W ostatnim czasie jesteśmy świadkami
obecności w mediach tzw. sprawy katyńskiej. Władze IPN zastanawiają się, czy
wszcząć polskie śledztwo katyńskie. Jak wiadomo, od kilkunastu lat takie
śledztwo jest prowadzone przez rosyjską prokuraturę wojskową. W toku śledztwa
nie przesłuchano nikogo w charakterze oskarżonego. Jako świadków przesłuchano
na początku lat 90. osoby bezpośrednio odpowiedzialne za mord, tj. Piotra
Karpowicza Soprunienkę, szefa Wydziału NKWD ds. Jeńców Wojennych, oraz
Dmitrija Stiepanowicza Tokariewa, szefa kalinińskiego NKWD. Drugi ze
"świadków", odpowiedzialny za mord jeńców Ostaszkowa, który został
dokonany w gmachu NKWD przy ulicy Sowieckiej 2 w Kalininie (obecnie Twer),
chwali się, że mord w Kalininie był "lepiej zorganizowany od tego w
Katyniu". On sam w odległości 500 metrów od grobów Polaków wypoczywał w
swojej willi.
Czy "kłamstwo katyńskie" czy "perwersja prawa" dotycząca
Katynia skończyły się w 1989 r.? Powyższy przykład pokazuje, że tak nie jest.
Zbrodniarze występują jako świadkowie. W Norymberdze, gdzie podjęta została
próba przypisania zbrodni katyńskiej Niemcom, sprawcy wystąpili jako
oskarżyciele. Można zatem mówić, że nastąpił pewien "postęp".
Niestety, nie jest to zjawisko trwałe. Sierpniowa wizyta szefów IPN w Moskwie
pokazuje wyraźnie, że nadal żywe jest "kłamstwo katyńskie". Zmienia
się jego zakres, pozostaje jednak stała istota. Rosjanie uważają, że Katyń
nie jest zbrodnią ludobójstwa. Powołują się także na kłamliwe wymówki,
zgodnie z którymi za opóźnienie śledztwa odpowiedzialna jest strona
ukraińska, gdyż nie dostarczyła wymaganych materiałów.
W 2004 r. nadal uważa się, że jedynymi skazanymi za zbrodnię katyńską jest kilkunastu
niemieckich oficerów oskarżonych przez Sowietów o jej popełnienie. Wydawać by
się mogło, że stanowiąca szczyt bezczelności ekspertyza sowieckiej komisji
powołanej w 1944 r., zwanej od nazwiska przewodniczącego "Komisją
Burdenki", stanowi podręcznikowy przykład manipulacji czy też bezprawia.
Tak jednak nie jest. W tym roku ukazało się kolejne wydanie książki Jurija
Muchina powielające tezy sowieckiej Komisji.
Biorąc powyższe pod uwagę, uznaję, że ma miejsce tzw. wtórne kłamstwo
katyńskie. Na początku lat 90., kiedy to władze rosyjskie przyznały się do
zbrodni i przekazały stosowne dokumenty, spośród których największe znaczenie
posiada uchwała Biura Politycznego Partii Komunistycznej z 5 marca 1940 r.,
wydawało się, że kolejne rocznice zbrodni będą datami oznaczającymi prawdziwe
pojednanie polsko-rosyjskie. Niestety, widać wyraźnie, że oprócz
dotychczasowych kłamstw dotyczących zbrodni pojawiają się nowe, bardziej
wysublimowane. Można by rzec, że są one ukryte pod płaszczykiem nauki.
Kłamstwo niezależnie od formy pozostaje kłamstwem. Kiedy z oczywistych
powodów nie można już wprost przypisać winy Niemcom, należy stworzyć bardziej
subtelne kłamstwo. Doskonałym przykładem jest uznanie przez stronę rosyjską
zbrodni katyńskiej nie za zbrodnię ludobójstwa, lecz za zwykłą zbrodnię
pospolitą.
Każdy z czytelników, nawet nie będący prawnikiem, intuicyjnie wyczuwa, że
taka kwalifikacja zbrodni katyńskiej jest absurdalna. Nie trzeba studiować
prawa, ażeby dojść do takich wniosków. Uważam, że zbrodnia katyńska jest nie
tylko zbrodnią ludobójstwa. Jest to jego kwalifikowana postać, która winna
zostać umieszczona we współczesnym międzynarodowym prawie humanitarnym.
Sprawa Katynia nie ma bowiem tylko i wyłącznie charakteru sprawy
polsko-rosyjskiej. Ludobójstwo jest pogwałceniem natury człowieczeństwa,
zatem dotyczy każdego człowieka, niezależnie od miejsca zamieszkania i
narodowości. Stanowi ono bowiem zbrodnię, jak sama nazwa wskazuje, popełnioną
na całej ludzkości.
Ludobójstwo - aspekt prawny
II wojna światowa z uwagi na niespotykane dotychczas okrucieństwo stała się
impulsem do rozwoju prawa humanitarnego. Ludzkość nie mogła pozostać obojętna
wobec trudnych do wyobrażenia sobie zbrodni. Żałować jedynie wypada, że
zostały uwzględnione tylko zbrodnie niemieckie. Zapomniano o zbrodniach
komunistycznych. Związek Sowiecki, jak już to wielokrotnie wspominano,
znalazł się nie w gronie państw ponoszących odpowiedzialność, ale państw,
które ją egzekwowały.
Terminologia prawna była "niedostosowana" do ogromu zbrodni popełnionych
w czasie wojny. Dlatego też sam termin "ludobójstwo" nie wystąpił w
trakcie procesu norymberskiego. Ludzkość zdała sobie jednak sprawę z
konieczności wprowadzenia terminu, który oddawałby rozmiar dokonanych
zbrodni.
W uchwale Ogólnego Zgromadzenia Narodów Zjednoczonych podjętej 11 grudnia
1946 r. na 55. plenarnym posiedzeniu stwierdzono m.in., że ludobójstwo
"stanowi zaprzeczenie prawa do istnienia całych grup ludzkich, tak jak
zabójstwo stanowi zaprzeczenie prawa do życia poszczególnych jednostek".
Gwałci "sumienie ludzkości i powoduje utratę dla ludzkości wartości
kulturalnych i innych". Znalazła się także deklaracja, że sprawcy
ludobójstwa podlegają karze bez względu na to, czy są osobami prywatnymi,
urzędnikami publicznymi czy mężami stanu.
Zbrodnia ludobójstwa została zdefiniowana w konwencji z 9 grudnia 1948 r. w
sprawie zapobiegania i karania zbrodni ludobójstwa. Zgodnie z art. II
zbrodniami ludobójstwa są następujące czyny dokonane w zamiarze zniszczenia w
całości lub części grup narodowych, etnicznych, rasowych lub religijnych: a)
zabójstwo członków grupy, b) spowodowanie poważnego uszkodzenia ciała lub
rozstroju zdrowia psychicznego członków grupy, c) rozmyślne stworzenie dla
członków grupy warunków życia, obliczonych na spowodowanie ich całkowitego
lub częściowego zniszczenia fizycznego, d) stosowanie środków, które mają na
celu wstrzymanie urodzin w obrębie grupy, e) przymusowe przekazywanie dzieci
członków grupy do innej grupy. Należy także wspomnieć o "perwersji
prawa" związanej z pracami nad konwencją z 9 grudnia 1948 r., podczas
której przedstawiciel Związku Sowieckiego zgłaszał szereg postulatów, z
których pierwszy zawierał żądanie umieszczenia zapisu, że zbrodnia
ludobójstwa jest organicznie związana z faszyzmem oraz innymi podobnymi rasowymi
"teoriami", które głoszą rasową i narodową nienawiść, władztwo tzw.
"wyższych ras" oraz wzywają do wytępienia tzw. ras
"niższych". Zbrodnia ludobójstwa poniża i hańbi te kraje, które
dokonują jeszcze takich zbrodni i gdzie się do tych zbrodni nawołuje lub
podżega. Próba powiązania ludobójstwa wyłącznie z faszyzmem, na szczęście
nieudana, stanowi znakomity przykład zakłamania sowieckiego. Zbrodnie
komunizmu są absolutnie porównywalne ze zbrodniami faszyzmu.
W przypadku ludobójstwa w sposób charakterystyczny został określony podmiot
przestępstwa, który stanowią "członkowie grupy". A zatem nie można
dopuścić się przestępstwa ludobójstwa wobec pojedynczej ofiary. Należy uznać,
że pojęcie "grupa" jest znacznie szersze od pojęcia "naród".
I tak ludobójstwo może zostać dokonane na "grupie" składającej się
z wyznawców tej samej religii, a należących do różnych narodowości. Ponadto,
należy uznać, że ludobójstwo jest wykwalifikowaną formą "zbrodni
wojennych" i "zbrodni przeciwko ludzkości". Ludobójstwo jest
przestępstwem międzynarodowym, które może być popełnione "z zamiarem
zniszczenia w całości lub części grupy narodowej, etnicznej, rasowej, lub
religijnej". A zatem zbrodnia ta może zostać popełniona jedynie wówczas,
kiedy sprawca działa w zamiarze jej popełnienia, a zatem można przypisać mu
najwyższy stopień winy umyślnej.
Sowieci, mordując w 1940 r. polskich jeńców wojennych, dopuścili się zbrodni
ludobójstwa. Ich celem nie było przecież zabicie pojedynczych osób, ale
metodyczne i zaplanowane wymordowanie elity intelektualnej, a zatem celem
było zniszczenie Narodu Polskiego. Eksterminacja miała zostać zrealizowana
dzięki wymordowaniu kadry przywódczej. Polska miała zniknąć z mapy Europy, na
jej miejsce pojawiła się przecież Zachodnia Ukraina i Białoruś, w których nie
było miejsca dla Polaków. Realizowane od 1939 r. wywózki miały odciąć nasz
Naród od swoich korzeni. Jak twierdził jednak Lenin i inni przedstawiciele
zbrodniczej ideologii, nie da się zniszczyć narodu bez likwidacji jego klasy
przywódczej, bez likwidacji "aparatu państwowego". Nie ulega
wątpliwości, że taki aparat stanowili ci, którzy zostali zamordowani w
Katyniu. Pracując na kierowniczych stanowiskach w państwie, które w 1918 r.
odzyskało niepodległość, stanowili ów "aparat", który należało
zgodnie z ideologią marksistowską zniszczyć.
Zbrodnie ludobójstwa nie podlegają przedawnieniu. Na XXIII Sesji Zgromadzenia
Ogólnego ONZ 26 listopada 1968 r. została uchwalona Konwencja ONZ o
nieprzedawnianiu zbrodni wojennych i zbrodni przeciwko ludzkości. Zgodnie z
art. I tej Konwencji nie ulegają przedawnieniu bez względu na datę ich
popełnienia m.in. następujące zbrodnie: zbrodnie wojenne określone w Statucie
Norymberskiego Międzynarodowego Trybunału Wojskowego z dnia 8 sierpnia 1945
roku i potwierdzone przez rezolucje Zgromadzenia Ogólnego Narodów
Zjednoczonych 3 (I) z dnia 13 lutego 1946 roku i 95 (I) z dnia 11 grudnia
1946 roku, w szczególności "ciężkie naruszenia" wymienione w
konwencjach genewskich z dnia 12 sierpnia 1949 roku o ochronie ofiar wojny.
Należy także podkreślić, że zgodnie z art. 43 polskiej Konstytucji z 1997 r.
zbrodnie wojenne i zbrodnie przeciwko ludzkości nie podlegają przedawnieniu.
Zasada taka zawarta została także w polskim kodeksie karnym z 1997 r. (art.
105 k.k.).
Dlaczego ludobójstwo kwalifikowane?
Mówiąc o Katyniu jako kwalifikowanej zbrodni ludobójstwa, należy wspomnieć o
kilku jej aspektach. Pierwszy stanowi aspekt podmiotowy. Jak już wspomniano,
wymordowano elitę państwa polskiego. Nie był to mord "przypadkowy",
ale precyzyjne, przemyślane działanie! Jeńców wymordowano po trwających kilka
miesięcy przesłuchaniach - "doprosach". Sama decyzja została
podjęta przez najwyższe sowieckie władze. Długotrwałe przygotowania do jego
popełnienia miały zagwarantować, że prawda o zbrodni nigdy nie ujrzy światła
dziennego. Tysiące sowieckich funkcjonariuszy zajęło się przygotowaniem
zbrodniczej decyzji najwyższych władz swojego państwa. Można pokusić się o
pytanie, czy kiedykolwiek uda się sporządzić listę zbrodniarzy
odpowiedzialnych za Katyń. Uznanie przez stronę rosyjską, że śmierć pięciu
przywódców państwa, których podpisy widnieją na uchwale z 5 marca 1940 r.,
kończy sprawę, jest zwykłym nieporozumieniem. To tak jakby odpowiedzialność
za zbrodnie nazistowskie przypisać jedynie Hitlerowi, Himmlerowi i
ewentualnie kilku innym najwyższym przywódcom III Rzeszy. Drugą cechą zbrodni
katyńskiej jest cel, jaki chcieli zrealizować sprawcy - unicestwienie Narodu
Polskiego.
Trzecią cechę stanowi tryb dokonania zbrodni. Od samego początku powstania
obozu w Kozielsku było wobec polskich jeńców prowadzone śledztwo, mające
wykazać ich stosunek do władzy sowieckiej. W marcu 1940 r. szef NKWD Ł. Beria
sporządził notatkę dla J. Stalina, w której zreferował sprawę jeńców
wojennych z Kozielska, Ostaszkowa i Starobielska oraz więźniów przebywających
w więzieniach zachodnich obwodów Ukrainy i Białorusi. Wszyscy oni zostali
określeni jako "wrogowie władzy sowieckiej, pełnymi nienawiści do
ustroju sowieckiego". Biorąc pod uwagę, że "wszyscy oni są zatwardziałymi,
nie rokującymi poprawy wrogami władzy sowieckiej NKWD, ZSRR uznało za
niezbędne rozpatrzyć ich sprawę w trybie specjalnym z zastosowaniem wobec
nich najwyższego wymiaru kary przez rozstrzelanie". Sprawę miała
rozpatrzyć trójka w składzie: Mierkułow, Kabułow i Basztakow, na podstawie
informacji przekazanych przez Zarząd do spraw Jeńców Wojennych NKWD ZSRS.
Postanowiono także o rozpatrzeniu sprawy bez wzywania aresztowanych i bez
przedstawiania zarzutów, decyzji o zakończeniu śledztwa i aktu oskarżenia.
W notatce sporządzonej przez Berię znalazły się zamaszyste podpisy Stalina,
Woroszyłowa, Mołotowa i Mikojana oraz informacje: Kalinin - za, Kaganowicz -
za. Notatka ta stała się podstawą do podjęcia decyzji 5 marca 1940 r. przez
Biuro Polityczne Wszechzwiązkowej Komunistycznej Partii (bolszewików). W
decyzji tej powtórzono "tryb" postępowania wobec polskich jeńców
wojennych.
Uchwała z 5 marca 1940 r. stanowiła podstawę do zamordowania polskich
oficerów. Efektem pracy komisji śledczej w każdym z obozów było sporządzenie
teczek personalnych, które zostały następnie przekazane do Zarządu NKWD do
spraw Jeńców Wojennych i Internowanych (UPWI), aby stamtąd trafić do I
Wydziału Specjalnego NKWD kierowanego przez majora bezpieczeństwa państwowego
Basztakowa. Tutaj przygotowane zostały akta śledcze do rozpraw przed sądem
specjalnym, który zaocznie wydawał wyrok śmierci. Sąd ten był
administracyjnym pozasądowym organem orzekającym o winie aresztowanego i
działał przy zwierzchniku resortu spraw wewnętrznych. Listy z nazwiskami
jeńców wracały do UPWI, który rozpoczął likwidację obozów. Jeńcy z Kozielska
zostali przydzieleni do dyspozycji smoleńskiego NKWD, które przeprowadziło
likwidację.
Można zatem uznać zbrodnię katyńską za zaplanowaną zbrodnię państwową. Jest
to doskonały przykład terroryzmu państwowego. Państwo, które z definicji
winno przestrzegać prawa, w sposób świadomy rezygnuje z jakiejkolwiek
namiastki procedury prawnej. Polscy jeńcy nie widzieli sali sądowej, nie
otrzymali jakiegokolwiek wyroku. Nie wiedzieli nawet, że w Moskwie ważą się
ich losy.
Czwartą cechą jest misterium kłamstwa związane ze zbrodnią. Sowieci po
odkryciu przez Niemców grobów katyńskich w kwietniu 1943 r. podjęli na
szeroką skalę działania propagandowe mające na celu wmówienie opinii
światowej kłamliwej wersji przypisującej zbrodnię Niemcom. Rozpoczęła się
"perwersja" zarówno prawna, jak i dotycząca stosunków
międzynarodowych. Dla Sowietów słowo "Katyń" stało się wręcz
obsesją. Wbrew wszelkim środkom ostrożności odkryto w 1943 r. groby
katyńskie. Stalin nie mógł już mówić, że Polacy uciekli do Mandżurii.
Rozpoczęto realizację planu, którego celem było przekonanie opinii światowej,
że zbrodnię popełnili Niemcy. Plan ten się nie powiódł, gdyż okazało się, że
nawet kłamstwo ma swoje granice. Trybunał Norymberski nie chciał zgodzić się
na całkowitą kompromitację i działanie tak jak sowieckie trybunały, które
zawsze dysponowały odpowiednią liczbą świadków gotowych potwierdzić
najbardziej absurdalną i niedorzeczną tezę. Rozpoczął się etap "przemilczania"
Katynia. Tam, gdzie Sowieci mieli prawdziwą władzę, tych, którzy mieli odwagę
mówić o Katyniu, po prostu mordowali. Tam, gdzie nie sięgała ich władza, w
sposób bezpośredni stosowali szantaż, ażeby wymusić milczenie. Kiedy w
którymś z państw zachodnich Polonia miała odsłonić tablicę czy też pomnik
upamiętniający ludobójstwo, natychmiast pojawiał się sowiecki dyplomata,
grożąc "oziębieniem" wzajemnych stosunków. Powoływano się przy tym
na postanowienia wspomnianej już Komisji Burdenki, do składu której nie tylko
nie dopuszczono bezstronnych obserwatorów, lecz nawet nie zaproszono polskich
komunistów ze Związku Patriotów Polskich.
Piątą cechę stanowi bierny współudział w kłamstwie katyńskim świata
zachodniego. Z przykrością należy stwierdzić, że postawa Zachodu wobec
Katynia po odkryciu grobów w 1943 r. zasługuje na potępienie. Instrumenty
nacisku na nasze władze były wyszukane. Oprócz różnego rodzaju gróźb
dyplomatycznych pojawiła się także cenzura, nie można było bowiem na
Zachodzie pisać prawdy o stosunkach polsko-sowieckich. Nawet urzędnicy
amerykańscy czy angielscy, którzy byli nam życzliwi, często musieli ponieść
konsekwencje służbowe opowiedzenia się za prawdą. Zadajmy sobie pytanie, jaki
był efekt końcowy tego rodzaju postępowania Zachodu. Po pierwsze, nastąpił
podział Europy na dwie strefy wpływów. Oznaczało to dla państw, które
znalazły się w strefie wpływów Związku Sowieckiego zapaść cywilizacyjną, z
którą państwa te będą walczyły jeszcze przez wiele lat. Polska w 1920 r.
zdołała ogromnym wysiłkiem obronić Zachód przed rewolucją bolszewicką,
dwadzieścia kilka lat później okazało się, że ten sam Zachód nie będzie
bronił Polski przed wejściem w skład sowieckiej strefy wpływów.
Elity Zachodu postanowiły wystawić Związkowi Sowieckiemu "świadectwo
moralności". Liczono widocznie, że zbrodnie popełnione na własnych
obywatelach, a po 17 września 1939 roku także na obywatelach polskich,
stanowią jedynie epizod, który po II wojnie światowej będzie miał znaczenie
historyczne. Dość szybko okazało się, że były to złudne nadzieje.
Katyń stanowił dla państw zachodnich doskonały moment do zmiany swojego
stosunku wobec Związku Sowieckiego. Z szansy tej nie skorzystano, pozwolono
nadal na prowadzenie polityki śmierci. Podsumowując, należy uznać
"zaplanowane, precyzyjne zabójstwo elity danego społeczeństwa dokonane
na mocy decyzji najwyższych władz państwowych" za kwalifikowaną formę
ludobójstwa. Celem tej zbrodni było doprowadzenie do zniszczenia narodu jako
całości.
Obowiązek wobec świata
W Raporcie Końcowym Komisji Kongresu USA do wyjaśnienia sprawy Katynia
znalazło się sformułowanie, zgodnie z którym "należy ustanowić
międzynarodowy trybunał w celu zbadania popełnionych z premedytacją zbrodni,
bez względu na miejsce, gdzie zostały popełnione. Dopóki Organizacja Narodów
Zjednoczonych nie ujawni, że katynizm jest precyzyjnym, szatańskim planem
totalitarnego podboju świata, dopóty nie wypełni swoich obowiązków wobec
świata". Zalecenie Komisji o przedstawieniu sprawy Katynia na forum ONZ
nigdy nie zostało zrealizowane. Istota katynizmu nigdy nie została publicznie
przedstawiona i napiętnowana.
Można postawić pytanie, czy należy zapomnieć o Katyniu? Wykreślenie tego
miejsca ze świadomości Polaków oznaczałoby symboliczny koniec pamięci o
Golgocie Wschodu, która pochłonęła życie milionów Rodaków. Byłaby to porażka
mojego Narodu. Odcięcie się od dziejów, znaczonych grobami jest równoznaczne
z odcięciem się od swoich korzeni.
O katyniźmie nie powinien zapomnieć także cały cywilizowany świat. Każdy, kto
śledzi wydarzenia we współczesnym świecie, dostrzeże zjawiska mające wiele
wspólnego z katynizmem. Uznanie, że nie ma problemu, stanowiłoby kapitulację
cywilizacji opartej na poszanowaniu prawdy i godności każdego człowieka. Moim
obowiązkiem jako jeńca obozu w Kozielsku, jako tego, który cudem uniknął
śmierci w Katyniu, jest uczynienie wszystkiego, aby nie dopuścić do takiego
scenariusza.
Wołanie o sprawiedliwość
Po prawie 65 latach od mordu katyńskiego nadal jesteśmy w punkcie wyjścia.
Przez ponad pół wieku żaden sąd, żaden trybunał nie uznał zbrodni katyńskiej
za zbrodnię ludobójstwa. Nikt nie ustalił okoliczności mordu. Nie znamy
pełnej listy jego sprawców. Wiele poszlak wskazuje, że większość jeńców była
mordowana nie nad dołami katyńskimi, ale w więzieniach NKWD w Smoleńsku i
Moskwie. Istnieje zatem wiele znaków zapytania dotyczących podstawowych
kwestii.
Sprawa Katynia stanowiła istotną sprawę w stosunkach międzynarodowych po II
wojnie światowej. Zajmowały się nią parlamenty państw zachodnich, w tym USA i
Wielkiej Brytanii. Związek Sowiecki wpływał na rządy państw zachodnich w celu
uniemożliwienia upamiętnienia zbrodni. Kiedy na początku lat 70. BBC
zamierzała wyemitować film o Katyniu, ambasador angielski został wezwany na
Kreml. Podobnie było, kiedy środowiska polonijne chciały wybudować w Londynie
pomnik upamiętniający ludobójstwo. Sowieci dla uzasadnienia swoich racji
powoływali się na wyrok Trybunału Norymberskiego, co stanowi modelowy
przykład "perwersji prawnej", albowiem Trybunał w wyroku końcowym o
Katyniu nie wspomniał ani słowa. Dzisiaj można pisać książki o Katyniu, można
stawiać pomniki. Nadal jednak istnieje potężny opór przed nazwaniem zbrodni
po imieniu. Opór przed wyraźnym stwierdzeniem, że był to akt ludobójstwa.
Dzięki Bogu Polska jest krajem niepodległym i suwerennym. Nie musimy zatem
prosić obcych rządów o pomoc w osądzeniu sprawców Katynia. Jako ocalały
więzień Kozielska, który dźwiga na swoich barkach szczególny obowiązek nie
tylko pamięci o Golgocie Wschodu, ale także obowiązek walki o prawdę i sprawiedliwość,
formułuję wobec władz III Rzeczypospolitej postulaty, które dla mnie są czymś
oczywistym. Po pierwsze, oczekuję od IPN decyzji o wszczęciu śledztwa
katyńskiego. W historii Polski zbrodnia katyńska jest wydarzeniem wyjątkowym.
Każdy Polak o niej słyszał. Zadaję sobie pytanie, w jaki sposób IPN chce
realizować swoje cele określone w ustawie z 18 grudnia 1998 r. o Instytucie
Pamięci Narodowej, jeżeli pominie zbrodnię katyńską. Nie wykluczam zwrócenia
się do Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu ze skargą o naruszenie art. 6
Konwencji o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności, który gwarantuje
prawo do rzetelnego procesu sądowego. Zgodnie z tym artykułem, "Każdy ma
prawo do sprawiedliwego i publicznego rozpatrzenia jego sprawy w rozsądnym terminie
przez niezawisły i bezstronny sąd". Sprawa Katynia jest nie tylko
"moją" sprawą. Nie wyobrażam sobie, żeby nie była ona sprawą
każdego Polaka.
Po drugie, wzywam najwyższe władze III Rzeczypospolitej do postawienia sprawy
Katynia na forum Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości.
Nie jest to propozycja nowa. Komisja Kongresu USA w swoim raporcie zaleciła,
by Kongres wystąpił do Narodów Zjednoczonych o wniesienie sprawy przed
Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości.
Można postawić pytanie, dlaczego jurysdykcja Międzynarodowego Trybunału
Sprawiedliwości jest uzasadniona. Sprawa Katynia była sprawą o charakterze
międzynarodowym. Po zakończeniu II wojny światowej była obecna w stosunkach
międzynarodowych. Ze względu na swoje znaczenie, które przekracza granice
Europy, zbrodnią katyńską winien zająć się MTS.
Zgodnie z art. 92 Karty ONZ, Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości jest
głównym organem sądowym Narodów Zjednoczonych. Działa on zgodnie ze swoim
statutem, który stanowi część składową Karty ONZ.
Najistotniejszy problem dotyczy kompetencji Trybunału, która jest określona w
rozdziale II statutu. I tak zgodnie z pierwszą zasadą tylko państwa mogą
występować przed Trybunałem w charakterze strony (art. 34 ust. 1 statutu).
Państwa powinny być także stronami statutu (art. 35 ust. 1). Bardzo szeroko
został określony zakres spraw, które może rozpatrywać Trybunał. I tak na
podstawie art. 36 ust. 1 statutu "orzecznictwu Trybunału podlegają
wszelkie spory, które doń wniosą strony, oraz wszelkie sprawy wyraźnie wymienione
w Karcie Narodów Zjednoczonych albo w obowiązujących traktatach i
konwencjach".
Wydaje się, że Trybunał jest najbardziej kompetentnym sądem do
rozstrzygnięcia sprawy Katynia. Zgodnie z art. 36 ust. 2 pkt. c, Trybunał
rozpatruje spory dotyczące każdego faktu, który, o ile by został stwierdzony,
stanowi pogwałcenie zobowiązania międzynarodowego. Stosunkowo niedawno
Rosjanie przyznali się do popełnienia mordu katyńskiego. Można jednak
postawić pytanie, czy nie należałoby uznać za celowe żądanie stwierdzenia
przez MTS, iż zbrodni katyńskiej dopuścili się Sowieci. Twierdzenie takie ma
dwie podstawy. Po pierwsze, po zakończeniu II wojny światowej sprawa Katynia
była przedmiotem zainteresowania międzynarodowego wymiaru sprawiedliwości.
Począwszy od Trybunału Norymberskiego, który w swoim wyroku końcowym nie
rozstrzygnął sprawy Katynia. Przemilczenie tej zbrodni wcale nie oznacza, jak
chcą niektórzy autorzy, uwolnienia od jej popełnienia Niemców. Trybunał nie
wypowiedział się w swoim wyroku końcowym, stwarzając pole do nadużyć, a
przede wszystkim dając możliwość funkcjonowania ekspertyzy Komisji Burdenki.
Wprawdzie Rosjanie przyznali, że zbrodni dopuściło się NKWD, ale nadal są
przypadki negowania sowieckiej odpowiedzialności za mord katyński. Po drugie,
ustalenie odpowiedzialności za zbrodnie może stać się pierwszym krokiem
prowadzącym do możliwości zadośćuczynienia zarówno w przypadku
indywidualnego, jak i zbiorowego jego dochodzenia.
MTS jest także władny do zasądzenia stosownego odszkodowania. Wniosek państwa
polskiego winien zawierać zatem dwa żądania: 1) ustalenia stanu faktycznego
co do zbrodni katyńskiej, osądzenia winnych, 2) stosownego odszkodowania.
Powyższe rozważania są wołaniem o elementarną sprawiedliwość. Brak na nie
odpowiedzi oznaczać będzie zgodę na dalsze trwanie katynizmu. Niech każdy z
nas, a zwłaszcza osoby sprawujące w imieniu Narodu najwyższe władze, zajmie
jednoznaczne stanowisko. Nikt nie może czuć się zwolniony z tego obowiązku,
który stanowi egzamin nie tylko wierności Ojczyźnie, ale także
człowieczeństwa.
ks. Zdzisław
Jastrzębiec Peszkowski
|