Dzięki porozumieniu PiS i PO ochotnik z ZOMO
został wiceprezydentem Siedlec
Środowiska i organizacje kombatanckie w Siedlcach protestują przeciwko objęciu
stanowiska wiceprezydenta tego miasta przez Marcina Kulickiego (PO), byłego
funkcjonariusza batalionów szturmowych ZOMO. Kulicki, desygnowany przez
Platformę Obywatelską, został wiceprezydentem dzięki porozumieniu koalicyjnemu
zawartemu pomiędzy PiS i PO oraz Forum Samorządowym. Zdaniem kombatantów Armii
Krajowej oraz osób internowanych w okresie PRL, osoba, która ochotniczo służyła
w ZOMO, nie powinna w wolnej Polsce piastować wysokiej funkcji we władzach
samorządowych.
"Wszyscy wiedzą, oprócz Kulickiego, że ZOMO utworzono do katowania Polaków
dążących do wolności i niepodległości Ojczyzny. Będąc ochotnikiem zomowcem,
Kulicki dla pieniędzy oddał się na haniebną służbę komunistycznym bojówkom,
bezwzględnie tłumiącym dążenia Polaków do wybicia się do wolności" - pisze
w specjalnym oświadczeniu Janusz Olewiński, przewodniczący Ogólnopolskiego Stowarzyszenia
Osób Internowanych i Represjonowanych.
Marcin Kulicki w minionych wyborach samorządowych ubiegał się o stanowisko
prezydenta Siedlec. Zrezygnował, gdy wyszło na jaw, że w wieku 24 lat zgłosił
się na ochotnika do służby w ZOMO. Jak twierdził w wywiadach prasowych, uczynił
to "dla chleba" i był "tylko kierowcą". Ostatecznie
Kulicki zrezygnował z walki o urząd prezydenta i z kandydowania do rady.
Wiceprezydentem jednak został. Stało się tak w wyniku porozumienia koalicyjnego
pomiędzy Platformą Obywatelską (Kulicki jest jej członkiem) a PiS i Forum
Samorządowym, które zostało zawarte tuż przed II turą wyborów samorządowych. W
myśl umowy PiS po ewentualnej wygranej miało zaoferować stanowisko pierwszego
wiceprezydenta Platformie Obywatelskiej. Kiedy prezydentem Siedlec został
Wojciech Kudelski z PiS, zarząd miejski PO zaproponował na wiceprezydenta
Marcina Kulickiego. Prezydent zaakceptował jego
kandydaturę.
Oko w oko z zomowcem
Zdaniem pełniącego obowiązki rzecznika prasowego Urzędu Miasta Siedlce Tomasza Marciniuka,
służąc w ZOMO od czerwca 1987 roku do przełomu lat 1988-1989, Kulicki nie brał
udziału w działaniach bojowych batalionu, będąc jedynie kierowcą dowódcy tegoż
batalionu. Takie tłumaczenie nie przekonuje jednak osób represjonowanych i
prześladowanych w okresie PRL.
- Jako motto wyborcze Kulicki zacytował na swojej ulotce Gabriela Garcię
Márqueza: "Człowiek ma prawo patrzeć na drugiego z góry tylko wówczas,
kiedy chce mu pomóc, aby się podniósł". Nasz "bohater" wątpliwej
jakości zapomniał "tylko" dodać, że podnieść się po spotkaniu z
zomowcem było niemożliwością - uważa Maria Zieleniewska, przewodnicząca
Światowego Związku Żołnierzy AK Obwód Sieldce.
Marcin Kulicki zasadniczą służbę wojskową odbywał w Nadwiślańskich Jednostkach
Wojskowych, a następnie w jednostkach Ministerstwa Spraw Wewnętrznych w
Olsztynie. Represjonowani w okresie reżimu komunistycznego wystosowali w tej
sprawie list otwarty. Zapytują w nim, jaką rolę w czasie swojej służby w ZOMO
pełnił Marcin Kulicki, domagają się też odpowiedzi na pytanie, czy
"podwoził" zomowców na pacyfikację olsztyńskiego "Stomilu",
do otaczania uroczystości religijno-patriotycznych i wyłapywania ich
uczestników. Podkreślają też, że nowy wiceprezydent wybrał karierę zomowca dla pieniędzy,
w tamtym czasie bowiem obowiązkowa służba wojskowa
była bezpłatna, tymczasem funkcjonariusze ZOMO otrzymywali wysokie
wynagrodzenie.
"Może przywoził do otaczania uroczystości religijno-patriotycznych w
dniach: 1 i 3 maja, 31 sierpnia, 11 listopada, 16 grudnia, odbywających się w
intencji Ojczyzny chociażby w kościele Najświętszego Serca Jezusowego w
Olsztynie czy olsztyńskiej katedrze. Może ´tylko´ do wyłapywania ludności
biorącej udział w tych uroczystościach, składających kwiaty, palących znicze i
śpiewających pieśni patriotyczne?" - zastanawiają
się sygnatariusze listu otwartego.
Żądają wyjaśnień
Protestujący powołują się również na obszerną dokumentację znajdującą się w
archiwach Episkopatu Polski dotyczącą pacyfikacji przez ZOMO obozu dla internowanych
w Kwidzynie i żądają wyjaśnień, czy pełniący obecnie funkcję wiceprezydenta
Siedlec Marcin Kulicki uczestniczył w tych wydarzeniach. A materiały wywołują
rzeczywiście wstrząsające wrażenie: "Władysław Kałudziński z Olsztyna
zmasakrowany do nieprzytomności... ´cucono´ go
polewaniem wody i kolejnym pałowaniem. Jego pierwszego zabrało pogotowie
ratunkowe. W szpitalu personel nie wiedział, jak zabrać się do pobitego tak
okrutnie, że wyglądał jak ´kawał zbitej bryły mięsa´" - napisano w jednej
z relacji. W innym dokumencie natomiast czytamy: "kilku siedlczan
okaleczono trwale: Andrzej Goławski doznał urazu kręgosłupa, jego brat Zygmunt
wstrząśnięcia mózgu".
- Kulicki jak dotychczas nie przedstawił stosownego dokumentu z IPN
świadczącego, iż był prawym człowiekiem, dlatego nie chcemy w Siedlcach
"ochotnika zomowca" na stanowisku wiceprezydenta miasta. Są w naszym
mieście jeszcze prawi, szlachetni i uczciwi ludzie -
komentuje Janusz Olewiński, przewodniczący Ogólnopolskiego Stowarzyszenia
Internowanych i Represjonowanych.
Z Marcinem Kulickim (PO), byłym funkcjonariuszem ZOMO, obecnie wiceprezydentem
Siedlec, nie udało nam się skontaktować.
Wojciech Wybranowski