Posłowie wszystkich kadencji Sejmu RP – w
alfabetycznej kolejności:
Tadeusz Iwiński – (SLD). Nauczyciel
akademicki. Kierował ekspedycjami naukowymi w Afryce i w świecie arabskim. Od
2001 do 2004 sekretarz stanu w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów odpowiedzialny
za sprawy międzynarodowe w rządach Leszka Millera i Marka Belski. Nie
mieszajmy społeczeństwu, które nie zna tego obszernego dokumentu, w głowie
- Iwiński o projekcie Konstytucji Europejskiej.
Stanisław
Kalemba
– Inżynier rolnik. Poseł z listy PSL we wszystkich kadencjach Sejmu RP. Panie
ministrze, co rząd zamierza zrobić, żeby ucywilizować dobór ludzi na
odpowiednie stanowiska dyplomatyczne - Kalemba podczas jednego z sejmowych
wystąpień.
Bronisław Komorowski – W rządach
Tadeusza Mazowieckiego, Jana Krzysztofa Bieleckiego i Hanny Suchockiej pełnił
funkcję cywilnego wiceministra obrony narodowej ds. wychowawczo-społecznych.
2000 – 2001 minister obrony narodowej, a od października 2005 wicemarszałek
Sejmu z ramienia PO. Gdy spytasz PiS-owca, która jest godzina, odpowie – nie
wiem, to Platformy wina - Komorowski o politykach PiS.
Henryk Kroll - Jest posłem niezrzeszonym
nieprzerwanie od 1991. Startował z listy mniejszości niemieckiej w okręgu
opolskim. Jako posłowie mniejszości niemieckiej deklarujemy współpracę i
zaangażowanie (…). Chcielibyśmy być jednym z ogniw łączącego Polskę i Niemcy
łańcucha - Kroll podczas jednego z wystąpień sejmowych.
Krystyna Łybacka – (SLD). Doktor nauk
matematycznych. W latach 2001 – 2004 minister edukacji narodowej i sportu.
Przyspieszyła wdrażanie systemu „nowej matury” i skróciła szkolne wakacje o
tydzień. Odznaczona przez prezydenta Francji Chiraca za działalność na rzecz
polsko-francuskiej wymiany parlamentarnej. Jestem winna! Winna tego, iż
przez ostatnie dwa lata jak lwica wisiałam u budżetowej klamki - Łybacka w
jednym z wywiadów.
Wacław Martyniuk – Od 1997 roku rzecznik
dyscypliny w SLD. Obecnie sekretarz klubu parlamentarnego. Od października 2005
zastępca przewodniczącego sejmowej Komisji Regulaminowej i Spraw Poselskich. Jeśli
doszłoby przed Sejmem do protestów tak gwałtownych, że uzasadniałyby stawianie
muru, to należałoby się raczej zastanowić nad zmianą składu parlamentu -
Martyniuk na temat pomysłu ogrodzenia parlamentu.
Jacek Piechota – (SLD). Minister
gospodarki i pracy w rządzie Marka Belki. Jako jedyny poseł pełni mandat
nieprzerwanie od 1985 roku. Był kandydatem na prezydenta Szczecina w wyborach
samorządowych 2006, ale w II turze przegrał z Piotrem Krzystkiem.Gdyby te
posłanki skierować do pracy w przemyśle zbrojeniowym, już widzę jak lufy
czołgów prężą się na widok Oli Jakubowskiej - Piechota po pokazie mody z
udziałem posłanek.
Waldemar Pawlak – Dwukrotnie był
premierem Polski. Zamienił luksusowy, służbowy samochód na Poloneza wyposażonego
w silnik samochodu Rover. W 1995 roku kandydował na urząd Prezydenta RP. Jest
prezesem Zarządu Głównego Związku Ochotniczych Straży Pożarnych. Wśród
samorządowców PSL-u jest wielu aktywnych działaczy, którzy potrafią dobrze
wyciskać Brukselkę - Pawlak w Programie III Polskiego Radia.
Jan Rokita – W rządzie Hanny Suchockiej
był szefem Urzędu Rady Ministrów. W latach 1993 – 1997 parlamentarzysta z
ramienia Unii Demokratycznej. Następnie przystąpił do Akcji Wyborczej
Solidarność. Jeden z głównych twórców reformy administracyjnej kraju. Od 2001
roku członek Platformy Obywatelskiej. Litość okazywać należy głodującym
dzieciom w Afryce. W polityce nie ma na nią miejsca - Rokita w jednym z
wywiadów.
Franciszek Stefaniuk – (PSL).
Wicemarszałek Sejmu III kadencji. W 2005 roku został Przewodniczącym Komisji
Etyki Poselskiej. Stefaniuk wydał tomik poezji „Rytm ziemi, rytm serca”. W 1999
roku podarował papieżowi Janowi Pawłowi II poemat „Unitów Drelowskich Droga
Krzyżowa”. Z najwyższym oburzeniem i niesmakiem przyjąłem sugestię, jakobym
(...) w dniu 25 lipca znajdował się w stanie niedyspozycji, interpretowanym
przez TVN jako niedyspozycja alkoholowa - Stefaniuk w wydanym w 2001 r.
oświadczeniu.
Jerzy
Szmajdziński – W IV kadencji Sejmu minister obrony narodowej (w rządzie
Leszka Millera, a później Marka Belki). Był brany pod uwagę jako kandydat SLD w
wyborach prezydenckich w 2005 roku, ale ostatecznie wybrano Włodzimierza
Cimoszewicza. Niektórzy mówią, że i zupa w stołówce studenckiej może mieć
charakter polityczny - Szmajdziński w jednym z wywiadów.
Iwona Śledzińska-Katarasińska – W latach
80. działaczka opozycji z zakazem wykonywania pracy dziennikarza. Posłanka Unii
Wolności, a następnie Platformy Obywatelskiej. W grudniu 2006 skazana na
grzywnę 3 tys. zł i zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych za spowodowanie
kolizji drogowej pod wpływem alkoholu. No cóż, jak ktoś ma w głowie owies,
to i sieczką zdarza mu się sypnąć - Śledzińska-Katarasińska o Renacie
Beger.
Janusz Zemke – W latach 2001 – 2005
wiceminister w Ministerstwie Obrony Narodowej. Porucznik rezerwy, uważany za
jednego z najbardziej wpływowych polityków lewicy, od początku lat 90. poseł
SLD. Robił dziwne miny, lawirował (...) Uważam że rżnął głupa - Zemke o
Macierewiczu po posiedzeniu komisji sejmowej ds. likwidacji WSI.
Józef Zych - (PSL). Od 1995 do 1997 roku
marszałek Sejmu. W V kadencji marszałek senior. 23 grudnia 1995 roku przez
kilkanaście godzin pełnił obowiązki Prezydenta RP (do momentu zaprzysiężenia
Aleksandra Kwaśniewskiego). Wysoki Sejmie, nie po raz pierwszy staje mi...
Przychodzi mi stawać... przed Izbą... Wysoki Sejmie staje mi w pamięci pan
poseł Iwiński - Zych w trakcie wystąpienia sejmowego. USA..
Stanisław Żelichowski – (PSL). Inżynier
leśnik. Od 1989 do 1991 roku sędzia Trybunału Stanu. W rządach Waldemara
Pawlaka, Józefa Oleksego i Włodzimierza Cimoszewicza pełnił funkcję ministra
ochrony środowiska. W wyborach zblokowaliśmy listy, więc po zwycięstwie
dzielimy się władzą - Żelichowski o koalicji w
wojewódzkim sejmiku zawiązanej z PO.
Infonurt2 : prawie wszyscy nie głosowali z przyjęciem uchwały o odszkodowaniach dla Żydow z USA !
"Degradacja
Sejmu następowała stopniowo"
Każda następna kadencja Sejmu była gorsza od poprzedniej. Po
upadku starego systemu wszyscy uczyli się jak stosować procedury demokratyczne.
Do Sejmu weszło wielu całkowicie oddanych polskim przemianom osób - opowiada Wirtualnej Polsce Stanisław Żelichowski, od 1991 roku
związany z Polskim Stronnictwem Ludowym. Większość z nowych posłów nie miała
praktycznie żadnego doświadczenia w zawodzie parlamentarzysty, ale braki
nadrabiali pracowitością. Według Żelichowskiego w kolejnych kadencjach tę
pracowitość coraz częściej zastępowała jednak rutyna.
Sejm zmieniał się niestety w kolejnych kadencjach na gorsze.
Dzisiaj dobra kampania pozwala wejść do parlamentu osobom, które nie tylko, że
nie są merytorycznie przygotowane, ale też nie mają predyspozycji do pełnienia
tej funkcji. Mówię to z przykrością, bo każda kolejna kadencja sprawia wrażenie
zbioru osób o dużo niższym poziomie etycznym i przygotowaniu - krytycznie wypowiada się Krystyna Łybacka z SLD.
Podobnego zdania jest jej klubowy kolega Janusz Zemke, który
dodaje, że w I kadencji po korytarzach sejmowych zawsze krążyło mnóstwo
indywidualności, a dzisiaj można już o tym zapomnieć. Problemem było jednak
to, że Sejm w latach 1991-1993 był niebywale rozproszony politycznie. A obecnie
widać, że ukształtowały się na dobre trzy bloki: prawica, centroprawica i
lewica - mówi Zemke. I kadencja była krótka i burzliwa, ale dzięki temu
naprawdę ciekawa twierdzi Tadeusz Iwiński. W rozmowie z WP przyznaje, że w V
kadencji na Wiejskiej na dobre zagościł prowincjonalizm. W naszej polityce
zapanowała przeciętność i to w złym tego słowa znaczeniu - ocenia Iwiński.
W 1991 roku, w pierwszych powszechnych i wolnych wyborach
parlamentarnych, spośród 111 zarejestrowanych komitetów wyborczych mandaty
uzyskało aż 29 ugrupowań i partii. Nie było 5% progu wyborczego - stąd taki
rozdrobniony parlament na Wiejskiej i często zaskakujące zwroty akcji i
zamieszanie na sali obrad. W tamtym okresie ostro ze sobą polemizowaliśmy i
spieraliśmy się, a mimo to utrzymywaliśmy w miarę normalne koleżeńskie
kontakty. Można potem było pójść razem na piwo. Dzisiaj już tego nie ma. Życie
toczy się wyłącznie w klubach, które są oddzielnymi celami albo zakonami -
podsumowuje Iwiński.
Własną teorię ma na ten temat Waldemar Pawlak. Według niego w
miarę upływu czasu i kolejnych kadencji można było zauważyć "jak Sejm się
sformalizował, a demokracja parlamentarna zamieniła się w technokrację, gdzie
nie ma już miejsca na polemikę i żywy dyskurs". Przekonaliśmy się o
tym, kiedy marszałkowi powierzono wyłączne prawo do decydowania o przebiegu
obrad - wyjaśnia były premier.
"Sejm od kryzysu do kryzysu"
Z naszych rozmów przeprowadzonych z politykami wszystkich,
pięciu kadencji można wywnioskować, że mimo skrajnie odmiennych poglądów,
najlepiej wspominają Sejm 91-93. Z rosnącym niepokojem natomiast obserwują
dzisiaj rozwój sytuacji na Wiejskiej. Obecna kadencja jest najgorsza. W
przeszłości marszałkowie byli przedstawicielami określonych partii
politycznych, ale z chwilą wyboru na tą funkcję starali się być
przedstawicielami całego Sejmu. Obecny marszałek jest przede wszystkim
przedstawicielem własnej partii. Dzisiaj obowiązuje zasada, kto nie jest z
nami, ten jest przeciwko nam. Stąd nie ma praktycznie dialogu z opozycją -
irytuje się Żelichowski, który w swojej krytyce nie jest osamotniony. Powiem
panu, że nie podoba mi się obecny Sejm - wtrąca Zemke. Dlaczego?
Ponieważ rzadko pracuje merytorycznie, a dyskusje nad ustawami nie są
merytoryczne. Ta kadencja jest zbytnio zdeterminowana ideologicznie.
Obecny Sejm w oczach posłów weteranów to pole nieustannej walki
i głośnych marketingowych zagrań. Zamiast rozwiązań gospodarczych, czy
społecznych posłowie dostarczają ludziom tylko igrzysk - uważa Pawlak. Dzisiaj
zapanował na Wiejskiej dyktat mniejszości - dopowiada Łybacka. Posłance
Śledzińskiej-Katarasińskiej V kadencja przypomina tę z 1991 roku, ale ze złej
strony. Nie mogę powiedzieć, że była to jakaś postępująca degrengolada, bo
praca Sejmu jednak stabilizowała się. Kiedy mówię o podobieństwie, mam na myśli
rozchwianie emocjonalne i intelektualne jakie można zauwayć u posłow wtedy i
dzisiaj. Chociaż z drugiej strony dostrzegam też różnicę, obecna kadencja trwa
od kryzysu do kryzysu - mówi Śledzińska-Katarasińska.
Przychodzi poseł do restauracji sejmowej i... nie
płaci
Znacie tę anegdotę? Pewnie nie, więc posłuchajcie, a właściwie
przeczytajcie. Trzech świeżo upieczonych parlamentarzystów uwierzyło w plotkę
"poseł ma wszystko za darmo". Jadąc po raz pierwszy do Sejmu
utwierdzili się w tym przekonaniu - pociąg "był za darmo" i autobus w
Warszawie także. W hotelu poselskim klucze do pokojów również otrzymali
"za darmo". Kilka godzin później po obiedzie w restauracji sejmowej,
kiedy kelner przyniósł rachunek, główni aktorzy tej historii pokazali swoje
legitymacje przekonani, że dzięki temu wymigają się od płacenia. Niestety,
poseł czasami też ma pod górkę i nie wszystko ma za darmo.
To
tylko jedna z wielu anegdot jaką najstarsi stażem posłowie zapamiętali przez
kilkanaście lat sprawowania swoich mandatów. Pamiętam taką sytuację - na
sali obrad trwa ostra debata polityczna. Na mównicę wychodzi Aleksander Kwaśniewski
i krzyczy: "pan poseł Niesiołowski myli się", na co z sali odpowiada
Niesiołowski: "przecież ja w ogóle nie zabierałem głosu". Kwaśniewski
ripostuje: "pan nawet jak milczy, to mówi za dużo: - śmieje się
Łybacka.
Przez pięć kadencji podobnych opowieści uzbierało się dużo.
Niektóre z nich na stałe zapisały się w historii polskiego parlamentaryzmu. Jak
ta o ministrze sprawiedliwości Zbigniewie Dyce, który głosowanie nad wotum
nieufności wobec rządu Hanny Suchockiej przesiedział w toalecie. Rząd upadł, bo
zabrakło właśnie jednego głosu.
Kiedy jakiś poseł musi wygłosić swoje oświadczenie nocą, na
sali obrad jest wtedy najwyżej trzech parlamentarzystów z jego klubu i
marszałek prowadzący obrady. Pewnej nocy jeden z posłów wchodzi na trybunę i
widząc marną frekwencję żąda natychmiastowego utajnienia obrad. Prowadzący
zarządza 15-minutową przerwę. W tym czasie wyłączone zostają mikrofony na
mównicy, w pokojach poselskich gasną telewizory. Każdy, kto spędza wieczór na
Wiejskiej biegnie na sali obrad. O północy nasz poseł zaczyna opowiadać - o
pryszczycy. Marszałek po kilku minutach przerywa wystąpienie i pyta:
"panie pośle, co tu jest tajne?". "Chodziło mi głównie o dobrą
frekwencję, bo pryszczyca to groźna choroba" - odpowiada sprawca nocnego
zamieszania.
Do dzisiaj pamiętam jak jeden z najlepszych i najbardziej
doświadczonych parlamentarzystów wpadł w pułapkę językową, z której nie
potrafił już wybrnąć: wysoki Sejmie, nie po raz pierwszy staje mi... przychodzi
mi stawać... przed Izbą... Wysoki Sejmie staje mi - w pamięci pan poseł Iwiński - śmieje się sam zainteresowany. Przez te wszystkie lata spędzone na
Wiejskiej Iwiński był świadkiem wielu zabawnych opowieści. Podobnie jak Pawlak.
Kiedy jedna z posłanek Platformy występowała w kolejnym punkcie obrad, nagle
zaczęli schodzić się całymi grupkami inni posłowie. Ona wtedy nabrała
przekonania, że jej wystąpienie jest porywające, więc zaczęła wznosić się na
coraz wyższe poziomy abstrakcji. Tymczasem wszyscy na sali dawali jej sygnały -
skończ już, bo chcemy szybko przegłosować wniosek formalny - wspomina
rozbawiony Pawlak.
W Sejmie nie brakowało również momentów przykrych,
a nawet dramatycznych. Od pierwszej kadencji mieszkam w hotelu poselskim. Na
początku miałam to nieszczęście, że zajmowałam pokój przy bufecie, albo barze.
Noc w noc nie pozwalał mi spać śpiew posłów z klubu KPN, którzy zawsze
zaczynali i kończyli "Pierwszą brygad?" - wspomina
Śledzińska-Katarasińska.
Zemke zapamiętał szczególnie jedną historią - zakończenie
kadencji w 93 roku, kiedy to prezydent Lech Wałęsa rozwiązał parlament. Był
wieczór, razem z kolegami poszliśmy na kolację do sejmowej restauracji. W tym
czasie zaplombowano salę obrad, a każdy z nas zostawił tam jakieś rzeczy -
teczki, dokumenty. Później nie można było się tam już dostać. - opowiada
Zemke.
Na Wiejskiej można zapomnieć, że istnieje Polska
Każdy z posłów wybrany pierwszy raz do Sejmu wierzy, że
pozostanie tutaj na długo. Tymczasem okazuje się, że kredyt zaufania dany przez
wyborców szybko się wyczerpuje, a rotacja na stanowisku posła na Sejm RP jest
spora. Mandaty pełni nieprzerwanie od 1991 roku tylko 15 posłów. Zgodnie
przyznają, że rutyna im nie grozi. Na Wiejskiej dzieje się zbyt wiele, dlatego
na brak zajęć nie mogą narzekać. Niestety, wiąże się to też z niezdrowym
uzależnieniem od polityki. Nie samym Sejmem żyje człowiek - odpowiadają
najstarsi stażem posłowie.
Staram się cały czas myśleć o tym, że istnieje też inny
świat poza Wiejską - stwierdza Łybacka. Mam czas
na to, żeby coś ciekawego przeczytać, zobaczyć, czy też spotkać się z
przyjaciółmi. Polityka jest takim światem, który zasysa. Bardzo współczuję
ludziom, którzy nie mają pomysłu na życie poza polityką. Poseł powinien
pracować maksymalnie profesjonalnie, ale również powinien mieć pomysł na życie
poza parlamentem - dodaje posłanka lewicy.
Z tą opinią zgadza się Iwiński. Oczywiście pamiętam, że jest
życie poza Sejmem i o tym, że należy zachować zdrową równowagę. Chociaż czasami
jest trudno. Dlatego prowadzę jeszcze zajęcia z studentami, jestem dość aktywny
międzynarodowo. Mam grono przyjaciół, grywam regularnie w tenisa, czasem w
brydża - wylicza były pracownik naukowy.
Zemke poradził sobie z uzależnieniem od polityki już wiele lat
temu, bo jak sam przyznaje, jeśli ktoś ogranicza swoje życie do sejmowych korytarzy i
sali obrad to szybko może nabawić się choroby psychicznej. Pierwsze kadencje
całkowicie zajmowały mój czas i energię. Stwierdzam, że przez te wszystkie
lata, mówiąc nieelegancko, trochę schamiałam, bo byłam pochłonięta lekturą
ekspertyz opracowań druków sejmowych i dokumentów. Teraz zaczynam przypominać
sobie, że kiedyś moją pasją był teatr i literatura - dopowiada
Śledzińska-Katarasińska.