STATUT KALISKI
Był sobie w średniowieczu taki dziwny kraj w centralnej Europie zamieszkały przez spokojnych, choć- w razie potrzeby- bitnych ludzi. Polska. Dziwactwo młodej, chrześcijańskiej krainy polegało na tym, że jej włodarze byli ludźmi- jakbyśmy to dzisiaj określili- tolerancyjnymi. Podobnie było z ich poddanymi, najczęściej ciężko pracującymi rolnikami o jasnych oczach i płowych włosach.
W tym samym czasie w Europie Zachodniej szalało piekło, którego ofiarami stali się między innymi Żydzi, długotrwały, omszały przeszłością lud semicki rodem z dzisiejszego Bliskiego Wschodu. Goniono ich z Anglii, Francji, Niemiec. Wynocha albo śmierć. Tak ich traktowano
Przyjęli ich z otwartymi ramionami słowiańscy tubylcy znad Odry i Warty. Konkretnie Bolesław Pobożny, książę wielkopolski, który 16 sierpnia 1264 r. wydał Statut Kaliski będący podstawą autonomicznej wspólnoty żydowskiej w Polsce ( z czasem Rzeczypospolitej) aż do Konstytucji 3. Maja, czyli końca naszej niepodległości. Jak na XIII wiek dokument to był niebywały. Składający się z 36 punktów Statut gwarantował Żydom wolność wyznania, podległość wyłącznie władzy książęcej, ochronę życia i mienia, regulacje handlowo-zawodowe, kredytowo-pieniężne, wreszcie zabezpieczenie przed ewentualną samowolą chrześcijańskich sąsiadów oraz zakaz oskarżania Żydów o mordy rytualne. Naprawdę, zważywszy epokę- dzieło niesamowite.
Zresztą ciąg dalszy nastąpił. Wnuk Bolesława, przesławny Kazimierz Wielki , dokument rozszerzył na całą Polskę, wyjmując przy okazji gminy żydowskie spod prawa magdeburskiego, a podporządkowując sądom królewskim. Żydowska autonomia w Polsce, rozszerzana w międzyczasie przez ostatnich Jagiellonów i Stefana Batorego, nie była zagrożona aż do upadku Rzeczypospolitej .Dość powiedzieć, że w 1567 r. Polskę określano jako „niebo dla szlachty, czyściec dla mieszczan, piekło dla chłopów i raj dla Żydów”. Gdyby nie tolerancyjna polityka kolejnych rządów wspólnej Rzeczpospolitej, Żydzi prawdopodobnie nie przetrwali by jako naród. Przetrwali, bo w ciężkich czasach wojen kozackich bronił ich np. książę Jarema Wiśniowiecki, bo Rzeczpospolita nigdy nie wyparła się polityki stosowanej przez średniowiecznych władców. Liczby mówią za siebie. Pod koniec XV wieku w Polsce przebywało 30 tysiące Żydów., w połowie wieku XVII- 350 tys., u schyłku niepodległej Ojczyzny ( 1795 r.)- 800 tysięcy.
Tak, zagwarantowaliśmy im autonomię, względnie spokojne życie, czyli coś, co na tle Europy można określić mianem specjalnego traktowania. W istocie bowiem Żydzi w dawnej Polsce stanowili osobny stan mający dużo większe przywileje niż chłopi- przedmiot prawdziwej opresji ekonomicznej, sądowniczej i administracyjnej. Wbrew temu, co sądzą współcześni badacze żydowscy ( z chwalebnym wyjątkiem prof. Izraela Szahaka) to właśnie włościanie, a nie Żydzi byli przez wieki prawdziwymi „chłopcami do bicia” w naszym Kraju.
Gdy w 1918 r. „wybuchła” niepodległa Polska gros politycznie myślących Żydów przyjęła ją z nienawiścią lub tylko niechęcią. Znana jest postawa wielu Żydów-komunistów podczas wojny polsko-bolszewickiej, znane są twierdzenia żydowskiej prasy z tamtego okresu, że „Polacy to plemię o niskiej wartości”, znane są nieco wcześniejsze koncepcje stworzenia z Polski „Judeopolonii”- kraju podporządkowanego Niemcom, współrządzonego przez element żydowski, znane są wreszcie działania Żydów amerykańskich na paryskiej konferencji pokojowej (1919 r.), którzy na skutek swych zakulisowych działań spowodowali, iż nie otrzymaliśmy całego Górnego Śląska i Gdańska.
A jednak-generalnie- Polacy nie obrazili się na sąsiadów. W końcu przyjęliśmy traktat o mniejszościach narodowych (wymuszony przez Żydów, stanowiący sam w sobie policzek dla naszej godności narodowej), zagwarantowaliśmy Żydom pełnię praw obywatelskich, a nawet udzieliliśmy schronienia 600 tysięcznej masie uchodźców żydowskich z ogarniętej rewolucją Rosji. Ludziom tym, chociaż nierzadko niewiele mieli wspólnego z Polską, przyznano obywatelstwo. Jakiż kraj w tym czasie było stać na taki gest? Stany Zjednoczone, Anglię? Nie, biedną jak mysz kościelna Polskę.
Pomimo tego przez cały okres istnienia II Rzeczypospolitej nie ustawała jadowita antypolska propaganda, wykorzystująca każde drobne nawet zdarzenie ( np. rządowe, bardzo racjonalne ograniczenie dotyczące uboju rytualnego lub jakieś polsko-żydowskie starcie bojówkarskie na warszawskiej ulicy), byle tylko „dowalić słowiańskim tubylcom”.
Oj, musiał to być bardzo antysemicki i rasistowski kraj, w którym działały liczne żydowskie partie polityczne, kilkanaście teatrów, wydawano (dane za 1936 r.) 160 żydowskich tytułów prasowych, ukazywały się filmy fabularne w języku jidysz, istniało wiele żydowskich instytutów naukowych, stowarzyszeń sportowych, domów sierot, ochronek…
Bardzo musiał to być antysemicki kraj, w którym najwyższe czynniki rządowe z płk. Józefem Beckiem na czele, udzieliły pomocy w szkoleniu bojówek syjonistycznych marzących o państwie żydowskim w Palestynie, a polski Departament Konsularny Ministerstwa Spraw Zagranicznych udzielił syjonistom-rewizjonistom (radykalny odłam syjonizmu, do tego wściekle antybrytyjski) pożyczki na kwotę 210 tysięcy złotych ( nota bene Żydzi nigdy forsy tej nie oddali).
Czas niemiecko-sowieckiej okupacji był tragiczny dla obu naszych narodów. Śmiem twierdzić, że w warunkach panujących w Generalnym Gubernatorstwie, gdy za pomoc Żydowi groziła śmierć (ewenement w Europie!), Polacy, sami zagrożeni, zrobili to, co można było zrobić. Fakt uratowania 200 tysięcy Żydów przez Polaków mówi sam za siebie. Oczywiście istniały ludzkie kanalie, tak zwani szmalcownicy, ale nie brakowało ich również chociażby w warszawskim getcie, że wymienię różnych Gancwajchów, czy bezlitosnych żydowskich policjantów. Każde społeczeństwo nie jest wolne od wąskiego marginesu moralnych szmaciarzy. Tak przy okazji: zawsze zadaję sobie pytanie, jak zachowałby się ogół Żydów, gdyby hipotetycznie przyszło im ratować życie Polaków pod okupacją niemiecką? Bardzo ciekawa kwestia. Mam nadzieję, że nie tak, jak zachowywało się całkiem niemało Żydów pod sowiecką okupacją wschodniej części Polski (1939-1941). Do dziś wielu starszych lwowskich czy wileńskich Polaków pamięta żydowskich młodzieńców napadających na cofające się przed Sowietami oddziały polskie, rozwalających przydrożne kapliczki, drwiących z polskich symboli narodowych („polska gęś”), rozstrzeliwujących naszych ziemian, przekazujących NKWD informacje o „polskich reakcjonistach”, asystujących Sowietom w wywózkach Polaków na Wschód. Cholera- tak było!
Po wojnie Polska trafiła do sowieckiej zony, pod kuratelę Stalina. Przybyli ze Wschodu Żydzi uwili sobie w kraju nad Odrą i Wisłą wyjątkowo ciepłe gniazdko. Stworzyli coś, co nazywam komunistyczną, rozwiniętą mutacją… Statutu Kaliskiego. Gdzie ich nie było… Osławiona „ubecja” w warstwie przywódczej była praktycznie żydowska, Żydzi zaludniali redakcje gazet, Ministerstwo Spraw Zagranicznych, Ministerstwo Kultury, pełno ich było w wojsku, propagandzie. A Jakub Berman, a Hilary Minc? Toż to było istne Eldorado, Eden, czy jak to nazwiemy. Pewnie, możemy uważać tych ludzi za komunistów ( a komunizm podobno znosi narodowość), ale w latach 60-tych, gdy zaczęły się rugi z ciepłych partyjnych posadek, nagle wszyscy ci stalinowscy siepacze przypominali sobie, że są Żydami. Po 1968 r. wielu z nich opuściło Polskę, podając się za ofiary naszego rzekomego antysemityzmu, przyprawiając nam na całym świecie „żydożerczą gębę”. To były przypadki osławionej prokurator Heleny Wolińskiej, Stefana Michnika (brat przyrodni Adama), Salomona Morela i tylu innych…
Gdy nastała III Rzeczpospolita myślałem, że nareszcie na odcinku polsko-żydowskim nastąpi po prostu normalność. Ale gdzie tam, w szybkim czasie okazało się, że specjalne traktowanie ma się jak najlepiej. Za chwilę ponownie okazaliśmy się antysemitami i byłymi włodarzami „polskich obozów koncentracyjnych” winnymi cwaniaczkom ze Światowego Kongresu Żydów 65 miliardów dolarów. Słowem: amoralnym odpadem społeczności międzynarodowej.
Z drugiej strony polskie instytucje rządowe i publiczne zaludnili dziwni osobnicy- pociotki wspomnianych Bermanów ( kliniczny przykład: MSZ), natomiast wszechpotężna „Gazeta Wyborcza” (żeby tylko ona) jęła nadawać w- jak to mówi ulica- koszernym duchu. Dodajmy do tego istny najazd różnych miejscowych i zamorskich „biznesmenów” ( Bagsik, Gąsiorowski, Żagiel, Kuna itd.), którzy za wiedzą rządowo ustawionych pobratymców ( ?) poczęli rozszarpywać tubylczą gospodarkę. A stałe wtrącanie się Izraela w nasze sprawy wewnętrzne ( „będziemy bojkotować Giertycha”, „ z niepokojem patrzymy na udział antysemitów w polskim rządzie”- wrzeszczała nie tak dawno Ambasada tego kraju w Warszawie)? Oj, ktoś tu jest równy i równiejszy, ktoś tu działa na zasadach co najmniej autonomicznych.
Pewnie jest tak jako rzecze szczery Józef Oleksy w potajemnie nagranej rozmowie z Aleksandrem Gudzowatym. Na pytanie: „ A Żydzi jeszcze pomagają Kwaśniewskiemu”- były premier odpowiada: „Pomagać zawsze będą, bo go uważają za swojego. Mnie się wydaje, że przez cały czas miał poparcie”.
Cóż , jeżeli przez wieki mieli w kieszeni potężnych polskich władców to operetkowy „Olo” nie jest większym finansowym problemem. Tym bardziej, że wraca do polityki. Widocznie oni zawsze wracają…
DARIUSZ RATAJCZAK