Pancerni nieśmiertelni Aleksandra Pawlicka / 11 styczeń 2007
Niebywały sukces "Czterech pancernych" po jesiennej emisji w Kinie Polska chciał utrącić prezes telewizji publicznej. Przez pół roku nie dawał zgody na pokazanie kolejnych odcinków zamkniętych w archiwach TVP. Ale wreszcie ustąpił. |
Do siwych włosów Franciszka Pieczki przywykliśmy dzięki licznym rolom, które zagrał po "Czterech pancernych i psie". Podobnie Janusza Gajosa znamy jako wybitnego aktora, który dawno porzucił blond grzywkę Janka Kosa, za to zyskał lekki brzuszek pana w średnim wieku. Jednak już Włodzimierza Pressa, niezapomnianego Grigorija z zalotnym spojrzeniem czarnych oczu, trudno byłoby dziś rozpoznać. Stracił włosy, zyskał okulary. Wszak 40 lat, jakie upłynęły od pierwszej emisji "Czterech pancernych", to szmat czasu i tylko serial wydaje się nie poddawać jego upływowi.
|
|
|
|
|
Przeciwnie,
bije rekordy popularności. Wyświetlający pierwsze osiem odcinków kanał Kino
Polska skupiał jesienią blisko pół miliona widzów przed ekranami, co czyniło go
najlepiej oglądanym kanałem tematycznym w Polsce. Dlatego Kino Polska
postanowiło pokazać cały serial, prosząc TVP o udostępnienie 13 kolejnych,
posiadanych przez nią odcinków. Telewizja publiczna pod rządami Bronisława
Wildsteina zrezygnowała bowiem z "Pancernych", uznając, że serial
zakłamuje historię. Targ wydawał się ubity. TVP miała otrzymać za emisję
jednego odcinka (z prawem do trzykrotnej powtórki) 1300 złotych. I nagle TVP
wstrzymała decyzję.
- Zostaliśmy poinformowani, że sprawa trafiła do prezesa Wildsteina - mówi rzeczniczka
Kina Polska Ewa Maliszewska. Widzowie bombardują ją prośbami o dalsze odcinki i
pretensjami, że zabrania się im oglądać przygody załogi "Rudego".
Tymczasem na Woronicza w sprawie "Pancernych" zapadła zmowa
milczenia. Wszystko w rękach prezesa Wildsteina - można usłyszeć nieoficjalnie.
Czy prezes, biorąc pod uwagę popularność serialu, żałuje, że z niego
zrezygnował?
Pełniąca obowiązki rzecznika TVP Katarzyna Twardowska po wielu naszych
telefonach odpowiada tylko: - Telewizja Polska nie żałuje decyzji o wstrzymaniu
emisji "Czterech pancernych i psa". W zamian proponuje atrakcyjne
filmy o tematyce historycznej.
Może więc chodzi o to, by po latach obecności na ekranie serial trafił do
lamusa? Albo wyłącznie pod strzechy tych, których stać na kupno wydanych przez
telewizję publiczną na DVD "Czterech pancernych i psa"?
- Ta nagonka urządzona przez TVP to kompletny idiotyzm - mówi Małgorzata
Niemirska, filmowa Lidka.
- Przecież ten serial to plejada wspaniałych aktorów. Epokowe wydarzenie, które
zachwyciło kilka pokoleń Polaków. Do mnie do dziś przychodzą dziewczyny i
mówią, że mają na imię Honorata właśnie dzięki ,Pancernym". Ta Honorata
idzie ze mną cały czas - dodaje Barbara Krafftówna, odtwórczyni roli
narzeczonej Gustlika, która właśnie odwiedziła Polskę w związku z obchodami
60-lecia pracy twórczej i wręczeniem jej przez prezydenta Krzyża Komandorskiego
Odrodzenia Polski.
40 lat minęło jak jeden dzień
Bohaterowie "Czterech pancernych i psa" przez lata nie rozmawiali o
serialu. Ba, w ogóle się nie spotykali. Franciszek Pieczka, Janusz Gajos i
Włodzimierz Press, czyli serialowi Gustlik, Janek i Grigorij, dopiero teraz, z
okazji 40-lecia "Czterech pancernych i psa", znaleźli czas, by
wspólnie powspominać dawne dzieje.
|
|
- Franek zrobił mi przy okazji tego spotkania
wielką niespodziankę - zdradza Włodzimierz Press. - Okazało się, że na planie
"Pancernych" miał prywatną kamerę i robił krótkometrażowe filmy. Na
jednym z nich zarejestrował, jak w skórzanej kurtce czołgisty prosto z planu
podchodzę do wózka i wyjmuję z niego mojego synka. Dopiero teraz zgrał to na
płytę i wręczył mi jako prezent.
Press podczas kręcenia serialu poznał swoją przyszłą żonę Renatę, która była
początkującym kostiumologiem: - Zakochałem się, pobraliśmy się, na świat
przyszedł Grześ. Chyba jedyne dziecko pancernych urodzone na planie. Wszyscy
myślą, że imię daliśmy mu na cześć granej przeze mnie postaci, ale tak naprawdę
było uczczeniem mojego ojca Grzegorza, którego straciłem jako dziecko.
Dziś syn Grzegorz ma 39 lat i należy do pokolenia, dla którego
"Pancerni" to wspomnienie dzieciństwa - wyczekiwanie na odcinek w
telewizorze i podwórkowe zabawy w "Rudego". - Dla niego to było
dodatkowe przeżycie. Pamiętam, gdy raz wróciłem z pracy, a Grzesiek siedzi przed
telewizorem i płacze: Tatusia biją! Tatusia! Dla niego Grigorij i ja to była
jedna osoba - wspomina Włodzimierz Press.
Pięć lat w kamaszach
Serialowy Grigorij przyznaje, że w jego życiu zawodowym po
"Pancernych" nie wydarzyło się już nic równie wielkiego. Press jest
aktorem teatralnym i radiowym. Często dubbinguje filmy. Zwłaszcza te dla
najmłodszych. To jego głosem przez lata mówił Smerf Łasuch.
- Prawdę mówiąc, jestem z natury pacyfistą. Po studiach udało mi się wyłgać z
wojska i gra w "Czterech pancernych i psie" nie jawiła mi się wtedy
jako rola marzeń. Poszedłem na zdjęcia próbne, bo można było za nie zarobić
parę groszy, a z gotówką było krucho - opowiada.
Reżyser kazał Pressowi zagrać scenę bójki z Januszem Gajosem. Następnego dnia
obaj byli już zatrudnieni. I jak powiada Press, chcąc nie chcąc, na pięć lat
trafili w kamasze, bo tyle trwała realizacja wszystkich części serialu.
Co więcej, Press od razu został kierowcą czołgu, choć nie miał ani prawa jazdy,
ani dobrego wzroku. Już wówczas nosił okulary, ale czołgista nie mógł przecież
być okularnikiem, a soczewek kontaktowych jeszcze wtedy nie było. Gdy więc
grano sceny, w których naprawdę kierował czołgiem, ekipa filmowa miała strach w
oczach.
Podczas jednego z ujęć o mało nie staranował lufą Tomka Czereśniaka, czyli
Wiesława Gołasa, który do ekipy "Rudego" dołączył w miejsce poległego
w boju Olgierda, dziś już nieżyjącego Romana Wilhelmiego (na planie
pancerniaków przez kolegów zwanego Romenia).
Gołas, choć w serialu gra największego wojskowego żółtodzioba załogi czołgu
102, w rzeczywistości jako jedyny miał prawdziwe wojskowe doświadczenie. W
czasie wojny był żołnierzem AK. Trochę praktyki miał też Gajos, bo nie zdając
za pierwszym razem do szkoły teatralnej, trafił do służby wojskowej.
Za mundurem panny sznurem
Gołas podobnie jak Press właśnie na planie "Czterech pancernych i
psa" przeżył największą przygodę swego aktorskiego życia. Rola Tomcia z
nieodłączną harmonijką (od której wzięło się serialowe powiedzonko:
"Tomuś, nie piskaj"), choć nie pierwszoplanowa, przyniosła mu
popularność, jakiej nie dały role w serialach "Droga" czy
"Alternatywy 4".
|
|
|
|
|
Podobnie Witold
Pyrkosz grający w ,Pancernych" kierowcę ciężarówki kaprala Wichurę. Choć
ma na swym koncie zdecydowanie więcej charakterystycznych ról niż Gołas (Pyzdra
z "Janosika", Duńczyk z "Vabank", Balcerek z
"Alternatywy 4" czy oglądany obecnie w "M jak miłość"
Lucjan Mostowiak), to zapewnia, że "»Czterech pancernych« popularnością
nikt nie przebije!". Jego ulubiona scena to ta, która zapisała nazwisko
Pyrkosza nie tylko w obsadzie serialu. W jednym z odcinków Gustlik mówi do
Wichury, który nie może uruchomić silnika: "Pyrkosz, pyrkosz, a nie
jedziesz".
- Na co ja odpaliłem: "Ano nie jadę, bo mi pieczka zgasła!", ale
Franek nie zgodził się na zostawienie tej riposty - wspomina dziś Witold
Pyrkosz.
Przez ostatnie cztery lata próbował sprawdzić się w nowej roli - radnego w
Górze Kalwarii, gdzie mieszka. Prywatnie lubi pomagać żonie, która jest znaną w
okolicy twórczynią patchworków - bajecznie kolorowych narzut szytych z kawałków
materiałów.
W zaciszu wiejskiej posiadłości najchętniej zaszywa się także pancerny kapral
Kucharek. Jego rola była wprawdzie w serialu epizodyczna, bo umarł już w drugim
odcinku, ale za to symboliczna. Grany przez Wojciecha Siemiona kapral ginie w
czasie nalotu, broniąc kuchni polowej. W ostatnich słowach prosi, by napisano
mu na nagrobku, że zginął jako czołgista. Dlatego Janek zostawia mu swój
hełmofon.
Siemiona można wprawdzie oglądać w "Złotopolskich" jako prezesa banku
Zdzisława Wolskiego, ale łatwiej spotkać go w dworku w Petrykozach, gdzie
stworzył Wiejską Galerię Sztuki i gdzie organizuje przyjęcia. Wycofał się już z
założonego przez siebie warszawskiego Teatru Stara Prochownia i od paru lat nie
pojawia się na jego deskach
ü Gdzie te dziewczyny
Niewiele dziś słychać także o głównych bohaterkach serialu - Lidce, czyli
Małgorzacie Niemirskiej, i Marusi granej przez Polę Raksę. Trudno je także
namówić na wspomnienia z czasów "Rudego", choć nie dlatego, że nie
lubią serialu.
- Przeciwnie, bardzo go lubię. Jestem jednak osobą, która stara się nie żyć
przeszłością - mówi Niemirska.
Niemirska gra w warszawskich teatrach i telewizyjnych serialach (w
"Złotopolskich" rolę mecenas Wioletty Skargi, w "Na dobre i na
złe" matki Zenka - Słodkiej, a także występuje w wyprodukowanym w 2006
roku serialu "My, baby"). Choć po latach nie przypomina już gibkiej
Lidki, w oczach - jak mówią koledzy aktorzy - wciąż ma to rozmarzenie, gdy
śpiewała: "To ja, to ja, to ja, słyszysz, wołam ciebie ja, łąka".
ü
U mamy w szufladzie
komody ma stos zdjęć z czasów "Pancernych". Każdy z grających główne
role aktorów dostał bowiem w ramach zapłaty za rozpowszechnianie pocztówek z
fotosami po sto takich kartek.
Nie zachowała ich natomiast Pola Raksa. Pamiątek pozbyła się, wyprowadzając się
ze stolicy.
- Zerwała z aktorstwem i postanowiła, że skoro nie jest już postacią publiczną,
to nie będzie udzielać wywiadów - mówi osoba utrzymująca z Polą Raksą kontakt.
10 lat temu Raksa zajęła się modą. Stworzyła wiele kostiumów aktorskich. Po raz
ostatni dała o sobie publicznie znać w roku 2000, gdy przygotowała
złoto-czerwoną suknię dla Ewy Błaszczyk do jej recitalu "Tam, gdzie nie
widać oczu". W 2007 roku podobno znów o niej usłyszymy, bo - jak twierdzi
znajoma Raksy - "wraca jej chęć do zajmowania się modą".
Czar par
Pola Raksa z Januszem Gajosem spotkała się poza planem "Czterech
pancernych i psa" tylko dwa razy. Raz przed "Pancernymi" w
pierwszym polskim serialu kryminalnym wyreżyserowanym przez Stanisława Bareję
"Kapitan Sowa na tropie" oraz po - w spektaklu Teatru Telewizji
"Mgiełka".
- A ja, proszę sobie wyobrazić, nigdy po zakończeniu pracy nad "Czterema
pancernymi i psem" nie spotkałam się na planie z moim Gustlikiem, choć
bardzo bym chciała, bo to wspaniały chłop. Tylko już mi się trochę zestarzał -
śmieje się Barbara Krafftówna, serialowa Honoratka. Ma 78 lat i jest w świetnej
formie. Wciąż gra na scenie i niezmordowanie podróżuje między Warszawą a Los
Angeles.
- Zaczęło się w 1983 roku, gdy otrzymałam propozycję zagrania w USA w
"Matce" Witkacego. Uchodziłam za aktorkę witkacowską, ale gdy
dowiedziałam się, że występ ma być w języku angielskim, byłam zaskoczona.
Uznałam jednak, że takiej szansy nie można w życiu stracić - żartuje
Krafftówna.
Do Polski po raz pierwszy wróciła w 1998 roku.
Zagrała w serialu "Więzy krwi" i jednym z odcinków "Na dobre i
na złe" babcię Nelę.
W USA gra głównie w teatrach. Poza tym za oceanem mieszkają jej syn z żoną i
wnuk będący już
studentem.
- To dzięki synowi zagrałam w ,Pancernych" - przyznaje Krafftówna. - W
pierwszej chwili odmówiłam, jako że to film plenerowy, jeszcze do tego czołgi i
poligony. W ogóle nie ma mowy - zadecydowałam. Gdy jednak syn się dowiedział,
że nie chcę grać w "Pancernych", zaczęła się taka rozpacz, że
musiałam ustąpić.
I, jak
zapewnia, wcale tego nie żałuje. - Do dziś na spotkaniach z widzami pierwsze
pytania dotyczą zwykle roli Honoraty. "Pancerni" są nieśmiertelni -
śmieje się Krafftówna.
Na planie z Gustlikiem stanowili najzabawniejszą parę: on - jeden z najwyższych
aktorów w serialu, ona - jedna z najniższych polskich aktorek. - Albo ja
musiałam grać na podwyższeniach, albo Franek stał na innym poziomie. W
przeciwnym razie wypadałam z kadru albo jemu ekran obcinał głowę.
Pancerni przyjaciele
Pieczce z "Pancernych" zostało wspomnienie dzieciaków, które
podbiegały do niego na ulicy z gwoździami, prosząc, by wygiął je jak siłacz
Gustlik. Tyle że prawdziwe gwoździe były stalowe, a ten na planie ołowiany i
łatwo było go owinąć wokół palca.
Janusz Gajos z czasów "Pancernych" zachował zapalniczkę, która należy
(jak zdradza nam żona Elżbieta) do najcenniejszych pamiątek aktora. Włodzimierz
Press za odkładane przez pięć lat pracy nad serialem pieniądze kupił pierwsze
lokatorskie mieszkanie.
Serial o "Czterech pancernych i psie" to przede wszystkim opowieść o
przyjaźni i przygodach, a nie o prawdzie historycznej. Włodzimierz Press,
podpisując książkę dla moich synów, napisał: "By znaleźli w życiu choć
jednego takiego przyjaciela, jakim byli dla siebie chłopcy z »Rudego«".
Może więc nie warto, by z małego ekranu zniknęła dzielna czwórka śpiewająca:
"My, czterej pancerni, powrócimy wierni, »Rudy« i nasz pies".
|
|||
|
|||
Janek Kos: |
.... |
|
|
|
|||
Gustlik Jeleń: |
.... |
|
|
|
|||
Grigorij Saakaszwili: |
.... |
|
|
|
|||
Olgierd Jarosz: |
.... |
|
|
|
|||
Tomasz Czereśniak: |
.... |
|
|
|
|||
Marusia "Ogoniok": |
.... |
|
|
|
|||
Lidka Wiśniewska: |
.... |
|
|
|
|||
|
|||
|
|||
Franek Wichura: |
.... |
|
|
|
|||
Czereśniak: |
.... |
|
|
|
|||
Zenek: |
.... |
|
|
|
|||
Fiedia: |
.... |
|
|
|
|||
Pułkownik: |
.... |
|
|
|
|||
Kapral Kucharek: |
.... |
|
|
|
|||
Czernousow: |
.... |
|
|
|
|||
Jefim Siemionowicz: |
.... |
|
|
|
|||
Kapitan Baranow: |
.... |
|
|
|
|||
Major w komendzie werbunkowej: |
.... |
|
|
|
|||
Rosjanka kierująca ruchem: |
.... |
|
|
|
|||
Więźniarka z wyzwolonego obozu: |
.... |
|
|
|
|||
Nauczycielka: |
.... |
|
|
|
|||
|
|
||
|
|||
|
|||
|
|||
|
|||
Reżyseria: |
.... |
|
|
|
|||
Scenariusz: |
.... |
|
|
|
|||
|
|||
|
|||
Muzyka: |
.... |
|
|
|
|||
Montaż: |
.... |
|
|
|
|||
|