marca 1999. Ira Stoll, Holocaust Museum Acknowledge
Mistake, „Forward", 13 sierpnia 1999.
74 Noam Chomsky, World Orders Old and New, Nowy Jork 1996, s. 293--294
(Shavit).
ROZDZIAŁ 3
WYŁUDZANIE
DO KWADRATU
Termin „ocalały z holokaustu"
odnosił się pierwotnie do tych, którzy przeszli przez wyjątkowy koszmar
żydowskich gett, obozów koncentracyjnych i obozów pracy niewolniczej, często w
takiej właśnie kolejności. Liczb? ocalałych z holokaustu, w chwili zakończenia
wojny, szacuje się zazwyczaj na blisko 100 tysięcy.1
Do dziś żyje z nich zapewne nie
więcej niż jedna czwarta. Ponieważ przetrwanie obozów stało się ukoronowaniem
męczeństwa, wielu Żydów, którzy spędzili wojnę gdzie indziej, zaczęło się
podawać za ocalałych z obozów. Ale krył się również za tym inny, ważny powód —
materialny. Władze powojennych Niemiec wypłacały bowiem odszkodowania Żydom,
którzy byli w gettach lub obozach. Wielu Żydów zmyśliło więc swą przeszłość, żeby
zakwalifikować się do odszkodowań.2
„Jeżeli wszyscy, którzy
twierdzą, że są ofiarami obozów, są nimi rzeczywiście, to kogo zabił
Hitler", oburzała się moja matka. Wielu naukowców rzeczywiście ma
wątpliwości co do wiarygodności zeznań „ocalałych z holokaustu".
„Przyczyną ogromnej większości pomyłek, które wykryłem we własnej pracy, były
zeznania", przyznaje Hilberg. Na przykład, nawet uczestnicząca w
„przedsiębiorstwie holokaust" Deborah Lipstadt kwaśno przyznaje, że
ocalali z holokaustu utrzymują zazwyczaj, iż w Auschwitz osobiście badał ich
Josef Mengele.3 Zawodna pamięć to nie jedyny powód, dla którego
zeznania niektórych ocalałych z holokaustu wydają się podejrzane. Czci się ich
teraz bowiem jak świeckich świętych i dlatego nikt nie odważy się zakwestionować
ich zeznań. Uchodzą im na sucho nawet niedorzeczne opowiastki.
Elie Wiesel wspomina w swym
pamiętniku, że tuż po wydostaniu się z Buchenwaldu i mając ledwie osiemnaście
lat, „czytałem Krytykę czystego rozumu — nie śmiejcie się! — w jidysz".
Mniejsza z tym, iż Wiesel sam przyznaje, że wtedy „zupełnie nie znałem
gramatyki jidysz".
Krytyka czystego rozumu nigdy nie
była na jidysz przetłumaczona. Wiesel przypomina sobie również szczegółowo
„tajemniczego uczonego talmudycznego", który „opanował język węgierski w
dwa tygodnie tylko po to, aby sprawić mi niespodziankę". Żydowskiemu
tygodnikowi Wiesel powiedział, że „często chrypnie lub traci głos", gdy
milcząco czyta sobie książki „głośno, w duchu". Reporterowi zaś „New York
Timesa" opowiedział, jak pewnego razu uderzyła go taksówka na Times
Square. „Przeleciałem przez całą przecznicę. Taksówka uderzyła we mnie na rogu
45-ej i Broadwayu, a karetka zabrała mnie z 44-ej." „Głoszę nagą prawdę.
Inaczej nie potrafię", zarzeka się Wiesel.4
W ostatnich latach termin „ocalały z
holokaustu" zmodyfikowano tak, by odnosił się nie tylko do tych, którzy
przetrwali, lecz również do tych, którzy zdołali uniknąć hitlerowskich
prześladowań. Obejmuje więc on, na przykład, ponad sto tysięcy polskich Żydów,
którzy schronili się w Związku Radzieckim po napaści Niemiec na Polskę. Jak
jednak zauważa historyk Leonard Dinnerstein, „ci, którzy żyli w Rosji, byli
traktowani tak samo jak jej obywatele", natomiast „ci, którzy przeszli
przez obozy koncentracyjne, wyglądali jak żywe trupy".5
Jeden z autorów internetowej strony
poświęconej holokaustowi utrzymywał, że chociaż sam spędził wojnę w Tel-Avivie,
to jest ocalałym z holokaustu, ponieważ jego babka zginęła w Auschwitz. Według
osądu Israela Gutmana, ocalałym z holokaustu jest Wiłkomirski, ponieważ jego
„ból jest autentyczny". Kancelaria premiera Izraela oszacowała ostatnio
liczbę „żyjących jeszcze osób ocalałych z holokaustu" na prawie milion. I
znów, nietrudno doszukać się przyczyny kryjącej się za tą inflacyjną korektą.
Trudno byłoby bowiem domagać się nowych, ogromnych odszkodowań, gdyby żyła już
tylko garstka ocalałych z holokaustu. Główni współpracownicy Wiłkomirskiego
byli de facto, w taki czy inny sposób, zaangażowani w proceder zdobywania
odszkodowań za holokaust. Jego dziecięca przyjaciółka z Auschwitz, „mała
Laura", wzięła odszkodowanie ze szwajcarskiego funduszu dla ofiar
holokaustu, choć tak naprawdę była ona urodzoną w Ameryce wyznawczynią kultu
satanistycznego.
Z kolei izraelscy sponsorzy
Wiłkomirskiego działali lub byli wspierani przez organizacje zajmujące się
odszkodowaniami dla ofiar holokaustu.6 To właśnie sprawa odszkodowań
najlepiej odsłania kulisy „przedsiębiorstwa holokaust". Jak już wiemy,
sprzymierzone w czasie zimnej wojny ze Stanami Zjednoczonymi Niemcy zostały
szybko zrehabilitowane, a hitlerowski holokaust poszedł w zapomnienie. Niemniej
jednak Niemcy przystąpiły na początku lat pięćdziesiątych do negocjacji z
żydowskimi organizacjami i podpisały porozumienia odszkodowawcze. Bez
praktycznie żadnego nacisku z zewnątrz wypłaciły dotąd około 60 miliardów
dolarów.
Porównajmy najpierw stanowisko
Stanów Zjednoczonych.
W rezultacie wojen prowadzonych
przez Amerykanów w Indochinach, zginęło około 4-5 milionów osób. Po wycofaniu
się Amerykanów, jak zauważa jeden z historyków, Wietnam desperacko potrzebował
pomocy. Na Południu zniszczonych zostało 9 z 15 tysięcy wiosek, 25 milionów
akrów pól uprawnych i 12 milionów akrów lasów, zabito też 1,5 miliona zwierząt
hodowlanych; liczbę prostytutek szacowano na 200 tys., sierot na 879 tys.,
inwalidów na 181 tys. i wdów na l milion; na Północy poważnemu zniszczeniu
uległo wszystkich sześć miast przemysłowych, jak również stolice prowincji i
miasta powiatowe, zniszczono też 4 tyś. z 5,8 tys. rolniczych komun.
Jednak odmawiając wypłacenia
jakichkolwiek odszkodowań, prezydent Carter wyjaśnił, że „zniszczenie było
wzajemne". Ogłaszając, że nie widzi potrzeby składania Jakichkolwiek
przeprosin za wojnę jako taką", William Cohen, sekretarz obrony w
administracji prezydenta Clintona, podobnie zawyrokował: „Obie nacje wyszły z
tego pokiereszowane. Oni mają swoje blizny po tamtej wojnie. A my, oczywiście,
mamy swoje."7 Władze Niemiec zapewniły odszkodowania żydowskim ofiarom w
oparciu o trzy odrębne porozumienia podpisane w 1952 r. Indywidualni
poszkodowani otrzymali wypłaty zgodnie z postanowieniami Ustawy Odszkodowawczej
(Bundesentschadigungs-gesetz). Oddzielne porozumienie z Izraelem dotyczyło
pokrycia kosztów osiedlenia i rehabilitacji zdrowotnej kilkuset tysięcy
żydowskich uchodźców.
W tym samym czasie niemieckie władze
wynegocjowały także finansowy układ z Conference on Jewish Material Claims
Against Germany (Konferencja d/s Żydowskich Roszczeń Materialnych wobec
Niemiec, dalej w skrócie: Konferencja Roszczeniowa), skupiającą wszystkie
główne organizacje żydowskie, jak American Jewish Committee, American Jewish
Congress, Bnai Brith czy Joint Disribution Committee. Konferencja Roszczeniowa
miała wykorzystać wszystkie pieniądze, po 10 min dol. rocznie przez dwanaście
lat, czyli około miliarda dolarów według obecnej wartości, na rekompensaty dla
żydowskich ofiar hitlerowskich prześladowań, które nie skorzystały w pełni z
innych uregulowań odszkodowawczych.8
Tu posłużę się przykładem mojej
matki. Jako osoba, która przeszła warszawskie getto, obóz koncentracyjny na
Majdanku i obozy pracy niewolniczej w Częstochowie i Skarżysku-Kamiennej,
otrzymała ona od władz niemieckich odszkodowanie w wysokości tylko 3,5 tys.
dol. Jednak inne żydowskie ofiary (z których wiele faktycznie nie było ofiarami)
otrzymały od Niemiec dożywotnie renty o łącznej wartości sięgającej setek
tysięcy dolarów. Pieniądze przekazane Konferencji Roszczeniowej były
przeznaczone właśnie dla tych żydowskich ofiar, które wcześniej otrzymały tylko
minimalne odszkodowania.
Właśnie dlatego niemieckie władze
zabiegały o zawarcie w porozumieniu z Konferencją Roszczeniową wyraźnego
zapisu, że pieniądze otrzymają wyłącznie żydowskie ofiary, którym niemieckie
sądy przyznały nieadekwatne rekompensaty lub nie przyznały ich wcale. Konferencja
Roszczeniowa zareagowała jednak oburzeniem, że Niemcy kwestionują jej dobrą
wiarę. Z kolei już po wynegocjowaniu porozumienia Konferencja Roszczeniowa
wydała oświadczenie dla prasy, w którym podkreślono, że pieniądze będą
przeznaczone dla „żydowskich prześladowanych przez hitlerowski reżim, którym
nie zapewnią zadośćuczynienia istniejące lub proponowane regulacje
prawne".
Ostateczna wersja porozumienia
zobowiązywała Konferencję Roszczeniową do wykorzystania pieniędzy na „pomoc,
rehabilitację i przesiedlenie żydowskich ofiar". Konferencja Roszczeniowa
natychmiast unieważniła porozumienie. Bezceremonialnie naruszając jego
postanowienia, przeznaczyła pieniądze nie na rehabilitację żydowskich ofiar,
lecz na rehabilitację żydowskich społeczności. Przyjęta przez nią zasada
postępowania wręcz zabroniła wykorzystania pieniędzy „na bezpośrednie wypłaty
osobom indywidualnym". Jednakże, zawsze pamiętając o własnych interesach,
Konferencja Roszczeniowa zrobiła wyjątek dla dwóch kategorii ofiar: indywidualne
odszkodowania dostali rabini i „wybitni żydowscy przywódcy".
Organizacje wchodzące w skład
Konferencji Roszczeniowej zużyły większość pieniędzy na sfinansowanie swych
priorytetowych przedsięwzięć. Rzeczywiste żydowskie ofiary jeśli cokolwiek
zyskały, to albo pośrednio, albo przypadkiem.9 Wielkie kwoty skierowano okrężnymi
drogami do żydowskich społeczności w świecie arabskim oraz by ułatwić Żydom
emigrację z Europy Wschodniej.10 Finansowano także takie kulturalne
projekty, jak muzea holokaustu, uniwersyteckie katedry studiów nad holokaustem
czy popisowy program instytutu Yad Vashem honorowania „sprawiedliwych
gojów". W ostatnich latach Konferencja Roszczeniowa usiłowała przejąć na
terenie byłej Niemieckiej Republiki Demokratycznej zde-nacjonalizowane żydowskie
nieruchomości, które warte są setki milionów dolarów i prawowicie należą się
żyjącym spadkobiercom dawnych właścicieli.
Gdy jednak Konferencja została przez
oszukanych Żydów zaatakowana za to i inne nadużycia, rabin Arthur Hertzberg
obrzucił klątwą obie strony, szydząc, że „tu nie chodzi o zadośćuczynienie, to
jest walka o pieniądze"." Gdy Niemcy albo Szwajcarzy odmawiają
płacenia odszkodowań, niebiosa nie pomieszczą słusznego oburzenia amerykańskich
organizacji żydowskich. Ale gdy żydowskie elity okradają żydowskie ofiary,
problemów etycznych nikt nie podnosi: chodzi przecież tylko o pieniądze.
Chociaż moja matka otrzymała rekompensatę w wysokości tylko 3,5 tyś. dol., inni
zaangażowani w proces odszkodowawczy zyskali całkiem sporo.
Jak wynika z doniesień prasowych,
roczna pensja Saula Kagana, wieloletniego dyrektora Konferencji Roszczeniowej,
wynosi 105 tys. dol.
W przerwach w pełnieniu tej funkcji,
Kagan kierował jednym z nowojorskich banków i został skazany za 33 wykroczenia,
polegające na umyślnym sprzeniewierzeniu funduszy i kredytów. Wyrok został
unieważniony dopiero po wielu apelacjach.)
Alfonse D'Amato, były senator z
Nowego Jorku, zajmuje się mediacją w sprawach zbiorowych pozwów ofiar
holokaustu przeciwko niemieckim i austriackim bankom, licząc sobie po 350 dol.
za godzinę, plus wydatki. W ciągu pierwszych sześciu miesięcy tej działalności
D'Amato zarobił 103 tys. dol. Wcześniej Wiesel publicznie wychwalał go za
„wrażliwość wobec żydowskich cierpień". Lawrence Eagleburger, sekretarz
stanu w administracji prezydenta George'a Busha seniora, zarabia rocznie 300
tys. dol. jako przewodniczący Międzynarodowej Komisji d/s Roszczeń
Ubezpieczeniowych z Czasów Holokaustu (International Commission On
Holocaust-Era Insurance Claims). Zdaniem Elana Steinberga ze Światowego
Kongresu Żydów, „ile by nie zarabiał, to i tak jest to dla nas bardzo
korzystne". Kagan w 12 dni, Eagleburger w 4 dni, a D'Amato w 10 godzin
zarabiają tyle, ile moja matka dostała za cierpienie hitlerowskich prześladowań
przez sześć lat.12
Wyróżnienie dla najbardziej
przedsiębiorczego paskarza w holokaustowym biznesie należy się jednak
niewątpliwie Kennethovi Bialkinowi. Ten od dawna prominentny przywódca Żydów
amerykańskich kierował ADL i przewodniczył Konferencji Prezesów Głównych Amerykańskich
Organizacji Żydowskich. Ostatnio, za ponoć „bardzo wysokie honorarium",
Bialkin reprezentuje firmę ubezpieczeniową „Generali" w negocjacjach,
których stroną przeciwną jest komisja kierowana przez Eagleburgera.13
„Przedsiębiorstwo holokaust"
stało się w ostatnich latach ordynarnym procederem wyłudzania. Reprezentując
jakoby wszystkich Żydów, tak żywych jak martwych, na terenie całej Europy
występuje ono z roszczeniami wobec mienia utraconego przez Żydów w wyniku
holokaustu. Słusznie ochrzczone mianem „ostatniego rozdziału holokaustu",
wyłudza pieniądze zarówno od poszczególnych państw europejskich, jak też od
tych Żydów, którzy mają prawny tytuł do występowania z roszczeniami. Pierwszym
obiektem ataku „przedsiębiorstwa holokaust" stała się Szwajcaria. Najpierw
omówię tu postawione Szwajcarom zarzuty, a następnie zajmę się dowodami
świadczącymi, że wiele z tych oskarżeń było kłamliwych i że bardziej stosują
się one do tych, którzy je wysunęli, niż do tych, przeciwko którym zostały
skierowane.
Z okazji 50 rocznicy zakończenia II
wojny światowej prezydent Szwajcarii oficjalnie przeprosił, w maju 1995 r., za
odmówienie Żydom schronienia podczas holokaustu.14 Mniej
więcej w tym samym czasie ponownie rozgorzała dyskusja, dotycząca długo tlącej
się kwestii żydowskich pieniędzy zdeponowanych przed lub w czasie wojny na
kontach szwajcarskich banków. W szeroko komentowanym artykule izraelski
dziennikarz zacytował dokument — jak się potem okazało, błędnie zinterpretowany
— dowodzący, że w szwajcarskich bankach wciąż znajdują się żydowskie konta z
czasów holokaustu, warte miliardy dolarów.15
Światowy Kongres Żydów, który do
czasu kampanii demaskującej Kurta Waldheima jako zbrodniarza wojennego był
organizacją dogorywającą, skwapliwie wykorzystał nadarzającą się okazję do
zademonstrowania siły. Od początku było wiadomo, że Szwajcaria będzie łatwym
łupem. Któż bowiem sympatyzowałby z bogatymi szwajcarskimi bankierami w
konfrontacji ze „znajdującymi się w potrzebie ofiarami holokaustu". Co
ważniejsze, szwajcarskie banki są bardzo podatne na gospodarcze naciski ze
strony Stanów Zjednoczonych.16
Edgar Bronfman, prezes Światowego
Kongresu Żydów i syn urzędnika Konferencji Roszczeniowej, oraz rabin Israel
Singer, sekretarz generalny Światowego Kongresu Żydów i potentat na rynku
nieruchomości, spotkali się ze szwajcarskimi bankierami pod koniec 1995 r.17
Bronfman, dziedzic fortuny koncernu
alkoholowego Seagram (jego osobisty majątek szacuje się na 3 miliardy dol.),
skromnie poinformował później senacką Komisję Bankowości, że na spotkaniu tym
występował „w imieniu narodu żydowskiego", a także „sześciu milionów tych,
którzy już nie mogą mówić za siebie".18 Z kolei szwajcarscy bankierzy
oznajmili, że udało im się zlokalizować tylko 775 „uśpionych" kont z
wkładami o łącznej wartości 32 min dol., do których nikt nie rości sobie
pretensji. Te właśnie kwotę zaproponowali jako podstawę negocjacji ze Światowym
Kongresem Żydów. Ale ten odrzucił ją jako niewystarczającą.
W grudniu 1995 r. Bronfman
sprzymierzył się z senatorem D'Amato, którego wyborcze notowania były wówczas
bliskie zeru. Mając wybory do Senatu za pasem, D'Amato postanowił wykorzystać
nadarzającą się okazję do poprawienia swych notowań wśród żydowskiego
elektoratu, którego głosy mają kluczowe znaczenie i który hojnie dotuje
polityków. Zanim Szwajcarzy ostatecznie zmiękli, Światowy Kongres Żydów, przy
współpracy z rozmaitymi instytucjami zajmującymi się holokaustem (w tym
waszyngtońskim Muzeum Holokaustu i Centrum Szymona Wiesenthala), zmobilizował
cały amerykański establishment polityczny. Od prezydenta Clintona, który przy
tej okazji pogodził się z D'Amato (trwały jeszcze wtedy przesłuchania w sprawie
afery Whitewater), poprzez jedenaście federalnych urzędów, Izbę Reprezentantów
i Senat, po stanowe i lokalne władze w całym kraju.
W ten sposób stworzono szeroki front
nacisku i jedna po drugiej amerykańskie postaci życia publicznego dołączały do
chóru potępiającego perfidnych Szwajcarów. Wykorzystując komisje bankowości
Izby Reprezentantów i Senatu w charakterze odskoczni, „przedsiębiorstwo
holokaust" urządziło bezwstydną kampanię oszczerstw. A ponieważ
bezgranicznie łatwowierna prasa gotowa jest publikować pod wielkimi nagłówkami
wszelkie, nawet najbardziej niedorzeczne historie związane z holokaustem, to
nic nie mogło powstrzymać kampanii obrzucania Szwajcarów błotem.
Gregg Rickman, główny doradca prawny
senatora D'Amato, wspomina z dumą, że szwajcarscy bankierzy zostali postawieni
„pod pręgierzem opinii publicznej". „To my", chwali się Rickman,
„ułożyliśmy program. Złapaliśmy bankierów na pasek i to my byliśmy zarazem
sędzią, ławą przysięgłych i katem". Tom Bower, czołowy badacz
antyszwajcarskiej kampanii, porównuje apel D'Amato o przeprowadzenie
przesłuchań w Kongresie do „zawoalowanego wezwania do publicznego procesu lub
sądu kapturowego".19
Rolę „tuby" tej skierowanej
przeciwko Szwajcarii machiny pełnił Elan Steinberg, dyrektor wykonawczy
Światowego Kongresu Żydów.
Jego głównym zadaniem było szerzenie
dezinformacji.
Według Bowera, „bronią Steinberga
było terroryzowanie poprzez zawstydzanie". Specjalizował się on w
wygłaszaniu tasiemcowych oskarżeń, mających na celu wywołanie zaskoczenia i
niepewności. Przygotowywane przez Office of Strategie Services raporty,
częstokroć oparte na pogłoskach i niepotwierdzonych źródłach, a przez
historyków latami traktowane jako bzdury, nagle nabrały niepodważalnej
wiarygodności i szerokiego rozgłosu. „Ostatnia rzecz, jakiej potrzebują banki,
to negatywna reklama", wyjaśniał rabin Singer. „Nie zaprzestaniemy jej,
dopóki banki powiedzą «Mamy dość. Chcemy kompromisu»." Również usiłując
zabłysnąć w świetle reflektorów, rabin Marvin Hier, dziekan Centrum Szymona
Wiesenthala, popisywał się sugestiami, jakoby Szwajcarzy zamknęli żydowskich
uchodźców „w obozach pracy niewolniczej". (Hier prowadzi Centrum Szymona
Wiesenthala na zasadzie rodzinnego biznesu, zatrudniając w nim żonę i syna; w
1995 r. rodzina Hiera zarobiła łącznie 520 tys. dol. Centrum znane jest z
wystaw w stylu „Dachau a la Disneyland" oraz „skutecznego posługiwania się
taktyką sensacji i zastraszania w celu pozyskania dotacji.")
W świetle antyszwąjcarskiej nagonki
mediów, w której prawdę pomieszano z domysłami, a fakty z fikcją, nie trudno
zrozumieć, dlaczego wielu Szwajcarów uważa, że ich kraj stal się ofiarą czegoś
w rodzaju międzynarodowego spisku, konkluduje Itamar Levin.20 Kampania rychło
przerodziła się w nagonkę na szwajcarskie społeczeństwo. W opracowaniu Bowera,
popieranym przez D'Amato i Centrum Szymona Wiesenthala, mówi się o „państwie,
którego obywatele [...] chwaląc się przed sąsiadami swym godnym
pozazdroszczenia bogactwem, całkiem świadomie czerpali zyski z pieniędzy
splamionych krwią"; o „pozornie godnych szacunku obywatelach najbardziej
pokojowo nastawionego państwa [...] którzy dopuścili się bezprecedensowego rabunku";
o tym, że „każdy Szwajcar opanował sztukę oszukiwania, aby chronić wizerunek i
zamożność swego społeczeństwa"; o tym, że Szwajcarzy „czują instynktowny
pociąg do gromadzenia wielkich zysków" (czy tylko Szwajcarzy?); o tym, że
„czerpanie zysków dla siebie jest naczelną zasadą wszystkich szwajcarskich
banków" (tylko szwajcarskich?); o tym, że „garstka szwajcarskich bankierów
stała się bardziej zachłanna i niemoralna niż inni"; o tym, że
„przemilczanie faktów oraz wprowadzanie w błąd to ulubione sztuczki
szwajcarskich dyplomatów" (czy tylko szwajcarskich?); o tym, że
„przepraszanie oraz podawanie się do dymisji nie należy do powszechnych praktyk
w szwajcarskiej tradycji politycznej" (odwrotnie niż u nas?); o tym, że
„szwajcarska chciwość jest wyjątkowa"; że „szwajcarski charakter łączy
prostotę z dwulicowością", a „pod pozorną ogładą kryje się zawziętość,
która jest z kolei przykrywką dla egoistycznego braku zrozumienia dla cudzych
poglądów"; że Szwajcarzy „są nie tylko wyjątkowo pozbawieni uroku i nie wydali
żadnego artysty, męża stanu czy bohatera od czasów Wilhelma Tella, ale byli
przede wszystkim nieuczciwymi kolaborantami hitlerowców, czerpiącymi zyski z
ludobójstwa", itp., itd.
Rickman sili się na taką oto
„głębszą myśl" o Szwajcarach: Głęboko, głębiej niż sami mogliby
przypuszczać, drzemie w nich arogancja wobec samych siebie i przeciwko innym,
co stanowi podstawowy element ich maski. Ale choćby się nawet bardzo starali,
nie mogą ukryć tego, jak zostali wychowani.21 Wiele z tych oszczerstw wyjątkowo
przypomina pomówienia rzucane na Żydów przez antysemitów. W myśl podtytułu
raportu Bowera, główny zarzut sprowadzał się do tego, że „przez pięćdziesiąt
lat istniał szwajcarsko-hitlerowski spisek obliczony na ograbienie europejskich
Żydów i ocalałych z holokaustu". Wyłudzacze z „przedsiębiorstwa
holokaust" uznali, że była to „największa grabież w dziejach
ludzkości" i określenie to stało się mottem ich działania.
Dla „przedsiębiorstwa
holokaust" wszystko, co dotyczy Żydów, należy bowiem do odrębnej, nadrzędnej
kategorii— najgorszego, największego... „Przedsiębiorstwo holokaust"
twierdziło początkowo, że szwajcarskie banki systematycznie odmawiały legalnym
spadkobiercom ofiar holokaustu dostępu do „uśpionych" kont bankowych,
wartych od 7 do 20 miliardów dol. W swym tytułowym artykule tygodnik
„Time" pisał, że „regulamin szwajcarskich banków od pięćdziesięciu lat
stanowi, żeby wymijająco i zniechęcająco odpowiadać na zapytania ocalałych z
holokaustu o konta ich nieżyjących krewnych". Odwołując się do prawa o
tajemnicy bankowej, wprowadzonego przez szwajcarskie banki w 1934 r. również w
celu uniemożliwienia hitlerowcom wyłudzania pieniędzy od żydowskich właścicieli
kont, D'Amato pouczał Komisje Bankowości Izby Reprezentantów: Czyż nie zakrawa
na ironie, że ta sama zasada tajemnicy bankowej, która zachęcała ludzi do
otwierania kont, została potem wykorzystana do uniemożliwienia im oraz ich
spadkobiercom dostępu do swej spuścizny, do korzystania ze swych praw?
To jest niemoralne, obłudne,
wypaczone. Bower z ekscytacją opowiada o odkryciu kluczowego dowodu na perfidie
Szwajcarów wobec ofiar Holokaustu: Szczęście i wytrwałość doprowadziły do
odkrycia bezcennego tropu, który potwierdził prawdziwość wysuniętego przez
Bronfmana zarzutu. Pochodzący z lipca 1945 r. wywiadowczy meldunek ze
Szwajcarii wspomina, że Jacques Salmanovitz, właściciel Societe Generale de
Surveillance, działającej w Genewie firmy notarialno-powierniczej powiązanej z
państwami bałkańskimi, dysponował listą nazwisk 182 żydowskich klientów, którzy
powierzyli notariuszowi 8,4 min franków szwajcarskich oraz około 90 tyś. dol.
do odbioru po ich przyjeździe z Bałkanów. W meldunku wspomina się też, że Żydzi
jeszcze nie odebrali swych pieniędzy. Rickman i D'Amato nie posiadali się z
radości. Sam Rickman również uznaje to w swojej książce za „dowód szwajcarskiej
przestępczości". Żaden jednak nie wspomina w tym konkretnym kontekście, że
Salmanovitz był Żydem. (Wiarygodność tych rewelacji omówię nieco dalej.)22
Pod koniec 1996 r. przedefilowała
przed kongresowymi komisjami bankowości grupa starych Żydówek i jeden Żyd, by
złożyć wzruszające zeznania o przestępczym postępowaniu szwajcarskich
bankierów. Ale, jak zauważa Itamar Levin, redaktor głównego izraelskiego
dziennika ekonomicznego, prawie żaden z tych świadków „nie przedstawił
wiarygodnych dowodów, że w szwajcarskich bankach znajdują się ich
pieniądze". By wzmóc teatralny efekt przesłuchań, D'Amanto zaprosił na
świadka Elie Wiesela. W swych, szeroko później cytowanych, zeznaniach Wiesel
wyraził zaszokowanie — tak, zaszokowanie! — odkryciem, że sprawcy holokaustu
dążyli do ograbienia Żydów, zanim ich zabili: Początkowo myśleliśmy, że
„ostateczne rozwiązanie" motywowane było wyłącznie zatrutą ideologią. Ale
teraz wiemy, że nie chodziło im tylko o zabicie Żydów, jak by to strasznie nie
brzmiało, lecz też o żydowskie pieniądze. Codziennie dowiadujemy się więcej o
tej tragedii. Czyż ten ból nie ma kresu? Czyż nie ma kresu temu gwałtowi? A
przecież hitlerowska grabież Żydów to żadna nowina; znaczna część opublikowanej
w 1961 r. pionierskiej rozprawy Raula Hil-berga The Destruction of the European
Jews poświęcona jest grabieniu Żydów przez hitlerowców.23
Podczas przesłuchań twierdzono też,
że szwajcarscy bankierzy ukradli depozyty ofiar holokaustu i dla zatarcia
śladów metodycznie niszczyli najważniejsze dokumenty. Jak również, że tylko
Żydzi padli ofiarą tych matactw. Przypuszczając atak na Szwajcarów, senator
Barbara Boxer stwierdziła w czasie jednego z przesłuchań: Ta komisja nie może
pozostać obojętna wobec dwulicowego zachowania części szwajcarskich banków.
Niech nie opowiadają światu, że prowadzą poszukiwania, skoro niszczą dokumenty.24
Niestety, „wartość propagandowa"
(Bower) zeznań starych Żydów o szwajcarskiej perfidii szybko się wyczerpała.
Toteż „przedsiębiorstwo holokaust" postarało się o nowe sensacje. Uwaga
mediów skupiła się więc na zakupie przez Szwajcarów złota, które hitlerowcy
zrabowali podczas wojny z europejskich banków centralnych. I chociaż
przedstawiano to jako wstrząsające odkrycie, fakty te też nie były w
rzeczywistości żadną nowiną. Arthur Smith, autor standardowego opracowania na
ten temat, powiedział podczas przesłuchań w Izbie Reprezentantów: Przez cale
przedpołudnie i popołudnie słuchałem tu o sprawach, które są przeważnie znane
od wielu lat; dziwi mnie też, że przeważnie mówi się tu o tym jak o czymś nowym
i sensacyjnym.
Celem przesłuchań nie było jednak
dostarczenie informacji, lecz jak to ujęła dziennikarka Isabel Vincent,
„stworzenie sensacyjnych historii". Nie bez racji założono bowiem, że
obrzucona odpowiednią ilością błota Szwajcaria w końcu podda się.2 Jedyną
rzeczywiście nową rewelacją było to, że Szwajcarzy świadomie handlowali „złotem
ofiar". To znaczy, kupowali znaczne ilości złota, które hitlerowcy
przetapiali w sztaby po zagrabieniu go ofiarom obozów koncentracyjnych. Bower
pisze, że Swiatowy Kongres Żydów „potrzebował wstrząsającego tematu, który
powiązałby Szwajcarie z holokaustem". Nowe wątki związane z perfidnym
postępowaniem Szwajcarów spadły więc jak z nieba.
„Mało co wywołuje tak mrożące krew w
żyłach wrażenie", kontynuuje Bower, „jak obraz metodycznego wyrywania
złotych zębów z ust trupów Żydów wyciągniętych z komór gazowych w obozach
zagłady". „Są to bardzo, bardzo przygnębiające fakty", ponuro
zaintonował D'Amato na przesłuchaniach w Izbie Reprezentantów, „ponieważ mówią
o zabieraniu i rabunku mienia z domów, z centralnych banków, z obozów śmierci —
złotych zegarków i bransoletek, i oprawek do okularów, i złotych zębów."26
Oprócz blokowania dostępu do kont ofiar Holokaustu i skupowania zrabowanego
złota, Szwajcarów oskarżono również o nawiązanie w celu okradania Żydów
potajemnej współpracy z Polską i Węgrami. Oskarżenie sprowadzało się do tego,
że pieniądze z „uśpionych" szwajcarskich kont, należące do obywateli
Polski i Węgier (wielu z nich było Żydami, ale nie wszyscy), zostały
wykorzystane przez Szwajcarie jako rekompensata za szwajcarskie mienie
znacjonalizowane przez władze tych państw. Rickman uznał to za „wstrząsające
odkrycie, które da Szwajcarom łupnia i wywoła burze".
Ale fakty te były już od dawna
powszechnie znane i pisano o nich w amerykańskich pismach prawniczych na
początku lat pięćdziesiątych. Poza tym, mimo podniesionej przez media wrzawy,
okazało się, że chodziło o sumy, które łącznie dałyby w dzisiejszym
przeliczeniu mniej niż milion dolarów.27 Jeszcze przed pierwszymi
przesłuchaniami w Senacie na temat „uśpionych" kont, w kwietniu 1996 r.,
szwajcarskie banki zgodziły się utworzyć komisję śledczą i podporządkować się
jej ustaleniom. Złożona z sześciu członków, po trzech z World Jewish
Restitution Organization i z Zrzeszenia Szwajcarskich Bankierów, ta „niezależna
komisja znakomitych osobistości" została formalnie powołana do życia w
maju 1996 r. na mocy „Memorandum of Understanding" (porozumienia stron).
Na jej czele stanął Paul Volcker, były prezes Banku Rezerwy Federalnej
USA.
W grudniu 1996 r. rząd Szwajcarii
powołał też dodatkowo „niezależną komisję ekspertów", której przewodniczył
prof. Jean-Francois Bergier i w której skład wszedł między innymi wybitny
izraelski badacz holokaustu Saul Friedlander. Zadaniem tej komisji było
przesiedzenie szwajcarskiego handlu złotem z Niemcami podczas II wojny światowej.
Zanim jednak obie komisje zdążyły przystąpić do działania, „przedsiębiorstwo
holokaust" zaczęło nalegać na zawarcie ostatecznego porozumienia ze
Szwajcarią. Szwajcarzy zaprotestowali, uważając, że z porozumieniem należy
poczekać na ustalenia komisji, gdyż w przeciwnym wypadku byłby to „szantaż i
wyłudzenie". Tymczasem Światowy Kongres Żydów, posługując się swą atutową
kartą, bolał nad ciężkim położeniem „znajdujących się w potrzebie ofiar
holokaustu". „Tu chodzi o czas", powiedział Bronfman Komisji
Bankowości Izby Reprezentantów w grudniu 1996. „Niepokoję się o tych wszystkich
ocalałych z holokaustu."
Ciekawe, dlaczego zbolały miliarder
nie mógł sam doraźnie ulżyć ich ciężkiemu położeniu. Odrzucając jedną ze
szwajcarskich ofert porozumienia na kwotę 250 mln dol., Bronfman pogardliwie
prychnąl: „Nie robicie nam żadnej łaski. Sam dam pieniądze." Oczywiście,
nie dal. Szwajcaria zgodziła się jednak w lutym 1997 r, na założenie
„Specjalnego Funduszu dla Znajdujących się w Potrzebie Ofiar Holokaustu"
(Special Fund for Needy Victims of the Holocaust), który dysponując kwotą 200
min dol. wspomagałby „osoby potrzebujące szczególnej pomocy lub wsparcia",
dopóki nie zakończą pracy komisje śledcze. (Fundusz ten kontynuował działalność
nawet po złożeniu raportów przez komisje Bergiera i Volckera.) Niemniej jednak
presja ze strony „przedsiębiorstwa holokaust" na zawarcie ostatecznego
porozumienia nie opadła, a wręcz przeciwnie — wciąż rosła. Kolejne apele
Szwajcarów, by zaczekać z porozumieniem na ustalenia komisji — bądź co bądź, to
przecież Światowy Kongres Żydów pierwszy wezwał do takiego moralnego
rozliczenia— ciągle trafiały w próżnię.
„Przedsiębiorstwo holokaust"
mogłoby bowiem na tych ustaleniach tylko stracić: gdyby uzasadniona okazała się
niewielka cześć roszczeń, kampania przeciwko szwajcarskim bankom straciłaby
wiarygodność; gdyby z kolei zidentyfikowano prawowitych właścicieli kont, nawet
wielu, to i tak Szwajcarzy zobowiązani byliby wypłacić odszkodowania tylko tym
osobom, a nie oganizacjom żydowskim. Toteż inne motto „przedsiębiorstwa
holokaust" brzmi, że w sprawie odszkodowań „chodzi o prawdę i
sprawiedliwość, a nie o pieniądze". „Nie o pieniądze chodzi",
dowcipkowali Szwajcarzy, „lecz o więcej pieniędzy".28
Poza wzniecaniem publicznej histerii
„przedsiębiorstwo holokaust" zajęło się też koordynacją dwutorowej
strategii obliczonej na takie „sterroryzowanie" (Bower) Szwajcarów, żeby
zmuszeni byli poddać się. Objęła ona pozwy zbiorowe i bojkot gospodarczy. Z
pierwszym pozwem zbiorowym wystąpili, na początku października 1996 r.,
adwokaci Edward Fagan i Robert Swift. Złożyli go w imieniu Gizelli Weisshaus
(jej ojciec wspominał przed śmiercią w Auschwitz o pieniądzach ulokowanych w
Szwajcarii, ale banki odprawiły ją po wojnie z kwitkiem) oraz „innych osób w
podobnej sytuacji". W pozwie tym zażądano odszkodowań w wysokości 20
miliardów dol. Kilka tygodni później drugi pozew zbiorowy złożyło Centrum
Szymona Wiesenthala wraz z adwokatami Michaelem Hausfeldem i Melvynem Weissem.
Z kolei w styczniu 1997 r. z trzecim pozwem zbiorowym wystąpiła Światowa Rada
Ortodoksyjnych Gmin Żydowskich(World Council of Orthodox Jewish Communities).
Wszystkie trzy pozwy wpłynęły do sędziego Edwarda Kormana z sądu okręgowego na
nowojorskim Brooklynie.
Co najmniej jeden z zaangażowanych w
sprawę adwokatów, Sergio Karaś z Toronto, potępił tę taktykę: Pozwy zbiorowe
sprowokowały tylko zbiorową histerię i kopanie Szwajcarów. Utrwalają one
jedynie mit o żydowskich adwokatach, którym chodzi wyłącznie o pieniądze. Paul
Volcker sprzeciwił się pozwom zbiorowym, argumentując, że „utrudnią naszą
prace, a nawet ją sparaliżują". Tyle tylko, że dla „przedsiębiorstwa
holokaust" to nie są żadne argumenty, a być może nawet dodatkowa
inicjatywa do działania.29 Główną bronią, jaką posłużono się, aby złamać opór
Szwajcarów, był jednak bojkot gospodarczy. „Teraz walka będzie o wiele
ostrzejsza", przestrzegł w styczniu 1997 r. Avraham Burg, prezes Jewish
Agency i czołowy snajper Izraela w sprawie szwajcarskich banków. „Dotąd
powstrzymywaliśmy się z wywieraniem międzynarodowego żydowskiego nacisku."
Do bojkotu Światowy Kongres Żydów zaczął przymierzać się już w styczniu 1996
r.
Bronfman i Singer skontaktowali się
z głównym rewidentem finansowym miasta Nowy Jork, Alanem Hevesim (którego
ojciec był prominentnym działaczem AJC), oraz z głównym rewidentem finansowym
stanu Nowy Jork, Carlem McCallem. Kontrolujący finanse miasta i stanu, obaj
inwestują miliardy dolarów w fundusze emerytalne.
Hevesi przewodniczył również
Krajowemu Zrzeszeniu Rewidentów (US Comptrollers Association), które
zainwestowało w fundusze emerytalne 30 bilionów dolarów. Pod koniec stycznia
Singer omówił też, na weselu swej córki, strategię działania z gubernatorem
stanu Nowy Jork Georgem Patakim oraz senatorem D'Amato i Bronfmanem.
„Zobaczcie, jaki ze mnie gość — chełpił się rabin — załatwiam interesy na
weselu własnej córki."10 W lutym 1996 r. Hevesi i McCall zagrozili
szwajcarskim bankom sankcjami. W październiku gubernator Pataki publicznie
poparł ten pomysł.
W ciągu kolejnych kilku miesięcy
lokalne i stanowe władze Nowego Jorku, New Jersey, Rhode Island i Illinois
przyjęły rezolucje grożące bojkotem gospodarczym, o ile szwajcarskie banki nie
rozliczą się z przeszłości. W maju 1997 r. pierwsze sankcje zastosowały władze
miasta Los Angeles, wycofując miliony dolarów z funduszu emerytalnego,
należącego do jednego z szwajcarskich banków. Szybko idąc w ich siady, Hevesi
uciekł się do analogicznego posunięcia w Nowym Jorku, a w ciągu paru dni
podobnie postąpiły Kalifornia, Massachusetts i Illinois. „Chcę nie mniej niż
trzech miliardów dolarów, żeby to wszystko zakończyć — pozwy zbiorowe,
działalność komisji Volckera i resztę", oznajmił Bronfman w grudniu 1997
r. Tymczasem D'Amato i władze bankowe stanu Nowy Jork starali się wspólnie o
zablokowanie działalności na terenie Stanów Zjednoczonych nowo powstałego
United Bank of Switzerland (grupującego kilka głównych banków szwajcarskich).
„Jeśli Szwajcarzy zamierzają się tu okopywać, to zwrócę się do amerykańskich
akcjonariuszy, żeby przestali robić interesy ze Szwajcarami", przestrzegł
Bronfman w marcu 1998 r. „Doszliśmy bowiem do punktu, w którym albo sprawa
zostanie rozwiązana, albo będzie totalna wojna."
W kwietniu Szwajcarzy zaczęli
ulegać, ale nadal nie chcieli poddać się całkowicie. (W ciągu roku 1997 wydali
ponoć 300 mln dol. na obronę przed atakami ze strony „przedsiębiorstwa
holokaust".) „Szwajcarskie społeczeństwo zżera złośliwy nowotwór",
ubolewał Melvyn Weiss, jeden z adwokatów, którzy wnieśli pozwy zbiorowe.
„Daliśmy im możliwość pozbycia się go silną dawką promieniowania po bardzo
niewielkim koszcie i oni naszą ofertę odrzucili." W czerwcu banki
szwajcarskie wystąpiły z „ostateczną propozycją", opiewającą na 600 mln
dol. Zaszokowany arogancją Szwajcarów, przewodniczący ADL Abraham Foxman ledwie
powstrzymywał swe oburzenie: „To ultimatum jest zniewagą pamięci ofiar, ich
potomków i tych, którzy w żydowskiej społeczności wyciągnęli w dobrej wierze
rękę do Szwajcarów, by współpracować na rzecz rozwiązania tej bardzo trudnej
sprawy."31
W lipcu 1998 r. Hevesi i McCall
wystąpili z groźbą dalszych sankcji. W ciągu kilku dni przyłączyły się New
Jersey, Pensylwania, Connecticut, Floryda, Michigan i Kalifornia. W połowie
sierpnia Szwajcarzy ostatecznie poddali się. W zamian za wycofanie pozwów
zbiorowych, co wynegocjowano z sędzią Kormanem, zgodzili się zapłacić 1,25 mld
dol. „Celem tej dodatkowej płatności jest wyeliminowanie groźby sankcji oraz
długich i kosztownych procesów sądowych", mówi oświadczenie prasowe wydane
przez szwajcarskie banki.32 „Jest pan prawdziwym pionierem w tej sadze",
gratulował senatorowi D'Amato izraelski premier Benjamin Netanyahu. „Rezultatem
jest nie tylko sukces w sensie materialnym, lecz także moralne zwycięstwo i
triumf ducha."33 Szkoda, że nie wspomniało „woli".
Zawarte ze Szwajcarią porozumienie,
opiewające na 1,25 mld dol., dotyczy zasadniczo trzech kategorii poszkodowanych
osób roszczących sobie prawa do szwajcarskich „uśpionych" kont; uchodźców,
którym odmówiono udzielenia schronienia w Szwajcarii, oraz ofiar pracy niewolniczej,
z której Szwajcarzy czerpali korzyści.34 Jednak przy całym tym uzasadnionym
oburzeniu na „perfidnych Szwajcarów" porównywalny rejestr amerykański jest
we wszystkich tych kategoriach równie zły, jeśli nie jeszcze gorszy. Do sprawy
„uśpionych" amerykańskich kont wrócę nieco dalej.
Podobnie jak Szwajcaria, Stany
Zjednoczone również odmówiły wstępu żydowskim uchodźcom, uciekającym przed
nazizmem przed wojną i w czasie II wojny światowej. Ale amerykańskie władze nie
uznały za stosowne wypłacić rekompensat, ot, chociażby żydowskim uchodźcom,
którzy znajdowali się na pokładzie statku „St. Louis". A wyobraźmy sobie
reakcję, gdyby odszkodowań zaczęły się od Stanów Zjednoczonych domagać tysiące
uchodźców z Ameryki Środkowej i Haiti, którym odmówiono azylu, gdy uciekali
przed sponsorowanymi przez USA „szwadronami śmierci" w swych krajach.
Tymczasem maleńka w porównaniu ze Stanami Zjednoczonymi pod względem rozmiarów
i zasobów Szwajcaria przyjęła w czasie hitlerowskiego holokaustu tyle samo
żydowskich uchodźców (około 20 tys.) co USA.35
Amerykańscy politycy pouczali
Szwajcarów, że jedynym sposobem odpokutowania grzechów przeszłości jest
wypłacenie odszkodowań. Stuart Eizenstat, zastępca sekretarza handlu i
specjalny wysłannik prezydenta Clintona d/s restytucji mienia, uznał
szwajcarskie odszkodowania dla Żydów za „ważny papierek lakmusowy gotowości
obecnego pokolenia do stawienia czoła przeszłości i naprawienia błędów
przeszłości". Chociaż nie można było ich „obarczać odpowiedzialnością za
to, co zdarzyło się wiele lat temu", przyznał podczas tych samych
przesłuchań senator D'Amato, to jednak na Szwajcarach nadal spoczywał
„obowiązek rozliczenia się i uczynienia tego, co jest w tej chwili
stosowne". Publicznie popierając wysunięte przez Światowy Kongres Żydów
roszczenia odszkodowawcze, prezydent Clinton również zauważył, że „musimy
stawić czoło i naprawić, tak jak to możliwe, straszne krzywdy
przeszłości". „Historia nie przedawnia się i nigdy nie wolno zapominać
przeszłości", powiedział przewodniczący James Leach podczas przesłuchań
przed Komisją Bankowości Izby Reprezentantów. „Należy wyraźnie
podkreślić", napisali przywódcy Kongresu w liście do sekretarza stanu, że
„sposób uregulowania sprawy odszkodowań będzie uważany za test poszanowania
elementarnych praw człowieka i praworządności". Z kolei w przemówieniu na
forum szwajcarskiego parlamentu sekretarz stanu Madeleine Albright wyjaśniła,
że ekonomiczne korzyści czerpane przez Szwajcarów z tytułu kontrolowania
żydowskich kont przeszły na kolejne pokolenia i dlatego świat patrzy teraz na
szwajcarskie społeczeństwo nie po to, by wzięło na siebie odpowiedzialność za
czyny popełnione przez poprzedników, lecz by okazało szczodrość, czyniąc
obecnie to, co możliwe, aby naprawić dawne krzywdy.36
Są to wszystko szlachetne sentymenty,
ale jakoś nie słychać ich — o ile nie są przedmiotem wręcz kpin — gdy mowa o
odszkodowaniach dla amerykańskich Murzynów za niewolnictwo.37 Na razie nie
wiadomo, w jakim zakresie „znajdujące się w potrzebie ofiary holokaustu"
skorzystają na porozumieniu ze Szwajcarią. Gizella Weisshaus, która pierwsza
wystąpiła z pozwem przeciwko Szwajcarom w sprawie „uśpionych" kont,
zwolniła swego adwokata Edwarda Fagana, oskarżywszy go o to, że ją wykorzystał.
Niemniej jednak, Fagan zażądał od sądu za swe usługi honorarium w wysokości 4
mln dol. Adwokaci domagają się łącznie honorariów w wysokości 15 mln dol., przy
czym „wielu" liczy sobie po 600 dol. za godzinę. Jeden z adwokatów życzy
sobie 2400 dol. za samą czynność przeczytania książki Toma Bowera Nazi Gold.
„Żydowskie grupy i
poszkodowani", zauważył nowojorski „Jewish Week", „rywalizując o
udziały w porozumieniu ze szwajcarskimi bankami na 1,25 mld dol., zaczęli
zdejmować rękawiczki". Adwokaci i poszkodowani utrzymują, że wszystkie
pieniądze powinny trafić bezpośrednio do nich. Ale swojej działki domagają się
też żydowskie organizacje. Potępiając ich pazerność, Greta Beer, która była
koronnym świadkiem na przesłuchaniach w Kongresie przeciwko szwajcarskim
bankom, błagała sędziego Kormana: „Nie chcę być zdeptana jak robak."
Pomimo troski o „znajdujących się w potrzebie ocalałych z holokaustu",
Światowy Kongres Żydów żąda prawie połowy szwajcarskich pieniędzy
przeznaczonych dla żydowskich organizacji i na „edukację o holokauście".
Centrum Szymona Wiesenthala uważa, że jeśli „poważne" żydowskie
organizacje dostają pieniądze, to „cześć z nich powinna zostać przeznaczona na
żydowskie ośrodki edukacyjne".
„Polując" na swoje jak
największe udziały, każda z organizacji reprezentujących Żydów ortodoksyjnych
lub reformowanych również twierdzi, że sześć milionów nieżywych ofiar
holokaustu wolałoby, aby to właśnie jej przypadły odszkodowania. Tymczasem
„przedsiębiorstwo holokaust" zmusiło Szwajcarię do zawarcia porozumienia
jakoby dlatego, że kluczową rolę odgrywał czas: „znajdujący się w potrzebie
ocalali z holokaustu wymierają z dnia na dzień". Jednak gdy Szwajcarzy
wyasygnowali pieniądze, pośpiech przestał, jak za dotknięciem czarodziejskiej
różdżki, odgrywać jakąkolwiek rolę. Po ponad roku od chwili zawarcia porozumienia
nie powstał jeszcze nawet plan rozdziału pieniędzy. Do czasu, kiedy to nastąpi,
wszyscy „znajdujący się w potrzebie ocalali z holokaustu"
najprawdopodobniej umrą.
Do grudnia 1999 r. na wypłaty dla
rzeczywistych ofiar wykorzystano faktycznie tylko połowę z 200-milionowego
„Specjalnego Funduszu dla Znajdujących się w Potrzebie Ofiar Holokaustu",
który utworzono w lutym 1997 r. Toteż po zapłaceniu honorariów adwokatom reszta
szwajcarskich pieniędzy wpłynie do kiesy „poważnych" żydowskich organizacji.38
„Żadnego porozumienia nie da się obronić", napisał w „New York Times"
Burt Neuborne, profesor prawa z New York University i członek zespołu
prawników, zajmujących się pozwami zbiorowymi, „jeśli holokaust ma służyć
szwajcarskim bankom za lukratywne przedsięwzięcie". Edgar Bronfman
wzruszająco zeznawał przed Komisją Bankowości Izby Reprezentantów, że
Szwajcarom „nie powinno się pozwolić czerpać zysków z prochów
holokaustu".
Z drugiej jednak strony, Bronfman
przyznał ostatnio, że Światowy Kongres Żydów zgromadził już nie mniej niż
„około 7 mld dol.", pochodzących z funduszy odszkodowawczych.39 Tymczasem
na temat problemu szwajcarskich banków opublikowane zostały rzeczowe raporty.
Można więc już teraz stwierdzić, czy rzeczywiście, jak utrzymywał Bower,
istniał „przez pięćdziesiąt lat szwajcarsko-hitlerowski spisek, obliczony na
ograbienie europejskich Żydów i ocalałych z holokaustu". W lipcu 1998 r.
Niezależna Komisja Ekspertów (Komisja Bergiera) opublikowała swój raport:
„Switzerland and Gold Trans-actions in the Second World War".40
Komisja potwierdziła, że
szwajcarskie banki kupiły złoto od hitlerowskich Niemiec, wiedząc, że zostało
ono zrabowane z banków centralnych w okupowanej Europie. Złoto to miałoby dziś
wartość około 4 mld dol. W czasie przesłuchań na Kapitolu członkowie Kongresu
wyrażali zaskoczenie, że szwajcarskie banki handlowały kradzionym mieniem i, co
gorsza, nadal oddają się tym skandalicznym praktykom. Potępiając fakt, iż
skorumpowani politycy lokują swe nieuczciwe zyski w szwajcarskich bankach, jeden
z kongresmenów wezwał Szwajcarię, żeby ostatecznie podjęła kroki prawne
przeciwkotemu potajemnemu obiegowi pieniędzy [...] w którym uczestniczą
prominentni politycy lub przywódcy bądź ludzie okradający własne
państwa.Ubolewając nad wieloma międzynarodowymi, skorumpowanymi urzędnikami
państwowymi wysokiej rangi i biznesmenami, którzy znaleźli kryjówkę dla swoich
bogactw w szwajcarskich bankach,inny kongresman zastanawiał się głośno, czy
szwajcarski system bankowy ułatwia to dzisiejszym rabusiom i państwom, które
reprezentują [...], w taki sam sposób, w jaki dostarczył kryjówki 55 lat temu
reżimowi hitlerowskiemu?41 Rzeczywiście bowiem problem zasługuje na
uwagę.
Szacuje się, że co roku około
100-200 mld dol., pochodzących z politycznej korupcji, wędruje na całym świecie
poprzez granice i trafia do prywatnych banków. Ale płynące z kongresowej
Komisji Bankowości reprymendy miałyby większy ciężar gatunkowy, gdyby nie fakt,
że równo połowa tego „nielegalnego kapitału" lokuje się w amerykańskich
bankach za pełnym przyzwoleniem amerykańskiego prawa.42 Wśród ostatnich
beneficjentów tej legalnej amerykańskiej „kryjówki" jest Raul Salinas de
Gortari, brat byłego prezydenta Meksyku i krewny byłego nigeryjskiego dyktatora
gen. Sani Abachy. „Złoto zrabowane przez Adolfa Hitlera i jego
popleczników", twierdzi Jean Ziegler, bardzo krytycznie nastawiony do
szwajcarskich banków członek szwajcarskiego parlamentu, „w zasadzie nie różni
się od splamionych krwią pieniędzy", trzymanych teraz na prywatnych
szwajcarskich kontach przez dyktatorów z Trzeciego Świata. „Miliony mężczyzn,
kobiet i dzieci poniosło śmierć z rąk hitlerowskich rabusiów" i „setki
tysięcy dzieci umierają co roku od chorób i niedożywienia" w krajach
Trzeciego Świata, ponieważ „tyrani plądrują swe kraje z pomocą szwajcarskich
rekinów finansowych".43 A także z pomocą amerykańskich rekinów
finansowych. Pomijając już fakt, że — co ważniejsze — wielu z tych tyranów
Stany Zjednoczone zainstalowały i utrzymywały, umożliwiając im plądrowanie
swych krajów.
W odniesieniu do konkretnej kwestii
hitlerowskiego holokaustu Niezależna Komisja orzekła, iż szwajcarskie banki
zakupiły „sztabki zawierające złoto zrabowane przez hitlerowskich zbrodniarzy
ofiarom obozów pracy i obozów zagłady". Jednak nie robiły tego świadomie:
nic nie wskazuje na to, aby szwajcarski bank centralny wiedział, iż sztabki
zawierające takie złoto zostały dostarczone do Szwajcarii przez Bank Rzeszy
(Reichsbank). Komisja oszacowała wartość nieświadomie kupionego przez
Szwajcarię „złota ofiar" na 134 428 dol., czyli około miliona dolarów
według dzisiejszej wartości. Kwota ta obejmuje „złoto ofiar" zrabowane
zarówno żydowskim, jak i nieżydowskim więźniom obozów.44
W grudniu 1999 r. Niezależna Komisja
(Volckera) wydała swój „Raport w sprawie uśpionych kont ofiar hitlerowskich
prześladowań w szwajcarskich bankach" (Report on Dormant Accounts of
Victims of Nazi Persecution in Swiss Banks}45 Raport ten zawiera wyniki
wyczerpującej kontroli księgowej, która trwała trzy lata i kosztowała nie mniej
niż 500 mln dol.46
Główny wniosek raportu, dotyczący
„traktowania uśpionych kont ofiar hitlerowskich prześladowań", zasługuje
na dosłowne przytoczenie: W odniesieniu do ofiar hitlerowskich prześladowań nie
znaleziono dowodów systematycznego dyskryminowania, utrudniania dostępu,
sprzeniewierzenia lub naruszenia wymogów szwajcarskiego prawa regulujących tryb
przechowywania dokumentacji. Jednakże raport krytykuje również działania
niektórych banków związane z traktowaniem przez nie kont ofiar hitlerowskich
prześladowań. Użyte w poprzednim zdaniu słowo „niektóre" wymaga
podkreślenia, ponieważ krytykowane działania przeważnie dotyczą traktowania
poszczególnych kont ofiar hitlerowskich prześladowań przez te konkretne banki w
kontekście dochodzenia obejmującego działalność 254 banków w okresie około 60
lat.
Odnośnie do krytykowanych działań
raport uznaje również, że istniały okoliczności usprawiedliwiające postępowanie
banków zaangażowanych w te działania. Ponadto raport uznaje istnienie znacznej
ilości dowodów na to, że w wielu przypadkach banki aktywnie poszukiwały
zaginionych właścicieli kont lub ich spadkobierców, w tym ofiar holokaustu,
oraz że wypłaciły należności z uśpionych kont uprawnionym osobom. W ustępie tym
zawarto łagodną konkluzję, iż zdaniem Komisji, krytykowane działania są na tyle
istotne, że należy w tej części udokumentować, co zrobiono źle, aby uczyć się
na błędach popełnionych w przeszłości, zamiast je powtarzać.47
W raporcie ustalono również, że
chociaż Komisja nie była w stanie prześledzić wszystkich dokumentów bankowych
ze „stosownego okresu"(1933-1945), to jednak zniszczenie ich bez śladu
„byłoby trudne, o ile wręcz nie niemożliwe" oraz że „faktycznie nie
znaleziono dowodów systematycznego niszczenia dokumentacji kont w celu zatarcia
działań dokonanych w przeszłości". Raport konkluduje, iż procent zbadanych
dokumentów (60 proc.) z tego okresu jest „nadzwyczajny", tym bardziej że
szwajcarskie prawo nie wymaga przechowywania tego rodzaju dokumentów przez
dłużej niż 10 lat.48 Porównajmy jednak, jak „New York Times" zdał relację
z ustaleń Komisji Volckera. Tytułując swój komentarz redakcyjny Szachrajstwo
szwajcarskich banków, dziennik doniósł, że Komisja nie znalazła „przekonujących
dowodów" niewłaściwego traktowania przez banki szwajcarskie uśpionych żydowskich
kont.49
Tymczasem w raporcie wyraźnie
stwierdza się, że „nie znaleziono dowodów". „New York Times" pisze
dalej, iż Komisja „ustaliła, że szwajcarskie banki zdołały jakoś zatrzeć ślady
po zaskakująco dużej liczbie tych kont". Tymczasem w raporcie ustalono, iż
liczba zachowanych przez szwajcarskie banki dokumentów była „nadzwyczaj"
wysoka. I w końcu dziennik twierdzi, iż zdaniem Komisji „wiele banków okrutnie
i oszukańczo odprawiło członków rodzin starających się odzyskać utracone
mienie". Tymczasem w raporcie podkreśla się, że tylko „niektóre"
banki postąpiły niewłaściwie i że w takich przypadkach istniały „okoliczności
usprawiedliwiające". W raporcie wskazuje się przy tym, że było „wiele
przypadków" ktywnego poszukiwania przez banki prawowitych właścicieli. Raport
zarzuca szwajcarskim bankom, że nie były „otwarte i szczere" w trakcie
wcześniejszych kontroli księgowych uśpionych kont z czasów holokaustu. Jednakże
niedociągnięcia tych kontroli składa raczej na karb czynników technicznych niż
świadomie popełnionych wykroczeń.50
Raport ustalił istnienie 54 tys.
kont „prawdopodobnie związanych z ofiarami hitlerowskich prześladowań".
Ale ocenia się w nim, że tylko w połowie przypadków — czyli 25 tys. kont —
prawdopodobieństwo jest na tyle duże, iż uzasadnione byłoby podanie do
publicznej wiadomości nazwisk właścicieli tych kont. Obecną wartość 10 tys. z
tych kont, w przypadku których dysponowano pewnymi informacjami, oszacowano na
170--260 milionów dolarów. Oszacowanie obecnej wartości pozostałych kont
okazało się niemożliwe.51 Łączna wartość wkładów na uśpionych kontach z czasów
holokaustu wyniesie zapewne, przy obecnych przeliczeniach, znacznie więcej niż
pierwotnie szacowane przez szwajcarskie banki 32 miliony dolarów, ale z
pewnością też daleko jej będzie do 7-20 miliardów dolarów, o których mówił
Światowy Kongres Żydów. W późniejszych zeznaniach w Kongresie Volcker zauważył,
że liczba szwajcarskich kont „prawdopodobnie" związanych z ofiarami
holokaustu jest „wielokrotnie większa, niż wynikało to z poprzednich kontroli
przeprowadzonych przez Szwajcarów". Jednakże, kontynuował Volcker,
podkreślam słowo „prawdopodobnie", ponieważ, poza nielicznymi przypadkami,
nie jesteśmy w stanie, po upływie ponad pół wieku ustalić z całkowitą pewnością
bezpośredniego związku między ofiarami a właścicielami kont.52
Amerykańskie media zignorowały w
swych relacjach najbardziej sensacyjny wniosek Komisji Volckera. A mianowicie,
że oprócz Szwajcarii również Stany Zjednoczone służyły europejskim Żydom za
główne miejsce lokowania oszczędności. Jak zauważa Komisja: Obawy przed wojną
oraz załamaniem gospodarczym, a także prześladowanie Żydów i innych mniejszości
przez hitlerowców przed II wojną światową i w czasie wojny skłoniło wiele osób,
w tym ofiary tych prześladowań, do przeniesienia swych majątków do krajów
uważanych za bezpieczne (wśród nich szczególnie Stanów Zjednoczonych i Wielkiej
Brytanii). [...] Ze względu na neutralność granic Szwajcarii z państwami
„osi" i państwami przez nią okupowanymi, do szwajcarskich banków i szwajcarskich
pośredników finansowych również wpłynęła część tych majątków, dla których
szukano bezpiecznej lokaty. Istotny aneks do raportu wymienia
„preferowane" przez europejskich Żydów państwa, w których można było
bezpiecznie ulokować oszczędności. Były to, przede wszystkim, Szwajcaria i
Stany Zjednoczone. (Wielka Brytania znalazła się dopiero na trzecim miejscu na
tej liście.)53 Naturalne więc wydaje się pytanie, co stało się z uśpionymi
kontami z czasów holokaustu w amerykańskich bankach. Komisja Bankowości Izby
Reprezentantów powołała na świadka jednego eksperta, żeby złożył zeznania na
ten temat. Seymour Rubin, obecnie profesor American University, był po II
wojnie światowej zastępcą przewodniczącego amerykańskiej delegacji, która
prowadziła negocjacje ze Szwajcarami.
Pod auspicjami amerykańskich
organizacji żydowskich, Rubin pracował również w latach pięćdziesiątych z
„grupą ekspertów do spraw funkcjonowania żydowskich społeczności w
Europie", którzy zajmowali się identyfikacją uśpionych kont z czasów
holokaustu w bankach amerykańskich. W swych zeznaniach przed Izbą
Reprezentantów Rubin stwierdził, że po przeprowadzeniu bardzo pobieżnej i
elementarnej kontroli księgowej tylko w bankach nowojorskich, wartość tego
rodzaju kont oszacowano na 6 mln dol.
Żydowskie organizacje zażądały od
Kongresu (na mocy przepisów o majątkach bezdziedzicznych, lokaty z porzuconych
kont są w Stanach Zjednoczonych oddawane państwu) przekazania im tej kwoty dla
„znajdujących się w potrzebie ofiar holokaustu". Następnie Rubin wyjaśnił:
Początkowe szacunki w wysokości 6 mln dol. zostały odrzucone w Kongresie przez
potencjalnych sponsorów niezbędnej legislacji i w pierwotnym projekcie ustawy
zapisano limit w wysokości 3 mln dol. [...] Następnie, w wyniku przesłuchań w
kongresowej komisji, 3 mln dol. zredukowano do l min dol. Podczas procesu
legislacyjnego kwotę tą znów obniżono, do 500 tys. dol. Ale nawet ona została
zakwestionowana przez Biuro Budżetowe, które zaproponowało limit w wysokości
250 tys. dol. Ostatecznie uchwalono ustawę zawierającą kwotę 500 tys. dol.
[...]
Stany Zjednoczone — brzmiała
konkluzja Rubina — podjęły tylko bardzo ograniczone kroki na rzecz
zidentyfikowania bezdziedzicznych lokat w Stanach Zjednoczonych i zgodziły się
udostępnić [...] jedynie 500 tys. dol., w przeciwieństwie do kwoty 32 mln dol.,
którą podały banki szwajcarskie, zanim jeszcze rozpoczęła działalność Komisja
Volckera.54 Innymi słowy, zachowanie się Stanów Zjednoczonych w tej sprawie
jest o wiele gorsze niż Szwajcarii. Trzeba tu podkreślić, że poza oględną
wypowiedzią Stuarta Eizenstata nie było żadnej innej wzmianki na temat
uśpionych amerykańskich kont podczas poświeconych szwajcarskim bankom
przesłuchań przed komisjami bankowości Senatu i Izby Reprezentantów.
Co więcej, chociaż Rubin odgrywa
kluczową rolę w wielu sprawach wtórnie związanych ze szwajcarskimi kontami —
Bower poświecą kilka stron temu „krzyżowcowi w Departamencie Stanu" — nikt
nie wspomina jego zeznań w Izbie Reprezentantów. Wyraził on również w ich
trakcie „pewien sceptycyzm co do wielkich kwot [na uśpionych szwajcarskich
kontach], o których się tyle mówi". Tak czy inaczej, wyczerpujące uwagi
Rubina w tej sprawie też zostały gorliwie zignorowane. Gdzie się podziało
święte oburzenie Kongresu wobec „perfidnych" amerykańskich bankierów? Członkowie
komisji bankowości Senatu i Izby Reprezentantów jeden po drugim wrzeszczeli na
Szwajcarów, żeby ci „ostatecznie się rozliczyli". Żaden jednak nie zażądał
tego od Stanów Zjednoczonych. Jeden zaś z członków Komisji Bankowości Izby
Reprezentantów bezwstydnie oznajmił — przy aprobacie ze strony Bronfmana — że
„tylko" Szwajcaria „nie wykazała odwagi, by stawić czoło własnej
przeszłości".55 Nic zatem dziwnego, że „przedsiębiorstwo holokaust"
nie wszczęło kampanii na rzecz przeprowadzenia dochodzeń w amerykańskich
bankach.
Kontrola księgowa naszych banków, na
skalę z jaką przeprowadzili swoją Szwajcarzy, kosztowałaby amerykańskiego
podatnika nie miliony, lecz miliardy dolarów.56 Do czasu jej zakończenia
amerykańscy Żydzi szukaliby już azylu w Monachium. Odwaga bowiem ma swoje
granice. Już pod koniec lat 1940., gdy Stany Zjednoczone nalegały na
Szwajcarię, by zidentyfikowała uśpione żydowskie konta, Szwajcarzy oponowali,
argumentując, że Amerykanie powinni najpierw zająć się własnym podwórkiem.57 W
połowie 1997 r. gubernator stanu Nowy Jork, Pataki, obwieścił utworzenie
Stanowej Komisji d/s Odzyskania Mienia Ofiar Holokaustu (State Commission on
the Recovery of Holocaust Victims' Assets), która miała zająć się obsługą
roszczeń wobec szwajcarskich banków. Niewzruszeni tym Szwajcarzy zasugerowali,
że komisja spełniłaby pożyteczniejszą rolę zajmując się obsługą roszczeń wobec
banków amerykańskich i izraelskich.58 Bower przyznaje bowiem, że izraelscy
bankierzy „odmówili ujawnienia listy uśpionych żydowskich kont" po wojnie
w roku 1948.
Ostatnio również donoszono, że w
przeciwieństwie do państw europejskich, banki izraelskie i organizacje
syjonistyczne opierają się naciskom, by powołano niezależne komisje, które
oszacowałyby, jakie mienie i na ilu uśpionych kontach należało do ofiar
holokaustu, a także jak zlokalizować właścicieli [„Financial Times"].
(Europejscy Żydzi kupowali działki i otwierali konta w kontrolowanej przez
Brytyjczyków Palestynie, żeby wesprzeć ruch syjonistyczny lub przygotować się
do przyszłej imigracji.) W październiku 1998 r. Światowy Kongres Żydów i
Światowa Organizacja d/s Restytucji Żydowskiego Mienia (World Jewish
Restitution Organization) podjęły decyzję o niezajmowaniu się kwestią mienia
ofiar holokaustu w Izraelu, ponieważ odpowiedzialność za to spoczywa na
izraelskich władzach [„Haaretz"]. Jurysdykcja tych żydowskich organizacji
sięga więc Szwajcarii, ale nie państwa żydowskiego.
Najbardziej sensacyjnym oskarżeniem
wysuniętym wobec szwajcarskich banków było to, że wymagały one aktów zgonu od
spadkobierców ofiar hitlerowskiego holokaustu. Tymczasem izraelskie banki
również domagały się takich dokumentów. Ze świecą szukać by jednak głosów
potępienia „perfidnych Izraelczyków".
By udowodnić, że „nie można stawiać
moralnego znaku równości między bankami w Izraelu i Szwajcarii", dziennik
„New York Times" zacytował byłego członka izraelskiego parlamentu: „Tutaj
mieliśmy co najwyżej do czynienia z niedbalstwem, a w Szwajcarii z
przestępstwem".59 Komentarz jest zbyteczny. W maju 1998 r. Kongres polecił
Prezydenckiej Komisji Doradczej d/s Mienia z Czasów Holokaustu w Stanach
Zjednoczonych (Presidential Advisory Commission on Holocaust Assets in the
United States) przeprowadzenie wstępnego dochodzenia o losie mienia odebranego
ofiarom holokaustu, które weszło w posiadanie władz federalnych Stanów
Zjednoczonych [oraz] doradzenie prezydentowi, jakie kroki należy podjąć w celu
zwrotu skradzionego mienia prawowitym właścicielom lub ich spadkobiercom.
„Praca komisji świadczy niezbicie o tym", oznajmił jej przewodniczący
Edgar Bronfman, że my w Stanach Zjednoczonych pragniemy trzymać się tak samo
wysokich standardów prawdy w sprawie mienia z czasów holokaustu, których
wymagaliśmy od innych państw. Ale prezydencka komisja doradcza, dysponująca
budżetem o łącznej wysokości 6 mln dol., to coś zupełnie innego niż
kompleksowa, zewnętrzna kontrola księgowa całego systemu bankowego jednego
państwa, na którą poświęcono 500 mln dol. i która miała nieskrępowany dostęp do
wszystkich dokumentów bankowych.60
Aby nie było żadnych wątpliwości, że
Stany Zjednoczone przodują w wysiłkach na rzecz zwrotu skradzionego żydowskiego
mienia z czasów holokaustu, przewodniczący Komisji Bankowości Izby
Reprezentantów James Leach dumnie ogłosił w lutym 2000 r., iż muzeum w stanie North
Carolina zwróciło austriackiej rodzime jeden obraz. Podkreśla to
odpowiedzialność, do jakiej poczuwają się Stany Zjednoczone [...] i moim
zdaniem, komisja powinna ten fakt wyraźnie zaakcentować.61 Sprawa banków
szwajcarskich, tak jak powojenne katusze doświadczone przez szwajcarskiego
„ocalałego" z holokaustu Binjamina Wilkomirskiego, była dla
„przedsiębiorstwa holokaust" jeszcze jednym dowodem głęboko zakorzenionej
i irracjonalnej podłości gojów wobec Żydów.
Jak konkluduje Itamar Levin, sprawa
ta wykazała wielką obojętność nawet „liberalnego, demokratycznego państwa
europejskiego" wobec „tych, którzy noszą fizyczne i psychiczne blizny po
najgorszej zbrodni w dziejach". W kwietniu 1997 r., w studium
przygotowanym przez Uniwersytet Tel-avivski, doniesiono o „niewątpliwym
wzroście" antysemityzmu wśród Szwajcarów. Ale to złowrogie zjawisko w
żaden sposób nie wiązało się z atakiem „przedsiębiorstwa holokaust" na
Szwajcarię. Bo przecież, jak prychał Bronfman, „to nie Żydzi wywołują
antysemityzm. To antysemici wywołują antysemityzm".62 Itamar Levin
utrzymuje, że materialne odszkodowania za holokaust „to największy moralny
test, wobec którego stoi Europa u kresu XX wieku". „To będzie prawdziwy
test traktowania narodu żydowskiego przez Europę."63 I rzeczywiście. Zachęcone
sukcesem kampanii przeciwko Szwajcarii, „przedsiębiorstwo holokaust"
szybko przystąpiło do „testowania" reszty Europy. Następnym celem stały
się Niemcy. Po osiągnięciu porozumienia ze Szwajcarią w sierpniu 1998 r.,
„przedsiębiorstwo holokaust" już we wrześniu zastosowało tę samą skuteczną
strategię wobec Niemiec.
Te same trzy ekipy prawników
(Hausfeld— Weiss, Fagan— Swift i Światowa Rada Społeczności Ortodoksyjnych
Żydów) wystąpiły z pozwami zbiorowymi przeciwko niemieckim prywatnym
przedsiębiorstwom, żądając odszkodowań o wysokości co najmniej 20 mld dol.
Wymachując groźbami bojkotu gospodarczego, główny rewident finansowy Nowego
Jorku Alan Hevesi zaczął w kwietniu 1999 r. „monitorowanie" negocjacji. We
wrześniu odbyły się przesłuchania przed Komisją Bankowości Izby Reprezentantów.
Kongresmanka Carolyn Maloney oznajmiła, że „upływ czasu nie może stanowić
wymówki dla nielegalnego wzbogacenia się" (bądź co bądź, praca niewolnicza
Żydów to zupełnie inna historia niż praca niewolnicza amerykańskich Murzynów),
zaś przewodniczący komisji James Leach, posługując się tym samym tekstem,
zagrzmiał, iż „historia nie uznaje stanu przedawnienia". Stuart Eizenstat
powiedział komisji, że robiące interesy w Stanach Zjednoczonych niemieckie
firmy cenią sobie wypracowaną tu pozycję i będą chciały utrzymać ten rodzaj
postawy porządnych obywateli, którą zawsze demonstrowały w Stanach
Zjednoczonych i Niemczech. Nie bawiąc się w dyplomatyczne uprzejmości,
kongresman Rick Lazio butnie wezwał komisję, żeby „skupiła się na prywatnych
niemieckich przedsiębiorstwach, a szczególnie tych, które robią interesy w
Stanach Zjednoczonych".64
Aby rozpętać publiczną histerię
przeciwko Niemcom, „przedsiębiorstwo holokaust" zamieściło w październiku
na łamach gazet płatne całostronicowe ogłoszenia. Sama okrutna prawda nie
wystarczała; trzeba było jeszcze rozegrać wszystkie atuty holokaustu. W
ogłoszeniu potępiającym niemiecki koncern farmaceutyczny Bayer powiązano go z
Josefem Mengele, chociaż nie ma żadnych dowodów na to, że Bayer „kierował"
zbrodniczymi eksperymentami. Uznając, iż kampanii tej nie da się powstrzymać,
Niemcy zgodzili się przed końcem roku zawrzeć ugod? finansową.
Londyński „Times" przypisał tę
kapitulację kampanii „holo-forsy" („Holocash") w Stanach
Zjednoczonych. „Nie moglibyśmy osiągnąć porozumienia", powiedział później
kongresowej komisji Stuart Eizenstat, „bez osobistego zaangażowania i
kierownictwa prezydenta Clintona [...] a także wielu innych wysokiej rangi
przedstawicieli" amerykańskich władz.65 „Przedsiębiorstwo holokaust"
twierdziło, że Niemcy mają „moralny i prawny obowiązek" wypłacenia
odszkodowań byłym żydowskim robotnikom przymusowym. „Zasługują oni na choćby
niewielkie zadośćuczynienie w ostatnich latach swego życia", argumentował
Eizenstat.
Tymczasem, jak już wcześniej
wspomniałem, nie jest prawdą, że nie otrzymali oni żadnych odszkodowań.
Żydowscy robotnicy przymusowi objęci byli pierwotnymi porozumieniami z
Niemcami, na mocy których wypłacono odszkodowania więźniom obozów
koncentracyjnych. Niemieckie władze zapłaciły byłym żydowskim robotnikom
przymusowym za „pozbawienie wolności" oraz „zagrożenie dla życia i
zdrowia". Formalnie nie zostały zrekompensowane tylko nie wypłacone im
pensje. Ci, którzy doznali trwałych obrażeń, otrzymali pokaźne dożywotnie renty.66
Niemcy przyznały również Żydowskiej
Konferencji Roszczeniowej około miliarda dolarów, po obecnej wartości, dla tych
byłych żydowskich więźniów obozów, którzy wcześniej dostali tylko minimalne
rekompensaty. Jak już wcześniej wspomniałem, Konferencja Roszczeniowa,
naruszając porozumienie z Niemcami, przeznaczyła te pieniądze na inne, własne
projekty. Wykorzystanie, a raczej sprzeniewierzenie ich uzasadniła w ten
sposób, że „zanim jeszcze pojawiły się fundusze z Niemiec [...] potrzeby ofiar
hitleryzmu zostały już przeważnie zaspokojone".67
Niemniej jednak pięćdziesiąt lat później „przedsiębiorstwo holokaust" znów
zaczęło się domagać pieniędzy dla „znajdujących się w potrzebie ofiar
holokaustu", które żyją w nędzy, gdyż Niemcy jakoby nigdy nie dały im odszkodowań.
"Sagi, German Reparations, s. 161. Prawdopodobnie co czwarty z żydowskich
robotników przymusowych otrzymała takie renty, w tym mój ojciec (więzień
Auschwitz).
Liczba żyjących jeszcze żydowskich
robotników przymusowych, podawana przez Konferencje Roszczeniową w czasie
negocjacji o odszkodowania, opiera się faktycznie o tych, którzy już otrzymali
renty i odszkodowania od Niemiec! (Niemiecki parlament, sesja nr 92, 15 marca
2000). Odpowiedź na pytanie, co stanowi „właściwą" rekompensatę dla byłych
żydowskich robotników przymusowych, jest praktycznie niemożliwa.
Można by jednak powiedzieć tak:
Zgodnie z zasadami nowego porozumienia, każdy były żydowski robotnik przymusowy
miał otrzymać około 7500 dol. Gdyby Konferencja Roszczeniowa właściwie rozdzieliła
pierwotnie otrzymane od Niemiec pieniądze, to o wiele więcej byłych żydowskich
robotników przymusowych dostałoby znacznie więcej i znacznie wcześniej. Otwarta
pozostaje kwestia, czy „znajdujące się w potrzebie ofiary holokaustu"
kiedykolwiek ujrzą nowe niemieckie odszkodowania. Konferencja Roszczeniowa chce
bowiem ulokować znaczną część tych pieniędzy na własnym „Funduszu
Specjalnym". Według „Jerusalem Report" Konferencja Roszczeniowa ma
„sporo do zyskania, jeśli sprawi, że ofiary nie dostaną nic".
Członek izraelskiego Knessetu
Michael Kleiner (partia Herut) porównał Konferencję Roszczeniową do „Judenratu,
wykonującego hitlerowską robotę innymi sposobami". Kleiner oskarżył
Konferencję Roszczeniową, że jest nieuczciwą organizacją, w profesjonalny
sposób ukrywającą mechanizmy swego działania i wstrętnie splamioną publiczną
oraz moralną korupcją [...] podejrzaną organizacją, która pomiata żydowskimi
ofiarami holokaustu i ich potomkami, sama siedząc na stosie pieniędzy
należących się indywidualnym osobom i robiąc wszystko, żeby zagarnąć te
pieniądze, póki ofiary jeszcze żyją.68 Tymczasem, zeznając przed Komisją
Bankowości Izby Reprezentantów, Stuart Eizenstat nadal wynosił pod niebiosa
„przejrzysty proces, którym w ciągu ostatnich czterdziestu kilku lat jest
działalność Żydowskiej Konferencji Roszczeniowej".
Na szczyty cynizmu wzniósł się
jednak rabin Israel Singer. Pełniąc funkcję sekretarza generalnego Światowego
Kongresu Żydów, był on też wiceprzewodniczącym Konferencji Roszczeniowej i
głównym negocjatorem w negocjacjach z Niemcami o odszkodowania za pracę
przymusową. Już po zawarciu porozumień ze Szwajcarią i Niemcami, Singer
pobożnie wyznał przed Komisją Bankowości Izby Reprezentantów, iż „byłoby
wstydem", gdyby odszkodowania za holokaust „wypłacono spadkobiercom
zamiast samym ofiarom". „Nie chcemy, żeby te pieniądze wypłacono
spadkobiercom. Chcemy, żeby je wypłacono ofiarom."
Dziennik „Haaretz" poinformował
zaś, że Singer jest głównym zwolennikiem wykorzystania odszkodowań za holokaust
na zaspokojenie potrzeb całego narodu żydowskiego, a nie tylko tych Żydów,
którzy mieli szczęście przeżyć holokaust i dożyć sędziwego wieku.69 Henry
Friedlander, uznany specjalista w zakresie historii hitlerowskiego holokaustu i
były więzień Auschwitz, podał w publikacji wydanej przez waszyngtońskie Muzeum
Holokaustu następujące szacunki z okresu po zakończeniu wojny: Jeśli na
początku 1945 r. było w obozach około 715 tyś. więźniów i co najmniej jedna
trzecia z nich — czyli około 238 tys. — zginęła w czasie wiosny 1945 r., to
można założyć, że przeżyło co najwyżej 475 tys. więźniów. Ponieważ Żydów
systematycznie mordowano i tylko ci wybrani do pracy — w Auschwitz około 15
proc. — mieli jakąkolwiek szansę na przetrwanie, to trzeba założyć, iż Żydzi
stanowili nie więcej niż 20 proc. populacji obozów koncentracyjnych.
„Możemy wiec szacować",
konkluduje Friedlander, „iż liczba ocalałych Żydów nie przekraczała 100
tys." Podawana przez Friedlandera liczba ocalałych żydowskich robotników
przymusowych jest i tak jedną z najwyższych, o jakich mówią publikacje naukowe.
W swym autorytatywnym opracowaniu Leonard Dinnerstein napisał: „Sześćdziesiąt
tysięcy Żydów [...] wyszło z obozów koncentracyjnych. W ciągu tygodnia ponad 20
tys. z nich zmarło."70 Podczas konferencji prasowej w Departamencie Stanu w
maju 1999 r., Stuart Eizenstat, powołując się na dane „grup reprezentujących
ofiary", podał łączną liczbę żyjących jeszcze robotników zmuszanych do
pracy niewolniczej [podczas negocjacji z Niemcami wprowadzono podział na dwie
kategorie: robotników zmuszanych do pracy niewolniczej, czyli więźniów obozów i
gett, oraz robotników przymusowych — przyp. wyd.], Żydów i nie-Żydów, na
„zapewne 70-90 tys."71
Eizenstat był specjalnym
wysłannikiem Stanów Zjednoczonych do negocjacji z Niemcami i ściśle współpracował
z Konferencją Roszczeniową.72 To oznaczałoby, że łączna liczba żyjących jeszcze
Żydów zmuszanych do pracy niewolniczej wynosiła 14-18 tys. (20 proc. z 70-90
tys.). A jednak, przystępując do negocjacji z Niemcami, „przedsiębiorstwo
holokaust" zażądało odszkodowań dla 135 tys. żyjących jeszcze byłych
żydowskich robotników III Rzeszy. Łączną liczbę żyjących jeszcze osób, które
zmuszano do pracy niewolniczej, tak Żydów jak nie-Żydów, podano w wysokości 250
tys.73
Innymi słowy, liczba żyjących jeszcze
Żydów zmuszanych do pracy niewolniczej wzrosła od maja 1999 r. niemal
dziesięciokrotnie, drastycznej zmianie uległa też proporcja między żydowskimi i
nieżydowskimi byłymi niewolnikami III Rzeszy.
Gdyby uwierzyć „przedsiębiorstwu
holokaust", to de facto żyje dziś więcej byłych żydowskich robotników
przymusowych niż pół wieku temu. Jak napisał Sir Walter Scott, „Jakąż to
zagmatwaną sieć pleciemy, gdy zaczniemy oszukiwać". Gdy „przedsiębiorstwo
holokaust" żongluje liczbami, żeby podbić wysokość roszczeń o
odszkodowania, antysemici ochoczo drwią z „żydowskich kłamców", którzy
„frymarczą" nawet swymi zmarłymi. Co więcej, żonglując tymi liczbami
„przedsiębiorstwo holokaust", jeśli nawet nie celowo, wybiela hitlerowców.
Raul Hilberg, czołowy ekspert od historii hitlerowskiego holokaustu, ocenia
liczbę zamordowanych Żydów na 5,1 mln.74
Toteż gdyby żyło dziś jeszcze 135
tys. byłych żydowskich robotników przymusowych, to około 600 tys. musiałoby
przeżyć wojnę. Jest to około pół miliona więcej, niż podają autorytatywne
szacunki. Wtedy trzeba by odjąć te pół miliona od 5,1 mln zamordowanych. A
wówczas nie tylko nie da się utrzymać liczby „6 milionów", ale cyfry
podawane przez „przedsiębiorstwo holokaust" gwałtownie zbliżają się do
tych, przy których obstają negujący holokaust.
Zauważmy, że jeden z hitlerowskich
przywódców, Heinrich Himmler, szacował łączną populacje obozów w styczniu 1945
na nieco ponad 700 tys. i że według Friedlandera około jedna trzecia z tej
liczby została do maja zamordowana.
Toteż jeśli Żydzi stanowili tylko 20
proc. populacji ocalałych z obozów i, jak twierdzi „przedsiębiorstwo
holokaust", 600 tys. żydowskich więźniów przeżyło wojnę, to wówczas łączna
liczba ocalałych więźniów musiałaby wynosić pełne 3 miliony.
W myśl rachub „przedsiębiorstwa
holokaust" warunki w obozie koncentracyjnym musiały być całkiem znośne;
wypadałoby wręcz zakładać, że wskaźnik urodzin był tam bardzo wysoki, a
śmiertelności bardzo niski.75 Powszechnie twierdzi się, że „ostateczne
rozwiązanie" było wyjątkowo skuteczną, zorganizowaną na zasadzie taśmowej,
przemysłową eksterminacją.76 Lecz jeśli, jak sugeruje „przedsiębiorstwo
holokaust", setki tysięcy Żydów przeżyło, to „ostateczne rozwiązanie"
nie mogło być przecież aż tak skuteczne. Musiało więc być czymś przypadkowym i
dorywczym — tak właśnie jak twierdzą negujący holokaust. Les extremes se
touchent.
Raul Hilberg podkreślił w niedawnym
wywiadzie, że liczby mają znaczenie dla zrozumienia hitlerowskiego holokaustu.
Tymczasem podawane przez Konferencję Roszczeniową zmienione liczby radykalnie
kwestionują jej własne pojmowanie holokaustu. Według zajmowanego przez
Konferencję Roszczeniową podczas negocjacji z Niemcami „oficjalnego
stanowiska" w sprawie pracy niewolniczej: Praca niewolnicza była jedną z
trzech głównych metod wykorzystywanych przez hitlerowców do mordowania Żydów —
dwoma pozostałymi były zastrzelenie i zagazowanie. Jednym z celów pracy
niewolniczej było wycieńczenie poszczególnych osób pracą na śmierć. [...]
Termin „niewolniczy" jest w tym
kontekście nieprecyzyjny. Generalnie bowiem właścicielom niewolników zależało
na utrzymaniu niewolników przy życiu i w dobrej kondycji. Jednak hitlerowski
plan dla „niewolników" zakładał wykorzystanie ich potencjału roboczego, a
następnie ich eksterminację. Oprócz negujących holokaust, nikt dotąd nie
kwestionował, że hitlerowcy przeznaczyli niewolniczym robotnikom ten straszliwy
los. Toteż jak pogodzić te ustalone fakty z twierdzeniem, że setki tysięcy
żydowskich robotników przeżyło obozy? Czyż Konferencja Roszczeniowa nie zrobiła
wyłomu w murze oddzielającym upiorną prawdę o hitlerowskim holokauście od
negacji holokaustu?77
W całostronicowym ogłoszeniu
zamieszczonym w „New York Times" luminarze „przedsiębiorstwa
holokaust", tacy jak Elie Wiesel, rabin Marvin Hier i Steven T. Katz,
potępili „negowanie holokaustu przez Syrię". Ogłoszenie krytykowało
komentarz redakcyjny oficjalnego syryjskiego dziennika rządowego, w którym
twierdzono, że Izrael „zmyśla historie o holokauście", żeby „otrzymać
więcej pieniędzy od Niemiec i innych zachodnich instytucji". Niestety,
syryjskie oskarżenie jest prawdą. Ironia jednak polega na tym — na co nie
zwrócili uwagi ani syryjski rząd, ani autorzy ogłoszenia — że już same te
historie o setkach tysięcy ocalałych stanowią rodzaj negacji holokaustu.78 Atak
na Szwajcarię i Niemcy to tylko preludium do wielkiego finału: potrząśnięcia
Europą Wschodnią. Wraz z rozpadem bloku sowieckiego otworzyły się bowiem w tym
byłym centrum europejskiego żydostwa kuszące perspektywy.
Pod świętoszkowatym płaszczykiem
troski o „znajdujące się w potrzebie ofiary holokaustu", „przedsiębiorstwo
holokaust" dąży do wyłudzenia miliardów dolarów od i tak zubożałych państw
tego regionu. Zuchwałe i bezwzględne w swym postępowaniu, stało się też głównym
podżegaczem antysemityzmu w Europie. „Przedsiębiorstwo holokaust" uzurpuje
sobie rolę wyłącznego prawowitego spadkobiercy wszystkich komunalnych i
prywatnych majątków tych, którzy zginęli w czasie hitlerowskiego holokaustu.
„Ustaliliśmy z rządem Izraela, że nie posiadające spadkobierców mienie powinno
przypaść Światowej Organizacji d/s Restytucji Żydowskiego Mienia",
powiedział Edgar Bronfman kongresowej Komisji Bankowości.
Posługując się tym „mandatem",
„przedsiębiorstwo holokaust" zażądało od państw byłego bloku sowieckiego
zwrotu wszystkich przedwojennych żydowskich majątków lub wypłacenia
odszkodowań.79 Jednak w przeciwieństwie do spraw Szwajcarii i
Niemiec, „przedsiębiorstwo holokaust" wysuwa te żądania bez nadawania im
publicznego rozgłosu. Bo wprawdzie opinia publiczna nie przejawiała dotąd
niesmaku wobec szantażowania szwajcarskich bankierów i niemieckich
przemysłowców, ale mogłaby znacznie bardziej niechętnie odebrać szantażowanie
biednych polskich chłopów. Również Żydzi, którzy stracili rodziny w czasie
hitlerowskiego holokaustu, mogliby negatywnie zareagować na machinacje
Światowej Organizacji d/s Restytucji Żydowskiego Mienia.
Występowanie w roli jedynego
spadkobiercy zgładzonych Żydów po to, by przywłaszczyć sobie ich mienie,
mogłoby łatwo zostać odebrane jako rabowanie grobów. Z drugiej zaś strony,
„przedsiębiorstwo holokaust" nie musi w tym wypadku mobilizować opinii
publicznej. Przy poparciu ze strony kluczowych przedstawicieli amerykańskich
władz może łatwo złamać opór tych i tak wyczerpanych państw Europy Wschodniej.
„Należy podkreślić, że nasze wysiłki na rzecz restytucji mienia komunalnego są
istotne dla odrodzenia i odnowienia żydowskiego życia" w Europie
Wschodniej, powiedział kongresowej komisji Stuart Eizenstat. Dążąc rzekomo do
„promocji odrodzenia" żydowskiego życia w Polsce, Światowa Organizacja d/s
Restytucji Żydowskiego Mienia żąda praw własności do ponad 6 tysięcy
przedwojennych żydowskich obiektów komunalnych, w tym obecnie wykorzystywanych
jako szkoły i szpitale.
Przedwojenna populacja Żydów w
Polsce wynosiła 3,5 min, a obecnie tylko kilka tysięcy. Czy odrodzenie
żydowskiego życia rzeczywiście wymaga, aby na każdego polskiego Żyda przypadała
jedna synagoga lub szkoła? Organizacja wysuwa również roszczenia wobec setek
tysięcy parceli w Polsce, których wartość szacuje się na dziesiątki miliardów
dolarów. „Polskie władze obawiają się", pisze „Jewish Week", że te
żądania „doprowadziłyby kraj do bankructwa". Kiedy polski Sejm
zaproponował ograniczenie wysokości odszkodowań, żeby uniknąć bankructwa, Elan
Steinberg ze Światowego Kongresu Żydów potępił projekt ustawy reprywatyzacyjnej
jako „akt jawnie antyamerykański".80
Przyciskając Polskę do muru,
adwokaci z „przedsiębiorstwa holokaust" wystąpili przeciwko niej u
sędziego Edwarda Kormana z pozwem zbiorowym o odszkodowania dla „starzejących
się i wymierających ofiar holokaustu". W pozwie tym zarzuca się powojennym
polskim władzom „kontynuowanie w ciągu ostatnich 54 lat" ludobójczej
polityki „wypędzania Żydów w celu ich wytępienia". Członkowie Rady
Miejskiej Nowego Jorku dołączyli jednogłośnie uchwaloną rezolucję wzywającą
Polskę do „przyjęcia sprawiedliwej ustawy, która zapewni całkowity zwrot mienia
ofiarom holokaustu", zaś 57 kongresmanów (na czele z kongresmanem Anthonym
Weinerem z Nowego Jorku) skierowało list do polskiego Sejmu żądający
„sprawiedliwej ustawy, która zwróci w stu procentach cale mienie i majątki
zagrabione podczas holokaustu". „Ponieważ poszkodowane osoby są z dnia na
dzień starsze, nie wolno zwlekać ze zrekompensowaniem im poniesionych strat",
stwierdza się w tym liście.81
Zeznając przed senacką komisją
bankowości, Stuart Eizenstat ubolewał nad ślimaczym tempem restytucji mienia w
Europie Wschodniej: Zwrotowi nieruchomości towarzyszą różne problemy. W
niektórych krajach, na przykład, gdy jakieś osoby lub organizacje usiłowały
odzyskać mienie, to proszono je, a czasem żądano [...] żeby pozwoliły obecnym
lokatorom pozostać na długi okres czasu i płacić czynsz według stawek
ustalonych przez państwo.82 Eizenstata szczególnie zirytował przypadek Białorusi.
Białoruś pozostaje „bardzo, bardzo daleko" w tyle, jeśli chodzi o zwrot
przedwojennych żydowskich nieruchomości, powiedział on Komisji Stosunków
Międzynarodowych Izby Reprezentantów.83 Wysokość średniej miesięcznej
pensji na Białorusi wynosi 100 dolarów. By zmusić oporne rządy do uległości,
„przedsiębiorstwo holokaust" wymachuje groźbami amerykańskich
sankcji.
Eizenstat wezwał Kongres do nadania
sprawie odszkodowań za holokaust „wysokiej rangi" i umieszczenia jej
„wśród priorytetów" na liście warunków do spełnienia przez te państwa
Europy Wschodniej, które ubiegają się o członkostwo w OECD, Światowej
Organizacji Handlu, Unii Europejskiej, NATO i Radzie Europy. „Jeśli wy im to
powiecie, to będą słuchały. [...] Będą wiedziały, co mają robić", mówił Eizenstat.
Zaś Israel Singer ze Światowego Kongresu Żydów wezwał Kongres USA do „stałego
obserwowania listy zamówień", żeby „sprawdzać", czy każde państwo
płaci jak należy. „To bardzo ważne, żeby państwa, których dotyczy ta sprawa,
rozumiały, iż ich odpowiedź [...] to jeden z kilku standardów, na podstawie
których Stany Zjednoczone dokonują oceny swych stosunków z nimi",
stwierdził kongresman Benjamin Gilman z Komisji Stosunków Międzynarodowych Izby
Reprezentantów. Avraham Hirschson, przewodniczący Komisji d/s Restytucji
izraelskiego Knessetu i przedstawiciel Izraela w Światowej Organizacji d/s
Restytucji Żydowskiego Mienia, pochwalił współudział amerykańskiego Kongresu w
tym wyłudzaniu.
Nawiązując do swych „starć" z
rumuńskim premierem, Hirschson zeznał: W połowie starcia zgłosiłem jedną uwagę
i atmosfera zupełnie uległa zmianie. Powiedziałem mu, czy wie, że za dwa dni
będę uczestniczył w przesłuchaniach w amerykańskim Kongresie. Co pan chce,
żebym im powiedział podczas przesłuchań? I atmosfera radykalnie się zmieniła.
Światowy Kongres Żydów, przestrzega jeden z adwokatów reprezentujących ofiary,
„stworzył cały przemysł żerujący na holokauście" i „ponosi winę za
przyczynianie się do [...] bardzo groźnego odradzania się antysemityzmu w
Europie."84
„Gdyby nie Stany Zjednoczone, to
bardzo niewiele lub nic nie działoby się dziś w tych sprawach", trafnie
zauważył Eizenstat w peanie wygłoszonym przed Kongresem. By uzasadnić presję
wywieraną na Europę Wschodnią, wyjaśnił on, że probierzem „zachodniej" moralności
jest „zwrot lub wypłacenie odszkodowania za niesprawiedliwie przywłaszczone
mienie prywatne i komunalne". Spełnienie tego kryterium będzie dla „nowych
demokracji" w Europie Wschodniej „współmierne z ich przejściem od
totalitaryzmu do demokracji". Eizenstat jest wysokiej rangi członkiem
amerykańskich władz i prominentnym poplecznikiem Izraela. Ale, sądząc po
analogicznych żądaniach wysuwanych przez amerykańskich Indian i Palestyńczyków,
ani Stany Zjednoczone, ani Izrael nie dokonały jeszcze takiego przejścia.85
W swych zeznaniach przed Izbą
Reprezentantów Hirschson czarował melancholicznym spektaklem dobiegających
kresu życia, „znajdujących się w potrzebie ofiar holokaustu" z Polski
przychodzących codziennie do mnie do mojego biura w Knessecie [...] błagających
o zapewnienie im zwrotu utraconych własności [...] zwrotu pozostawionych przez
nich domów, zwrotu pozostawionych przez nich sklepów.
Tymczasem, „przedsiębiorstwo
holokaust" toczy walkę na drugim froncie. Odrzucając pozorny mandat
Światowej Organizacji d/s Restytucji Żydowskiego Mienia, lokalne wspólnoty
żydowskie w Europie Wschodniej wystąpiły bowiem z własnymi roszczeniami wobec
nie posiadających spadkobierców żydowskich majątków. By jednak skorzystać na
takim roszczeniu, Żyd musi formalnie należeć do lokalnej gminy żydowskiej.
Spodziewane odrodzenie żydowskiego życia może więc stać się faktem, w miarę jak
wschodnioeuropejscy Żydzi zapuszczają swe nowo odkryte korzenie w część łupu
„przedsiębiorstwa holokaust".86
„Przedsiębiorstwo holokaust"
chełpi się przeznaczaniem pieniędzy pochodzących z odszkodowań na cele
dobroczynne na rzecz Żydów. „Wprawdzie dobroczynność to szlachetna sprawa, ale
nie powinno się na nią przeznaczać cudzych pieniędzy", zauważa jeden z
adwokatów reprezentujących rzeczywiste ofiary. Jednym z takich ulubionych celów
jest „edukacja o holokauście" — „największa zasługa naszych
wysiłków", jak twierdzi Eisenstat. Hirschson jest również twórcą
przedsięwzięcia pod nazwą „Marsz Żywych", które jest kluczowym elementem
edukacji o holokauście i które zasilają przede wszystkim pieniądze przeznaczone
na odszkodowania.
Podczas tych spektakli o
syjonistycznej inspiracji i z udziałem tysięcy aktorów żydowska młodzież z
całego świata zbiera się na terenie obozów koncentracyjnych w Polsce.
Dowiaduje się tam z pierwszej ręki o
nikczemności gojów, po czym wybawia się ją wywożąc do Izraela. „The Jerusalem
Report" tak oto opisuje jedną ze scen tego kiczu, jakim są „Marsze
Żywych": „Tak strasznie się boję, dłużej tego nie wytrzymam, chcę już być
w Izraelu", w kółko powtarza dziewczyna z Connecticut. Cała drży. [...]
Nagle jeden z jej przyjaciół rozwija wielką flagę Izraela. Oboje się nią
owijają i idą dalej. Flaga Izraela: nie wychodźcie bez niej z domu.87 W swym
wystąpieniu na Waszyngtońskiej Konferencji na temat Mienia z Czasów Holokaustu
David Harris z AJC rozwodził się o „ogromnym wpływie", jaki wywierają na
żydowską młodzież pielgrzymki do hitlerowskich obozów śmierci. „Forward"
odnotował epizod szczególnie przesycony patosem.
W artykule zatytułowanym Izraelskie
nastolatki zabawiają się ze striptizerkami po wizycie w Auschwitz, gazeta
wyjaśniła, że, zdaniem ekspertów, młodzież z kibuców „wynajęła striptizerki,
żeby rozładować przykre emocje wywołane zwiedzaniem obozu". Te same emocje
najwyraźniej dręczyły żydowskich uczniów, którzy, jak donosi „Forward",
podczas zwiedzania waszyngtońskiego Muzeum Holokaustu „szaleli, biegali i
świetnie się bawili".88 Czyż można zatem wątpić w mądrość decyzji
„przedsiębiorstwa holokaust" o wydawaniu na oświatę o holokauście
pieniędzy przeznaczonych na odszkodowania, zamiast „trwonienia ich" (Nahum
Goldmann) na ocalałych z hitlerowskich obozów śmierci?89
W styczniu 2000 r. przedstawiciele
prawie pięćdziesięciu państw, w tym premier Izraela Ehud Barak, uczestniczyli w
wielkiej konferencji na temat edukacji o holokauście. W końcowej deklaracji tej
zorganizowanej w Sztokholmie konferencji podkreślono „szczególną
odpowiedzialność" społeczności międzynarodowej za walkę z ludobójstwem,
czystkami etnicznymi, rasizmem i ksenofobią. Po konferencji szwedzki
dziennikarz zapytał Baraka o uchodźców palestyńskich. Barak odpowiedział, że w
zasadzie przeciwny jest powrotowi nawet jednego uchodźcy do Izraela. „Nie
możemy brać na siebie moralnej, prawnej lub jakiejkolwiek innej odpowiedzialności
za uchodźców." Konferencja była, oczywiście, wielkim sukcesem.90
Wydany przez Konferencje
Roszczeniową oficjalny „Poradnik dla ocalałych z holokaustu, jak załatwiać
odszkodowania i zwrot mienia" (Guide to Compensation and Restitution for
Holocaust Survivors) zawiera długą listę zajmujących się tymi sprawami
organizacji. Powstała bowiem gigantyczna, sprawnie działająca machina
biurokratyczna. Na celowniku „przedsiębiorstwa holokaust" znalazły się
firmy ubezpieczeniowe, banki, muzea, prywatne przedsiębiorstwa, lokatorzy domów
i rolnicy w niemal wszystkich państwach Europy.
Ale „znajdujące się w potrzebie
ofiary holokaustu", w których imieniu działa „przedsiębiorstwo
holokaust", skarżą się, że machina ta „zajmuje się po prostu
grabieżą". Wiele z nich wystąpiło z pozwami sądowymi przeciwko Konferencji
Roszczeniowej. Holokaust dopiero może okazać się „największą grabieżą w
dziejach ludzkości".91 Historyk Ilan Pappe pisze, że gdy Izrael po raz
pierwszy po wojnie podjął z Niemcami negocjacje o odszkodowania, minister spraw
zagranicznych Moshe Sharett zaproponował przekazanie ich części palestyńskim
uchodźcom, „aby naprawić to, co nazwano mniejszą krzywdą (tragedię
Palestyńczyków) spowodowaną przez okrutniejszą krzywdę (holokaust)".92 Nic
jednak nie wyszło z tej propozycji. Znany izraelski naukowiec z kolei
zaproponował wykorzystanie części funduszy przekazanych przez szwajcarskie
banki i niemieckie przedsiębiorstwa „na odszkodowania dla palestyńskich
uchodźców".93
Biorąc pod uwagę fakt, że umarli już
niemal wszyscy ocalali z holokaustu, jest to całkiem rozsądna propozycja. W
stylu typowym dla Światowego Kongresu Żydów, Israel Singer wystąpił 13 marca
2000 r. z „wstrząsającym oświadczeniem", że z dopiero co odtajnionych
dokumentów amerykańskich wynika, iż Austria przetrzymuje mienie Żydów z czasów
holokaustu o wartości 10 mld dol. Singer wysunął również zarzut, że
„pięćdziesiąt procent dzieł sztuki w kolekcjach amerykańskich zostało
zrabowanych Żydom".94 „Przedsiębiorstwo holokaust" najwyraźniej
dostało małpiego rozumu.
Przypisy :
1 Henry Friedlander, Darkness and Dawn in 1945: The Nazis, the Allies, and
the Survivors, w: US
2 Zob. np. Segev, Seventh Million, s. 248.
3 Lappin, Man With Two Heads, s. 48. D.D Guttenplan, The Holocaust on Trial, „Atlantic Monthly", luty 2000,
s. 62 (por. z powyższym tekstem, gdzie Lipstadt stawia znak równości między
kwestionowaniem zeznań ocalałych z holokaustu a negowaniem holokaustu).
4 Wiesel, All Rivers, s. 121-130, 139, 163-164, 201-202, 336. „Jewish
Week", wrzesień 1999, s. 17, „New York Times", 5 marca 1997.
5 Leonard Dinnerstein,
6 Daniel Ganzfried, Binjamin Wilkomirski und die verwandelte Polin,
„Weltwoche", 4 listopada 1999.
7 Marilyn B. Young, The
8 Więcej szczegółów w: Nana Sagi, German Reparations, Nowy Jork 1986, i
Ronald W. Zweig, German Reparations and the Jewish World, Boulder 1987. Oba tomy są oficjalnymi kronikami przygotowanymi na
zlecenie Konferencji Roszczeniowej.
9 W odpowiedzi na pytanie, zadane
ostatnio przez członka niemieckiego parlamentu Martina Hohmanna (CDU), rząd
niemiecki przyznał (choć w bardzo pokrętny sposób), że tylko około 15 proc.
pieniędzy przekazanych Konferencji Roszczeniowej trafiło faktycznie do
żydowskich ofiar hitlerowskich prześladowań (kontakt osobisty, 23 lutego
2000).
10 W swej oficjalnej kronice Ronald
Zweig wyraźnie przyznaje, że Konferencja Roszczeniowa naruszyła postanowienia
porozumienia: „Dopływ funduszy od Konferencji Roszczeniowej umożliwił Joint
[Distribution Committee] kontynuację w Europie programów, które w przeciwnym
razie zostałyby przerwane, a także podjęcie programów, których realizacja
byłaby niemożliwa ze względu na brak środków. Ale najpoważniejsza zmiana w
budżecie Joint, którą umożliwiły rekompensaty, polegała na skierowaniu funduszy
do krajów muzułmańskich, gdzie wydatki Joint wzrastały średnio o 68 proc. w
ciągu trzech pierwszych lat otrzymywania odszkodowań przez Konferencje
Roszczeniową. Mimo zawartych w porozumieniu z Niemcami formalnych ograniczeń co
do sposobów wykorzystywania funduszu odszkodowawczego, pieniądze przeznaczono
na najpilniejsze potrzeby. Jak zauważył Moses Leavitt (wysokiej rangi urzędnik
w Konferencji Odszkodowawczej), „Nasz budżet opierał się na hierarchii potrzeb
na terenie Izraela lub poza nim, w tym w krajach muzułmańskich. [...] Fundusze
Konferencji Roszczeniowej uważaliśmy po prostu za część ogólnego funduszu,
który przekazano nam do dyspozycji, żeby zaspokoić najpilniejsze potrzeby
żydowskie objęte zakresem naszych kompetencji" (German Reparations, s. 74).
11 Zob. np. Lorraine Adams, The Reckoning, „Washington Post Magazine",
20 kwietnia 1997, Netty C. Gross, The Old Boys Club i After Years of
Stonewalling, the Claims Conference Changes Policy, „Jerusalem Report", 15
maja 1997, 16 sierpnia 1997, Rebecca Spence, Holocaust Insurance Team Racking
Up Millions in Expenses as Survivors Wait, „Forward", 30 lipca 1999,
Yerena Dobnik, Oscar Hammerstein 's Cousin Sues German Bank Over Holocaust
Assets, „Associated Press Online", 20 listopada 1998, Hertzberg.
12 Greg B. Smith, Federal Judge OKs Holocaust Accord, „Daily News", 7
stycznia 2000. Janny Scott, Jews Tell of Holocaust Deposits, „New York
Times", 17 października 1996. Saul Kagan przeczytał część rozdziału poświeconą Konferencji Roszczeniowej,
w rękopisie ostateczna wersja uwzględnia wszystkie jego poprawki.
13 Elli Wohlgelernter, Lawyers and the Holocaust, Jerusalem Post", 6
lipca 1999.
14 Więcej szczegółów w: Tom Bower, Nazi Gold, Nowy Jork 1998, Itamar Levin,
The Last Deposit, Westport, Connecticut 1999, Gregg J. Rickman, Swiss Banks and
Jewish Souls, New Brunswick, New Jersey 1999, Isabel Vincent, Hitler's Silent
Partners, Nowy Jork 1997, Jean Ziegler, The Swiss, the Gold and the Dead, Nowy
Jork 1997. Chociaż wyraźnie skażone
antyszwajcarskim uprzedzeniem, książki te zawierają sporo użytecznych
informacji.
15 Levin, Last Deposit, rozdz. 6-7.
Wprowadzający w błąd izraelski artykuł (jego autorem był sam Levin, choć o tym
nie wspomina) zob. Hans J. Halbheer, To Our American Freinds, w:
„American Swiss Foundation Occassional Papers", b.d.w.
16 W Stanach Zjednoczonych działa
trzynaście oddziałów sześciu szwajcarskich banków. Tylko w 1994 r. banki
szwajcarskie pożyczyły amerykańskim firmom 38 mld dol. i w imieniu swych
klientów obracają one miliardami dolarów na amerykańskiej giełdzie oraz w
bankach.
17 Światowy Kongres Żydów utworzył w
1992 r. nową organizacje, World Jewish Restitution Organization (WJRO), która
rości sobie prawo do decydowania o losie mienia ocalałych z holokaustu, jeszcze
żyjących lub już nieżyjących. Kierowana przez Bronfmana, organizacja ta jest
formalnie zrzeszeniem żydowskich organizacji, wzorowanym na Konferencji
Roszczeniowej.
18 Przesłuchania przed Komisją
Bankowości, Mieszkalnictwa i Spraw Urbanizacyjnych, Senat Stanów Zjednoczonych,
23 kwietnia 1996. Bronfman broni „żydowskich interesów" w bardzo wybiórczy
sposób. Jest on głównym partnerem w interesach prawicowego niemieckiego magnata
prasowego Leo Kircha, o którym było głośno w ostatnich latach, gdyż próbował
zwolnić dziennikarza niemieckiej gazety za poparcie decyzji Sądu Najwyższego
zakazującej wieszania krzyży w szkołach publicznych.(
www.Seagram.com/company_infohistory/main.html; 01iverGehrs, Einflussausder
Dose, „Tagesspiegel", 12 września 1995).
19 Rickman, Swiss Banks, s. 50-51. Bower, Nazi Gold, s. 299-300. 109
20 Bower, Nazi Gold, s. 295
(„tuba"), s. 306-307,319. Alan Morris Schom, The Unwanted Guests, Swiss
Forced Labor Camps, 1940-1944, raport przygotowany dla Centrum Szymona
Wiesenthala, styczeń 1998 (Schom twierdzi, że „w rzeczywistości były to obozy
pracy niewolniczej"). Levin, Last Deposit, s. 158, 188. Trzeźwe podejście
do tematu szwajcarskich obozów dla uchodźców, zob. Ken Newman (red.), Swiss
Wartime Work Camps: A Collection of Eyewittness Testimonies, 1940-1945, Zurych
1999, oraz International Commission of Experts,
21 Bower, Nazi Gold, rozdz. XI, XV,
s. 8-9,42, 44, 56, 84,100,150, 219, 304. Rickman, Swiss Banks, s.
219.
22 Thomas Sancton, A Painful history, „Time", 24 lutego 1997. Przesłuchania przed Komisją Bankowości i Usług
Finansowych, Izba Reprezentantów, 25 czerwca 1997. Bower, Nazi Gold, s.
301-302. Rickman, Swiss Banks, s. 48. Levin również nie wspomina, że
Salmanovitz był Żydem (por. s. 5, 129, 135).
23 Levin, Last Deposit, s. 60.
Przesłuchania przed Komisją Bankowości i Usług Finansowych, Izba
Reprezentantów, 11 grudnia 1996 (zawierają cytat z zeznania, złożonego przez
Wiesela 16 października 1996 r. przed senacką Komisją Bankowości). Raul
Hilberg, The Destruction of the European Jews, Nowy Jork 1961,rozdz. 5.
24 Zeznania przed Komisją
Bankowości, Mieszkalnictwa i Spraw Urbanizacyjnych, Senat Stanów Zjednoczonych,
6 maja 1997.
25 Przesłuchania przed Komisją
Bankowości i Usług Finansowych, Izba Reprezentantów, 11 grudnia 1996. Smith
skarżył się prasie, że odkryte przezeń dawno temu dokumenty D'Amato przedstawił
jako dopiero co odnalezione. W przedziwnej obronie, Rickman, który zmobilizował
do udziału w przesłuchaniach sztab badaczy z Muzeum Holokaustu, odpowiedział:
„Chociaż wiedziałem o książce Smitha, zastrzegłem sobie, że jej nie czytałem,
toteż nie można mi zarzucać wykorzystywania «jego» dokumentów" (s. 113).
Vincent, Silent Partners, s. 240.
26 Bower, Nazi Gold, s. 307.
Przesłuchania przed Komisją Bankowości i Usług Finansowych, Izba
Reprezentantów, 25 czerwca 1997.
27 Rickman, Swiss Banks, s. 77.
Wyczerpująco na ten temat zob. Peter Hug i Marc Perrenoud, Assets in
28 Levin, Last Deposit, s. 93, 186.
Przesłuchania przed Komisją Bankowości i Usług Finansowych, Izba
Reprezentantów, 11 grudnia 1996. Rickman, Swiss Banks, s. 218. Bower, Nazi
Gold, s. 318 i 323. W tydzień po stworzeniu Funduszu Specjalnego „przerażony
niesłabnącą wrogością w Ameryce" (Bower) prezydent Szwajcarii ogłosił
stworzenie Fundacji Solidarności (Solidarny Foundation), która dysponując 5 mld
dol. miałaby przyczyniać się do „redukcji ubóstwa, desperacji i przemocy"
na całym świecie. Zgodę na działalność takiej fundacji musi jednak wyrazić
społeczeństwo w narodowym referendum. Ponieważ szybko pojawiły się sprzeciwy
wobec całej idei, losy fundacji pozostają dotąd w zawieszeniu.
29 Bower, Nazi Gold, s. 315. Vincent, Silent Passion, s. 211. Rickman,
Swiss Banks, s. 184 (Volcker).
30 Levin, Last Deposit, s. 187-188, 125.
31 Levin, Last Deposit, s. 218. Rickman, Swiss Banks, s. 214, 221,
223.
32 Rickman, Swiss Banks, s. 231.
33 Tamże. Rickman stosownie
zatytułował ten rozdział „Bojkoty i dyktaty".
34 Pełny tekst porozumienia — „Class Action Settlement Agreement" —
zob. Independent Committee of Eminent Persons, Report on Dormant Accounts of
Victims of Nazi Persecution in Swiss Banks, Berno 1999, Appendix 0. Poza 200 min dol. ze Specjalnego Funduszu i 1,25 mld
dol. z tytułu porozumienia o wycofaniu pozwów zbiorowych, „przedsiębiorstwo
holokaust" wydębiło jeszcze 70 mln dol. od Stanów Zjednoczonych i ich
sojuszników, w rezultacie zorganizowanej w 1997 r. w Londynie konferencji na
temat szwajcarskiego złota.
35 Na temat amerykańskiej polityki
wobec żydowskich uchodźców w tamtym okresie, zob. David S. Wyman, Paper Walls,
Nowy Jork 1985, i The Abandonment of the Jews, Nowy Jork 1984. Na temat
szwajcarskiej polityki, zob. Independent Commission of Experts,
36 Przesłuchania przed Komisją
Bankowości, Mieszkalnictwa i Spraw Urbanizacyjnych, Senat Stanów Zjednoczonych,
15 maja 1997 (Eizenstat i D'Amato). Przesłuchania przed Komisją Bankowości,
Mieszkalnictwa i Spraw Urbanizacyjnych, Senat Stanów Zjednoczonych, 23 kwietnia
1996 (Bronfman cytuje Clintona i list przywódców Kongresu). Przesłuchania przed
Komisją Bankowość i Usług Finansowych, Izba Reprezentantów, 11 grudnia 1996
(Leach). Przesłuchania przed Komisją Bankowości i Usług Finansowych, Izba
Reprezentantów, 25 czerwca 1997 (Leach). Rickman, Swiss Banks, s. 204
(Albright).
37 Podczas wielu przesłuchań w
Kongresie na temat odszkodowań za holokaust jedyny odrębny głos zabrzmiał ze
strony kongresmanki Maxine Waters z Kalifornii. Choć wyraziła ona
„tysiącprocentowe" poparcie „dla zadośćuczynienia dla wszystkich ofiar
holokaustu", to jednocześnie indagowała, ,jak zastosować taką formułę do
rozwiązania problemu pracy niewolniczej moich przodków tu, w Stanach
Zjednoczonych. Czuję się w tym miejscu bardzo dziwnie [...] nie mogąc nie myśleć,
co powinnam zrobić [...] by doprowadzić do uznania problemu pracy niewolniczej
w Stanach Zjednoczonych. [...] Społeczność Murzynów amerykańskich w zasadzie
potępiła pomysł odszkodowań jako zbyt radykalny, wielu zaś' tych [...], którzy
wytrwale próbowali wnieść ten temat pod obrady Kongresu, dosłownie
wyśmiano." Waters zaproponowała, żeby zajmującym się sprawą odszkodowań za
holokaust organom rządowym polecono również zabieganie o odszkodowania za
„krajową pracę niewolniczą". „Szanowna pani podnosi wyjątkowo doniosły
temat", odpowiedział James Leach z Komisji Bankowości Izby Reprezentantów,
„i przewodniczący weźmie to pod rozwagę. [...] Doniosłość podniesionego przez
panią tematu sięga głęboko zarówno kontekstu historycznego, jak też kontekstu
praw człowieka". Czytaj: temat niewątpliwie zostanie głęboko pogrzebany w
najdalszych zakątkach pamięci kongresowej komisji. (Przesłuchania przed Komisją
Bankowości i Usług Finansowych, Izba Reprezentantów, 9 lutego 2000). Randall
Robinson, który kieruje obecnie kampanią o odszkodowania za niewolnictwo dla
amerykańskich Murzynów, skrytykował „milczenie" władz amerykańskich w
sprawie tej grabieży, „podczas gdy zastępca sekretarza stanu Stuart Eizenstat
zajmował się zmuszaniem 16 niemieckich firm do wypłacenia rekompensat Żydom,
których wykorzystywano jako niewolników w czasie II wojny światowej". (Randall
Robinson, Compensate the Forgotten Victims of America's Slavery Holocaust, „Los
Angeles Times", 11 lutego 2000, por. Randall Robinson, The Debatę, Nowy
Jork 2000, s. 245).
38 Philip Lentz, Reparations Woes, „Crain's", 15-21 listopada 1999.
Michael Shapiro, Lawyers in Swiss Bank Seltlement Submit Bill, Outraging Jewish
Groups, „Jewish Telegraphic Agency", 23 listopada 1999. Rebecca Spence,
Hearings on Legal Fees in Swiss Bank Case, „Forward", 26 listopada 1999.
James Bone, Holocaust Survivors Protest Over Legal Fee, „The Times",
Londyn, l grudnia 1999. Devlin Barrett, Holocaust Assets, „New York Post",
2 grudnia 1999. Stewart Ain, Religious Strife Erupts in Swiss Money Fight, „Jewish
Week", 14 stycznia 2000 („polowanie"). Adam Dickter, Discord in the
Court, „Jewish Week", 21 stycznia 2000. Swiss Fund for Needy Victims of
the Holo-caust/Shoa, Overview on Finances, Payments and Pending Applications,
30 listopada 1999. Ofiary holokaustu
z Izraela nigdy nie otrzymały przeznaczonych dla nich pieniędzy ze Specjalnego
Funduszu; zob. Yair Sheleg, Surviving Israeli Bureaucracy, „Haaretz", 6 lutego
2000.
39 Burt Neuborne, Totaling the Sum of Swiss Guilt, „New York Times",
24 czerwca 1998. Przesłuchania
przed Komisją Bankowości i Usług Finansowych, Izba Reprezentantów, 11 grudnia
1996. Holocaust-Konferenz in
40 Independent Commission of Experts,
41 Przesłuchania przed Komisją
Bankowości i Usług Finansowych, Izba Reprezentantów, 11 grudnia 1996. Powołany
na świadka w charakterze eksperta, historyk z University of North Carolina
Gerhard L. Weinberg świętoszkowato zeznał, że „stanowisko władz Szwajcarii w
okresie wojny i w latach bezpośrednio po wojnie zawsze sprowadzało się do tego,
że grabież jest legalna", i że „priorytetem numer jeden" banków
szwajcarskich „było czerpanie maksymalnych zysków [...] bez względu na aspekt
prawny, moralny, przyzwoitość lub cokolwiek innego" (Przesłuchania przed
Komisją Bankowości i Usług Finansowych, Izba Reprezentantów, 25 czerwca
1997).
42 Raymond W. Baker, The Biggest Loophole in the Free-Market System,
„Washington Quarterly", jesień 1999. Chociaż wbrew amerykańskiemu prawu, spora część z 500 mld - 1 bln. dol. z
handlu narkotykami „pranych" co roku również „bezpiecznie trafia do
amerykańskich banków" (tamże).
43 Ziegler, The Swiss, rozdz. XII, por. s. 19 i 265.
44
45 Independent Committee of Eminent Persons, Report on Dormant Accounts of
Victims of Nazi Persecution in Swiss Banks, Berno 1999.
46 „Koszty zewnętrzne" kontroli
księgowej oszacowano na 200 mln dol. (Raport, s. 4, par. 17). Koszty poniesione
przez szwajcarskie banki oszacowano na dodatkowych 300 mln dol. (Swiss Federal
Banking Commission, komunikat prasowy, 6 grudnia 1999).
47 Raport, aneks 5, s. 81, par. l
(por. część l, s. 13-15, par. 4M9). 132
48 Raport, część l, s. 6, par. 22
(„nie znaleziono dowodów"); cześć l, s. 6, par. 23 (przepisy bankowe i
procenty); aneks 4, s. 58, par. 5 i aneks 5, s. 81, par. 3
(„nadzwyczajny") (por. część l, s. 15, par. 47, część l, s. 17, par. 58,
aneks 7, s. 107, par. 3 i 9).
49 The Deception of Swiss Banks, „New York Times", 7 grudnia
1999.
50 Raport, aneks 5, s. 81, par. 2.
Raport, aneks 5, s. 87-88, par. 27: „Istnieją rozmaite wyjaśnienia niedostatecznego
odniesienia się do tej kwestii we wcześniejszych raportach kontrolnych, ale do
głównych przyczyn zaliczyć należy posługiwanie się przez szwajcarskie banki
wąską definicją «uśpionych» kont; pomijanie pewnego rodzaju kont przy
kontrolach lub nie dość staranne poszukiwanie dokumentacji; zaniedbanie przez
banki kontroli kont z minimalnymi wkładami; nieuznawanie przez banki
właścicieli kont za ofiary hitlerowskiej przemocy lub prześladowań do czasu
zgłoszenia tego faktu bankom przez rodziny."
51 Raport, s. 10, par. 30
(„prawdopodobnie"); s. 20, par. 73-75 (duże prawdopodobieństwo w przypadku
25 tyś. kont). Raport, aneks 4, s. 65-67, par. 20-26 i s. 72, par. 40-43
(obecna wartość). Zgodnie z zaleceniami raportu, Swiss Federal Banking Commission
zgodziła się w marcu 2000 r. opublikować nazwiska właścicieli 25 tyś. kont
(Swiss Federal Banking Commission Follows Volcker Recommendations, komunikat
prasowy, 30 marca 2000).
52 Przesłuchania przed Komisją
Bankowości i Usług Finansowych, Izba Reprezentantów, 9 lutego 2000 (cytat z
tekstu zeznania Volckera). Por. zastrzeżenia wniesione przez Swiss Federal
Banking Commission, że „wszystkie doniesienia o ewentualnej obecnej wartości
zidentyfikowanych kont opierają się w zasadzie na przypuszczeniach" i że
„tylko w przypadku około 1200 kont [...] odnaleziono, poparte przez obecne
źródła bankowe, dowody [sic] na to, iż ich właściciele rzeczywiście byli
ofiarami holokaustu" (komunikat prasowy, 6 grudnia 1999).
53 Raport, s. 2, par. 8 (por. s. 23, par.92). Raport, aneks 5, s. A-134
(por. s.A-135).
54 Przesłuchania przed Komisją
Bankowości i Usług Finansowych, Izba Reprezentantów, 25 czerwca 1997 (cytat z
tekstu zeznań Rubina). (Więcej szczegółów, zob.
55 Przesłuchania przed Komisją
Bankowości i Usług Finansowych, Izba Reprezentantów, 25 czerwca 1997.
56 Liczba obywateli Szwajcarii
wynosiła w „stosownym okresie" 1933--1945 tylko 4 min, podczas gdy Stanów
Zjednoczonych ponad 130 min. Komisja Volckera sprawdziła każde konto otwarte,
zamknięte lub uśpione w tym okresie w każdym szwajcarskim banku.
57 Levin, Last Deposit, s. 23. Bower, Nazi Gold, s. 256. Bower uznaje to szwajcarskie żądanie za „bezsporną
retorykę". Że bezsporną, to nie ulega wątpliwości, ale dlaczego
retorykę?
58 Rickman, Swiss Banks, s.
194-195.
59 Bower, Nazi Gold, s. 350-351.
60 Więcej informacji na temat
komisji, zob. www.pcha.gov (cytat Bronfmana za komunikatem prasowym komisji z
21 listopada 1999).
61 Przesłuchania przed Komisją
Bankowości i Usług Finansowych, Izba Reprezentantów, 9 lutego 2000.
62 Levin, Last Deposit, s. 223,204. Swiss Defensive About WW II Role, w
serwisie Associated Press, 15 marca 2000. „Time", 24 lutego 1997 (Bronfman).
63 Levin, Last Deposit, s.
224.
64 Przesłuchania przed Komisją
Bankowości i Usług Finansowych, Izba Reprezentantów, 14 Września 1999.
65 Yair Sheleg, Not Even Minimum Wage, „Haaretz", 6 października 1999.
William Drozdiak, Germans Up Offer to Nazis' Slave Laborers, „Washington
Post", 18 listopada 1999. Burt Herman, Nazi Labor Talks End Without Pact,
„Forward", 20 listopada 1999. Bayer's Biggest Headache, „New York
Times", 5 października 1999. Jan Cienski, Wartime Slave-Labour Survivors'
Ads Hit Back, „National Post", 7 października 1999. Edmund L. Andrews,
Germans To Set Up $ 5.1 Billion Fund For Nazis' Slaves, „New York Times",
15 grudnia 1999. Edmund L. Andrews, Germany Accepts $5.1 Billion Accord to End
Claims of Nazi Slave Workers, „New York Times", 18 grudnia 1999. Allan
Hall, Slave Labour List Names 255 German Companies, „The Times" (Londyn),
9 grudnia 1999. Przesłuchania
przed Komisją Bankowości i Usług Finansowych, Izba Reprezentantów, 9 lutego
2000 (cytat z zeznania Eizenstata).
67 Zweig, German Reparations and the Jewish World, s. 98, por. s. 25.
68 Conference on Jewish Material Claims Against
69 Przesłuchania przed Komisją
Bankowości i Usług Finansowych, Izba Reprezentantów, 9 lutego 2000. Yair Sheleg,
Staking a Claim to Jewish Claims, „Haaretz", 31 marca 2000.
70 Henry Friedlander, Darkness and Dawn in 1945: The Nazis, the Allies, and
the Survivors, w: US
71 Stuart Eizenstat, konferencja
prasowa w Departamencie Stanu, 12 maja 1999.
72 Zob. „uwagi" Eizenstata na
dorocznej sesji Konferencji Roszczeniowej, Nowy Jork 14 lipca 1999.
73 Toby Axelrod, $ 5.2 Billion Slave-Labor Deal Only the Start, „Jewish
Bulletin", 12 grudnia 1999 (z powołaniem na Jewish Telegraphic
Agency).
74 Hilberg, The Destruction, 1985, rozdz. III, aneks B.
75 W wywiadzie dla „Die Berliner
Zeitung" podałem w wątpliwość, cytując Friedlandera, wysuniętą przez
Konferencję Roszczeniową liczbę 135 tyś. W odpowiedzi Konferencja Roszczeniowa
oschle oznajmiła, że liczba 135 tys. „oparta jest na najlepszych oraz
najbardziej wiarygodnych źródłach i dlatego jest prawidłowa". Żadnego
jednak z tych rzekomych źródeł nie zidentyfikowano. (Die Ausbeutung judischen
Leidens, „Berliner Zeitung", 29-30 stycznia 2000; Gegendarstellung der
Jewish Claims Conference, „Berliner Zeitung", l lutego 2000. W odpowiedzi
na moją krytykę w wywiadzie opublikowanym przez „Der Tagesspiegel",
Konferencja Roszczeniowa stwierdziła, że wojnę przeżyło około 700 tys. żydowskich
robotników przymusowych, z tego 350-400 tys. na terytorium Rzeszy, a 300 tys. w
obozach koncentracyjnych w innych państwach. Naciskana o dostarczenie źródeł
naukowych, Konferencja Roszczeniowa z oburzeniem odmówiła. Dość powiedzieć, że
liczby te nie znajdują potwierdzenia w żadnym znanym opracowaniu naukowym na
ten temat. (Eva Schweitzer, Entschadigung fur Zwangsarbeiter,
„Tagesspiegel", 6 marca 2000).
76 Hilberg zauważa, że „nigdy
wcześniej w historii ludzi nie zabijano na zasadzie taśmowej." (Destruction,
rozdz. III, s. 863). Klasyczne opracowanie na ten temat to Modernity and the
Holocaust Zygmunta Baumana.
77 Guttenplan, Holocaust on Trial (Hilberg). Conference on Jewish Material
Claims Against Germany, „Position Paper — Slave Labor", 15 czerwca 1999.
78 We Condemn
79 Przesłuchania przed Komisją
Bankowości i Usług Finansowych, Izba Reprezentantów, 11 grudnia 1996. J. D.
Bindenagel (red.), Proceedings, Washington Conference on Holocaust-Era Assets:
30 November-3 December 1998, US Goverment Printing Office, Waszyngton, s. 687,
700-701, 706.
80 Przesłuchania przed Komisją
Stosunków Międzynarodowych, Izba Reprezentantów, 6 sierpnia 1998.
81 Theo Garb et al. v. Republic of Poland, United States District Court,
Eastern District of New York, 18 czerwca 1999. (Pozew zbiorowy „Theo Garb i inni przeciwko Rzeczpospolitej Polskiej"
został złożony przez mecenasów Edwarda Kleina i Melvina Urbacha. Ten ostatni
jest weteranem kampanii wobec Szwajcarii i Niemiec. Do „uzupełnionego
pozwu", złożonego 2 marca 2000 r., dołączyło wielu innych adwokatów, ale
usunięto z niego niektóre najbardziej drastyczne oskarżenia przeciwko
powojennym polskim władzom.) Dear Leads NYC Council in Call to Polish
Government to Make Restitution to Victims of Holocaust Era Property Seizure,
„News From Council Member Noach Dear", 29 listopada 1999. (Cytat pochodzi z tekstu rezolucji, nr 1072, przyjętej
23 listopada 1999). „[Anthony D.] Weiner Urges Polish Government To Repatriate
Holocaust Claims", Izba Reprezentantów (komunikat prasowy, 14 października
1999). (Cytat pochodzi z komunikatu prasowego i listu, datowanego na 13
października 1999.)
82 Przesłuchania przed Komisją
Bankowości, Mieszkalnictwa i Spraw Urbanizacyjnych, Senat Stanów Zjednoczonych,
23 kwietnia 1996.
83 Przesłuchania przed Komisją
Stosunków Międzynarodowych, Izba Reprezentantów, 6 sierpnia 1998.
84 Przesłuchania przed Komisją
Stosunków Międzynarodowych, Izba Reprezentantów, 6 sierpnia 1998. Isabel
Vincent, Who Will Reap the Nazi-Era Reparations?, „National Post", 20
lutego 1999.
85 Przesłuchania przed Komisją
Stosunków Międzynarodowych, Izba Reprezentantów, 6 sierpnia 1998. Eizenstat,
pełniący obecnie funkcję honorowego wiceprzewodniczącego American Jewish
Committee, był pierwszym przewodniczącym działającego przy AJC Instytutu d/s
Stosunków Amerykańskich Żydów z Izraelem.
86 Przesłuchania przed Komisją
Stosunków Międzynarodowych, Izba Reprezentantów, 6 sierpnia 1998. Marilyn
Henry, Whose Claim I s It Anyway?, „Jerusalem Post", 4 lipca 1997.
87 Sergio Karaś, Unsettled Accounts, „Globe and Mail", l września
1998. Stuart Eizenstat, Remarks, Conference on Jewish Materiał Claims Against
Germany and Austria Annual Meeting, Nowy Jork 14 lipca 1999. Tom Sawicki, 6000
Witnesses, „Jerusalem Report", 5 maja 1994.
88
89 Zweig, German Reperations and the Jewish World, s. 118. Goldmann był założycielem Światowego Kongresu Żydów i
pierwszym przewodniczącym Konferencji Roszczeniowej.
90 Marilyn Henry, International Holocaust Education Conference Begins,
Jerusalem Post", 26 stycznia 2000. Marilyn Henry, PM: We Have No Mord
Obliga-tion to Refugees, Jerusalem Post", 27 stycznia 2000. Marilyn Henry,
Holocaust „Must Be Seared in Collective Memory",
91 Konferencja Roszczeniowa, Guide to Compensation and Restitution for
Holocaust Survivors, Nowy Jork nie dat. Vincent, Hitler's Silent Partnera, s.
302 („grabież"), por. s. 308-309. Ralf Eibl, Die Jewish Claims Conference
ringt um ihren Laumund. Nachkommen
judischer Sklaven..., „Die Welt", 8 marca 2000 (pozwy). Zarabianie na
odszkodowaniach za holokaust to temat tabu w Stanach Zjednoczonych. Na
przykład, witryna internetowa H-Holocaust (www2.h-net.msu.edu) zabroniła
zamieszczania krytycznych materiałów na ten temat, nawet jeśli poparte są one w
pełni udokumentowanymi dowodami (moja osobista korespondencja z członkiem
zarządu Richardem S. Levy, 19-21 listopada 1999).
92 Ilan Pappe, The Making of the Arab-Israeli Conflict, 1947-51, Londyn
1992, s. 268.
93 Clinton Bailey, Holocaust Funds to Palestinians May Meet Some Cost of
Compensation, „International Herald Tribune"; przedruk „Jordan
Times", 20 czerwca 1999.
94 Elli Wohlgelernter, WJC:
KONKLUZJA
Pozostał nam do rozważenia wpływ
holokaustu na amerykańskie społeczeństwo.
Tu pragnę również odwołać się do
krytycznych uwag samego Petera Novicka na ten temat. Oprócz muzeów i pomników
poświęconych holokaustowi, aż w siedemnastu stanach USA zobowiązano szkoły do
realizowania programów edukacyjnych o holokauście lub je zalecono. Ponadto w
wielu szkołach wyższych stworzono katedry studiów nad holokaustem. Praktycznie
nie ma tygodnia, żeby na lamach „The New York Times" nie opublikowano
większego artykułu związanego z holokaustem. Liczbę prac naukowych poświęconych
hitlerowskiemu „ostatecznemu rozwiązaniu" szacuje się ostrożnie na ponad
10 tysięcy.
Weźmy, dla porównania, opracowania
naukowe na temat hekatomby w Kongo. W latach 1891-1911 około 10 milionów
Afrykańczyków zginęło podczas eksploatacji przez Europejczyków kongijskich
zasobów kości słoniowej i kauczuku. Ale pierwsza i jedyna praca naukowa w
języku angielskim poświęcona bezpośrednio temu tematowi została opublikowana
dopiero dwa lata temu.1
Biorąc pod uwagę ogromną liczbę
instytucji i osób zajmujących się utrwalaniem pamięci o holokauście, nie ulega
wątpliwości, że głęboko zakorzenił się on w amerykańskim życiu. Novick wyraża
jednak wątpliwości, czy to dobrze, że tak się dzieje. Wymienia on, przede
wszystkim, wiele przykładów jawnej wulgaryzacji holokaustu. Bo rzeczywiście,
praktycznie nie ma takiej kampanii politycznej, czy to za aborcją czy przeciwko
niej, w obronie praw zwierząt albo jakiegoś stanu, w trakcie której nie
odwoływano by się do holokaustu. Krytykując wykorzystywanie holokaustu w przyziemnych
celach, Elie Wiesel ogłosił: „Nie będę uczestniczył [...] w tych wulgarnych
spektaklach."2
Niemniej jednak Novick pisze, że
najbardziej sugestywna i wysublimowana okazja do „zrobienia sobie fotki z
holokaustem" nadarzyła się w 1996 r., gdy Hillary Clinton, ostro atakowana
wówczas za rozmaite rzekome nadużycia, pojawiła się z córką Chelsea i Elie
Wieselem na galerii w Izbie Reprezentantów podczas wygłaszanego przez jej męża
dorocznego przemówienia o stanie państwa.3 W otoczeniu kamer, Hillary Clinton uznała,
że ucieczka kosowskich uchodźców przed Serbami podczas bombardowań NATO
przypominała sceny z holokaustu pokazane na filmie Lista Schindlera.
Jak zgryźliwie skonstatował jeden z
serbskich dysydentów, „Judzie, którzy uczą się historii z filmów Spielberga,
nie powinni nam mówić, jak mamy żyć".4 „Udawanie, że holokaust to
amerykańska pamięć" jest, zdaniem Novicka, moralnym nadużyciem. „Prowadzi
to bowiem do kurczenia się tych rodzajów odpowiedzialności, które spoczywają na
Amerykanach wraz ze stawianiem przez nich czoła przeszłości, teraźniejszości i
przyszłości."5 Novick zwraca tu uwagę na bardzo ważną rzecz. Jest
bowiem o wiele łatwiej potępiać zbrodnie popełnione przez innych niż osądzać
własne czyny. Prawdą jest jednak także, iż gdybyśmy tylko chcieli, to
moglibyśmy wiele dowiedzieć się o sobie na podstawie doświadczeń z czasów
nazizmu.
Teoria „objawionego
przeznaczenia" („Manifest Destiny") przewidziała niemal wszystkie
elementy ideologiczne i programowe hitlerowskiej polityki Lebensraum.
Hitler de facto wzorował swój podbój
Wschodu na amerykańskim podboju Zachodu.6
W pierwszej połowie XX w., na
przykład, większość amerykańskich stanów przyjęła przepisy o sterylizacji i na
ich podstawie poddano dziesiątki tysięcy Amerykanów przymusowej sterylizacji.
Hitlerowcy wyraźnie powoływali się na ten amerykański precedens podczas
uchwalania własnych przepisów o sterylizacji.7
Niechlubne „Ustawy
norymberskie" z 1935 r. pozbawiły Żydów praw obywatelskich i zabroniły im
wchodzenia w związki z nie-Żydami. Takiej samej prawnej dyskryminacji podlegali
Murzyni na południu Stanów Zjednoczonych, spotykała też ich o wiele większa
przemoc ze strony państwa i społeczeństwa niż Żydów w przedwojennych Niemczech.8 W
celu wyeksponowania zbrodni popełnianych za granicą Stany Zjednoczone często
odwołują się do wspomnień o holokauście. Jednakże o wiele istotniejsze jest,
kiedy to robią.
Zbrodnie popełniane przez
oficjalnych wrogów, takie jak krwawa rzeź dokonana przez Czerwonych Khmerów w
Kambodży, sowiecka inwazja na Afganistan, iracka inwazja na Kuwejt i serbskie
czystki etniczne w Kosowie, zasługują na odwołanie się do holokaustu. Natomiast
zbrodnie, za które współodpowiedzialne są Stany Zjednoczone, na to nie
zasługują. Dokładnie w czasie gdy Czerwoni Khmerzy mordowali ludność Kambodży,
popierane przez Stany Zjednoczone władze Indonezji wymordowały jedną trzecią
ludności Timoru Wschodniego.
Ale w przeciwieństwie do Kambodży,
ludobójstwo popełnione w Timorze Wschodnim nie zasłużyło na porównanie go z
holokaustem. Nie zasłużyło nawet na obszerniejsze relacje w mediach.9
Podczas gdy Związek Radziecki
dopuszczał się, jak to ujęło Centrum Szymona Wiesenthala, „kolejnego
ludobójstwa" w Afganistanie, wspierany przez Stany Zjednoczone reżim w
Gwatemali dopuścił się tego, co „Gwatemalska Komisja Prawdy" nazwała
ostatnio „ludobójstwem" wobec rdzennej ludności Majów.
Prezydent Reagan odrzucił oskarżenia
wysuwane przeciwko gwatemalskim władzom jako „wymysły". Centrum Szymona
Wiesenthala przyznało doroczną nagrodę za działalność humanitarną pani Jeane
Kirkpatrick, wyróżniając ją w ten sposób za to, że była w administracji Reagana
główną apologetką zbrodni popełnianych w Ameryce Środkowej.10 Przed ceremonią
wręczenia nagrody usiłowano dyskretnie wyperswadować Szymonowi Wiesenthalowi, żeby
ponownie przemyślał tę decyzję. Wiesenthal odmówił. Z kolei Elie Wiesela
nieoficjalnie proszono, żeby wpłynął na władze Izraela, które byty głównym
dostawcą uzbrojenia dla gwatemalskich rzeźników. On też odmówił.
Administracja prezydenta Cartera
odwoływała się do pamięci o holokauście, gdy poszukiwała schronienia dla
wietnamskich uchodźców uciekających przed komunistycznym reżimem. Ale
administracja prezydenta Clintona zapomniała o holokauście, gdy zmuszała do
powrotu na wyspę haitańskich uchodźców uciekających przed wspieranymi przez
Stany Zjednoczone szwadronami śmierci." Do holokaustu często gęsto
odwoływano się, gdy pod kierunkiem Stanów Zjednoczonych NATO przystąpiło wiosną
1999 r. do bombardowania Serbii. Jak już wspomniałem, Daniel Goldhagen porównał
serbskie zbrodnie w Kosowie do „ostatecznego rozwiązania", zaś Elie Wiesel
jeździł, z błogosławieństwem prezydenta Clintona, po obozach dla kosowskich
uchodźców w Macedonii i Albanii.
Jednak zanim jeszcze Wiesel zaczął
ronić łzy nad kosowskimi Albańczykami, popierany przez Stany Zjednoczone reżim
indonezyjski wznowił to, czego nie dokończył w latach siedemdziesiątych, i znów
zaczął masakrować ludność Timoru Wschodniego. Ale w tym wypadku zupełnie
zapomniano o holokauście i administracja Clintona bez skrupułów przyzwalała na
rozlew krwi. Jak wyjaśnił jeden z zachodnich dyplomatów, „liczy się Indonezja,
a nie Timor Wschodni".12 Novick wskazuje na bierny współudział Stanów
Zjednoczonych w spadających na ludzi okropnościach, które wprawdzie pod wieloma
wzlędami są odmienne, ale mimo to porównywalne skalą do hitlerowskiego
ludobójstwa. Przypominając, na przykład, o milionie dzieci uśmierconych przez
„ostateczne rozwiązanie", Novick zauważa, że amerykańscy prezydenci, poza
wyrażaniem ubolewania, robią niewiele więcej, podczas gdy na całym świecie
znacznie większa liczba dzieci co roku „umiera z głodu i od chorób, które można
leczyć".13
Można by też przyjrzeć się istotnemu
w tym kontekście przypadkowi aktywnego współudziału Stanów Zjednoczonych. Po
spustoszeniu, przez dowodzoną przez nie koalicję, Iraku w 1991 r, co miało na
celu ukaranie „Sadama-Hitlera", Stany Zjednoczone i Wielka Brytania
zmusiły ONZ do zastosowania morderczych sankcji wobec tego nieszczęsnego kraju.
Chodziło o odsunięcie Sadama od władzy. Ale, jak podczas hitlerowskiego
holokaustu, w Iraku zmarło najprawdopodobniej około miliona dzieci.14
Pytana w telewizji o te przerażające ofiary śmiertelne w Iraku, sekretarz stanu
Madeleine Albright odparła, że „cel jest tego wart".Novick twierdzi, że „ekstremalność
holokaustu poważnie ogranicza możliwość wyciągnięcia nauk do zastosowania we
współczesnym świecie". Będąc „kulminacją przemocy i okrucieństwa",
powoduje on „trywializację zbrodni o mniejszych rozmiarach".15 Ale
mimo to hitlerowski holokaust może również uczulać nas na te niegodziwości. Z
perspektywy Auschwitz, to co kiedyś uważano za rzecz naturalną — na przykład
fanatyzm — nie może już nią dłużej być.16
Tak po prawdzie, to hitlerowski
holokaust zdyskredytował teorię rasową, która była bardzo popularnym elementem
amerykańskiego życia intelektualnego przed II wojną światową.17 Dla
tych, którzy oddani są sprawie ulepszania ludzkości, występowanie zła nie
stanowi powodu do rezygnacji z porównań, lecz wręcz przeciwnie. Pod koniec XIX
wieku niewolnictwo zajmowało niemal takie samo miejsce w świecie moralności,
jakie dziś zajmuje hitlerowski holokaust. Często też odwoływano się do
niewolnictwa, by zilustrować zło nie w pełni dostrzegane. John Stuart Mili
porównywał do niewolnictwa położenie kobiet w tej najświętszej wiktoriańskiej
instytucji, jaką była rodzina. Odważa się on nawet twierdzić, że w swych
głównych aspektach jest ono nawet gorsze od niewolnictwa. „Nie ma co udawać, że
żony są traktowane lepiej niż niewolnicy."18 Tylko
ci, którzy wykorzystują kulminację zła nie w charakterze moralnego drogowskazu,
lecz jako broń ideologiczną, wzdragają się przed tego rodzaju analogiami. „Nie
porównuj" — oto motto moralnych szantażystów.19
Amerykańskie organizacje żydowskie
wykorzystują hitlerowski holokaust do odpierania krytyki wobec Izraela i dla
swych moralnie podejrzanych celów. Ich realizacja postawiła Izrael i
amerykańskich Żydów w podobnym położeniu: losy obu zawisły teraz na cienkiej
nici biegnącej do amerykańkiej elity rządzącej. Gdyby elita ta kiedykolwiek
uznała, że Izrael to kula u nogi lub że amerykańscy Żydzi są bezużyteczni,
wówczas nić ta może zostać przecięta. Jest to oczywiście tylko spekulacja —
może nazbyt alarmistyczna, a może nie. Gdyby jednak do czegoś takiego miało
dojść, to przewidzenie zachowania się amerykańskich elit żydowskich jest
banalnie łatwe. Gdyby Izrael popadł u Stanów Zjednoczonych w niełaskę, to wielu
z tych przywódców, którzy go teraz tak zażarcie bronią, równie odważnie
wyrażałoby swoje niezadowolenie z państwa żydowskiego i ostro krytykowałoby
amerykańskich Żydów za uczynienie z Izraela swej religii. Gdyby zaś
amerykańskie koła rządzące postanowiły zrobić z Żydów kozła ofiarnego, to nie
byłoby w tym nic dziwnego, jeśli amerykańscy przywódcy żydowscy postąpiliby
dokładnie tak jak ich poprzednicy w czasie hitlerowskiego holokaustu. „Nie
spodziewaliśmy się, że Niemcy wykorzystają element żydowski i że Żydzi będą
prowadzili Żydów na śmierć", zauważył kiedyś Yitzhak Zuckerman, jeden z
organizatorów powstania w warszawskim getcie.20
Obawiano się bowiem, że spowoduje to
uspokojenie sumienia.21 Bez względu jednak na to, czy obawy te były wówczas
słuszne, dziś nie są one już przekonujące. Straszliwe rozmiary hitlerowskiego
„ostatecznego rozwiązania" są już powszechnie znane. I czyż
„normalna" historia ludzkości nie roi się od przerażających rozdziałów
ludzkiego okrucieństwa? Zbrodnia nie musi być nienormalna, by nie można było
jej odpokutować. Współczesne wyzwanie polega na tym, żeby ponownie uczynić z
hitlerowskiego holokaustu normalny obiekt badań. Tylko wówczas może on być dla
nas prawdziwą lekcją. Nienormalność hitlerowskiego holokaustu nie wynika z
faktu, że do niego doszło, lecz z tego, że z wykorzystywania go uczyniono
przemysł. „Przedsiębiorstwo holokaust" zawsze było bankrutem. Pozostaje
tylko otwarcie się do tego przyznać. Już dawno nadszedł czas, żeby zamknąć ten
interes. Najszlachetniejszy gest wobec tych, którzy zginęli, powinien polegać
na tym, żebyśmy zachowywali ich w pamięci, uczyli się z ich cierpień i pozwolili
im w końcu spoczywać w pokoju.
* * *
W czasie toczącej się w latach
osiemdziesiątych publicznej debaty wielu znanych niemieckich i innych naukowców
wypowiedziało się przeciwko uznaniu zbrodni nazizmu za „normalność".
Przypisy :
1 Adam Hochschild, King Leopold's Ghost,
2 Wiesel, Against Silence, t. III, s. 190, por. 1.1, s. 186, t. II, s. 82,
t. III, s. 242. Wiesel, And the Sea, s. 18.
3 Novick, The Holocaust, s. 230-231. 4 „New York Times", 25 maja
1999.
4 “New York Times” , 25 maja 1999
5 Novick, The Holocaust s. 15.
6 John Toland, Adolf Hitler,
7 Zob. np. Stefan Kuhl, The Nazi Connections,
8 Zob. np. Leon F. Litwack, Trouble in MM,
9 Zob. np. Edward Herman i Noam Chomsky, The Political Economy of Human
Rights, 1.1: The
10 „Response", marzec 1983 i
styczeń 1986.
11 Noam Chomsky, Turning the Tide,
Boston 1985, s. 36 (cytat z wywiadu Wiesela dla prasy izraelskiej). Berenbaum,
World Must Know, s. 3.
12 „Financial Times", 8 września 1999.
13 Novick, The Holocaust, s. 255.
14 Zob. np. Geoff Simons, The Scourging
15 Novick, The Holocaust, s. 244, 14.
16 Zob. zwł. Chaumont, La concurrence, s. 316-318. 17 Zob. np. Carl N.
Degler, In Search of Human Nature,
18 John Stuart Mill, On the Subjection of Woman, Cambridge 1991, s.
148.
19 Jak sugeruje Michael Berenbaum,
równie wstrętne jest porównywanie z hitlerowskim holokaustem tylko po to, by
„udowodnić twierdzenie o wyjątkowości" (After Tragedy, s. 29).
20 Zuckerman, A Surplus of Memory, s. 210. 172
21 Nawiązuję tu zarówno do
„Historikerstreit", jak też opublikowanej korespondencji miedzy Saulem Friedlanderem
i Martinem Broszatem. W obu przypadkach debata skupiła się na relatywizmie
hitlerowskich zbrodni, na przykład, w sensie porównań z sowieckimi gułagami. Zob. Peter
Baldwin (red.), Reworking the Past, Richard J. Evans, In Hitler's Shadow, Nowy Jork
1989. James Knowlton i Truett Cates, For Ever in the Shadow of Hitler?,
Atlantic Highlands, New Jersey 1993, Aharon Weiss (red.), Yad Vashem Studies,
t. XIX, Jerozolima 1988.
POSŁOWIE DO
WYDANIA POLSKIEGO
W rozdziale III tej książki opisałem
„podwójną grabież", jaką zajmuje się „przedsiębiorstwo holokaust"
wobec państw europejskich oraz Żydów ocalałych z hitlerowskiego ludobójstwa.
Ostatnie wydarzenia potwierdzają moją analizę. Zresztą wystarczy tylko
przyjrzeć się bliżej publicznie dostępnym dokumentom, żeby się o tym
przekonać.Pod koniec sierpnia 2000 r. Światowy Kongres Żydów ogłosił, że udało
mu się zgromadzić 9 mld dol. przeznaczonych na odszkodowania za holokaust.1
Wyłudzono je w imieniu „znajdujących
się w potrzebie ofiar holokaustu", ale Światowy Kongres Żydów utrzymuje
teraz, że pieniądze te należą do „całego narodu żydowskiego" (dyrektor
wykonawczy Światowego Kongresu Żydów, Elan Steinberg). Tak też Światowy Kongres
Żydów jest samozwańczym przedstawicielem „całego narodu żydowskiego". Niedawno
w nowojorskim hotelu Pierre odbył się wystawny bankiet, sponsorowany przez
prezesa Światowego Kongresu Żydów Edgara Bronfmana. Celebrowano na nim
utworzenie „Fundacji Narodu Żydowskiego" (Foundation of Jewish People),
która zajmować ma się finansowym wspieraniem organizacji żydowskich i „edukacji
o holokauście".
(Jeden z żydowskich krytyków takiego
„obiadu z holokaustem w tle" podał następujący scenariusz: „Ludobójstwo.
Okropna grabież. Praca niewolnicza. No to zjedzmy.")
Środki fundacji pochodzić mają z
pieniędzy „pozostałych" z niewypłaconych odszkodowań za holokaust i ich
wartość sięgać ma „prawdopodobnie miliardów dolarów" (Steinberg). Jakim
cudem Światowy Kongres Żydów już wie, że zostaną „prawdopodobnie miliardy
dolarów", gdy nikt jeszcze nie wypłacił żadnych odszkodowań ofiarom
holokaustu? Wszyscy chcieliby to wiedzieć. Zwłaszcza że nie wiadomo nawet
jeszcze, ilu poszkodowanych zakwalifikuje się do otrzymania odszkodowań. A może
„przedsiębiorstwo holokaust" wyłudziło pieniądze w imieniu „znajdujących
się w potrzebie ofiar holokaustu", z góry wiedząc, że „prawdopodobnie
miliardy" zostaną mu w kieszeni? „Przedsiębiorstwo holokaust" użalało
się, że porozumienia z Niemcami i Szwajcarią zapewniły tylko skąpe sumy na
odszkodowania dla ocalałych z holokaustu.
Trudno zatem zrozumieć, dlaczego te
„prawdopodobne miliardy dolarów" nie mogłyby zostać wykorzystane do
uzupełnienia tych odszkodowań. Jak można się było tego spodziewać, wprawiło to
samych poszkodowanych — ofiary holokaustu w rozwścieczenie. (Żadnego z nich nie
zaproszono na ceremonię utworzenia fundacji.) Kto upoważnił te organizacje do
decydowania, że zgromadzone w imieniu ofiar holokaustu „pozostałości" mają
być wydane na ich projekty zamiast na pomoc dla wszystkich ocalałych z holokaustu,
którzy muszą ponosić coraz większe wydatki na leczenie? napisano ze złością w
biuletynie wydawanym przez ofiary holokaustu.
Postawiony pod ścianą, Światowy
Kongres Żydów musiał szybko ratować twarz. Steinberg zapewnił więc, że kwota 9
mld dol. to „pewne nieporozumienie". Twierdził on też, że fundacja „nie ma
gotówki ani planów podziału funduszy" oraz że celem bankietu w hotelu
Pierre nie było celebrowanie przejęcia przez fundację pieniędzy przeznaczonych
na odszkodowania za holokaust, lecz zebranie funduszy dla fundacji. Sędziwe
ofiary holokaustu, z którymi niczego wcześniej nie skonsultowano, nie mówiąc
już o zaproszeniu ich na wystawny bankiet, urządziły pikietę pod hotelem.
Wśród honorowych gości w hotelu
Pierre znalazł się prezydent Bili Clinton, który ze wzruszeniem przypomniał, że
Stany Zjednoczone należą do czołówki „stawiających czoła okropnej
przeszłości": Byłem w rezerwatach rdzennych Amerykanów (tzn. amerykańskich
Indian) i przyznałem, że podpisane przez nas traktaty nie były ani uczciwe, ani,
w wielu wypadkach, dotrzymywane. Pojechałem do Afryki [...] i przyznałem, że
Stany Zjednoczone ponoszą odpowiedzialność za handel niewolnikami. Walka o
znalezienie istoty naszego człowieczeństwa to twardy orzech do zgryzienia.
Wśród tych przykładów „twardych orzechów do zgryzienia" rzucała się jednak
w oczy nieobecność odszkodowań w twardej walucie.2
11 września 2000 r. opublikowano
ostatecznie tekst, przygotowanego w rezultacie porozumienia ze szwajcarskimi
bankami, planu podziału odszkodowań — „Special Master' s Proposed Plan of
Allocation and Distribution of Settlement Proceeds" (dalej w skrócie: Plan
Gribetza).3 Publikacja tego planu, którego przygotowanie zajęło ponad dwa lata,
została czasowo dopasowana do gali urządzonej tegoż wieczora w hotelu Pierre, a
nie do oczekiwań „wymierających z dnia na dzień ofiar holokaustu". Burt
Neuborne, który z ramienia „przedsiębiorstwa holokaust" był czołowym
doradcą w sprawie banków szwajcarskich i „największym orędownikiem planu"
(„New York Times"), wychwalał ten dokument jako „doskonale opracowany
[...] staranny i precyzyjny".4
No cóż, mogłoby się wydawać, że
zadaje on kłam powszechnym obawom, iż żydowskie organizacje sprzeniewierzą te
pieniądze. „Forward" oczywiście doniósł, że „plan podziału [...] zakłada
przeznaczenie ponad 90 proc. szwajcarskich pieniędzy na bezpośrednie wypłaty
poszkodowanym i ich spadkobiercom". Twierdząc, że „Światowy Kongres Żydów
nigdy nie domagał się nawet centa, nigdy nie przyjmie centa i nie dotknie się
do funduszy odszkodowawczych", Elan Steinberg żarliwie zachwalał Plan
Gribetza jako „dokument nadzwyczaj przemyślany i pełen współczucia".5 Że
przemyślany, to nie ulega wątpliwości. Ale co do współczucia, to daleko mu do
niego. W szczegółach Planu Gribetza kryje się bowiem smutna prawda, że najprawdopodobniej
tylko niewielka część szwajcarskich pieniędzy zostanie bezpośrednio wypłacona
ocalałym z holokaustu i ich spadkobiercom. Zanim jednak przyjrzymy się temu
bliżej, warto zwrócić również uwagę, że Plan Gribetza zdecydowanie, choć
zapewne nieświadomie, potwierdza, iż „przedsiębiorstwo holokaust"
szantażowało Szwajcarię.6
Przypomnę, że w maju 1996 r.
szwajcarskie banki formalnie zgodziły się na poddanie się niezależnej,
szczegółowej kontroli księgowej — „najbardziej drobiazgowej kontroli w dziejach"(sędzia
Korman) — po to, by ostatecznie uregulować wszystkie roszczenia wysuwane przez
ocalałych z holokaustu i ich spadkobierców.7 Jednak zanim jeszcze komisja
kontrolna (kierowana przez Paula Volckera) zdołała się zebrać,
„przedsiębiorstwo holokaust" zaczęło nalegać na zawarcie finansowego
porozumienia. Żeby uprzedzić ustalenia Komisji Volckera, posłużono się dwoma
pretekstami: że, po pierwsze, komisja nie jest godna zaufania i że, po drugie,
znajdujące się w potrzebie ofiary holokaustu nie mogą czekać na ustalenia
komisji.
Plan Gribetza obala oba te
preteksty. W czerwcu 1997 r. Burt Neuborne przedłożył „memorandum"
usprawiedliwiające pomysł zmuszenia Szwajcarów do zawarcia porozumienia, zanim
pojawią się rezultaty prac Komisji Volckera. Wbrew wszystkim dowodom i całkiem
bezczelnie, Neuborne zakwestionował komisje jako szwajcarską inicjatywę
obliczoną na zneutralizowanie krytyki poprzez uregulowanie roszczeń w drodze
„prywatnej mediacji, sponsorowanej, opłacanej i zaplanowanej przez samych
oskarżonych", czyli szwajcarskie banki.8 Warto zwrócić uwagę, że Neuborne
uznał za przemawiający na niekorzyść szwajcarskich bankierów nawet fakt, iż
zgodzili się oni pokryć rachunek w wysokości 500 min dol. za narzuconą im
bezprecedensową kontrolę księgową.
W sierpniu 1998 r. „przedsiębiorstwu
holokaust" udało się zmusić Szwajcarów do podpisania porozumienia o
wypłacie, nie podlegającej zwrotowi, kwoty 1,25 mld dol., zanim jeszcze Komisja
Volckera zdążyła zakończyć pracę.9 Pretekstem do zawarcia takiego
porozumienia było to, że Komisja Volckera nie zasługuje na zaufanie, lecz mimo
to Plan Gribetza nie szczędzi jej pochwał i podkreśla, iż ustalenia komisji
oraz mechanizm uregulowania roszczeń (przez specjalny trybunał — „Claims
Resolution Tribunal") mają i będą miały „kluczowe znaczenie" dla
procesu dystrybucji szwajcarskich pieniędzy.10
Fakt, iż „przedsiębiorstwo
holokaust" entuzjastycznie oparło się na ustaleniach Komisji Volckera co
do mechanizmu dystrybucji szwajcarskich pieniędzy, obala wysuwany przezeń
główny argument o potrzebie zawarcia porozumienia z bankami, zanim komisja
zakończy prace.
W porozumieniu z „przedsiębiorstwem
holokaust" zmuszono Szwajcarów nie tylko do wypłacenia odszkodowań za
uśpione żydowskie konta z czasów holokaustu, ale także do „zwrotu zysków",
które „świadomie" czerpali z zagrabionego przez hitlerowców żydowskiego
mienia i pracy niewolniczej Żydów." Plan Gribetza obnaża bezpodstawność
również tych zarzutów. Stwierdza się w nim bowiem, że istniało „bardzo
niewiele, jeśli w ogóle" bezpośrednich powiązań — a tym bardziej powiązań
przynoszących bezpośrednie zyski lub dających możliwość świadomego czerpania
zysków — między Szwajcarami a zagrabionym żydowskim mieniem i pracą niewolniczą
Żydów.
W Planie Gribetza de facto nie
ukrywa się, że wszystkie te zarzuty oparto jedynie na „przypuszczeniach",
„podejrzeniach" i „prawdopodobieństwie".12 I w
końcu Szwajcaria została zmuszona też do wypłaty odszkodowań Żydom, którym
odmówiła udzielenia schronienia, gdy uciekali przed hitlerowcami. W Planie Gribetza
wyraźnie przyznaje się — i to tylko w przypisie — iż oskarżenie to ma „wątpliwą
wartość prawną".13 Ale mimo tych wszystkich spostrzerzeń Plan Gribetza z
aprobatą odnosi się do stwierdzenia, że „gdyby świat był sprawiedliwy, to
poszkodowani powinni otrzymać znacznie większe odszkodowania" niż 1,25 mld
dol. wyłudzonych od szwajcarskich banków.14 Poza zarzucaniem Komisji Volckera
rzekomej stronniczości, „przedsiębiorstwo holokaust" odwoływało się do
śmiertelności ocalałych z holokaustu, by wymusić na Szwajcarach zawarcie
porozumienia wykluczającego możliwość zwrotu im przekazanych pieniędzy.
Twierdzono więc, że najważniejszy jest jakoby czas, gdyż „znajdującym się w
potrzebie ofiarom holokaustu" zostało go już bardzo niewiele.
Ale otrzymawszy pieniądze,
„przedsiębiorstwo holokaust" nagle odkryło, że „znajdujące się w potrzebie
ofiary holokaustu" wcale tak szybko nie wymierają. Powołując się na
opracowanie przygotowane na zlecenie Konferencji Roszczeniowej, Plan Gribetza
zauważa, że „populacja ofiar nazizmu zmniejsza się o wiele wolniej, niż
początkowo myślano". W Planie utrzymuje się, że „całkiem spora liczba
żydowskich ofiar nazizmu może jeszcze pozostawać przy życiu przez co najmniej
kolejnych 20 lat i że za 30-35 lat" — czyli po blisko dziewięćdziesięciu
latach od zakończenia II wojny światowej — „żyć będą jeszcze dziesiątki tysięcy
żydowskich ofiar nazizmu".15
Biorąc pod uwagę dotychczasowy
dorobek „przedsiębiorstwa holokaust", nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby
za jakiś czas posłużyło się ono tym stwierdzeniem, by domagać się od Europy
kolejnych odszkodowań. Tymczasem zaś stwierdzenie to już służy za pretekst do
opóźniania wypłat odszkodowań. Plan Gribetza zaleca bowiem, żeby wypłaty
rozłożono w czasie na mniejsze raty, ponieważ „niewłaściwe byłoby rozbudzanie
nadmiernych oczekiwań wśród znajdujących się w potrzebie ofiar holokaustu, co
mogłoby doprowadzić do wyczerpania funduszy i pomocy".16 Gdy
była rozpatrywana sprawa banków szwajcarskich, „przedsiębiorstwo
holokaust" utrzymywało, iż średnia wieku ocalałego z holokaustu wynosi 73
lata w Izraelu i 80 lat w innych krajach świata. Przeciętna długość życia w
trzech krajach, w których mieszka obecnie największa liczba ocalałych z
holokaustu, sięga obecnie od 60 lat (na terenie byłego Związku Radzieckiego) po
77 lat (w Stanach Zjednoczonych i Izraelu).17
Nieodparcie nasuwa się tu pytanie,
jakim cudem dziesiątki tysięcy ocalałych z holokaustu mają pozostawać przy
życiu za 35 lat.
Częściowa odpowiedź kryje się w tym,
że „przedsiębiorstwo holokaust" ponownie zmodyfikowało definicję
„ocalałego z holokaustu". Jednym z powodów tego stosunkowo wolniejszego
spadku populacji (ocalałych z holokaustu) jest ustalenie, że przy zastosowaniu
szerszej definicji żyje o wiele więcej stosunkowo młodszych ofiar nazizmu, niż
wcześniej szacowano, zauważa się we wspomnianym powyżej opracowaniu Konferencji
Roszczeniowej.18 Zupełnie jak w czasach inflacji w Republice
Weimarskiej, Plan Gribetza ustala liczbę żyjących jeszcze ofiar holokaustu na
prawie milion — co stanowi czterokrotny wzrost w porównaniu z już i tak
szokującą liczbą 250 tys. podaną w czasie, gdy atakowano Szwajcarię.19
Żeby uzasadnić tę demograficzną
żonglerkę, Plan Gribetza uznaje teraz za ocalałego z holokaustu każdego
rosyjskiego Żyda, który przeżył II wojnę światową.20 Tak
więc rosyjscy Żydzi, którzy zdołali uciec przed hitlerowcami lub służyli w
Armii Czerwonej, zaliczają się teraz do ocalałych z holokaustu, gdyż gdyby ich
złapano, groziły im tortury i śmierć.21 Ale jeśli nawet przyjąć, dla
świętego spokoju, tę osobliwą definicję ocalałego z holokaustu, to z kolei nie
za bardzo wiadomo, dlaczego również sowieccy funkcjonariusze, którzy zdołali
uciec przed nadciągającymi hitlerowcami, lub nie-Żydzi służący w Armii
Czerwonej nie zaliczają się do ocalałych z holokaustu. Przecież im też, w razie
złapania, groziły tortury i śmierć.
W Planie Gribetza wspomina się, że
jednego z amerykańskich żołnierzy narodowości żydowskiej, którego złapali
hitlerowcy, osadzono w obozie koncentracyjnym.22 Czy zatem każdy amerykański
żołnierz żydowskiego pochodzenia, który walczył podczas II wojny światowej, nie
powinien zaliczać się do ocalałych z holokaustu? Takich możliwości jest jeszcze
mnóstwo. Występując w obronie zawartych w Planie Gribetza demograficznych
prognoz dotyczących liczby ocalałych z holokaustu, jeden z historyków
pracujących w British Imperiał War Museum wyjaśnił, że „w szerszym sensie"
za ofiary holokaustu „można uznać drugie i nawet trzecie pokolenie, ponieważ
mogą one cierpieć na psychiczne zaburzenia".23 Tylko
czekać, jak „przedsiębiorstwo holokaust" przywróci do łask, jako ofiarę
holokaustu, Binjamina Wiłkomirskiego, ponieważ — jak uznał Israel Gutman,
dyrektor Yad Vashem —jego „ból jest autentyczny".
Modyfikacja definicji i zawyżanie
liczby żyjących ofiar holokaustu służy „przedsiębiorstwu holokaust" do
wielu celów. Nie tylko bowiem usprawiedliwia wyłudzanie pieniędzy od państw
europejskich, lecz również ograbianie samych ofiar holokaustu. Od dawna błagają
oni Konferencje Roszczeniową, żeby cześć odszkodowawczych funduszy przeznaczyła
na program ubezpieczeń zdrowotnych. Wspominając o tej „rozsądnej"
propozycji w przypisie, Plan Gribetza ubolewa jednak, że odszkodowań
wypłaconych przez Szwajcarów „nie wystarczyłoby" na zapewnienie
ubezpieczeń zdrowotnych „ponad 800 tysiącom" ocalałych z holokaustu.24 · * *
·
Plan Gribetza przyznaje, poza bardzo
niewielką sumą, pieniądze wypłacone przez Szwajcarów tylko żydowskim ofiarom
hitlerowskiego holokaustu. Mimo iż porozumienie ze Szwajcarią formalnie
dotyczyło „każdej ofiary lub obiektu nazistowskich prześladowań". Jednak
to pozornie szerokie i „politycznie poprawne" określenie jest de facto
słownym wybiegiem obliczonym na wykluczenie większości nieżydowskich ofiar.
Plan w arbitralny sposób definiuje pojęcie „ofiary lub obiektu nazistowskich
prześladowań" jako obejmujące tylko Żydów, Cyganów, Świadków Jehowy,
homoseksualistów i inwalidów lub kaleki.
Nigdy natomiast nie wyjaśniono,
dlaczego wykluczono innych prześladowanych ze względów politycznych (np.
komunistów lub socjalistów), bądź też etnicznych (np. Polaków lub
Białorusinów). Są to, liczbowo, o wiele większe grupy ofiar. Natomiast grupy
uznane w Planie Gribetza za „ofiary lub obiekty nazistowskich
prześladowań", są, oprócz Żydów, znacznie mniejsze. Praktyczny wymiar Planu
Gribetza sprowadza się więc do tego, żeby niemal wszystkie pieniądze trafiły do
Żydów. Dlatego obejmuje on tylko 170 tyś. byłych żydowskich robotników
zmuszanych do pracy niewolniczej, zaś z łącznej liczby miliona tego rodzaju
nieżydowskich robotników uznaje tylko 30 tys. za godne zaliczenia do „ofiar lub
obiektów nazistowskich prześladowań".
Na tej samej zasadzie Plan Gribetza
przyznaje 90 mln dol. żydowskim ofiarom hitlerowskiej grabieży, ale tylko 10
mln dol. ofiarom nieżydowskim. Podział taki częściowo uzasadniony jest faktem,
że analogiczne proporcje zastosowano przy podpisywaniu poprzednich porozumień
odszkodowawczych. Niemniej jednak, w Planie Gribetza przyznaje się, iż
nieżydowskie ofiary otrzymały w przeszłości nieproporcjonalnie mniejszą cześć
odszkodowań. Czyż zatem Plan nie powinien wyrównać zaszłych dysproporcji,
zamiast je utrwalać?25 Z przekazanej przez Szwajcarów kwoty 1,25 mld dol.
Plan Gribetza przeznacza 800 mln dol. na zaspokojenie roszczeń dotyczących
uśpionych kont z czasów holokaustu. Tekst planu, aneksy i tabele to kilkaset
stron, plus ponad tysiąc przypisów.
Ale najdziwniejsze jest to, że w
Planie Gribetza nie podejmuje się żadnej próby przekonującego uzasadnienia,
dlaczego na ten cel przeznaczono aż taką kwotę. Stwierdza się w nim jedynie, że
w oparciu o analizę raportu Komisji Volckera i sądowej aprobaty ugody, a także
po konsultacjach z przedstawicielami Komisji Volckera, autor Planu szacuje
wartość wszystkich kont bankowych, podlegających roszczeniom, na około 800 min
dol.26 Szacunek ten wydaje się jednak mocno zawyżony. Faktyczna suma odszkodowań
za uśpione konta stanowić najprawdopodobniej będzie tylko ułamek kwoty 800 mln
dol.27 „Reszta" — czyli to co pozostanie z 800 mln dol. po uregulowaniu
wszystkich uzasadnionych roszczeń — ma być jakoby bezpośrednio rozdzielona
wśród ocalałych z holokaustu lub też organizacji żydowskich zajmujących się
sprawami dotyczącymi holokaustu.28
Faktycznie jednak pozostałe
pieniądze niemal na pewno przypadną żydowskim organizacjom, nie tylko dlatego,
że „przedsiębiorstwo holokaust" będzie miało decydujący głos, lecz przede
wszystkim dlatego, iż nie wypłaci się ich jeszcze przez wiele łat, dopóki przy
życiu nie pozostanie tylko garstka ofiar holokaustu.29 Poza
800 mln dol. na odszkodowania za uśpione konta, Plan Gribetza przeznacza około
400 mln dol. na odszkodowania w kategoriach „zrabowanego mienia", „pracy
niewolniczej" i „uchodźców". Towarzyszy jednak temu kluczowe
zastrzeżenie, że pieniędzy nie można wypłacić, dopóki „nie wyczerpane zostaną
wszystkie procedury apelacyjne". Przyznając, że „proponowane wypłaty mogą
nie zostać zrealizowane przez jakiś czas", Plan Gribetza przytacza istotny
precedens, gdy proces apelacyjny trwał trzy i pół roku.30
Dla ofiar holokaustu w podeszłym
wieku jest to sytuacja, w której nic nie mogą zyskać, zaś „przedsiębiorstwo
holokaust" nic na tym nie traci. Wielu ocalałych z holokaustu, których
oburzył Plan Gribetza, będzie się zapewne odwoływało, ale oznacza to, że
niewielu będzie w końcu mogło zeń skorzystać, nawet gdy ich odwołania zostaną
uwzględnione...Przedsiębiorstwo holokaust", które już jest beneficjentem
Planu Gribetza, może tylko zyskać na prosesie apelacyjnym, gdyż w jego trakcie
coraz więcej pieniędzy trafi do jego kiesy wraz z wymieraniem ofiar holokaustu.
W chwili gdy procedury
apelacyjne zostaną wyczerpane, Plan Gribetza zakłada następujący podział kwoty
400 mln dol.:
1. W kategorii „zrabowanego
mienia" kwotę 90 mln dol. przeznaczono nie na bezpośrednie wypłaty dla
ofiar holokaustu, lecz dla organizacji żydowskich obsługujących żydowskie
społeczności „w szerokim sensie tego słowa". Największa porcja przypadnie
Konferencji Roszczeniowej, którą Plan Gribetza wielokrotnie chwali za
„niezrównane doświadczenie w zaspokajaniu potrzeb ofiar nazizmu".31
Kolejnych 10 min dol. Plan
przeznacza dla „Fundacji Listy Ofiar (Victim List Foundation), której celem ma
być opracowanie listy nazwisk wszystkich ofiar lub obiektów nazistowskich
prześladowań oraz rozpowszechnienie tej listy na potrzeby naukowe i dla upamiętnienia
ofiar". Plan zaleca, żeby fundacja ta zaczęła od „niezastąpionych danych
zawartych w „kwestionariuszach wstępnych dla ofiar holokaustu".32
Typowa odpowiedź w tych „niezastąpionych danych" sprowadza się do tego, iż
każda co szósta z żydowskich ofiar (71 tys. na 430 tys.) zgłosiła posiadanie
konta w szwajcarskim banku przed II wojną światową. Czy również co szósta
posiadała mercedesa i willę w Szwajcarii?
2. W kategorii „pracy
niewolniczej" każdy ze 170 tys. żyjących jeszcze byłych żydowskich robotników
niewolniczych miałby dostać symboliczne odszkodowanie w dwóch ratach: 500 dol.
po zakończeniu się procedury apelacyjnej i kolejnych „do" 500 dol., gdy
zaspokojone zostaną wszystkie roszczenia dotyczące uśpionych kont.33
Liczba 170 tys. jest, oczywiście,
znacznie zawyżona i jest mało prawdopodobne, by wielu byłych żydowskich
robotników niewolniczych doczekało wypłaty pierwszej raty, nie mówiąc już o
drugiej. Tym bardziej że podania będą rozpatrywane przez Konferencje
Roszczeniową, która —jako główny beneficjent „reszty" pozostałej po
wypłacie odszkodowań — korzystać będzie na każdym odrzuconym podaniu.
3. W kategorii „uchodźców"
kwalifikujący się poszkodowani mają otrzymać odszkodowania w wysokości od 250
do 2500 dol., w takich samych dwóch ratach jak poszkodowani z kategorii „pracy
niewolniczej".34 Z „niezastąpionych danych zawartych w
kwestionariuszach wstępnych" wynika, że około 17 tys. Żydów zgłosiło
przynależność do tej kategorii.
Najprawdopodobniej jednak tylko
niewielka cześć z nich będzie w stanie udowodnić swe roszczenia (podania
rozpatrzy Konferencja Roszczeniowa), a jeszcze mniej doczeka wypłaty
odszkodowań. Szczegółowa analiza Planu Gribetza jednoznacznie potwierdza
zarzuty wysunięte w rozdziale II tej książki. Dowodzi ona fałszywości
pretekstów, którymi posłużyło się „przedsiębiorstwo holokaust", by zmusić
szwajcarskie banki do zawarcia porozumienia. Dowodzi też, że praktycznie bardzo
niewielu ocalałych z hitlerowskiego holokaustu bezpośrednio lub w ogóle
skorzysta ze szwajcarskich pieniędzy.
Podobne analizy innych porozumień
zawartych przez „przedsiębiorstwo holokaust" przyniosłyby zapewne podobne
rezultaty. W szczegółach Planu Gribetza kryje się bowiem złotonośna żyła dla
„przedsiębiorstwa holokaust". Większość szwajcarskich pieniędzy zapewne
nie dotrze do ofiar, dopóki nie pozostanie ich tylko garstka. Gdy zaś większość
ofiar wymrze, pieniądze trafią do kiesy żydowskich organizacji. Nic zatem
dziwnego, iż „przedsiębiorstwo holokaust" tak jednogłośnie pochwaliło Plan
Gribetza.
Przypisy :
1 Zob. Joan Gralla, Holocaust Foundation Set for Restitution Funds, w
serwisie Reuters, 22 sierpnia 2000. Michael J. Jordan, Spending Restitution
Money Pits Survivors Against Groups, w serwisie Jewish Telegraphic Agency, 29
sierpnia 2000. NAHOS (The Newsletter of the National Association of Jewish
Child Holocaust Survivors), l września 2000,6 października 2000 i 6 listopada
2000. Marilyn Henry, Proposed 'Foundation for Jewish People' Has No Cash,
Jerusalem Post", 8 września 2000. Joan Gralla, Battle Brews Over Holocaust
Compensation, w serwisie Reuters, 11 września 2000. Shlomo Shamir, Government
to Set Up New Found for Holocaust Payments, „Haaretz", 12 września 2000.
Yair Sheleg, Burg Honored at Controversial NY Dinner, „Haaretz", 12
września 2000. E. J. Kessler, Hillary the Holocaust Heroine?, „New York
Post", 12 września 2000. Melissa Radler, Survivors Get Most of Commentary,
„Jewish Post", 20 września 2000.
2 Remarks by The President During Bronfman Gala, Biuro Prasowe Białego
Domu. Zob. Office of International Information Programs, US Departament of
State (http://usinfo.state.gov)
3 Plan został opracowany przez Judah Gribetza, byłego przewodniczącego
Jewish Community Relations Council of New York i obecnego członka zarządu
nowojorskiego Museum of Jewish Heritage — A Living Memoriał to the Holocaust. Gribetz został mianowany szefem („Special
Master") zespołu przygotowującego Plan przez sędziego Edwarda Kormana z
nowojorskiego Sądu Okręgowego dla Dystryktu Wschodniego. Korman rozpatrywał
pozwy zbiorowe przeciwko Szwajcarom. Pełny tekst Planu dostępny jest pod
adresem internetowym: http://www.Swissbankclaims.com. 22 listopada 2000 r.
sędzia Korman wydal postanowienie, które „przyjmuje proponowany Plan w całej
rozciągłości" („Holocaust Victim Assets Litigation" — United States
District Court for Eastern District of New York, 22 listopada 2000).
4 Alan Feuer, Bitter Fight Is Reignited On Splitting Of Reparations, „New
York Times", 21 listopada 2000. „Statement of Burt Neuborne" jest załącznikiem do Planu Gribetza.
Postanowienie sędziego Kormana (zob. powyżej przyp. 3) podkreśla kluczową role
Neuborne'a w odpieraniu krytyki Planu Gribetza. Jako główny doradca w sprawie
szwajcarskich banków, Neuborne wsławił się wydumananymi „teoriami
prawnymi", którymi posługiwało się „przedsiębiorstwo
holokaust".
5 Radler, Suvivors Get Most of Cash in Shoah Fund.
6 Znamienne jest, że Raul Hilberg,
czołowy na świecie autorytet w sprawie hitlerowskiego holokaustu, wyraźnie
oskarża Światowy Kongres Żydów o szantażowanie Szwajcarów: „Po raz pierwszy w
historii Żydzi posłużyli się bronią, której nie można określić inaczej niż
szantaż." Najwyraźniej zaniepokojony oskarżeniami o szantaż („niektórzy
mogą ulec pokusie błędnego przedstawiania porozumienia o odszkodowaniach jako
pewnego rodzaju szantażu"), Burt Neuborne wezwał sędziego Kormana do
odrzucenia wniosku o zaaprobowanie ugody ze Szwajcarami, co sędzia posłusznie
uczynił. (Holocaust Ezpert Says Swiss Banks Are Paying Too Much, w serwisie Deutsche
Presse Agentur, 28 stycznia 1999; Declaration of Burt Neuborne, Esq„ 5
listopada 1999, par. 8; Edward R. Korman, w Holocaust Victim Assets Litigation,
United States District Court for Eastern District of New York, 26 lipca 2000),
s. 23-24.
7 Holocaust Victim Assets Litigation, s. 19 (Korman).
8 Burt Neuborne, Memorandum of Law Submitted by Plaintiffs in Response to
Expert Submissions Filed by Legal Academics Retained by Defendants, United
States District Court for Eastern District of New York, 16 czerwca 1997, s. 68
(por. s. 62-64). Dalej jako:
Neuborne Memorandum.
9 Zob. Plan Gribetza, s. 12-18:
„Należy zaznaczyć, że żadna cześć z zasądzonej sumy 1,25 mld dol. nie może być
zwrócona pozwanym bankom lub innym szwajcarskim instytucjom."
10 Plan Gribetza, s. 11 („kluczowe
znaczenie"), s. 13-14, 93, 101-104.
11 Neuborne Memorandum, s. 3, 6-7,
11-12, 28-31, 34-35, 43, 47-48. Memorandum przyznaje, że banki szwajcarskie
będą ponosiły odpowiedzialność prawną, tylko jeśli „świadomie" czerpały
korzyści z niegodziwych zysków hitlerowców. „Jeśli stwierdzi się brak
informacji po stronie pozwanych banków, wówczas działania pozwanych nie mogą
stanowić podstawy do dochodzenia roszczeń z tytułu niesłusznych zysków"
(s. 34).
12 Plan Gribetza, s. 23, 29, 113-114, 118, 128, 145-148, aneks G („The
Looted Assets Class"), s. G-3, G-43, G-57, aneks H („Slave Labor Class
I"), s. H-52, H-57-58.
13 Plan Gribetza, aneks J („The Refugee Class"), s. J-26 i 85. Z ukrytej w przypisie uwagi można się dowiedzieć, że
według czołowego autorytetu, Seymoura J. Rubina, „Szwajcaria przyjęła znacznie
więcej uchodźców, w stosunku do swej populacji, niż jakikolwiek inny kraj. Dla
kontrastu, Stany Zjednoczone nie tylko odmówiły przyjęcia zdesperowanych
uchodźców ze statku St. Louis, ale też regularnie nie wypełniały nawet i tak
ograniczonych kwot imigracyjnych." (s. J-5). Zauważając, że uchodźcy,
którym odmówiono wstępu do Szwajcarii w czasie II wojny światowej, otrzymują
teraz odszkodowania, Burt Neuborne ubolewa w liście do magazynu „Nation":
„Pragnąłbym tylko, aby podobne sankcje nałożono na Stany Zjednoczone za ich
identyczną odmowę przyjęcia zdesperowanych uciekinierów przed nazistowskimi
prześladowaniami." (5 października 2000). Niezależnie od hipokryzji i
tchórzostwa, cóż powstrzymało czołowego doradcę „przedsiębiorstwa
holokaust" przed wystąpieniem z takim żądaniem?
14 Plan Gribetza, s. 89. Cytat z
wyroku sędziego Kormana ostatecznie aprobującego porozumienie ze
Szwajcarami.
15 Plan Gribetza, aneks C („Demographics of Victim or Target Groups"),
s.C-13.
16 Plan Gribetza, s. 135-136.
17 Plan Gribetza, aneks C, s. C-12, aneks F („Social Safety Nets"), s.
F-15.
18 Ukeles Associates Inc., raport nr. 3 (poprawiony), Projection of the
Population of Victims of Nazi Persecution, 2000-2040, 31 maja 2000.
19 Plan Gribetza, s. 9, aneks C, s. C-8, aneks E („Holocaust
Compensation"), s. E-89-90. Liczbą 250 tys. posługiwano się przy wypłacie pieniędzy ze „Specjalnego
Funduszu dla Znajdujących się w Potrzebie Ofiar Holokaustu", utworzonego
przez Szwajcarów w lutym 1997 r.
20 Plan Gribetza, aneks C, s. C-7, tabela 3. Plan przyznaje w przypisie, że „w byłym Związku Radzieckim jest bardzo
niewielu ocalałych z obozów koncentracyjnych, gett lub obozów pracy"
(Aneks E, s. E-56).
21 Plan Gribetza, s. 122-1233, 125, aneks E, s. E-138, aneks F, s.
F-4.
22 Plan Gribetza, aneks E, s. E-56.
23 Steve Paulsson, „Re: Survivor Article", strona internetowa: http://
www2.H-net.msu.edu
24 Plan Gribetza, s. 135. Warto
zauważyć, że liczba ocalałych z holokaustu, według pierwotnej definicji, również
uległa radykalnemu zawyżeniu w Planie Gribetza. Twierdzi się w nim, że około
170 tys. byłych żydowskich robotników niewolniczych otrzymuje obecnie renty od
Niemiec. (Plan Gribetza, aneks H [,,Slave Labor Class I"] s. H-5-6). Szacuje się, że tylko co czwarty z byłych żydowskich
robotników niewolniczych otrzymuje niemiecką rentę. Oznaczałoby to, że łączna
liczba żyjących jeszcze byłych żydowskich robotników niewolniczych sięga niemal
700 tys. i że łączna liczba żydowskich robotników niewolniczych, którzy
przeżyli wojnę, wynosiła 2,8 mln. Tymczasem w opracowaniach naukowych
przeważnie przyjmuje się liczbę żydowskich robotników niewolniczych, którzy
przeżyli wojnę, na około 100 tys., z czego żyje jeszcze może kilkadziesiąt
tysięcy.
25 Plan Gribetza, s. 7,25-27,83-84,118-119,138-139,149,154 oraz „Summary of
Major Holocaust Compensation Programs". Plan tautologicznie usprawiedliwia podział funduszy „według obecnych
danych, gdyż żydowskie ofiary stanowią obecnie największą część «ofiar lub
obiektów nazistowskich prześladowań* zdefiniowanych w porozumieniu ze
Szwajcarią" (s. 119). Żydzi tylko - dlatego stanowią „największą
cześć", ponieważ tak zdefiniowano kategorię „ofiar lub obiektów... ".
Obiekcje Cyganów wobec Planu Gribetza, zob. Romani Comments and Objections to
the Special Master's Proposed Plan of Allocation and Distribution (Ramsey Clark
i in., w: „Holocaust Victim Assets Litigation" — United States District
Court for Eastern District of New York, listopad 2000).
26 Plan Gribetza, s. 15 i
98-99.
27 Komisja Volckera zaleciła
opublikowanie nazwisk właścicieli około 25 tys. kont, o największym
prawdopodobieństwie powiązań z ofiarami hitlerowskich prześladowań. Łączna
wartość, według dzisiejszych przeliczeń, około 10 tys. z tych kont, na temat
których istnieją jakieś informacje, sięga 150--230 mln dol. Rozciągając te
szacunki na wszystkie 25 tys. kont, chodzi o łączną kwotę 375-575 mln dol. Jak
wynika z wcześniejszych doświadczeń Trybunału Rozpatrywania Roszczeń,
uzasadnione roszczenia dotyczyć będą tylko połowy z 25 tys. kont. Ponadto lista
25 tys. kont obejmuje w przeważającej większości nie konta uśpione, lecz
zamknięte, których właściciele mieli nazwiska zidentyfikowane jako nazwiska
ofiar holokaustu. Komisja Volckera doszła do wniosku, że „nie istnieją dowody
[...] celowych działań, by przeznaczyć fundusze ofiar nazistowskich
prześladowań na niewłaściwe cele". Można więc spokojnie zakładać, że
niemal wszystkie zamknięte konta z listy 25 tys. zostały rzeczywiście zamknięte
przez ich właścicieli, prawowitych spadkobierców lub inne upełnomocnione osoby
i że Trybunał Rozpatrywania Roszczeń uzna bardzo niewiele roszczeń wobec tych
zamkniętych kont. Łączna wartość uzasadnionych roszczeń wobec 25 tys. kont
będzie więc najprawdopodobniej o wiele niższa niż 188-288 mln dol., którą to
kwotę zakładano na wypadek, gdyby wszystkie konta były uśpione i połowa
roszczeń była uzasadniona. (Plan Gribetza, s. 94,96-97,106-106; Independent
Committee of Eminent Persons, Report on Dormant Accounts of Victims of Nazi
Persecution in Swiss Banks, Berno 1999, s. 13).
28 Plan Gribetza, s. 12,19-20. Na s.
12 Plan stanowi, że „pozostałość z Funduszu Odszkodowawczego zostanie
rozdzielona wśród [...] innych kategorii", czyli „zrabowanego
mienia", „pracy niewolniczej" i „uchodźców". Pieniądze
przeznaczone dla kategorii „zrabowanego mienia" nie zostaną wypłacone
bezpośrednio ocalałym z holokaustu, lecz raczej organizacjom żydowskim
zajmującym się sprawami dotyczącymi holokaustu. Na s. 19-20 Plan stanowi, że
„możliwe jest również przeznaczenie części pozostałości z Funduszu
Odszkodowawczego na niektóre projekty kulturalne, edukacyjne i upamiętniające,
które zostały zgłoszone do Planu".
29 Plan stanowi, że wyplata
pozostałości z kwoty 800 mln dol. nie może rozpocząć się, dopóki nie zostaną uregulowane
wszystkie roszczenia wobec 25 tys. kont. Załatwienie 10 tys. roszczeń
zgłoszonych wcześniej wobec innych 5600 szwajcarskich kont zajęło Trybunałowi
Rozpatrywania Roszczeń trzy lata. W Planie zakłada się, że wobec 25 tys. kont
złożonych zostanie znacznie więcej niż 80 tys. roszczeń. Ponadto Plan stanowi,
że rozpatrywanie wszystkich roszczeń polegać ma nie tylko na sprawdzeniu
opublikowanej listy 25 tys. kont, lecz milionów innych szwajcarskich kont,
które nie mają żadnego bliższego związku z ofiarami holokaustu. Toteż nawet
jeśli procedury Trybunału Rozpatrywania Roszczeń zostaną usprawnione,
sprawdzanie zasadności roszczeń zajmie wiele lat. (Plan Gribetza, s.
91,94,105-106). Plan w bardzo mglisty i skrótowy sposób odnosi się do roszczeń
spadkobierców, (s. 18-19 i aneks D [„Heirs"]).
30 Plan Gribetza, s. 16-17.
31 Plan Gribetza, s. 25-26, 120-121,119-138.
32 Plan Gribetza, s. 18,27,116,
aneks C, s. C-10, żal. 3 do aneksu C, s. 1. („Kwestionariusze wstępne"
rozprowadzono wśród „ofiar i obiektów nazistowskich prześladowań" po
zaakceptowaniu przez sędziego Kormana porozumienia ze Szwajcarami.) Potępiając
astronomiczne roszczenia „przedsiębiorstwa holokaust" wobec szwajcarskich
banków, Raul Hilberg, który jako dziecko uciekł z Austrii z rodzicami, wspominał
w opublikowanym niedawno wywiadzie: „W latach trzydziestych Żydzi byli biedni.
Moja rodzina zaliczała się do klasy średniej, ale nie mięliśmy konta bankowego
w Austrii, a co dopiero w Szwajcarii." („Berliner Zeitung", 4
września 2000).
33 Plan Gribetza, s.29-31, 154-156.
34 Plan Gribetza, s. 35-39, 172-175.
GOLDHAGEN
DLA POCZĄTKUJĄCYCH, CZYLI „SĄSIEDZI" J. T. GROSSA
Przede wszystkim nie zamierzam tu
wdawać się w kontrowersje towarzyszące tzw. sprawie Jedwabnego. Chcę natomiast
odnieść się do książki Jana T. Grossa jako typowego produktu „przedsiębiorstwa
holokaust". Twierdzę bowiem, że jej wartość naukowa jest co najmniej
wątpliwa. Chiałbym też przyjrzeć się spostrzeżeniom Grossa na temat odszkodowań
za holokaust, aby wykazać, iż jego fałszywe poglądy wspierają grabieżcze
zamiary „przedsiębiorstwa holokaust" wobec Polski.
W Ameryce popularna jest seria
książeczek, wydawanych w formie komiksów, które przybliżają czytelnikom znanych
myślicieli albo jakieś idee. Jak, na przykład, „Freud dla początkujących".
Książka Sąsiedzi Jana T. Grossa to karykatura tego rodzaju książeczek. Nie tak
dawno bowiem „przedsiębiorstwo holokaust" entuzjastycznie przyjęło opasłą,
lecz zupełnie bezwartościową książkę Daniela Goldhagena Gorliwi kaci Hitlera
(Hitler's Willing Executioners).
Książka Grossa stanowi coś w rodzaju
„Goldhagena dla początkujących". Przypominający mniej więcej Gorliwych
katów Hitlera, Sąsiedzi nacechowani są wyraźnie piętnem „przedsiębiorstwa
holokaust". Podobnie jak u Goldhagena, w Sąsiadach roi się od poważnych
wewnętrznych sprzeczności. W jednym więc miejscu Gross twierdzi, że
komunistyczne władze Polski karały Polaków, „którzy uczestniczyli w mordowaniu
Żydów", i że uciekały się nawet do stosowania tortur, żeby wymusić z
oskarżonych zeznania.1
W innym miejscu Gross utrzymuje
natomiast, że zabijanie Żydów „nie było przestępstwem, za które w stalinowskim
sądownictwie groziła surowa kara".2 W jednym miejscu Gross przypisuje
sobie odkrycie, że oprawcy posługiwali się również „prymitywnymi, archaicznymi
metodami i narzędziami zbrodni".3 Ale trzy strony dalej przytacza
cytat ze znanych, opublikowanych znacznie wcześniej wspomnień, w którym mówi
się, że oprawcy używali „wideł i kuchennych noży".4 W
celu udowodnienia swych tez Gross odwołuje się w tym samym ustępie zarówno do
Goldhagena, jak też Christophera Browninga.5 Czyżby nie wiedział, że Browning i
Goldhagen doszli do zupełnie odwrotnych wniosków?
Żeby zilustrować zażarty
antysemityzm przeciętnych Polaków w czasie wojny, Gross przytacza wspomnienia
polskiego Żyda, który jako chłopiec prześladowany był przez „gromadę kobiet,
które mogły go równie dobrze zostawić w spokoju".6
Jednak z pełnego tekstu jego zeznania, umieszczonego w przypisie, wynika, iż
Polkami tymi „nie kierowała czysta uraza lub nienawiść", lecz że po prostu
przestraszyły się, gdy żydowski chłopiec „nagle wylądował im na kolanach".7 W
swej książce Gross nazywa Jedwabne „pogromem", „krwawym pogromem" i
„morderczym pogromem"8. W dalszej części tekstu nalega jednak, iż „to, co
zdarzyło się w Jedwabnem, było ludobójstwem. Tego nie można nazwać
pogromem".9
Żeby podnieść wartość swych
badawczych ustaleń, Gross posługuje się pompatycznym językiem. W ten sposób
jego nadęta retoryka staje się śmieszną i deprecjonuje pamięć o Jedwabnem. Strony
Sąsiadów upstrzone są również absurdalnymi twierdzeniami. Gross utrzymuje więc,
że zeznania ocalałych z holokaustu stawiają cierpienia Żydów w zbyt pozytywnym
świetle. „Są to wszystko dowody wypaczone, tendencyjne: wszystkie te
opowiadania mają szczęśliwe zakończenia. Wszystkie pochodzą od tych
nielicznych, którzy mieli szczęście przeżyć."10 Czyż
zeznania Elie Wiesela lub Primo Leviego tryskają radością? Banały idą tu w
parze z dziwacznością. Gross wydumał, że nazizm „to reżim czerpiący ze złych
instynktów ludzkiej natury".
Pisząc o Polakach, którzy najpierw
kolaborowali z Sowietami, a potem z hitlerowcami, Gross dochodzi do wniosku, że
niektórzy ludzie są politycznymi oportunistami. Tłumaczy on to zjawisko „logiką
bodźców, z którymi stykamy się w totalitarnych reżimach XX wieku"."
Gross nie musiał jednak szukać daleko. Wystarczyłoby, żeby rozejrzał się wśród
swych kolegów z New York University, takich jak prof. Tony Judt, który z modnej
lewicowości przestawił się na modny antykomunizm, gdy zmienił się kierunek
wiatrów amerykańskim życiu kulturalnym.12
Książka Grossa to typowy produkt
„przedsiębiorstwa holokaust". I jak w przypadku tego rodzaju literatury,
cechuje ją przywiązanie do dwóch dogmatów: że holokaust jest zupełnie
wyjątkowym wydarzeniem historycznym i że stanowi on kulminację irracjonalnej
nienawiści gojów do Żydów. Żadnego z tych dogmatów nie da się obronić w sposób
naukowy. Ale są one użyteczne w sensie politycznym: wyjątkowość cierpień daje
Żydom prawo do wyjątkowych przywilejów moralnych, jeśli zaś' nienawiść gojów do
Żydów jest irracjonalna, to Żydzi nie ponoszą za nią żadnej odpowiedzialności.
Jest to raczej typowa książka o holokauście i dlatego, w przeciwieństwie do
historycznych prac, które piszemy na inne tematy, nie widzę tu możliwości
zamknięcia", pisze Gross na początku Sąsiadów. Jako część holokaustu,
Jedwabne jest „w swej istocie, tajemnicą".
W przeciwieństwie do zbrodni
popełnianych gdzie indziej, tu możemy postępować tylko,jakby dało się to
zrozumieć".13 Gross wielokrotnie podkreśla, że pełne zrozumienie
tego, co „rzeczywiście" stało się w Jedwabnem, zajęło mu całe cztery lata.14 W
Jedwabnem katoliccy sąsiedzi zamordowali około 1600 Żydów.
W Rwandzie plemię Hutu wymordowało
ponad pół miliona sąsiadów z plemienia Tutsi. Ale Rwandę da się zrozumieć, bo
to nie był holokaust. Kluczowa teza Gorliwych katów Hitlera sprowadza się do
tego, że irracjonalna nienawiść Niemców do Żydów — czasem „jawna", czasem
„utajona" — była główną przyczyną hitlerowskiego holokaustu. Według
Goldhagena Hitler jedynie „wyzwolił dławione antysemickie nastroje". Gross
podobnie opisuje Jedwabne. Żydzi w Jedwabnem, choć „żyli w zgodzie z
Polakami", musieli „zawsze uważać na ukrytą wrogość otaczającej ich
ludności", podsycaną przez „średniowieczne przesądy o mordzie
rytualnym".15 W lipcu 1941 r. ta ukryta wrogość nagle stała się
śmiercionośna. „Polska połowa ludności miasta zamordowała żydowską połowę"
z „Bóg wie jakich" powodów, podczas gdy rola Niemców „ograniczała się, w
zasadzie, do robienia zdjęć".16
Tak jak w przypadku Goldhagena,
również relacja Grossa rodzi mnóstwo pytań. Dlaczego, na przykład, te
zbrodnicze emocje znalazły upust w lipcu 1941 r., a nie wcześniej? Gross sam
zauważa, że „nic podobnego nie odnotowano" we współczesnej historii Polski."
Prezentując zresztą Jedwabne według formuły „przedsiębiorstwa holokaust"
—czyli jako absolutnie wyjątkowe wydarzenie, w którym goje mordują Żydów z
jakichś niewytłumaczalnych powodów — Gross wyklucza możliwość poważnego
przeanalizowania tego wydarzenia.
* * *
Choć książka Goldhagena na
krótko rozbudziła emocje w Niemczech, to jednak nie pozostawiła po sobie
jakiegoś znaczącego śladu. Niemcy już znacznie wcześniej przeszli przez
zmagania z „kwestią żydowską" i książka Goldhagena nie wniosła nic nowego.
Natomiast wygląda na to, że Polacy jeszcze nie stawili czoła swojej „kwestii
żydowskiej", i stąd książka Grossa dostarczyła nieco nowego materiału.
Jest on wprawdzie niekompletny i skażony ideologicznie, niemniej Sąsiedzi mogą
stymulować w Polsce pożyteczną i niezbędną dyskusje.
Ten stymulujący potencjał narażony
jest jednak na zmarnotrawienie ze względu na problem odszkodowań za holokaust.
Gross bowiem, zamiast zdecydowanie oddzielić kwestię antysemityzmu od kwestii
odszkodowań, łączy je ze sobą. Z błogosławieństwem Grossa, Sąsiedzi stali się
kolejnym orężem „przedsiębiorstwa holokaust" w jego dążeniu do ograbienia
Polski. Dlatego też tragedią jest, że rezultat rachunku sumienia będzie
najprawdopodobniej sprowadzał się w Polsce do odrodzenia się najgorszych
antysemickich stereotypów.
W opublikowanym niedawno artykule,
zatytułowanym Poduszka pani Marx, Gross twierdzi, że Polacy łączą jego książkę
z kwestią odszkodowań za holokaust, ponieważ „odruchowo kojarzą Żydów z
pieniędzmi".18 Tymczasem jeden z rozdziałów w Sąsiadach poświęcony
jest problemowi „Kto zagarnął mienie?" Podnoszenie przez Grossa tej sprawy
do rangi „poważnego problemu" dziwi, gdyż on sam przyznaje, że ocalali
Żydzi nie przywiązywali do niej wagi.19 Jak już wiemy, Sąsiedzi
przedstawiają Jedwabne jako niewytłumaczalne wydarzenie, w którym Polacy
wymordowali Żydów z „Bóg wie jakich" powodów.
Jednakże w rozdziale „Kto zagarnął
mienie" Gross nagle odkrywa, że „rzeczywistym motywem [...] była chęć i
nadarzająca się okazja ograbienia Żydów".20 popełniono zbrodnie o znacznie
większej skali.Tak czy inaczej, niedopowiedziana konkluzja sprowadza się do
tego, że sprawiedliwość wymaga zwrotu skradzionego mienia. W Poduszce pani Marx
Gross stawia tę sprawę bez niedomówień. Gros przypomina historię pewnej Niemki,
którą nawet pięćdziesiąt lat po wojnie dręczyło sumienie, ponieważ ciągle miała
poduszkę jakiegoś zamordowanego Żyda.21 Według Grosssa na tym polega
właśnie stojące przed Polakami wyzwanie: by pogodzić się z przeszłością —
odpokutować za Jedwabne — Polska musi zwrócić „poduszkę pani Marx". „To
tylko brak współczucia i żałoby po zamordowanych", twierdzi Gross,
sprawia, że majątkowe roszczenią żydowskich spadkobierców „stanowią tak
irytujący i drażliwy problem". Z drugiej zaś strony, „ci, którzy w końcu
opłakali los swych żydowskich współrodaków [...] rozstaną się z «poduszką pani
Marx» bez najmniejszego żalu". Wybór, przed jakim stoimy, nie jest
trudny", konkluduje Gross. Zaiste nie byłby, gdyby wszystko było aż takie
proste.
Bo przede wszystkim
„przedsiębiorstwo holokaust" nie chce tylko „poduszki pani Marx"—chce
jej całego domu. Chociaż „skala roszczeń jest potencjalnie ogromna", Gross
zapewnia, że „nikt nigdy nie wysunie roszczeń wobec większości tego, co
pozostaje w naszych rękach". Tymczasem „przedsiębiorstwo holokaust"
wysuwa roszczenia wobec setek tysięcy parceli w Polsce, których wartość szacuje
się na kilkadziesiąt miliardów dolarów. Co więcej, nawet spełnienie tych
astronomicznych żądań i tak nigdy nie przyniosłoby prawdziwego pojednania.
„Przedsiębiorstwo holokaust" nie reprezentuje bowiem ani „tych, którzy
zostali zamordowani", ani ocalałych Żydów, ani ich spadkobierców.
Jest to najzwyklejsze wyłudzanie
zakamuflowane pod sztandarem żydowskiego cierpienia. Przyjrzyjmy się ostatnim
wydarzeniom. Niemal wszystkie pieniądze wyłudzone od szwajcarskich banków nie
trafią do żydowskich ofiar, lecz do kiesy żydowskich organizacji. Z kolei na
mocy porozumienia zawartego z Niemcami „przedsiębiorstwo holokaust"
również zatrzyma dla siebie większość pieniędzy przeznaczonych dla byłych
żydowskich robotników niewolniczych. W imieniu ofiar holokaustu,
„przedsiębiorstwo holokaust" przejęło w byłych Niemczech Wschodnich
kontrolę nad zreprywatyzowanym mieniem o wartości miliardów dolarów.
Prawowici żydowscy spadkobiercy
teraz procesują się z „przedsiębiorstwem holokaust" o zwrócenie im tych
nieruchomości. Gross zachwyca się polską „radosną nową rzeczywistością", w
której amerykańscy adwokaci „pomagają" w uregulowaniu roszczeń majątkowych
ofiar holokaustu, zgodnie z literą prawa. Tymczasem nawet konserwatywny,
sprzyjający wielkiemu biznesowi dziennik „Wall Street Journal" potępia
tych samych adwokatów jako „nowych beneficjentów holokaustu".22
Gross przeciwstawia „radosną nową
rzeczywistość" Polski „bezprawiu" panującemu w czasach
komunistycznych, gdy „władza oznaczała prawo". Jednak w tej „radosnej
nowej rzeczywistości" władze Stanów Zjednoczonych jawnie uciekają się do
taktyki twardej ręki, by zmusić Polskę do ustępstw. Powtarzając ulubiony slogan
propagandowy „przedsiębiorstwa holokaust", Gross pisze, że „chodzi tu o
kwestię moralną, a nie materialną".
Tak naprawdę zaś mamy tu do
czynienia ze zwykłym chuligaństwem „przedsiębiorstwa holokaust". Gross
przekonuje, że „musimy być przygotowani" do zwrotu mienia, że „będziemy
musieli zapłacić za moralny upadek pokolenia naszych przodków", itp.
„My"? Od trzydziestu lat Gross mieszka w Stanach Zjednoczonych. Ma
amerykańskie obywatelstwo i wykłada na prestiżowym amerykańskim uniwersytecie.
Jakież to ofiary poniesie więc, gdy „przedsiębiorstwo holokaust"
doprowadzi Polskę do bankructwa? Amerykańskie władze zmuszają Polskę, żeby
wypłaciła odszkodowania za holokaust.
Ale Stany Zjednoczone nadal
przetrzymują majątki ofiar holokaustu zdeponowane w amerykańskich bankach
podczas II wojny światowej. Czyż Gross nie powinien zatem pouczać o moralności
swego obecnego rządu? Bo z pewnością Stany Zjednoczone znacznie bardziej stać
na wypłacenie rekompensat za holokaust niż Polskę. Znacznie bardziej stać je
również na zapłacenie odszkodowań ofiarom zbrodni popełnionych przez nie same
od amerykańskich Indian i Murzynów, po Wietnamczyków i Haitańczyków. Ale tego
też nie czynią. Gross poucza Polaków, że „musimy [...] stawić czoła naszej
przeszłości" i krytykuje polskich profesorów za milczenie o antysemickiej
przeszłości Polski. Tymczasem Amerykanie też jeszcze muszą rozliczyć się z
przeszłością i amerykańscy profesorowie też przemilczają popełnione przez Stany
Zjednoczone zbrodnie. Pewne jest, że amerykańskiemu profesorowi groziło
znacznie mniej kar za mówienie prawdy niż polskiemu profesorowi w czasach
komunistycznych.
Rektor New School for Social
Research— sąsiadującej z New York University, na którym wykłada Gross —
popełnił okrutne zbrodnie wojenne w Wietnamie. Czy Gross zażądał postawienia go
przed sądem? Polska obiecuje ukarać sprawców masakry w Jedwabnem. Natomiast
trudno sobie nawet wyobrazić, żeby władze amerykańskie pociągnęły do
odpowiedzialności swoich zbrodniarzy wojennych. Nie trzeba wielkiej odwagi,
żeby pouczać Polskę o moralności z Nowego Jorku.
Toteż dopóki Gross nie zastosuje
tych samych standardów, o których prawi Polakom, do swego obecnego rządu i
samego siebie, jego moralizatorstwo nie zasługuje na uwagę.
Norman G. Finkelstein czerwiec
2001
Przypisy:
1 Jan T. Gross, Neighbors: The Destruction of the Jewish Community in
2 Tamże, s. 216, przyp. 5.
3 Tamże, s. 124.
4 Tamże, s. 127.
5 Tamże, s. 120-121.
6 Tamże, s. 134.
7 Tamże, s. 241, przyp. 2.
8 Tamże, s. 77, 107, 121.
9 Thou Shalt Not Kill: Poles on Jedwabne, Wieź 2001, s. 258.
10 Neighbors, s. 141-141.
11 Tamże, s. 117.
12 Judt napisał entuzjastyczną recenzję („prawdziwie przełomowa [...] praca
wytrawnego historyka"), którą zamieszczono na okładce amerykańskiego
wydania Sąsiadów. Jak w Gorliwych katach Hitlera, angielski tekst książki
Grossa usiany jest pretensjonalnymi pseudonaukowymi sformułowaniami, w rodzaju
„historiograficzna topika", „hyperboliczna metafora", „ta
metodologiczna imperatywa wypływa z immanentnego charakteru wszystkich
dowodów", „wszystko w historii społeczeństwa jest w stosunku wzajemnym ze
wszystkim innym", itp. (s. 11,21,141,168). Drwiąc z takiej „głębi",
jakiś pisarz kiedyś zauważył: „Brzmi to jak grom, ale to tylko chrapanie".
13 Neighbors, s. 12-13,21, 132.
14 Tamże, s. 21, 140.
15 Tamże, s. 37-38, 123-124, 150.
16 Tamże, s. 9, 78, 125.
17 Tamże, s. 122.
18 „Tygodnik Powszechny", 11 lutego 2001. Gross bez wahania oskarża swych
krytyków o antysemityzm. W „Gazecie Wyborczej" potępia polskiego profesora
za wskrzeszanie „antysemickiego komunału [...] że podczas wojny Żydzi «szli na
rzeź jak barany»." (Mord „zrozumiały"?, 25-26 listopada 2000).
Tymczasem kronikarze holokaustu, w tym Emanuel Ringelblum, powszechnie stosowali
ten zwrot.
19 Neighbors, s. 105.
20 Tamże, s. 110.
21 Wszystkie cytaty, poza odrębnie
zaznaczonymi, pochodzą z artykułu Poduszka pani Marx.
22 11 kwietnia 2001.