„Nie ma wątpliwości co do współpracy abp Wielgusa” ????– nagonka medialna NA  Biskupa POLAKA przez ŻYDÓW W RZĄDZIE I W SUTANNACH! !

Arcybiskup Stanisław Wielgus
TVN24

Kościelna komisja historyczna i komisja skierowana do IPN przez RPO zapoznały się z dokumentami wywiadu PRL na temat abpa Stanisława Wielgusa. 68 stron dokumentów opublikowała na stronie internetowej "Gazeta Polska".

Opisała je także "Rzeczpospolita". Są w nich dowody na to, że Wielgus współpracował z wywiadem PRL.

Kościelna komisja przekazała abp. Wielgusowi obszerne sprawozdanie ze swoich badań nad jego teczką w IPN. Metropolita nie zabrał w tej sprawie w czwartek głosu.

Według Rzecznika Praw Obywatelskich Janusza Kochanowskiego, w świetle dostępnych dokumentów nie podlega wątpliwości fakt świadomej tajnej współpracy w latach 1973-78 ks. Wielgusa z wywiadem PRL. Według RPO postawione arcybiskupowi zarzuty współpracy nie są bezpodstawne, natomiast na podstawie dokumentów nie sposób jednoznacznie ocenić rzeczywistego zakresu współpracy, jej skutków i szkodliwości dla konkretnych osób. W sposób pośredni dokumenty wskazują także na współpracę ks. Wielgusa ze Służbą Bezpieczeństwa w Lublinie w 1967 r.

Członek zespołu RPO - profesor Andrzej Paczkowski powiedział, że nie ma wątpliwości, iż Wielgus był świadomym współpracownikiem SB w latach 1973-78. Jego zdaniem, dokumenty które widział w IPN, nie są sfałszowane, jednak skutki tej współpracy były dla SB niewielkie.

Rzecznik Episkopatu Polski ks. Józef Kloch poinformował, że kościelna Komisja Historyczna przekazała sprawozdanie ze swoich badań abp. Wielgusowi, by dać mu możliwość odniesienia się do niego jeszcze przed ingresem. Komunikat dla opinii publicznej komisja przekaże dopiero po otrzymaniu stanowiska arcybiskupa. Przedmiotem prac komisji w IPN było: ustalenie wiarygodności źródeł, czas i tryb nawiązania współpracy, opis aktywności, ocena pobudek działania i ewentualnej szkodliwości współpracy ze służbami bezpieczeństwa PRL - podał ks.Kloch.

Specjalista prawa kanonicznego z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie ks. prof. Remigiusz Sobański wyjaśnił, że decyzję o objęciu urzędu metropolity warszawskiego mogą podjąć tylko papież i sam arcybiskup Wielgus. Prawo kanoniczne przewiduje możliwość usunięcia z parafii proboszcza, gdy utraci on dobre imię u swoich parafian, ale nie dotyczy to biskupów - taką decyzję może podjąć tylko papież. Papież nie może też nikogo zmusić do objęcia urzędu - powiedział Sobański.

Watykan nie komentuje kolejnych informacji o współpracy arcybiskupa z wywiadem PRL. 21 grudnia watykańskie biuro prasowe napisało, że "podejmując decyzję o mianowaniu nowego arcybiskupa warszawskiego wzięto pod uwagę wszystkie okoliczności jego życia, wśród nich te dotyczące jego przeszłości".

Według anonimowych rozmówców PAP z kręgów watykańskich, Stolica Apostolska analizuje sytuację i oczekuje na wyniki badań historycznych w Polsce. Nie należy jednak spodziewać się zablokowania ingresu nowego metropolity warszawskiego i wycofania jego kandydatury. Watykan daje do zrozumienia, że ostateczna decyzja należy do samego arcybiskupa.

Tymczasem wieloletni przyjaciel abp. Wielgusa, obecnie dyrektor Instytutu Teologii Fundamentalnej KUL, ks. prof. Marian Rusecki uważa, że ewentualna rezygnacja z funkcji metropolity warszawskiego nie leży w gestii Wielgusa - jeżeli papież desygnował go na to stanowisko, to wykonuje on wolę papieża. "Jeżeli papież nie zmieni swojego zdania, to on chyba nie może zrezygnować, bo wiązałoby się to z aktem nieposłuszeństwa" - powiedział profesor.

Metropolita gdański abp Tadeusz Gocłowski powiedział, że jest zaszokowany dostępnymi doniesieniami na temat Wielgusa. "Klucz do rozwiązania prawdy pozostaje w ręku abpa Wielgusa. Są to zarzuty, które zna już w tej chwili cały świat, bo są w internecie; on musi się ustosunkować, czy to jest wszystko sporządzone, kłamliwe, czy też te pseudonimy, które są w tych dokumentach są prawdziwe i on wówczas wyprowadzi wnioski końcowe i ostateczne. Dlatego nie mogę nic komentować" - powiedział PAP Gocłowski.

Autor przygotowywanej do druku książki "Księża wobec bezpieki" ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski przypomina, że można było ryzykować karierą i nie współpracować z SB. Podał dwa przykłady księży, którzy nie dali się zwerbować do współpracy - kard. Franciszka Macharskiego i abpa Wojciecha Zięby.

Abp Sławoj Leszek Głódź zaapelował do mediów o umiar i rozwagę w formułowaniu wyroków i oskarżeń i godne przeżycie ingresu metropolity warszawskiego. Głódź przypomina, że obowiązuje zasada domniemania niewinności, uczciwego procesu, postępowania dowodowego i wydania wyroku przez kompetentną władzę sądowniczą.

68-stronicowa teczka Wielgusa znalazła się na stronach "Gazety Polskiej". W dokumentach są dwa zobowiązania do współpracy z wywiadem PRL, nie ma ani jednego raportu napisanego własnoręcznie przez Wielgusa - są wyłącznie notatki operacyjne oficerów sporządzone z rozmów z nim. Jedyny własnoręczny dokument Wielgusa to jego notatka zatytułowana "Plan badań naukowych w związku z otrzymaniem stypendium im. A. Humboldta" z września 1973 r.

W teczce są m.in. dwie "umowy o współpracę" z wywiadem PRL podpisane pseudonimami - z 28 września 1973 r. jako "Adam Wysocki" i z 23 lutego 1978 r. jako "Grey". W jednym z dokumentów jest on określony jako "kontakt operacyjny" wywiadu PRL.

7 stycznia ma się odbyć ingers abp. Wielgusa do archikatedry warszawskiej. Prawdopodobnie w piątek - 5 stycznia nastąpi przejęcie arcybiskupstwa zgodnie z prawem kanonicznym.


Zobacz
kopie dokumentów z teczki abp. Wielgusa

Teczka arcybiskupa

Na internetowej stronie "Gazety Polskiej" zostały opublikowane dokumenty w sprawie arcybiskupa Stanisława Wielgusa. Jest wśród nich "Umowa o współpracy". Redakcja twierdzi, ze są to dokumenty z Instytutu Pamięci Narodowej.

Dzięki uprzejmości "Gazety Polskiej", umieszczamy te materiały.

Zobacz wersję "strona po stronie".

 

Materiały z teczki abp. Stanisława Wielgus opublikowane na stronie "Gazety Polskiej":
Całość (5,86 MB)


Strony 1-23 (1,76 MB)

Strony 24-46 (1,96 MB)

Strony 47-69 (2,14 MB)

atak na biskupa Wielgusa to walka o Warszawę

Ojciec Tadeusz Rydzyk
TVN24

Za kolejny etap "walki o Warszawę" uznał nagłośnienie sprawy domniemanej współpracy abp. Wielgusa z SB ojciec Tadeusz Rydzyk. Zdaniem dyrektora Radia Maryja media relacjonujące sprawę znacznie wykroczyły poza swoją rolę.

"Jeżeli są takie zarzuty do księdza arcybiskupa, to czemu ich nie wyciągali, gdy był rektorem KUL, gdy był w Płocku biskupem ordynariuszem? W tej chwili idzie do Warszawy, a więc jest to walka o Warszawę" - powiedział o. Tadeusz Rydzyk w nocy z czwartku na piątek na antenie Radia Maryja.

"Pierwsza część - ta świecka - jest opanowana przez liberałów. Przecież to nic innego, jak liberałowie opanowali prezydenturę Warszawy, rządy w Warszawie. No to teraz trzeba było jeszcze w Kościele dać jakiegoś liberałka, a tu przychodzi inny i tu jakieś zdenerwowanie: tak mi się to jawi" - dodał o. Rydzyk.
Według dyrektora rozgłośni, kampania przeciwko arcybiskupowi Wielgusowi wyolbrzymia jego domniemane przewinienia.

"To, co zrobili w tych mediach, to taki balon napompowali, takie napompowanie, że właściwie ludzie zaczynali wątpić. To są te manipulacje medialne" - przekonywał o. Rydzyk.

Dyrektor Radia Maryja zaznaczył, iż media relacjonujące sprawę abp. Wielgusa wykraczają poza swoją rolę.

"Z tych ludzi, którzy mają być dziennikarzami, porobiły się jakieś szwadrony śmierci; ci ludzie najpierw oskarżają kogoś, kogo chcą biorą na odstrzał, czy to będzie ksiądz, czy biskup, czy dobry katolik. Biorą takiego i najpierw oskarżają, potem ci sami osądzają i wreszcie wydają wyrok. Wyrok śmierci moralnej. Ilu już biskupów tak już ocenili, »załatwili«, ilu księży, ilu porządnych ludzi?" - podkreślił o. Rydzyk.

Według dyrektora Radia Maryja działania mediów dowodzą pilnej potrzeby lustracji dziennikarzy. "Jest potrzeba lustracji dziennikarzy, właścicieli mediów. To mnie niepokoi, że księdza arcybiskupa właśnie telewizja publiczna atakowała: jakim prawem? Kto tam pracuje, jacy ludzie? Ci sami, co byli przedtem, ci sami agenci. Jakie programy robią: uderzają w to co polskie, to co katolickie. TVP się nie zmieniła" - ocenił redemptorysta.

Sprzeciw o. Tadeusza Rydzyka wzbudziły także działania rzecznika praw obywatelskich, który powołał zespół do zbadania akt abp. Stanisława Wielgusa w IPN. Zespół, w którego skład weszli: red. naczelny "Więzi" Zbigniew Nosowski, historyk prof. Andrzej Paczkowski i teolog, ks. prof. Tomasz Węcławski uznał, iż duchowny świadomie współpracował ze służbami specjalnymi PRL.

"Czy rzecznik ma prawo powoływać sobie jakąś komisję, która będzie te sprawy załatwiała? Cóż to za komisja? Tam jest też człowiek, który atakował ks. arcybiskupa Paetza. Kto przywróci dobre imię temu arcybiskupowi? Czy on nie ma prawa do życia?" - przekonywał o. Rydzyk.

Redemptorysta uznał także, że wątpliwości budzi sposób kierowania IPN przez obecnego prezesa Janusza Kurtykę.

"Jaką rolę odgrywa pan minister Kurtyka, że te materiały tak »wychodzą«? Dziennikarze dostają przeróżne materiały z IPN. Czy czasem nie jest to znajomość, czy stara przyjaźń, z kimś z Platformy Obywatelskiej?" - pytał podczas nocnej audycji o. Rydzyk.

Rozgłośnia ojców redemptorystów zaapelowała do swoich słuchaczy, by postarali się jak najliczniej przybyć z całego kraju na niedzielny ingres arcybiskupa Stanisława Wielgusa do warszawskiej katedry. "Na uroczystość, nad którą znak zapytania stawiają od kilku tygodni przeciwnicy Kościoła" - podkreślono w apelu.

Teczka abp Wielgusa - zobacz dokumenty "strona po stronie" (dzięki uprzejmości "Gazety Polskiej").

Prof. Paczkowski: abp Wielgus nie zrealizował żadnego z zadań SB

 

Profesor Andrzej Paczkowski powiedział, że nie ulega wątpliwości, fakt tajnej i świadomej współpracy arcybiskupa Stanisława Wielgusa z wywiadem PRL. Zaznaczył jednak, że z dokumentów wynika, iż miał on duże opory przed wykonywaniem powierzanych mu zadań. » 09:16

 

Kościelna Komisja Historyczna: abp Wielgus współpracował z SB

(ŻYDZI W SUTANNACH !)

Istnieją liczne, istotne dokumenty potwierdzające gotowość świadomej i tajnej współpracy ks. Stanisława Wielgusa z organami bezpieczeństwa PRL oraz to, że została ona podjęta - uznała Kościelna Komisja Historyczna.

Abp Wielgus, odnosząc się do sprawozdania Komisji, zaprzeczył większości stwierdzeń zawartych w materiałach organów bezpieczeństwa PRL.

Abp Wielgus stwierdził m.in., że nigdy nie wyrządził nikomu żadnej krzywdy swoimi czynami czy słowami - napisano w komunikacie komisji. Komisja badała akta IPN na prośbę samego abp. Wielgusa.

W komunikacie Komisja przypomniała, że współpraca z SB była zakazana przez Episkopat. "W dokumentacji IPN zachowały się opinie funkcjonariuszy wywiadu PRL odnoszące się do materiałów SB, które pośrednio wskazują, że działalność ks. Stanisława Wielgusa w środowisku lubelskim mogła wyrządzić szkody różnym osobom z kręgu Kościoła. Natomiast jeśli chodzi o współpracę z wywiadem PRL, analiza dokumentów nie pozwala jednoznacznie stwierdzić, że ks. Stanisław Wielgus wyrządził komukolwiek szkodę" - głosi komunikat.

Komisja badała akta IPN na prośbę samego abp.
Wielgusa.

 

Abp Wielgus: nie chcę się usprawiedliwiać

Nie wykonałem żadnego zadania wywiadowczego (...), nigdy nie wyrządziłem nikomu żadnej krzywdy swoimi czynami czy słowami - napisał abp Stanisław Wielgus w oświadczeniu udostępnionym PAP.

"Przypisano mi różne złe intencje i złe postawy w stosunku do Kościoła. Jest to fałsz. Nie istnieje żadna dowodząca tego dokumentacja, poza słowami funkcjonariusza, który po swojemu widział moja osobę i całą sprawę" - napisał abp Wielgus.

"Nie chcę się usprawiedliwiać. Wiem, że nie powinienem utrzymywać żadnych relacji ze służbami PRL. Żałuję tego bardzo, że w ogóle podjąłem wyjazdy zagraniczne, które te kontakty spowodowały. Wydawało mi się jednak wówczas, że moim obowiązkiem jest prowadzenie wartościowych badań naukowych i kształcenie się dla dobra Kościoła" - głosi trzystronicowe oświadczenie, opisujące historię jego kontaktów z przedstawicielami służb specjalnych PRL. Abp podkreśla, że jego teczce znajdującej się w IPN jest wiele nieprawdy i fałszywych informacji.
Abp Wielgus w oświadczeniu przyznaje, że przed wyjazdem do Monachium w 1978 r. funkcjonariusz wywiadu "wrzaskiem i groźbami" skłonił go do podpisania deklaracji współpracy z wywiadem. Zaprzecza, by podpisał deklaracje współpracy z SB.

"Najgorszy był mój wyjazd do Monachium w r. 1978. Miałem wówczas spotkanie z bardzo brutalnym funkcjonariuszem wywiadu, który wrzaskiem i groźbami, że mnie zniszczy, skłonił mnie do podpisania deklaracji współpracy z wywiadem. Była to moja chwila słabości. Zawsze żałowałem, że nie zrezygnowałem wówczas z mojego wyjazdu" - napisał w oświadczeniu abp Wielgus.

W innym miejscu abp Wielgus podkreśla, że nigdy nie podpisał żadnej deklaracji współpracy z SB i nigdy nie uważał się za współpracownika SB.

W oświadczeniu arcybiskup zaprzeczył, by informował funkcjonariusza SB o pracownikach KUL, Kurii czy kapłanach diecezji lubelskiej. "Wbrew opublikowanej opinii funkcjonariusza nie dostarczałem nigdy żadnych materiałów na czyjkolwiek temat. Nikogo nie podsłuchiwałem, ani nie nagrywałem" - napisał abp Wielgus.

Abp Wielgus przejął urząd metropolity warszawskiego

Arcybiskup Stanisław Wielgus
TVN24

Abp Wielgus przejął formalnie urząd metropolity warszawskiego. Wzięło w niej udział dwanaście osób.

Byli to: ustępujący metropolita kardynał Józef Glemp, nominat arcybiskup Wielgus i kolegium konsultorów składające się z dziesięciu duchownych wyłonionych z Rady Kapłańskiej. Jest wśród nich trzech warszawskich biskupów

Uroczystość rozpoczęła się od przedstawienia przez nowego metropolitę pisemnej decyzji papieża o mianowaniu go na urząd arcybiskupa Warszawy. Kanclerz kurii ksiądz Grzegorz Kalwarczyk sporządził odpowiedni akt przejęcia archidiecezji.

Podpisanie dokumentu przez obecnych na uroczystości duchownych oznacza - zgodnie z prawem kanonicznym - że arcybisku Stanisław Wielgus stał się rzeczywistym zarządcą archidiecezji warszawskiej.

Oswiadczenie arb.Wielgusa

Oświadczenie



W związku z medialnymi informacjami na temat mojej współpracy z SB i wywiadem PRL oświadczam co następuje:
Już jako młody kapłan pracujący w duszpasterstwie lubelskim byłem przedmiotem ataków ze strony SB, która inwigilowała mnie i prześladowała za moją pracę z młodzieżą. Zaatakowano mnie jako wroga Polski Ludowej w „Kurierze Lubelskim" oraz w „Faktach i Myślach" w marcu 1965 r. Po tych publikacjach zostałem wezwany do Urzędu Wyznań na rozmowę, na którą nie poszedłem. W kilkanaście dni potem Wydział Finansowy w Lublinie nałożył na mnie wysoką karną kontrybucję. Wielokrotnie, przez kilka lat nawiedzany byłem przez poborcę podatkowego. Z uwagi na moje ówczesne ubóstwo najścia te nie przyniosły żadnych rezultatów, tym bardziej, że byłem w latach 1965-68 studentem filozofii KUL.
W r. 1967 chciałem wyjechać, w ramach organizowanej przez władze kościelne wymiany katolickich studentów między Polską i NRD. W związku z tym udałem się biura paszportowego. Przyjął mnie funkcjonariusz SB, który zarzucał mi, że na kazaniach krytykuję władze PRL. Na dowód tego odegrał z magnetofonu fragment jednego z moich kazań, w którym istotnie były takie treści. Zagroził mi poważnymi konsekwencjami jeśli to się będzie powtarzało. Po pewnym czasie jednak otrzymałem odpowiedni dokument, pozwalający na wyjazd do NRD. Od tamtej pory byłem przy różnych okazjach nawiedzany przez tego funkcjonariusza. Tych wizyt było kilkanaście. Nigdy nie podpisałem żadnej deklaracji współpracy z SB i nigdy nie uważałem się za współpracownika SB. W rozmowach, które prowadziłem mówiłem wyłącznie o sprawach ogólnych, o sytuacji międzynarodowej, o sytuacji ekonomicznej w kraju itp. Stanowczo protestuję przeciwko fałszywej opinii jakobym funkcjonariusza SB informował o pracownikach KUL, Kurii czy o kapłanach Diecezji Lubelskiej, albo o jakichś rzekomych rozgrywkach personalnych w KUL czy w Kurii. Nie podawałem złych charakterystyk kogokolwiek z księży i pracowników KUL. Poza stwierdzeniami ubowca nie ma na to żadnych dowodów. Pamiętam, że kiedyś zapytał mnie co w moim środowisku mówi się o śmierci Pyjasa. Wówczas powiedziałem, że wszyscy moi znajomi uważają, iż mordu dokonała milicja. Funkcjonariusz się wówczas żachnął i gwałtownie dowodził, że to nie jest prawdą. Wbrew opublikowanej opinii funkcjonariusza nie dostarczałem nigdy żadnych materiałów na czyjkolwiek temat. Nikogo nie podsłuchiwałem, ani nie nagrywałem. Nie miałem wówczas pojęcia o posługiwaniu się magnetofonem. Charakterystyka mojej osoby zawarta w ubowskich materiałach jest tak odbiegająca od prawdy, że nigdy bym się na jej podstawie nie rozpoznał gdyby była anonimowa. Przypisuje mi bowiem cechy i umiejętności, których nie posiadałem, np. znajomość języka hiszpańskiego czy też posiadanie w tym czasie wielu zagranicznych publikacji, sposobu świeckiego prowadzenia życia itd. Jest to wyraźna chęć przecenienia mojej osoby, by się pochwalić z jak ważnymi ludźmi funkcjonariusz ma kontakt. Tymczasem ja nie byłem wówczas żadną ważną, nadzwyczajną osobą. Żyłem spokojnie na marginesie życia uniwersyteckiego. Opinia funkcjonariusza SB zawiera wyraźne przekłamania na temat mojej pracy w KUL. Nie byłem wówczas adiunktem, lecz pracownikiem dokumentalistą pracującym w dwuosobowym zespole w Zakładzie Historii Kultury w Średniowieczu. Nie miałem żadnych wykładów na uniwersytecie. Byłem tak zapracowany, że przez lata nie spotykałem się w szerszym gronie z ludźmi uniwersytetu czy diecezji. Głosiłem jednak bardzo wiele kazań w Lubelskiej Diecezji. Fałszem jest, że udzielałem opinii na temat nastrojów dotyczących zdarzeń w marcu 1968 roku i w grudniu 1970 roku o czym informuje funkcjonariusz. Przez cały marzec nie było mnie w Lublinie, ponieważ prowadziłem wówczas rekolekcje w kilkunastu parafiach wiejskich Diecezji Lubelskiej i z żadnym funkcjonariuszem się nie spotkałem. Przez cały grudzień i do połowy stycznia 1970 roku chorowałem na zapalenie płuc i poza rodziną z nikim nie miałem kontaktu. Fałszem jest także jakobym mówił coś cynicznie o tzw. „czarnej międzynarodówce". Fałszem jest jakobym dzięki UB uzyskał mieszkanie własnościowe. Z uwagi na to, że diecezja nie miała mieszkań dla księży pracujących poza duszpasterstwem, za zgodą władzy duchownej zapisałem się, tak jak każdy to mógł uczynić w tym czasie, do własnościowej spółdzielni mieszkaniowej. Wpłaciłem odpowiedni wkład finansowy i po czterech lub pięciu latach oczekiwania uzyskałem przydział na mieszkanie o powierzchni ok. 35 m.
Nieprawdą jest jakobym z inspiracji SB starał się o stypendium w Niemczech. Starania o to stypendium rozpocząłem w 1973 na podstawie informacji ogłoszonej przez Uniwersytet. Spełniałem przewidziane warunki więc złożyłem odpowiednie podanie za pośrednictwem Konsulatu RFN, by uniknąć cenzury.
Gdy podjąłem starania o paszport w Lublinie, poinformowano mnie, że w tej sprawie muszę się udać do Warszawy pod wskazany (dziś nie pamiętam) adres. Zgłosiłem się do swojego biskupa Piotra Kałwy i zapytałem co mam robić. Powiedział wówczas, że moje badania naukowe są ważne dla Kościoła i mogę pojechać na spotkanie zachowując ostrożność w rozmowach. We wrześniu 1973 roku pojechałem pod wskazany adres. Rozmawiali ze mną dwaj funkcjonariusze wywiadu. Powiedzieli że paszport otrzymam pod warunkiem, że nawiążę kontakt z Ost-Europa-Institut w Monachium. Powiedziałem, że będę się starał ten kontakt nawiązać. W ciągu kilku godzin instruowano mnie jak mam przekazać zdobyte informacje. Do kogo napisać odpowiednią kartkę i dokąd pojechać na spotkanie. Potem zostawiono mnie samego, bym napisał, co będę robił w Monachium. Napisałem więc o moich ówczesnych zamierzeniach i planach naukowych, do realizacji których konieczny był mój wyjazd do Monachium. Moje oświadczenie znajduje się w materiałach wywiadu. Żadnej deklaracji o współpracy z wywiadem wówczas nie podpisywałem. Nigdy ani przez chwilę nie zamierzałem realizować powierzonego mi zadania. Nie podjąłem w tym kierunku żadnych kroków. Przebywając w Monachium nie miałem także żadnego kontaktu z Polakami. Następny atak wywiadu na moją osobę miał miejsce w roku 1977 w związku z moim naukowym wyjazdem do Szwecji. Także nic nie podpisywałem i nie podjąłem żadnych kroków, których oczekiwał wywiad. Najgorszy był mój wyjazd do Monachium w r. 1978. Miałem wówczas spotkanie z bardzo brutalnym funkcjonariuszem wywiadu, który wrzaskiem i groźbami, że mnie zniszczy, skłonił mnie do podpisania deklaracji współpracy z wywiadem. Była to moja chwila słabości. Zawsze żałowałem że nie zrezygnowałem wówczas z mojego wyjazdu. Tym razem wywiad oczekiwał ode mnie, że nawiążę kontakt z rozgłośnią Wolna Europa. Żadnego kontaktu nie podjąłem. Nigdy nie byłem w rozgłośni. Nigdy też nie rozmawiałem z żadnym z jej pracowników. Jeden raz (a nie dwa jak fałszywie podano) przy okazji mojego pobytu w kościele św. Barbary rozmawiałem najwyżej kilka chwil z Księdzem Kirschke na temat mojej pracy duszpasterskiej w tej niemieckiej parafii, w której wówczas mieszkałem. Występujące w materiałach pseudonimy zostały mi nadane przez funkcjonariuszy.
Bzdurne są zawarte w materiałach dywagacje na temat moich rzekomych planów długotrwałego pobytu za granicą w celach szpiegowskich. Nigdy nie przyszło mi nic takiego do głowy. Moje cele naukowe realizowałem w tamtych trudnych, dziś dla młodych ludzi niewyobrażalnych czasach, w zaplanowany wcześniej sposób i określony ściśle z moimi władzami kościelnymi i uniwersyteckimi. Nic ponadto. Żadnego zadania wywiadowczego nie zrealizowałem. Przyznaje to w opublikowanych na mój temat materiałach sam funkcjonariusz, pisząc co następuje: „Oceniając całokształt sprawy uważam, że „Grey” nie spełnił zadań, które przyjął do wykonania przed wyjazdem za granicę. Zachował bierność i daleko idącą ostrożność na odcinku realizacji zadań szczegółowych: brak naprowadzeń, zupełna pasywność na odcinku nawiązywania znajomości z ludźmi wchodzącymi w zakres naszego zainteresowania, zignorował zadanie dot. rozpracowania ukraińskich ośrodków nacjonalistycznych w Monachium itd.”
Z przedstawionych w materiałach relacji wynika, że przypisano mi różne złe intencje i złe postawy w stosunku do Kościoła. Jest to fałsz. Nie istnieje żadna dowodząca tego dokumentacja, poza słowami funkcjonariusza, który po swojemu widział moją osobę i całą sprawę. Nigdy nie zdradziłem Chrystusa i Jego Kościoła, ani w czynach, ani w słowach, ani w intencjach. Nigdy nie wyrządziłem nikomu żadnej krzywdy swoimi czynami czy słowami.
Nie chcę się usprawiedliwiać. Wiem, że nie powinienem utrzymywać żadnych relacji ze służbami PRL. Żałuję tego bardzo, że w ogóle podjąłem wyjazdy zagraniczne, które te kontakty spowodowały. Wydawało mi się jednak wówczas, że moim obowiązkiem jest prowadzenie wartościowych badań naukowych i kształcenie się dla dobra Kościoła.

+ Stanisław Wielgus

5 stycznia 2007 r.

Lusia Ogińska - Ingres w atmosferze linczu

2007-01-05 (22:40)


Szanowny Panie Redaktorze!

Jak długo jeszcze będzie trwał publiczny lincz naszego, polskiego kapłana - Stanisława Wielgusa! Niesprawiedliwość i pohańbienie naszego narodu dotarła do granic wytrzymałości myślącego człowieka. Przed całym światem publikuje się materiały ubeków, esbeków jako dowodowy wiarygodności.

Jeśli tak jest, to tamten system, system komunistyczny należy uznać za wiarygodny!!!

Dzisiejsi szczekacze - którzy niby są przeciw komunie - powołują się na… zeznania komunistycznych oficerów bezpieczeństwa! Jak to jest? Ubecy niegdyś nie byli wiarygodni a… dzisiaj są?!

Pytanie zostaje! Czy arcybiskup Wielgus tylko coś podpisał, czy coś zrobił?! Trzy razy był wybierany rektorem KULu – więc chyba coś robił… robił i to dla dobra jedynego w bloku wschodnim katolickiego uniwersytetu, od Atlantyku do Władywostoku! Pewnie media zechcą nam udowodnić, że za kadencji rektora Wielgusa KUL wykształcił więcej oficerów bezpieki, niż szkoła milicyjna w Legionowie!

IPN został powołany do osądzania tych, którzy działali przeciw narodowi polskiemu! Tymczasem IPN dopuszcza do kapturowych, dziennikarskich sądów, aprobuje te sądy, dostarcza materiałów niepowołanym, z ulicy wziętym pismakom, aby mogli szkalować hierarchę polskiego rzymsko-katolickiego kościoła! Gdyby tym dziennikarzom kazano zaglądnąć do teczki jakiegoś imama, czy mułły, lub na przykład rabina – zapewniam, że żaden z nich na drugi dzień ze strachu, nie przyszedłby do pracy. IPN należałoby postawić pod sąd! IPN bowiem zachowuje się dziś tak, jakby przejął myślenie tych, którzy w tamtych, strasznych czasach teczki sporządzali! Metody te same! Z patriotami, z księżmi polskimi się walczy! Zastanawiam się dlaczego w budynku przy ulicy Towarowej 28 w Warszawie, w centrali IPNu nie wisi dotąd portret Luny Brestigerowej? To ona, zasłużona stalinowska bezpieczniaczka odsłaniając przyrodzenie mówiła przesłuchiwanym księżom: „To jest ostatnie co zobaczysz w życiu!”

Niektórzy biskupi nie przyjadą na ingres arcybiskupa Stanisława Wielgusa! To dobrze! Dzięki temu wiadomo, za których konkretnie biskupów należy się szczerze pomodlić!

A jeśli chodzi o te wszystkie bazgrające szumowiny – to niech się tam modlą za kogo chcą, bo przecież w nich i tak kocia wiara jest!
A niech tam - psia ich mać!

Z uszanowaniem
Lusia Ogińska

Pamięci Leona Mireckiego

Wielu po wojnie żołnierzy
na UB
w kazamatach,
stało w karcerze,
przez lata!
Oni się dzisiaj pomodlą
za Boga,
za Polskę,
za kata…
Szczur się przytulił do stopy,
karcer był taki mały,
gdzieś ksiądz się modlił i chłopiec…
A dziś nad grobem
jasności,
bo ich modlitwy przetrwały!

A w oknie obłoki
jak skrzydła
anielskie, puchate…
A w celi wyroki:
ktoś był i Bogiem, i katem,
i wrogiem…
Ten ktoś był katem i Bogiem!
Ojczyzna się Boga wyrzekła,
i Bóg - kat poszedł do piekła…

Ich pogrzeb, pogrzeb był niemy,
śnieg się osuwał i chrzęścił,
a ci powojenni żołnierze,
po śmierci już są,
już po śmierci!

Nie boję się więc,
wiary nam nikt nie odbierze,
wieczności
i Boga
wolności…

Ta pamięć, nie pójdzie w niepamięć…
Póki nas trochę na świecie
… póki nas nie zabijecie!

Lusia Ogińska
19.02.2005

Komunikat Kościelnej Komisji Historycznej

2007-01-05 (17:50) episkopat.pl


KOMUNIKAT KOŚCIELNEJ KOMISJI HISTORYCZNEJ



Kościelna Komisja Historyczna na prośbę Księdza Arcybiskupa Stanisława Wielgusa, przedstawioną Przewodniczącemu Komisji prof. Wojciechowi Łączkowskiemu w dniu 2 stycznia 2007 roku, zapoznała się z materiałami udostępnionymi przez IPN, dotyczącymi Jego osoby. Dokumentacja ta zawarta jest w teczce pod tytułem „Karta kieszeniowa ‘Jacket’ nr 7207” (dokumenty zostały wytworzone przez Wydział VIII (XI) Departamentu I Ministerstwa Spraw Wewnętrznych).

Komisja dokonała analizy przedłożonych jej materiałów, kierując się przesłankami wymienionymi w dokumencie z 12 grudnia 2006 roku pt. „Cele i zasady pracy Kościelnej Komisji Historycznej”. W opracowaniu tym (pkt II.3) Komisja postanowiła, że przy moralnej ocenie współpracy z organami bezpieczeństwa PRL będą uwzględniane 4 następujące przesłanki:
1) pisemna lub ustna deklaracja zgody na świadomą i tajną współpracę (np. ukrywaną przed przełożonym);
2) aktywna współpraca osoby, która złożyła ww. deklarację;
3) świadome wyrządzanie krzywdy osobom świeckim lub duchownym oraz instytucjom kościelnym;
4) intencje działań.

Komisja stwierdziła, że istnieją liczne, istotne dokumenty potwierdzające gotowość świadomej i tajnej współpracy ks. Stanisława Wielgusa z organami bezpieczeństwa PRL. Z dokumentów wynika również, że została ona podjęta.

Współpraca z SB była zakazana przez Episkopat. W dokumentacji IPN zachowały się opinie funkcjonariuszy wywiadu PRL odnoszące się do materiałów SB, które pośrednio wskazują, że działalność ks. Stanisława Wielgusa w środowisku lubelskim mogła wyrządzić szkody różnym osobom z kręgu Kościoła. Natomiast jeśli chodzi o współpracę z wywiadem PRL, analiza dokumentów nie pozwala jednoznacznie stwierdzić, że ks. Stanisław Wielgus wyrządził komukolwiek szkodę.

Komisja nie wyklucza, że w przyszłości mogą pojawić się nowe materiały na omawiany temat, które - jeśli zajdzie taka potrzeba - zostaną poddane analizie i ocenie.

Komisja przedłożyła swoje sprawozdanie Księdzu Arcybiskupowi Stanisławowi Wielgusowi z prośbą o zajęcie stanowiska. W odpowiedzi Ksiądz Arcybiskup zaprzeczył większości stwierdzeń zawartych w materiałach organów bezpieczeństwa PRL, które IPN udostępnił Komisji. Stwierdził m.in., że nigdy nie wyrządził nikomu żadnej krzywdy swoimi czynami czy słowami.


Prof. Wojciech Łączkowski
Przewodniczący Kościelnej Komisji Historycznej

Ks. prof. Jerzy Myszor
Wiceprzewodniczący

Prof. Zbigniew Cieślak
Ks. dr hab. Bogdan Stanaszek
Ks. prof. Jacek Urban
Członkowie





Warszawa, 5 stycznia 2007 r.